66. Nowe przyjaźnie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PARĘ DNI PÓŹNIEJ.
ASIA POW. Przed pracą wpadłam jeszcze na chwilę do Szymona. Pan Nadzieja mówi że z każdym dniem z nim lepiej i pewnie niedługo się obudzi. Bardzo na to liczę. Mimo iż z nim nie pogadałam, sama jego "obecność" naładowała mnie dobrą energią na cały dzień. Zdecydowanie lepiej niż najmocniejsza kawa. Posiedziałam u niego pół godzinki, po czym udałam się do pracy, żegnając się z ukochanym pocałunkiem. Jazda na komendę nie zajęła mi długo i po 20 minutach byłam na miejscu. Praktycznie od razu przygotowałam się do służby. W pokoju jak zwykle spotkałam już gotową do roboty Karolę. Czekanie na odprawę umiliłyśmy sobie rozmową na wszystkie tematy. Nie wiem jak to jest, ale po prostu nie mogłyśmy się nagadać! Tym razem wyjechałyśmy na patrol bez odprawy. Maciek powiedział, że chodziło o jakąś kradzież i bojkę w sklepie na Muchomorowej 16. Pojechałyśmy tam od razu. Jak się okazało, to facet chciał wynieść ze sklepu piwo bez płacenia i pobił się z ochroniarzem. Wypisałyśmy notatkę, facetowi mandat i po zameldowaniu wszystkiego Maćkowi, wróciłyśmy na patrol, na którym zbyt wiele się nie działo. Parę interwencji, ale nic wielkiego. Około 14 zjechałyśmy na przerwę na komendę. Obiad zjadłyśmy w stołówce. Znów padło na pożywną sałatkę...
-To ja już idę do pokoju...- powiedziała w pewnym momencie Karola.
-Dobra. Ja jeszcze tylko skoczę do łazienki i też przyjdę- odparłam i się rozdzieliłyśmy. Ja udałam się do łazienki, a Karolina do naszego prewencyjnego. W łazience załatwiłam co musiałam, umyłam ręce i jeszcze skontrolowałam mój wygląd w lustrze. Wszystko było na swoim miejscu, tylko poprawiłam kitkę i mogłam wracać. Gdy uporałam się już z fryzurą opuściłam łazienkę i właśnie tam się udałam. Po drodze, idąc korytarzem w stronę prewencyjnego, wpadłam na dość wysoką szatynkę, którą już nie raz widziałam na naszym piętrze, ale nigdy nie miałyśmy okazji się poznać i na spokojnie pogadać.
-Przepraszam cię!- powiedziałam od razu, gdy się od siebie odsunęłyśmy.
-Nic się nie stało!- odpowiedziała, ze szczerym uśmiechem i dodała -Natalia Mróz jestem!- przedstawiła się wyciągając w moją stronę rękę.
-Miło poznać! Aśka Zatońska!- uścisnęłam jej dłoń, również się uśmiechając.
-Od niedawna jeździsz w naszej patrolówce, co nie?!- spytała ciekawa, jakby chcąc ogarnąć, skąd mnie kojarzy.
-Tak. Musieliśmy zmienić komendę po tym jak nasza z lekka wybuchła i spłonęła...- odpowiedziałam, a mój uśmiech automatycznie znikł.
-Coś słyszałam, współczuję...- odpowiedziała szczerze.
-Na całe szczęście prace remontowe już trwają, więc myślę że niedługo tam wrócimy...- rzekłam z lekką nostalgią, ale i nadzieją w głosie. Nie to że tu mi źle, po prostu... Stara komenda to jednak w jakiś sposób dom...
-Tu cię mam!!- zamiast Mróz odpowiedział bardzo znany mi głos.
-Co jest Karo?!- spytałam odwracając się do przyjaciółki. Jednakże ta mi nie odpowiedziała, tylko zwróciła się zszokowana do Natalii:
-Talia?! / Lola?!- spytały siebie jednocześnie, patrząc jedna na drugą z mieszanką radości i niedowierzania.
-To wy się znacie?!- spytałam je zdezorientowana, patrząc to na jedną, to na drugą, wskazując na obie.
-A jak!? / No jaha że tak!- odpowiedziały jednocześnie, po czym na chwilę się przytuliły.
-Kope lat!- zaśmiała się Natalia.
-Ile tu pracujesz?! W końcu o ile dobrze pamiętam wyjechałaś gdzieś w góry...- zapytała ją Karo.
-Gdzieś tak z 2, może 3 lata...- odparła szczerze i dodała- Mam ci tyle do opowiedzenia!
-Ja tobie też! Musimy się zgadać kiedyś po robocie!
-Musimy! Numer masz ten sam?!
-Pewnie! Zadzwonię!
-Będę czekać!- zaśmiała się Natalia i dodała -Miło było poznać, Asia!- skomentowała patrząc na mnie i udała się do dyżurnego.
-Mi ciebie też!- krzyknęłam za nią, wyciągając telefon z kieszeni. Przyszedł mi SMS. Od Dawida...

Od DAWID:
Cześć Asia! Jestem od paru tygodni we Wrocławiu, może byśmy się spotkali?! Ciągle mnie unikasz, mam być urażony?! Fajnie by było powspominać stare lata... Napisz co ty na to!

Z westchnieniem zgasiłam ekran i schowałam go do kieszeni. Nie mam zamiaru mu odpisywać, a tym bardziej się z nim spotykać! To nie byłoby dobre...
Z zamyślenia wyrwała mnie Karolina:
-Ziemia do Asi?! Już wylądowałaś na Marsie?!- zażartowała szturchając mnie ramieniem.
-Co, nie! Po prostu się zamyśliłam!- odparłam i dodałam -Chodź do pokoju...- skinęłam na nią i tak właśnie zrobiłyśmy. Nie wiedziałam tylko że Dawid nie da za wygraną... Ale miałam się dowiedzieć o tym DUUUŻŻŻO później...
W prewencyjnym usiadłyśmy z Karolą do papierów i raportów, które zaczynały już się piętrzyć na naszych biurkach. Niby przez to że jest nas tu więcej, powinno być tych papierów mniej, ale jest odwrotnie... Jest ich DUUUŻŻŻO więcej!! A że my obie niezbyt lubimy je wypełniać, to kończy się tak jak się kończy! A niezbyt jest tutaj dużym niedopowiedzeniem...
Wypisywanie i uzupełnienie tego wszystkiego zajęło nam jakieś 2h, a potem trza było jeszcze wyjechać na patrol, bo przerwa nam się DAWNO skończyła?!! Już na starcie byłam zmęczona, ale starałem się tego nie okazywać... Na moje szczęście na początku nie miałyśmy żadnych wezwań...

1.5 GODZINY PO PONOWNYM ROZPOCZĘCIU PATROLU
-07, jesteście?!- spytał Maciej.
-Co tam dla nas masz Maciek?!- spytała dyżurnego Karola. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić że to nie Jacek...
-Macie wezwanie na Lipową 9/11...
-Co tam się stało?!
-Awantura domowa... Ponoć dwóch gości tak głośno się kłóci, że cała ulica słyszy...
-Dobra, jedziemy tam!- zakończyła rozmowę i tak właśnie zrobiłyśmy.

15 MINUT PÓŹNIEJ
LIPOWA 9/11
Zaparkowałam na podjeździe, zgasiłam silnik i wysiadłyśmy. Już na chodniku było słychać drących się mężczyzn. Od razu podszedł do nas inny facet.
-Dzień dobry panu...- odezwała się Karolina.
-Dzień dobry. Nazywam się Marek Jaśmina. Jestem sąsiadem...- przedstawił się.
-Podkomisarz Białach, Starsza posterunkowa Zatońska, KMP. To pan nas wzywał?!- upewniła się, podczas gdy ja wyciągnęłam z kieszeni notatnik i długopis.
-Tak to ja...- przytaknął -Kłócą się tak już chyba od godziny... Nawet meble chyba zaczęły latać, takie huki tam słychać!- powiedział pan Marek, wskazując na dom przed którym staliśmy.
-Słyszymy panie Jaśmina, słyszymy... Po proszę od pana dowód...- powiedziałam, a mężczyzna mi go podał. Spisałam jego dane i oddałam dokument, a potem z Karo poprosiłyśmy go aby wrócił do swoich zajęć, podczas gdy my weszłyśmy na "awanturniczą" posesję. Drzwi do domu o dziwo były otwarte. Weszłyśmy do środka z bronią w rękach. Mężczyźni kłócili się zażarcie w salonie. Sąsiad miał rację, trochę mebli było poprzewracanych...
-Policja!! Spokój!! Panowie, POLICJA!!- krzyczałyśmy, ale bez skutku... Na szczęście do rękoczynów nie doszło, więc nie musiałyśmy się z nimi szarpać. Z braku innego wyjścia, schowałyśmy broń i postanowiłyśmy wejść między mężczyzn, aby nas w końcu zauważyli. Zdziwili się bardzo, widząc nas...
-Starsza posterunkowa Zatońska, Podkomisarz Białach, KMP!- przedstawiłam nas głośno.
-Możecie nam panowie wyjaśnić, o co poszło?!- spytała ostro Karola i to był błąd... Kakofonia awantury rozpoczęła się na nowo... Przez parę minut próbowałyśmy ich ponownie uspokoić, ale nic nie działało. Pozostawało nam tylko jedno w takiej sytuacji... Zawieźć tych awanturników na komendę...
-Dość tego! Pojedziecie panowie z nami na komendę!- krzyknęła Karolina -Jak po dobroci się nie da, to trzeba siłą!!
-Wezwę patrol...- dodałam od siebie i wyszłam na zewnątrz, aby na spokojnie poprosić Macieja o wsparcie, podczas gdy Karo została z mężczyznami w środku.
-00 dla 07, zgłoś się!- wywołałam go przez radio.
-No co tam siedem?!- odpowiedział krótko później.
-Przyślij nam wsparcie na adres interwencji... Panowie tak się awanturują że nie damy rady z nimi pogadać inaczej niż na komendzie...- wyjaśniłam mu.
-Zrobi się. Coś jeszcze?!
-Nie. To wszystko 00. Bez odbioru- odpowiedziałam wywracając oczami. 'Kolejna różnica między nim, a Jackiem...'- pomyślałam i z westchnieniem wróciłam do środka.
-Zaraz powinien być patrol...- powiedziałam do Karoliny, podchodząc do niej.
-Okej- przyjęła do wiadomości i wróciłyśmy do bezskutecznej próby uspokojenia obu panów. Niestety nie podziałało...
Po może 10 minutach przyjechało wsparcie i zawieźliśmy tych awanturników na komendę. Od razu przystąpiłyśmy do przesłuchania. Jak się okazało, chodziło o rozbity wazon... Jak mnie ludzie czasami załamują... Zrezygnowane wypisałyśmy im pouczenie i wysłałyśmy do domów, a potem udałyśmy się do naszego pokoju, aby napisać raporty z dzisiejszych interwencji. Tak się w tym zagłębiłyśmy że nie zauważyłyśmy jak ten czas szybko leci i mamy już koniec pracy na dziś! Praktycznie jak na skrzydłach udałyśmy się do szatni, przebrałyśmy w cywilne ciuchy, zdałyśmy broń i biorąc nasze klamoty opuściłyśmy budynek komendy.
-To do jutra!- pożegnałam się z Białach.
-Na razie!- odmachała mi i odjechała motorem do domu, a ja wsiadłam w samochód z zamiarem pojechania do domu, ale i tak wylądowałam pod szpitalem. Zdecydowałam że skoro już tu jestem, to ponownie wpadnę do Szymona. 'Może coś się zmieniło?!'- z taką myślą powędrowałam korytarzami do jego sali.
-Cześć kochanie...- przywitałam się pochylając się nad Zielińskim i całując go czule w czoło. Potem usiadłam w fotelu obok jego łóżka i praktycznie odruchowo złapałam go za rękę, nie odwracając od niego wzroku. Taką właśnie zastał mnie doktor Nadzieja.
-Pani Joanno!? Pani znów tutaj?!- odezwał się zdziwiony, ale też trochę oburzony -Przecież była tu pani rano...
-Mawiają że dom tam gdzie serce. A moje serce należy do niego...- odpowiedziałam szczerze, bez namysłu.
-No fakt...- zgodził się i dodał -Jak już pani jest to mogę pani powiedzieć że pan Szymon jest już praktycznie zdrowy... Teraz tylko trzeba czekać kiedy się obudzi...- uśmiechnął się do mnie dobrotliwie, po zajrzeniu w jego kartę i dopisaniu tam paru rzeczy.
-Miejmy nadzieję że zrobi to szybko...- również się do niego uśmiechnęłam.
-Pewnie tak, jeśli ma dla kogo...- uśmiechnął się i dodał -Zostawię panią...- powiedział i nie czekając na moją odpowiedź wyszedł, zostawiając mnie samą. Z westchnieniem wróciłam spojrzeniem do leżącego na łóżku Szymona.
-Zdrowiej Szymek... Wracaj do mnie...- powiedziałam, pochyliłam się i pocałowałam go słodko.
Siedziałam przy nim jeszcze jakiś czas, a o 21 wróciłam do domu. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i pobawiłam chwilę z Ozzim, gdy już go nakarmiłam.
Po 22 położyłam się do łóżka, po stronie którą dotychczas zajmował Szymek. Poduszka i kołdra nadal nim pachniały... Gdy się nią mocno otuliłam, miałam złudne wrażenie że to on leży obok i mnie przytula...
-Wróć do mnie kochanie...- mruknęłam ze łzami w oczach i po chwili, cały czas o nim myśląc, zasnęłam, z nadzieją że jutro coś się odmieni...
CDN.

Ile jeszcze Szymon będzie nieprzytomny?!
Jak długo Asia bez niego wytrzyma?!
Czego chce od Zatońskiej Dawid?!
Zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro