75. Powrót na komendę i same niespodzianki...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

SZYMON POW. Straty i zniszczenia nie były tak duże jak myśleliśmy i już w 5 miesięcy po wybuchu wróciliśmy na „stare śmieci" jeśli się tak wyrażę... Ja na służbę wróciłem dopiero dwa i pół miesiąca temu, ale prawie nie czuję różnicy. Może to dlatego że od razu przydzielili mi Joannę...??
W każdym razie się cieszę że możemy wszyscy wrócić. Oczywiście nie wszyscy, bo Renata jest na zwolnieniu, podobnie jak Alicja, ale niedługo już będziemy z powrotem w komplecie.
Właśnie stanęliśmy wszyscy przed drzwiami. Były jeszcze okryte ochronną folią do remontów.
-Ja to zrobię...- powiedział odważnie Krzysiek puszczając Emilkę, minął nas wszystkich i paroma szybkimi ruchami pozbył się tej blokującej wejście folii. Podszedłem do niego i ją zabrałem, aby wyrzucić do kosza, podczas gdy Zapała chwilę się siłował z zamkiem, ale ten w końcu puścił i wspólnie weszliśmy do holu.
-Wygląda jakby nic się nie wydarzyło...- skomentowała Emilka. Miała rację. Wszystko wyglądało tak samo... Wszyscy przez dobrą chwilę rozglądaliśmy się dookoła, jakby się upewniając że to nie jest sen.
-Dobra! Chyba trzeba się brać do roboty, co nie?!- przywróciła nas na ziemię Karolina.
-Karola ma rację. Chodźmy się przebrać!- poparł Białach Krzysiek i tak właśnie zrobiliśmy. Poszliśmy do szatni, gdzie przebraliśmy się w mundury, odebraliśmy broń od Tomka i po przeprowadzonej przez Jacka odprawie wyjechaliśmy na patrole. Białachowie ogarniali centrum, Zapałowie Krzyki, a my wzięliśmy na siebie Osobowice. Na parkingu życzyliśmy wszystkim miłej pracy i już po chwili patrolowaliśmy ulice Wrocławia.

Przez pierwsze dwie godziny nie działo się absolutnie nic. Potem były dwa mandaty za zakłócanie porządku i jeden za jazdę po alkoholu. Feralnego kierowcę zbadaliśmy alkomatem i miał aż 3 promile w wydychanym powietrzu! Masakra i załamka jednocześnie! Jak taki ktoś mógł w ogóle wsiąść za kółko i wyjechać na ulicę!? Przecież wypadek był tylko kwestią czasu!? Oburzeni w duchu, zwieźliśmy mężczyznę na izbę wytrzeźwień i ze względu na jego ilość punktów karnych, zabraliśmy mu prawo jazdy i wypisaliśmy mandat. Był tak zalany, że by tego nie pamiętał, więc Asia wspaniałomyślnie wyrwała z notesu kartkę i napisała mu na niej adnotację, którą wepchnąłem mężczyźnie do kieszeni kurtki. Po tej jakże śmierdzącej interwencji wróciliśmy na dwie godzinki na patrol, po czym, około 14 wpadłem na pomysł.
-Asia...?!- zagadnąłem ukochaną.
-Chcesz wziąć przerwę, tak?!- odparła z błyskiem w roześmianych oczach i wszystko-wiedzącą miną.
-Za dobrze mnie znasz kochanie!- odpowiedziałem szczerze.
-Masz szczęście, bo ja też zgłodniałam...- odparła i wzięła do ręki radio.
-07 dla 00, zgłoś!?- wywołała Jacka.
-No co tam siódemka?!
-Wpiszesz nam przerwę?!- spytała z nadzieją -Od co najmniej pół godziny jest cisza na radiu i szczerze mówiąc trochę zgłodnieliśmy...- wyjaśniła Jackowi.
-Dobrze, wpiszę wam, ale bądźcie na radiu!- przykazał jak zawsze.
-Wiemy Jacek, wiemy!- odparła rozbawiona i odłożyła krótkofalówkę na miejsce.
-Komanda, czy miasto?!- spytała mnie.
-Myślę że możemy zjeść na komendzie... Tak wiesz... Aby uczcić powrót... Co myślisz?!- zaproponowałem, patrząc na nią, gdyż zatrzymałem się na czerwonym.
-Jestem za- poparła plan ze szczerym uśmiechem.
-To jedziemy na komendę!- podsumowałem i właśnie w tamtym kierunku nas zawiozłem.

10 MINUT PÓŹNIEJ
KOMENDA
Kamizelki zostawiliśmy w pokoju i udaliśmy się do stołówki. Ja wziąłem schabowego z ziemniakami i surówką z białej kapusty, a Asia pierogi z soczewicą i czymś tam jeszcze. Jednogłośnie podjęliśmy decyzję że jemu w pokoju, więc wzięliśmy pudełka ze sobą, na górę. Każde z nas usiadło przy swoim biurku i zabraliśmy się do jedzenia, wesoło sobie rozmawiając. Oczywiście przedtem musieliśmy trochę poprzesuwać papierologię piętrzącą się na naszych biurkach, ale bardzo łatwo dało się to zrobić. Spożywanie posiłku zajęło nam chyba z 15 minut.
-Skończyłaś?!- spytałem partnerkę, lekko odbiegając od tematu rozmowy.
-Tak- odparła odkładając widelec do kartonu. Chciałem powiedzieć coś więcej, ale przerwał mi dyżurny.
-Asia, jesteście na komendzie?- spytał przez radio.
-Tak Jacku, co się dzieje?- odpowiedziała mu.
-Komendant na chwilę wpadła i chce cię widzieć w gabinecie- wyjaśnił w skrócie.
-Wiesz może czemu?- spytała go zdziwiona.
-Gdybym wiedział, to bym ci powiedział- odpowiedział Nowak.
-Dobra, już do niej idę...- zgodziła się z westchnieniem i wstała zza biurka. Cały czas ją obserwowałem. Asia podeszła do mnie.
-Zaraz wracam- odpowiedziała i krótko mnie pocałowała, po czym podeszła do drzwi. Zatrzymałem ją w progu.
-Asia?!
-No?!- odwróciła się rozbawiona.
-Jak skończysz, czekam na dachu...- powiedziałem wstając i całując ją w policzek.
-Ok- odpowiedziała rozbawiona i wyszła, a ja się ubrałem i również opuściłem nasz pokój, tyle że w przeciwnym kierunku. Po może 4 minutach spaceru znalazłem się we właściwym miejscu. Było tu przyjemnie cicho... Poddałem się myślom stając przed barierką i wpatrując się w horyzont.
Musiałem się nieźle zamyślić, gdyż na ziemię dopiero przywróciła mnie Asia, przytulając się do moich pleców i całując mnie w policzek.
-Już?- spytałem krótko, odwracając się w jej stronę. Była szeroko uśmiechnięta, a wesołe ogniki błyszczały jej w oczach. Zatońska tylko skinęła głową.
-A ty co taka wesoła?- spytałem ją rozbawiony, wręcz na automacie obejmując ukochaną w tali.
-A nic...- odparła robiąc niewinną minę i dodała -Dobra! Nigdy nie jestem dobra w utrzymywaniu niespodzianek!- powiedziała i kontynuowała -Dostałam awans!- powiedziała szczerząc się jak wariatka.
-Naprawdę?- w pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć.
-Yhm- przytaknęła, skinąwszy głową -Po to wezwała mnie Renata. Aby mi o wszystkim powiedzieć!- szczęście wręcz z niej kipiało.
-Gratulacje!- wykrzyknąłem obejmując ją mocniej i odchyliwszy się do tyłu uniosłem Asię odrobinę w powietrze, na co się zaśmiała.
-Moja pani sierżant!- dołączyłem do niej stawiając ją na ziemi i patrząc jej w oczy z dumą.
-W ciągu najbliższych dni dostanę nowe naszywki...- powiedziała wesoło, a ja ją pocałowałem.
-Gonisz mnie!- zaśmiałem się, a Zatońska do mnie dołączyła.
-Nawet nie wiesz jaki jestem z ciebie dumny!- wyszeptałem łącząc nasze czoła. Asia się tylko uśmiechnęła i pocałowała mnie ponownie. Pocałunek trochę trwał, po czym usiedliśmy na barierce trzymając się za ręce i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Było naprawdę miło...
Gdy nam się znudziło na dachu, zeszliśmy na dół trzymając się za ręce. Właśnie wtedy, w holu, natknęliśmy się na bardzo ciekawą sytuację... Aż się zatrzymaliśmy rozbawieni. Renata stała z Michałem na biodrze, a mój ojciec klęczał przed nią na jednym kolanie i się oświadczał!!
-...'Wyjdziesz za mnie?'- trafiliśmy na właśnie te słowa. Rozbawiony patrzyłem to na szefową, to na ojca, a Asia robiła to samo. Zrobił się nie mały tłumek wokół nich.
-Janku ja...- zawahała się na moment.
-Tak. Wyjdę za ciebie!- dodała może 2 sekundy później. A wtedy podniosły się owacje i oklaski. Nie przerywając klaskania spojrzałem na partnerkę w tej samej chwili co ona na mnie. Asia tylko mrugnęła do mnie z zawadiacką miną i wróciła spojrzeniem do narzeczonych, więc zrobiłem to samo, kręcąc głową z rozbawieniem. 'Jak ja ją kocham...'- pomyślałem z szerokim uśmiechem. Mój ojciec wstał, założył Renacie pierścionek na palec i się pocałowali. To był naprawdę szczęśliwy dzień...
Potem ludzie zaczęli się rozchodzić, wracając do swoich zajęć, a my wspólnie, znów trzymając się za ręce podeszliśmy do naszej szefowej i mojego ojca.
-Szczere gratulacje pani komendant!- powiedzieliśmy chórem patrząc na Renatę, po czym spojrzałem na ojca.
-Nie mówiłeś że chcesz się oświadczyć!?- zaśmiałem się przytulając go.
-Jak widać mam jeszcze trochę swoich sekretów!- odparł na to. Potem Asia przytuliła mojego ojca i ucięliśmy sobie z nimi krótką pogawędkę o wszystkim i o niczym.
-Dobra już! Asia, Szymon! Wracać do pracy!- zaśmiała się w pewnym momencie komendant.
-Już się robi!- zasalutowaliśmy jej i odeszliśmy ze śmiechem na ustach, gdyż za nami krzyknęła:
-Nie salutuje się do gołej głowy!!
Rozbawieni wpadliśmy do pokoju i po krótkim przygotowaniu się wróciliśmy na ulice Wrocławia. Na nasze szczęście nie było wiele do roboty i skończyliśmy służbę o czasie. Około 19 byliśmy już w domu, gdzie zrobiliśmy sobie kolację. Po jej zjedzeniu przy miłej rozmowie, Asia mnie zagadnęła:
-Macocha szefowa... I co ty zrobisz!?- zaśmiała się i dodała -Mówię serio...- próbowała być poważna, ale niezbyt jej wyszło, gdyż nadal się śmiała.
-Nie wiem... Trzeba się będzie przyzwyczaić...- odpowiedziałem przyciągając ją bliżej siebie.
-Ale nie przeczysz że to będzie ciekawe...!- odparła z uśmiechem.
-Oj będzie...- przyznałem jej rację i dodałem, wpadając na pomysł -Poczekaj tutaj...- zostawiłem ją samą na kanapie i poszedłem do kuchni po wino i dwa kieliszki, z którymi wróciłem do dziewczyny.
-Nie opiliśmy jeszcze twojego awansu- wyjaśniłem nalewając wino do kieliszków i jeden z nich podając Asi, drugi natomiast zostawiając sobie.
-To co...- mruknęła Asia, przygryzając delikatnie dolną wargę.
-Za awans...- uniosłem kieliszek.
-I za nas- dodała z zawadiacką miną.
-Za nas- potwierdziłem, stuknęliśmy się naczyniami i jednocześnie wzięliśmy pierwszy łyk.
-Służba na szczęście na popołudnie...- westchnęła Asia z uśmiechem i dodała -Ale i tak nie wypijamy całej butelki!- zaznaczyła poważnie.
-Co ty! Dwie lampki na głowę, nie więcej!- przyznałem jej rację -Tak symbolicznie!- dodałem szczerze. Potem faktycznie, wypiliśmy te dwie lampki przy miłej rozmowie i około 22 położyliśmy się spać. Ten dzień był naprawdę ciekawy i pełen niespodzianek...
CDN.

Asia i awans, hę?!
Czy teraz już będą mieli spokój?!
Tego nie wie nikt...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro