61. Znów w komplecie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MIESIĄC I TYDZIEŃ OD WESELA
ASIA POW. Dzisiaj rano wstaliśmy bardzo szybko, raczej bezproblemowo. Jak rutyna nakazała, śniadanie, śniadanie dla Ozyrysa, ubrać się i ogarnąć, a potem do pracy... Na komendzie byliśmy już pół godziny przed odprawą. Przebraliśmy się w mundury i usiedliśmy do zaległych papierów. Gdy to skończyliśmy była odprawa. Nie działo się na niej nic ciekawego, tylko to co zwykle. Renia trochę pogadała, rozdzieliła rewiry i ogólnie zadania, po czym kazała się rozejść. W dobrych humorach wzięliśmy z pokoju wszystko co było nam potrzebne i wyszliśmy z komendy, aby pojechać na patrol. Tu znów wkradła się rutyna, gdyż to mój chłopak prowadził. Nie przeszkadzała mi ona jednak. To był znak że dobrze jest tak jak jest, czyli RAZEM.
O dziwo roboty nie było za wiele, tylko dwa upomnienia ze względu na picie alkoholu w miejscu publicznym i jedno zatrzymanie nastolatka. Za chłopakiem był list gończy gdyż był nie pełnoletni, a uciekł z domu. Trochę się za nim z Szymkiem nabiegaliśmy, gdyż skubany był szybki, ale jakoś daliśmy sobie z nim radę. Tu trzeba dodać wielką zaletę naszych umiejętności parkouru... Odstawiliśmy go na komendę i powiadomiliśmy Jacka, aby wezwał rodziców, a my pojechaliśmy na dalszy patrol...

Gdzieś około 14 wzięliśmy przerwę i zajechaliśmy na komendę. Zostawiliśmy zbędne rzeczy w pokoju i udaliśmy się do stołówki, aby coś zjeść. Ja wzięłam makaron z sosem pomidorowym, a Szymek pierogi ze szpinakiem. Pierwsze minuty przerwy minęły nam na spokojniej i wesołej rozmowie, a potem, gdy już zjedliśmy, przenieśliśmy się do pokoju, aby napisać wstępny raport z interwencji. W pokoju panowała przyjemna cisza, przerywana tylko odgłosem szurania długopisem o papier. W pewnym momencie postanowiłam ją przerwać:
-Nawet nie zauważyłam jak to szybko zleciało, wiesz?!- zwróciłam się do Szymona.
-Ja też... Dopiero co było wesele Białachów...- odparł i oboje się na moment zamyśliliśmy, wspominając tę niezapomnianą imprezę...
-Apropo Białachów.... Chyba niedługo będą wracać z tych wakacji, nie?!- spytałam Zielińskiego zamyślona.
-No, jakoś na dniach...- odpowiedział i wróciliśmy do papierów, bo zaraz nam się kończyła przerwa, a nie chcieliśmy zostawać dłużej po służbie, czy przychodzić jutro wcześniej aby je dokończyć. Zapadła cisza, którą przerwał Juliusz wbijając nam do pokoju.
-Słuchajcie, słuchajcie! Mam newsa!!- był czymś wyraźnie podekscytowany.
-O co ci chodzi Julek?! Mamy papiery do wypełnienia...- westchnął Szymek, pokazując naszemu koledze swoją stertę.
-Ale to zajmie tylko chwilę!- upierał się przy swoim, składając błagalnie ręce i patrząc na nas z nadzieją.
-Dobra Julek gadaj, bo nie mamy całego dnia!- zgodziłam się niechętnie.
-Wiecie kto wrócił?!- spytał szczęśliwy.
-Kto?!- spytaliśmy jednocześnie, gdyż nie chciało nam się zgadywać.
-Białachowie wrócili!! Z naładowanymi akumulatorami i energią do pracy!!- powiedział wesoło.
-To super, ale co ty się tak ekscytujesz, co?! Nie było ich ledwo miesiąc...- spytał go podejrzliwie Szymek.
-Dlatego że ledwo wrócili i już z grubej rury! Rozpracowują nieuchwytną od 5 lat grupę przestępczą...
-Jak codziennie Julek...- skomentowałam, nie widząc w tym niczego nowego, czy nadmiernie ekscytującego.
-Tyle że im się chyba uda! Bo oni...- i zaczął się rozwodzić nad tym co właśnie robią Karola z Mikołajem. Nie mogliśmy nie wywrócić oczami. Lubię Julka, jak każdy z resztą, ale czasem jest nie do zniesienia i mamy ochotę go udusić gołymi rękami!
Gdy Poniatowski się wreszcie nagadał, czym prędzej wygoniliśmy go z pokoju. Był trochę oburzony, ale my mieliśmy jeszcze sporo roboty, a to nie był koniec patrolu...
Musieliśmy przedłużyć pobyt na komendzie o całe 10 minut, bo Julek zajął nam czas, a musieliśmy skończyć raporty! Więc gdy wreszcie mogliśmy się ruszyć zza biurek, trochę minęło... Szybko zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z pokoju. Jak zwykle Szymek przepuścił mnie w drzwiach. Od razu usłyszeliśmy jak cały korytarz klaszcze. Rozejrzeliśmy się bacznie dookoła, aby znaleźć powód, ale on sam się znalazł chwilkę później.
-Wystarczy tego klaskania! To nic wielkiego!- powiedziała rozbawiona i poirytowana jednocześnie Karolina. Uśmiechnęliśmy się szeroko. W końcu cała komenda dzisiaj żyje ich powrotem i akcjami, których dokonali... Gdy podeszli do nas przytuliłam ją.
-Hej kochana!- powiedziałam z uśmiechem. Białach oddała uścisk.
-Cześć!- odpowiedziała wesoło.
-Witamy z powrotem!- zaśmiał się Szymek, witając się z Mikołajem. Potem się zamieniliśmy.
-Cześć Mikołaj...! / Cześć Asiu!- powiedzieliśmy z Mikołajem jednocześnie i się przytuliliśmy.
-Hej... / Cześć!- przywitali się Karola z Szymkiem.
-Macie chwilę po robocie?!- spytał Mikołaj.
-Chyba mamy...- odparłam niepewnie, wymieniając spojrzenia z Szymkiem i dodałam -A co?!
-Bo chcieliśmy zebrać wszystkich i pójść wspólnie na piwo...- wyjaśniła Karola z uśmiechem.
-Jesteśmy za!- powiedzieliśmy jednocześnie.
-To o 19 w "Piekle"?!
-Zobaczymy się na miejscu!- umówiliśmy się i wróciliśmy do roboty, podobnie jak oni.

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
PO SŁUŻBIE
W KLUBIE "PIEKŁO"
Siedzimy już dobre pół godziny w Piekle i gadamy o wszystkim i o niczym, co w naszym wypadku znaczy o pracy...
-Apropo! Wy nie możecie żyć spokojnie, co?!- zaśmiałam się znad kieliszka z białym winem. Białachowie spojrzeli na nas z minami niewiniątka.
-Ja nie mam pojęcia o czym ty Asia mówisz...- odparła Karo, robiąc pasującą minę.
-Serio!? Grupa przestępcza z ryzykiem postrzału, a potem ratunek samobójcy!?- poparła mnie Emilka.
-To nic wielkiego! Normalny dzień!- odpowiedział Mikołaj.
-Tak, tak, Wiemy!- odparł Krzysiek z sarkazmem. Całą ósemką się zaśmialiśmy.
-Ale serio! Jak wy wpadliście na ich trop!? W końcu byli nieuchwytni od ponad 5 lat!- chciała wiedzieć Zuzka.
-Jakoś tak wyszło... Zaczęło się od wezwania na **************, a potem już samo poszło...- wyjaśniła Karolina.
-To Karolina połączyła kropki i znalazła miejsce, a potem jakoś to ugraliśmy z Jackiem i AT...- dodał do siebie Mikołaj.
-Ale ty też się do tego dołączyłeś! Nie zrobiłam nic sama!- wybroniła się Karola, za co dostała od męża całusa. Naprawdę miło się na nich patrzyło... Takich szczęśliwych i zakochanych...
Praktycznie odruchowo spojrzałam na Szymona. Mój chłopak jak gdyby nigdy nic obejmował mnie cały czas jedną ręką, drugą zaś bawiąc się szklanką z piwem. To był naprawdę luźny wieczór, jeden z tych bardziej przydatnych w naszej robocie...
Rozmawialiśmy już jakiś czas, najwięcej o pracy, gdy wpadłam na pomysł.
-Chodźcie! Nie będziemy tak siedzieć!- powiedziałam, wstając.
-Właśnie! Chodźcie tańczyć!- podpalała pomysł Emilka. Karo i Zuza również się zgodziły. Teraz tylko przekonać chłopaków...
-Szymek...- spojrzałam na Zielińskiego wyczekująco. Mój chłopak wstał z uśmiechem i stanął obok. Nie umie mi odmówić...
-Wojtek, no!- chciała namówić Niedzwieckiego Zuzka. Trochę opornie jej to szło...
-No nie daj się prosić...!- nalegała.
-Mikołaj!- spojrzała na męża ostro Karolina, na co Białach wstał i podchodząc do niej ją objął.
-Krzysiek, no chodź!- chwyciła męża za rękę Emilka.
-Idę, idę!- uśmiechnął się do niej i chwilę później wszyscy bawiliśmy się na parkiecie, przy muzyce. Bawiliśmy się naprawdę świetnie.
Czas nam mijał BARDZO szybko...
W pewnym momencie, jak ni stąd, ni zowąd, Wojtek złapał Zuzkę po kolanami, przerzucił sobie przez ramię i nią zakręcił! Ale mieliśmy z tego ubaw! Co prawda, bardziej śmialiśmy się z krzyczącej na niego Kowal, która była lekko wściekła i chciała "natychmiast stanąć na nogi!!" niż z jego pomysłu, ale wiadomo... Wojtek oczywiście, spełnił jej prośbę, ale po dobrej chwili, więc jak już stanęła na nogi to się lekko zachwiała... Zuza posłała mu ostre spojrzenie, ale zaraz potem poszło to w niepamięć i bawiliśmy się dalej...
Około 22 opuściliśmy klub, gdyż jutro trzeba było iść do pracy... Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i udaliśmy się do domku, podobnie jak reszta.
-To był bardzo miły wieczór...- skomentował Szymek cicho, przytulając mnie do siebie, gdy już leżeliśmy w łóżku, gotowi do spania.
-Zgadzam się...- odparłam sennie i dodałam -Musimy tak częściej wychodzić...- mówiąc to ziewnęłam.
-A teraz idziemy spać! Dobranoc!- powiedział Szymek, całując mnie czule w czoło.
-Dobranoc kochanie...- odparłam i już po chwili spaliśmy oboje, głębokim i zdrowym snem...
CDN.

I Karolina z Mikołajem wrócili...
Iga znikła...
Ale czy teraz już będzie naprawdę spokojnie?!
Nie wiem...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro