72. Niespodziewane odwiedziny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ASIA POW. Rano wstałam, przygotowałam się do pracy, pogadałam chwilę z Szymkiem i dając mu czułego buziaka na do widzenia udałam się do pracy. Na komendzie byłam aż pół godziny przed odprawą. Tak jak sądziłam, nie zastałam w prewencyjnym Karoli, było na to za wcześnie aby już była... Może po 10 minutach się zjawiła i resztę czasu do odprawy przegadałyśmy o wszystkim i o niczym, a po niej (trwała 20 minut) wyjechałyśmy na patrol. Nie sądziłam że będzie dzisiaj AŻ TAK spokojnie... Praktycznie nie było nic do roboty!? Tylko dwa zgłoszenia do kradzieży, gdzie sprawca znalazł się praktycznie od razu i jeden wypisany mandat za nieprzepisową jazdę... Nic wielkiego, czy ekscytującego...

Gdzieś około 14 zdecydowałyśmy z Karolą że weźmiemy przerwę. Maciek dał nam ją bez przeszkód. Wspólnie stwierdziłyśmy że zjemy na bazie, więc tam nas skierowałam...
Akurat zjechałyśmy z Karo na komendę, gdy zobaczyłyśmy że z samochodu niedaleko nas wysiada Renata.
-Karo, patrz! Pani komendant!- wskazałam Jaskowską szturchając przyjaciółkę łokciem.
-Faktycznie!- od razu ją rozpoznała i dodała -Chodźmy się przywitać!- zaproponowała dokładnie to o czym pomyślałam, wysiadłyśmy z radiowozu, zamknęłyśmy go i podeszłyśmy do szefowej szybkim krokiem.
-Dzień dobry pani komendant!- zaczęłam, z szerokim uśmiechem. Spojrzała na nas oddając gest.
-Cześć dziewczyny! A my właśnie w odwiedziny, co nie Michałek?!- odpowiedziała wyciągając synka z samochodu, łącznie z nosidełkiem.
-Cześć maluchu!- zaśmiałam się patrząc na młodego Zielińskiego i pozwalając aby brat Szymona zacisnął pięść wokół mojego palca.
-Jak się pani czuje, pani komendant?! Siedzenie w domu nie doskwiera?!- spytała ją w tym samym czasie Karola.
-Na szczęście na razie nie. A czuję się świetnie, dziękuję że pytasz!- odpowiedziała szczerze.
-To co? Wchodzimy do środka?!- spytałam je.
-A jak inaczej!- odpowiedziała Renata i wspólnie udałyśmy się do środka, cały czas miło rozmawiając. Nie weszłyśmy jednak zbyt daleko, gdyż zatrzymałyśmy się w holu. Renata pytała o wszystko, jak się trzymamy, jak reszta naszych przyjaciół, czy Julek nie fiksuje, jak nam się pracuje i etc... Naprawdę miło nam się gadało i nawet nie zauważyłyśmy ja ten czas szybko leci...
-Przepraszam was dziewczyny, ale chciałam iść do komendanta Orłowskiego, a czas trochę mnie goni...- spojrzała na nas przepraszająco Renata, zmieniając temat.
-Nic się nie stało i tak miałyśmy iść  zjeść...- uspokoiła szefową Karola.
-To my już nie zatrzymujemy... Miłego dnia pani komendant!- pożegnałam się z nią w naszym, wspólnym imieniu.
-Dziękujemy. Wam też, spokojnej służby życzę...- uśmiechnęła się do nas -Pomachaj "Pa pa" Michałku!- zwróciła się do synka. Mały skwapliwie to uczynił, uroczo się uśmiechając.
-Pa pa maluchu!- również mu pokiwałyśmy i poszłyśmy do stołówki po jedzenie, a Jaskowska udała się do gabinetu komendanta. Wzięłyśmy jedzenie "na wynos" i poszłyśmy do naszego pokoju, wesoło sobie rozmawiając. Zasiadłyśmy przy naszych biurkach i zajadając obiad nadal wesoło rozmawiałyśmy. Bardzo ciekawy temat ochrony praw człowieka przerwało nam wejście Maćka.
-Dziewczyny, ktoś do was...- powiedział otwierając szerzej drzwi. Spojrzałyśmy na niego błagalnie i pokazałyśmy pełne talerze. Kubicki wzruszył tylko ramionami i sobie poszedł, a zamiast niego do pokoju wszedł nie kto inny jak Szymek! Od razu na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech. Karola również się uśmiechnęła i postawiła jedzenie, tak jak wcześniej czyli przed sobą, gdyż po słowach Maćka zdążyła je przesunąć na bok.
-Cześć dziewczyny- uśmiechnął się do nas szczerze. Od razu wstałam, podeszłam do niego i się przytuliliśmy.
-Hej!- przywitałam się i dodałam, odsuwając się o krok -Nie mówiłeś że wpadniesz!?
-Niespodzianka!- odparł Szymek szczerze. Potem przywitał się również z Karo i wszyscy usiedliśmy przy biurku Białach. Ona na swoim fotelu, a my z Szymonem na krzesłach przed.
-Przepraszam cię, ale nie zdążyłyśmy zjeść!- spojrzałam na mojego chłopaka przepraszająco, kontynuując spożywanie posiłku, podobnie jak Karola.
-Zjedzcie na spokojnie- odparł, uspokajając nas. Obie uśmiechnęłyśmy się w odpowiedzi. Posiłek zjadłyśmy bardzo szybko. Szymek gwizdnął mi parę ziemniaków, za co lekko trzepnęłam go w łeb, a Karola po prostu się z tego śmiała w najlepsze, o mało co się nie dławiąc makaronem, który jadła. Nawet nie pomogło ostre spojrzenie, które jej posłałam, a raczej jeszcze bardziej ją rozbawiło!
-Tylko się nie udław!- też nie mogłam się nie roześmiać, a krótko po mnie pękł Szymon i śmialiśmy się wszyscy dobrą chwilę, a potem, gdy już się uspokoiliśmy, rozmawialiśmy sobie spokojnie na wszystkie tematy. Te ważne i te mniej ważne również... W takiej właśnie, miłej atmosferze leciała nam przerwa... Szymek caly czas mnie albo obejmował ramieniem, albo trzymał za rękę, lub też ewentualnie umieścił dłoń na moim udzie. To że chciał ze mną cały czas mieć jakiś kontakt było niebywale urocze i kochane z jego strony...
W pewnym momencie jednak, pod koniec naszego "wolnego", Szymek nagle wstał.
-A ty gdzie?!- spytałam go, a on sprawdził szybko godzinę.
-Zasiedziałem się, miałem wpaść do was na dosłownie moment, a siedzę już prawie godzinę...- zaczął odrobinę pokrętnie tłumaczyć.
-Ale o czym ty gadasz?! Przecież nikt cię nie wygania!?- zdziwiła się Karola i szczerze mówiąc dokładnie powiedziała to co ja pomyślałam, więc ograniczyłam się do zdezorientowanej miny.
-Muszę lecieć, bo jestem umówiony z tatą...- powiedział, wyjaśniająco.
-To w takim razie leć...- zrobiłam smutną minkę.
-Na razie Karo, trzymaj się!- przybili żółwika z Karoliną, a nade mną się pochylił i objął dłonią mój policzek -A my widzimy się w domu, za parę godzin...- powiedział, cmoknął mnie lekko w usta i tak jak stał, tak już go nie było...
-On cię kocha jak wariat...- skomentowała Karolina.
-Że co?!- wróciłam "na ziemię" -Że Szymon?!- pokazałam ręką na drzwi.
-Nie tej, miś koala!- zrobiła dziwną minę, przez co obie się zaśmiałyśmy -Jasne że Zieliński!
-Ja jego też... Bardzo- powiedziałam z uśmiechem.
-To widać w oczach... Nie da się tego ukryć...- odparła i resztę przerwy spędziłyśmy na "damskich ploteczkach", co któryś temat wracając na terytorium pracy. Było naprawdę miło...
Akurat wychodziłyśmy z komendy na dalszy patrol gdy usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię. Spojrzałam zdziwiona w tamtą stronę i oniemiałam. Stanęłam jak wmurowana w ziemię...! Aż się Karola zdziwiła!
-Aśka?! Co z tobą?!- spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
-To Dawid...- powiedziałam.
-Ten co tak ciągle do ciebie pisze?!- upewniła się, patrząc ukradkiem przez moje ramię.
-Yhm...- w czasie naszej rozmowy Dawid szedł w moim kierunku i zanim się obejrzałam, a już był obok.
-Cześć! Nie sądziłem że cię złapię!- powiedział z uśmiechem.
-Cześć...- powiedziałam bez uśmiechu i dodałam -I na razie! Jak widzisz jestem w pracy i nie mam zbytnio czasu pogadać...- chciałam go spławić i wyminąć. Nie miałam zamiaru z nim gadać. W szczególności w czasie służby!
-Ale Asia! Cały czas mnie zlewasz i unikasz! Może się umówimy w końcu, co?!- nie dawał za wygraną, łapiąc mnie za łokieć.
-Nie widzisz że nie mogę gadać?!- prychnęłam, lekko się irytując. W tej samej chwili Karolina wytrzeszczyła oczy.
-Co jest?!- spytałam ją, ale Białach nie odpowiedziała.
-Asia...!?- Dawid chciał odzyskać moją uwagę.
-Jeszcze nie wyjechałyście?!- wtedy usłyszałam bardziej niż znajomy głos. To się porobiło...
-No właśnie nie!- powiedziała Karolina, odzyskując władzę w głosie i nieznacznym ruchem głowy pokazując na nasz problem, czyli Dawida. Szymek do nas podszedł i zmierzył mężczyznę ostrym spojrzeniem, po czym nasz wzrok się spotkał. Jego oczy pytały "To ten?!"
-Dawid, puszczaj- wyszarpnęłam rękę i odwróciłam się w stronę Zielińskiego.
-Co tu robisz kochanie?! Miałeś wracać do domu?!- zdziwiłam się, skupiając całą moją uwagę na stojącym niedaleko mnie Szymonie.
-Zostawiłem coś u was w pokoju...- wyjaśnił łapiąc mnie za rękę i daliśmy sobie czułego buziaka.
-Ok. To ty po to do idź, a my jedziemy z Karolą na patrol...
-Brzmi jak plan. Widzimy się w domu!- odpowiedział, ponownie się pocałowaliśmy i odsunęliśmy od siebie.
-Chodź Karo. Bo nas Maciek udupi jeszcze...- zwróciłam się do czekającej przyjaciółki.
-Mam nadzieję że nie!- odpowiedziała i jak gdyby nigdy nic zaczęłyśmy iść w stronę radiowozu, omijając Dawida.
-Asia...- chciał mnie zatrzymać.
-Do widzenia Dawid!- powiedziałam przez ramię, machając mu ręką i obie wsiadłyśmy do radiowozu, aby chwilę później wyjechać z parkingu, zostawiając mojego crasha z liceum samego na wejściu.

PO SŁUŻBIE
W DOMU
Weszłam do mieszkania i zamknęłam za sobą drzwi.
-Szymek, jestem!- krzyknęłam pozbywając się kurtki i butów. Mój ukochany słysząc to zbiegł ze schodów z uśmiechem na ustach.
-Cześć Skarbie!- powiedział obejmując mnie w pasie i się pocałowaliśmy. O dziwo Ozzy się nie ruszył z kanapy?! Dziwne jak na niego...
-Co zrobiłeś z naszym kotem?!- spojrzałam na Zielińskiego z udawanym oburzeniem.
-Przecież z Ozzim jest ok?!- nie zrozumiał na początku o czym mówię.
-Leży i się nie rusza!- powiedziałam wskazując na czarną kulkę rozłożoną na kanapie.
-Może...- przypatrywaliśmy się mu przez moment, przekrzywiając głowy lekko w prawą stronę.
-Jadł coś dzisiaj?!- spojrzałam na chłopaka.
-Miska jest pusta- odpowiedział zgodnie z prawdą.
-Może chce odpocząć?!- pomyśleliśmy w tym samym czasie, wzruszyliśmy ramionami i poszliśmy do kuchni. Siupnęłam sobie na blat i wspólnie zrobiliśmy kolację. Znów stanęło na kanapkach i herbacie. Na nic bardziej wymyślnego nie mieliśmy pomysłu, czy chęci.
-Jak tam ci minął dzień?- spytałam Szymka, gdy usiedliśmy na kanapie.
-Luźno... Z resztą wiesz, bo część już ci opowiedziałem- uśmiechnął się szczerze.
-To fakt!- wtedy to już śmialiśmy się oboje. Głupawka trwała dobrą chwilę...
-Kolacja...- wskazał na stojące na ławie talerze.
-Przecież pamiętam!- śmiałam się jeszcze trochę i w dobrych humorach zaczęliśmy jeść, jednym uchem słuchając lecących w telewizji wiadomości.
Cały wieczór minął nam bardzo miło, na rozmowach, śmiechach i przytulaniu. Nie mogło być lepiej...
Około 21 wzięliśmy prysznice i przebraliśmy się w piżamy, po czym ponownie zasiedliśmy na kanapie, aby jeszcze trochę poczytać książki. Szymek siedział prosto, oparty o "plecy" kanapy, a ja jak gdyby nigdy nic leżałam sobie z głową na jego kolanach. Czas leciał bardzo szybko i zanim się obejrzeliśmy, musiałam już iść spać, bo niestety jutro do pracy.... Zasnęłam dość szybko, w ramionach ukochanego, wcale nie myśląc o Dawidzie... Nie wiedziałam tylko że on nie da tak łatwo za wygraną...
CDN.

Co będzie dalej?!
Czy Dawid zacznie nękać Asię?!
A może pojawią się inne problemy?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro