60. Piknik

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

SZYMON POW. Wchodziliśmy właśnie z Asią, trzymając się za ręce na komendę, gdy zaczepił nas Jacek.
-Hej, mam sprawę...- zaczął z szerokim uśmiechem.
-Hej?- odparła Asia z miną sugerującą że zaraz wybuchnie śmiechem. Mimo ostatnich wydarzeń miała odwagę nie kryć się ze swoim rozbawieniem i m. in. za to ją kocham...
-No więc... Razem z Alą stwierdziliśmy że skoro jest taka ładna pogoda, to moglibyśmy całą grupą po pracy zrobić sobie w parku pilnik... Co wy na to??- spytał z nadzieją w głosie. Spojrzeliśmy na siebie z Asią.
-Jestem za..- powiedziała Zatońska z lekkim uśmiechem, a ja dodałem:
-Zgadzam się z nią.
-To świetnie! Teraz lećcie na służbę, a szczegóły dogadamy potem!- powiedział zadowolony, a my właśnie tak zrobiliśmy. Odprawa nie przyniosła niczego ciekawego i już pół godziny później byliśmy na ulicy, patrolując uśpione miasto.
-Co jest z tym Wrocławiem?? Kiedyś było więcej roboty...- skomentowała rozbawiona Asia, gdy po dwóch godzinach bezczynnego jeżdżenia po ulicach nie mieliśmy żadnej sprawy.
-Dziwne to trochę, w 100% się zgadzam...- odpowiedziałem patrząc na nią przez moment. Brunetka przesłała mi szeroki uśmiech, który oddałem.
-Wiesz co?!- zagadnęła mnie.
-Co??- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Na reszcie czuję że wszystko będzie dobrze! Iga wyjechała, więc wreszcie mamy spokój!- powiedziała bardzo szczęśliwa.
-Właśnie... Nareszcie mogę się skupić na tym jak bardzo cię kocham!- powiedziałem, łapiąc ukochaną za rękę, podobnie jak ona nie kryjąc się ze szczęściem. W przypływie emocji uniosłem nasze złączone dłonie do ust i pocałowałem ją w przegub.
-Też cię kocham- dostałem szczerą odpowiedź.
Potem już jako tako skupiliśmy się na pracy. O dziwo nie było zbyt wiele do roboty...
Tylko zatrzymaliśmy dwóch chłopaków podczas kradzieży w Żabce, gdy kupowaliśmy sobie hot dogi na przerwie, gdzieś około 13. No i były aż 3 wezwania do bójek... Na nasze szczęście wszystkie okazały się niezbyt szkodliwe w skutkach, więc tylko spisaliśmy z tego notatkę, oczywiście zapisując sobie dane uczestników każdej z nich, aby potem to zawrzeć w raporcie... A no i takiego jednego dziadka na skrzyżowaniu uratowaliśmy od wylądowania pod kołami innego auta... Był nachlany po sam korek! Nie pozostało nam nic innego jak powiadomić o tym Jacka i zawieźć mężczyznę na izbę wytrzeźwień...

Służba minęła nam szybko i miło, mimo tych wszystkich wezwań. Chyba nic dzisiaj nie mogło zepsuć nam humorów... Większość "wolnego" czasu (czyli bezsensownej jazdy po ulicach naszego miasta) spędziliśmy na szczerych rozmowach o wszystkim i o niczym. Na dworze było dość ciepło, pogoda słoneczna, naprawdę fajny dzień...

PO SŁUŻBIE
PONOWNIE NA KOMENDZIE
Lada chwila kończymy z Asią służbę. Zostały nam tylko papiery, do których usiedliśmy gdzieś z godzinkę temu i prawie kończymy. Oboje piszemy zawzięcie, zdeterminowani, aby jak najszybciej odłożyć długopisy do kubków i odnieść te papiery do Jacka, a ich końca jak nie widać, tak nie widać...
-Dobra kawa dla pracusiów!- zaśmiał się ktoś, w pewnym momencie wchodząc do naszego pokoju. Postawiłem kropkę na końcu zdania w tym samym czasie co na linii mojego wzroku pojawił się kubek z parującą kawą. Podniosłem wzrok i ujrzałem uśmiechniętego Wojtka stojącego na środku pokoju. Również z uśmiechem wziąłem naczynie do ręki i wypiłem łyka. Od razu jednak mój uśmiech znikł i zastąpił go grymas.
-Te, Wojtas?! A gdzie cukier?!- spytałem go nadal wykrzywiony i od razu odstawiłem kubek na blat biurka. Ta kawa była czarna, owszem, ale bez ani grama cukru!
-Chyba pomylił kubki Kochanie!- powiedziała Asia wstając, biorąc do ręki ten drugi kubek i podeszła do mnie, aby je zamienić.
-Dzięki Wojtek!- podziękowała kumplowi. Ja tylko kiwnąłem mu ręką. Sekundę potem, z zadowoleniem napiłem się MOJEJ kawy, a Asia z szerokim uśmiechem siorbała swoją czystą czarną, siedząc na krańcu mojego biurka.
-Od razu lepiej!- skomentowałem zadowolony.
-Tu jesteś!! Musimy jeszcze jechać w jedno miejsce, a ty się gdzieś szwendasz?!- do pokoju wbiła nerwowa Emilka, odzywając się w takim momencie, że Wojtek nie miał nam jak odpowiedzieć. Zapała musiała ponownie pojechać na patrol z Niedźwieckim, jako że Krzysiek leży w domu na chorobowym z powodu przeziębienia.
-Już idę po kamizelkę DOWÓDCO!- burknął ze śmiechem i od razu się zmył, aby nie dosięgł go jej "okrutny gniew".
-Widzę że was też próbuje przekupić kawką?!- spytała nas, widząc kubki i się zaśmiała, a my razem z nią.
-Może!- parsknęła Asia zakładając nogę na nogę, lekko się przy tym zachwiawszy.
-A to ci nicpoń!- skomentowała, udając oburzoną, po czym się uśmiechnęła szczerze i dodała -Dobra, ja lecę!- powiedziała i nie czekając na naszą odpowiedź wyszła, a my w spokoju piliśmy sobie kawkę.
-Dobra, skończmy te cholerstwa szybciej niż później!- powiedziała nagle Asia, zeskakując na ziemię i wracając do swojego biurka z resztą kawy w ręce. Przyznałem jej rację i ponownie usiedliśmy do raportów.

GODZINĘ PÓŹNIEJ
-Czyli fajrant!- skomentowała Asia odchylając się na krześle.
-Fajrant- zgodziłem się z nią robiąc to samo. W tej samej chwili do naszego pokoju wszedł Jacek.
-Skończyliście już?!- spytał.
-Przed sekundą... Piknik aktualny?!- spytała go Joanna.
-A jak! Ja z tym właśnie do was idę... Chciałem się spytać czy nadal macie na niego ochotę...
-Mamy mamy! A reszta?!
-Emilka jest za, podobnie jak Wojtek, Zuza z wielką chęcią wyrwie się z archiwum, a Ala też dojedzie gdy skończy służbę... Czekamy tylko na was...- odpowiedział z uśmiechem.
-To teraz już wiesz że będziemy w okrojonym komplecie!- odpowiedziałem mu.
-To się przebierajcie. Widzimy się w parku Szczytnickim na zachodnim brzegu jeziora...- powiedział i dodał zabierając nasze raporty -A to wam zabieram!- powiedział i z naręczem teczek wyszedł od nas z pokoju.
-To co Kotek?! Idziemy?!- zwróciłem się do ukochanej wstając zza biurka.
-A jak! Z chęcią się przebiorę!- odpowiedziała również wstając i dodała -I wypocznę!- przesłała mi uśmiech. Od razu do niej podszedłem i objąłem w pasie.
-To tak... Idziemy się przebrać, a potem wyluzować...- odpowiedziałem z uśmiechem.
-To bardzo brzmi jak plan!- zaśmiała się w odpowiedzi.
-Daj jeszcze buziaka...- powiedziałem, na co Asia mnie pocałowała. Buziak nie trwał długo, ale jak zawsze był pełny uczucia. W tej samej chwili przyszedł do Asi SMS. Po przeczytaniu odpisała na niego z uśmiechem.
-Kto to?!- spytałem ciekawy.
-A jak sądzisz?!- odpowiedziała pytaniem na pytanie z słodkim uśmiechem.
-Emilka?!- strzeliłem w ciemno.
-Yhm... Napisałam jej że kierujemy się do szatni...- odpowiedziała i wyplątując się z moich ramion podeszła do szafek. Obserwowałem ją przez moment, po czym zaszedłem od tyłu i objąłem w pasie. Nie musiałem zgadywać aby wiedzieć że w ten sposób wywołałem u niej uśmiech. Ja też się uśmiechnąłem przenosząc dłonie z jej pasa na biodra.
-Co robisz?!- spytała kryjąc śmiech, ale dzielnie dalej szukała czegoś w szafce. Ignorując jej pytanie zacząłem składać czułe pocałunki na jej karku, powoli przechodząc na szyję. Wytrzymała tylko chwilę tych słodkich tortur i odwróciła się do mnie przodem. Nie zdziwię się że uśmiechając się wyglądałem teraz jak dziecko, które dostało lizaka. Asia z uśmiechem na ustach położyła dłonie płasko na moim torsie i oparła plecy o szafki. Patrząc jej głęboko w oczy jedną rękę położyłem tuż obok jej głowy, a drugą zostawiłem na biodrze.
-Kocham cię, wiesz?!- spytałem ukochaną cicho, patrząc jej głęboko w oczy. Jednakże Asia zamiast odpowiedzieć pokiwała tylko głową i mnie pocałowała. Od razu oddałem ten pocałunek, przyszpilając ją do szafek za nią. Najwyraźniej nie przeszkadzało jej to, gdyż nawet nie zwróciła na to uwagi. Całowaliśmy się aż do utraty tchu. Wtedy odsunąłem się od niej odrobinę i nadal lekko dysząc oparłem czoło o jej. Staliśmy tak dobrą chwilę, normując oddechy i rozszalałe serca.
-Chyba musimy się przebrać...- szepnęła, na co ja pocałowałem ją czule w nos.
-To chodź...- odparłem i ramię w ramię, z wielkimi uśmiechami na twarzach wyszliśmy z pokoju, do szatni.

ASIA POW. Jak na ironię spotkałam tam Emilkę i Alicję. 'Dobrze że Karola z Mikim są na wyjeździe, bo jeszcze jej by tu brakowało! O Zuzi nie wspominając!'- pomyślałam stając przed moją szafką i otwierając ją.
-Hej dziewczyny!- przywitałam się z nimi z uśmiechem.
-O, hej Asia!- odpowiedziała Alicja.
-Cześć ponownie!- dołączyła się ze śmiechem Emilka. Obie już były praktycznie całe przebrane.
-To te kolczyki od Jacka?!- spytałam, zauważając u koleżanki nową ozdobę i zmieniając koszulkę. Ala się zarumieniła. Co z tego że są po ślubie!? Nadal czasem się rumienią jak w rozmowie padnie imię drugiego, co jest MEGA urocze moim zdaniem.
-Tak- odpowiedziała z uśmiechem.
-Są piękne!- skomentowała Emilka przerywając czesanie włosów.
-Dzięki...
-Chłopaki będą czekać pod komendą...- przeczytałam wiadomość z Sony'acza Ali.
-Ładnie to tak czytać komuś prywatne wiadomości?!- spytała zabierając mi sprzed oczu telefon. Z Emilką się zaśmiałyśmy szczerze, na co Ala dołączyła do nas.
-Dobra! Bo chłopaki tam uschną z tęsknoty!- ukróciła naszą głupawkę Zuzka, która nie wiem kiedy weszła do szatni. Zgodnie dokończyłyśmy przebieranie i wyszłyśmy przed komendę, zabierając rzeczy prywatne z pokojów prewencyjnych.
-Krzysiek?! A ty nie miałeś chorować w domu?!- spytała męża zdziwiona Zapała, widząc go stojącego z chłopakami.
-Miałem, ale Tosiek i Gaja zostali z mamą, a ja poczułem się lepiej i postanowiłem wybrać się z tobą na ten piknik!- wytłumaczył się Krzysiek podchodząc do Emilki i objął żonę w pasie. Zapała uśmiechnęła się szeroko słysząc to. Ala podeszła do Jacka i się krótko pocałowali, Zuzka z Wojtkiem już żywo o czymś rozmawiali, a ja?! Po prostu stanęłam bez słowa obok Szymona i złapałam go za rękę. Szymek z uśmiechem się pochylił i pocałował mnie w policzek.
-Chodźcie! Jedziemy na ten piknik!- odezwał się Nowak z uśmiechem.
-Jedziemy, jedziemy!- odparli Zapałowie i patrol ósmy jednocześnie. My tylko kiwnęliśmy głowami. Wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy do parku,

NA MIEJSCU
Wybraliśmy dogodne miejsce, rozłożyliśmy koce, postawiliśmy kosze piknikowe i usiedliśmy. Zuzka i Wojtek usiedli obok siebie, Emilka opierała się o drzewo i przerzuciła nogi nad kolanami rozłożonego na kocu Krzycha, Alicja położyła się na ziemi z głową na kolanach Jacka, a my z Szymonem usiedliśmy pod drugim drzewem. Zieliński opierając się plecami o jego pień, a ja o jego klatkę siedząc mu na kolanach, pozwalając aby nasze kostki splątały się same z siebie, podobnie jak nasze dłonie leżące na moim brzuchu. Od gorącego słońca osłaniały nas drzewa i ich liście. Krzysiek i Wojtek rozładowali jedzenie z koszy. Były tam ciastka, babeczki, owoce i wiele innych, ale nie za dużo.
-No i coś do picia...- zakończył triumfalnie Jacek, wyciągając z koszyka dwie butelki szampana, po czym szybko dodał, patrząc na żonę -Bezalkoholowy...
Wszyscy przyjęli to z ulgą, a szczególnie Ala.
-A tu mamy kieliszki- dodał Krzysiek je również wyciągając z koszyka. Wtedy byliśmy już rozłożeni i mogliśmy się wreszcie odprężyć po pracy. Każdy z nas się z tego cieszył. Co jak co, ale praca w policji do najlżejszych nie należy... Cały czas nie ruszyłam się z kolan Szymona, ciesząc się że go mam, że Iga już nie będzie stanowić problemu, że wreszcie mamy spokój...

Po dobrych dwóch godzinach wesołych rozmów i napadów śmiechu zebraliśmy manatki i wszyscy rozeszliśmy się do domów. Razem z Szymonem praktycznie od razu po powrocie zjedliśmy kolację i daliśmy jeść zgłodniałemu Ozzy'emu. Potem pobawiliśmy się trochę z nim i około 20 wzięliśmy prysznic, przebraliśmy się w piżamy i poszliśmy spać, dobrze wiedząc że jutro czeka nas dużo pracy...
CDN.

Dzisiaj bez notatki.
Życzę miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro