63. Wybuch komendy II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ASIA POW. Ledwo ratownicy wynieśli Szymona z resztek komendy od razu wpakowali go do karetki i na bombach zawieźli do Wojewódzkiego. Widząc u nich taki bieg to wiedziałam że nie jest z nim najlepiej... Nie czekając chwili, nikomu się nie odmeldowując, wsiadłam w samochód i dodając gaz do dechy również ruszyłam ku szpitalowi. Nie obchodziło mnie że nadal jestem w mundurze. W końcu tu chodzi o mojego partnera i chłopaka! A do tego nasze rzeczy nadal są w resztkach komendy, więc zbyt wielkiego wyboru nie miałam....
W szpitalu byłam może z 10 minut później. Ledwo zaparkowałam, wysiadłam z auta, zamknęłam je i szybkim krokiem ruszyłam do wejścia, a gdy już tam dotarłam, od razu podeszłam do recepcji.
-Przed chwilą przywieźli tu policjanta, Szymona Zielińskiego. Mogłaby mi pani powiedzieć, co z nim?!- spytałam z walącym sercem.
-To ten z wybuchu, tak?!- dopytała.
-Zgadza się- nerwowo odpowiedziałam.
-Proszę się kierować na oddział chirurgii. To zaraz po schodach na górę, na pierwsze piętro i potem w prawo. Sala numer 203. Tam lekarz powinien powiedzieć pani więcej...
-Dziękuję pani bardzo- odpowiedziałam i natychmiast ruszyłam w tamtą stronę.
Lecz ledwo weszłam na chirurgię zobaczyłam jak z sali Szymona wychodzi lekarz. Od razu do niego podeszłam szybkim krokiem.
-Pan jest lekarzem Szymona Zielińskiego?!- spytałam zdenerwowana.
-Tak. Marek Nadzieja. A pani to...
-Jego partnerka, starszy posterunkowy Joanna Zatońska, a prywatnie również jego dziewczyna- odparłam pewnym tonem, patrząc lekarzowi głęboko w oczy.
-No dobrze. Powiem pani...
-Co z nim?! Doktorze??- przerwałam mu gwałtownie.
-Pan Szymon ma drobne obrażenia, prawdopodobny, ale jeszcze nie potwierdzony wstrząs mózgu, no i złamaną nogę, ale jest z nim wszystko w porządku i raczej nie ma się czym martwić, jako że jest stabilny i nie potrzebuje żadnych operacji...-wyjaśnił lekarz patrząc w kartę zdrowia Szymka.
-Jest coś jeszcze, prawda doktorze?! Czegoś mi pan nie mówi...- powiedziałam czując pod skórą że jest coś jeszcze...
-Tak... Pani Joanno, mimo że pani chłopak jest stabilny to... Niestety nie wiemy kiedy pan Szymon się obudzi...- wyjaśnił niepewnie, pewnie oczekując ode mnie jakiegoś wybuchu złości, czy czegoś takiego...
-Rozumiem... Mogę do niego wejść?!- spytałam cicho i smutno.
-Dobrze, ale na moment, pan Szymon musi odpoczywać...- zgodził się, chyba uspokojony, że na niego nie nawrzeszczę, a ja szybko, zanim zmienił zdanie, weszłam do środka. Widok Szymona podpiętego do tych wszystkich kabelków rozerwał mi serce po raz kolejny i poczułam na policzkach łzy.
-Szymon... Jak ty to zrobiłeś, co?! Dlaczego ze wszystkich ludzi na komendzie musiałeś to być akurat ty?!- spytałam załamanym głosem siadając na krzesełku obok. Zieliński spał spokojnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Chwyciłam go za rękę uważnie go obserwując. Wygląda tak jak zwykle i przez to mam przeświadczenie że przez to że na niego patrzę zaraz się obudzi... Zapanowała cisza przerywana piskiem aparatury. Moją chwilę namysłu przerwał mój telefon. Od razu wyjęłam go z kieszeni.
-Zatońska...- odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Hej Asia. Jak Szymon?!- usłyszałam w słuchawce zdenerwowany głos Białach. Widocznie już się czuła lepiej.
-Słabo Karola, słabo...
-Co mu jest?! Pamiętam tyle że spadł ze schodów...- dopytywała łagodnie.
-Ma złamaną nogę i prawdopodobny wstrząs mózgu... Karo ja nie wiem kiedy on się obudzi...- jęknęłam prawie płacząc.
-A co na to lekarz?!- pytała dalej.
-Mówi że nie ma się czym martwić, ale ja mam kiepskie przeczucie, że coś jest nie tak, rozumiesz?!- powiedziałam nerwowo, czując że zaraz pociekną mi łzy.
-Aśka, nie panikuj mi tam!! Na bank będzie wszystko ok! Szymon to jeden z silniejszych facetów jakich znam!!- spróbowała mnie pocieszyć i dodała -Wiem co czujesz. Miałam to samo...
-Pamiętam, ale ja się o niego boję!!
-Rozumiem cię doskonale... Ale on na pewno wróci...
-Skąd możesz to wiedzieć??- prychnęłam wpatrując się w Szymka.
-Kochasz go?!- odparła mi pytaniem na pytanie.
-Przecież wiesz, że tak!!- odparłam gwałtownie, wywracając oczami i odwracając się w drugą stronę.
-To Zieliński ma powód do powrotu do żywych i tej myśli się trzymaj!! Muszę kończyć i znaleźć Mikołaja...
-Ok. Owocnych poszukiwań. I nie martw się o niego...
-Dzięki, nie będę. Na razie.
-Pa- rozłączyłam się i wróciłam wzrokiem do Szymona. Jego stan się nie zmienił, nadal śpi. Schowałam telefon, otarłam łzy z policzków i zamyśliłam się na moment patrząc na jego uśpioną twarz i ściskając jego rękę w swoich. Gdzieś słyszałam, że ludzie w śpiączce słyszą wszystko co się do nich mówi, więc z nadzieją że mnie usłyszy odezwałam się do niego.
-Szymon... Szymek, wiem że mnie teraz słyszysz! Kochanie musisz walczyć! Ja nie dam sobie tutaj rady bez ciebie!! Musisz walczyć, słyszysz?! Kochanie obudź się, proszę cię!-powiedziałam płacząc. Drżącą ręką odgarnęłam mu włosy z czoła i przyciskając jego rękę do ust zapatrzyłam się w niego ze łzami spływającymi po policzkach. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, licząc że następnego dnia będzie lepiej...
CDN.

Dzisiaj taki krótszy, bo wena częściowo sobie poszła...?
Ale! Miejmy nadzieję że niedługo wróci i napiszę coś dłuższego!
No cóż, zanudzać was nie będę, więc pozostało mi tylko napisać:
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro