84. Zaproszenie i niespodzianki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PARĘ TYGODNI PÓŹNIEJ
ASIA POW. Rano wstaliśmy dosyć wcześnie. Mdłości na szczęście już mnie nie męczą, więc chociaż z nimi mam spokój. Szczerze mówiąc przez tą małą istotkę w moim brzuchu muszę być 2x bardziej uważna w robocie, ale nie przeszkadza mi to ani trochę! Właściwie jakoś tak wyszło że przyszło mi to w 100% naturalnie...
W normalnym tempie przygotowaliśmy się do pracy i zjedliśmy śniadanie. Na komendzie zjawiliśmy się pół godziny przed odprawą, więc wykorzystaliśmy ten czas na przejrzenie papierów i miłą rozmowę. Sama odprawa nie trwała długo, a ciekawa również nie była. Tylko to co zwykle, rewiry i jeszcze parę wskazówek. Zaraz po odprawie zebraliśmy wszystko co potrzebne i wyjechaliśmy na patrol. Dostaliśmy średnio spokojny rewir, więc nie oczekiwałam dużej ilości roboty, ale też nie sądziłam że będzie zupełnie cicho. Czas "wolny" umilaliśmy sobie rozmową na wszystkie tematy, jakie tylko przyszły nam do głów.

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Zjechaliśmy z Szymonem na przerwę na komendę, z braku wezwań. Do teraz nie mieliśmy nic interesującego do roboty i dzień przebiegał dosyć leniwie... Wystawiliśmy tylko 3 mandaty i przewieźliśmy jednego osiedlowego pijaczynę na izbę wytrzeźwień... Nic specjalnego... W pokoju odłożyliśmy kurtki i Szymek poszedł po obiad, a ja do łazienki. Od progu usłyszałam jak ktoś wymiotuje, a po chwili w mojej linii wzroku pojawiła się blada jak ściana Karolina.
-Karo?! Wszystko okey?!- spytałam ją, obserwując przyjaciółkę badawczo.
-Szczerze ci powiem że nie za bardzo...- westchnęła, po czym dodała innym tonem -Przepraszam cię na moment!- powiedziała i znów znikła w jednej z kabin, aby zwrócić resztę zawartości żołądka albo i sam żołądek. Nie brzmiało to zbyt dobrze szczerze mówiąc...
-Karolina z tobą jest naprawdę coś nie tego!- powiedziałam gdy znów stanęła obok zlewu.
-A wiesz że nie zauważyłam!?- parsknęła po umyciu twarzy zimną wodą. Oczywiście jej głos wręcz ociekał sarkazmem.
-Długo tak masz?!- spytałam, jawnie ignorując jej przytyk.
-Od rana... I od paru dni...- odparła cicho, wycierając twarz papierem toaletowym.
-Jesteś pewna że to nie choroba, albo coś innego?!- spytałam ją z troską.
-Wolę nie wiedzieć!- prychnęła trzymając się za bolący brzuch.
-Z kim masz służbę?!- pytałam dalej.
-Jakiś żółtodziób... Mikołaj ma żółtodziobową...- burknęła i zabrała się za malowanie ust -Komendant stwierdziła, że czas dodać w nasze szeregi trochę młodzieńczej krwi!!
-To nie dziwne że nic nie zauważył... Idź może do lekarza z tym?!- powiedziałam patrząc na nią sceptycznie. Wewnętrzny głos mówił mi że Karo wcale nie jest chora...
-Zamierzam, ale później- odparła opierając się ciężko o blat umywalek i patrząc w lustro.
-Nie później tylko po służbie! Bo potem się okaże że pójdziesz za tydzień, albo dwa, bo nie będziesz miała na to czasu!- rozkazałam jej. Białach tylko skinęła głową zgadzając się ze mną.
-Co teraz zrobisz?!- spytałam ją.
-Jak to co?! Wrócę na służbę, jak już mi się żołądek uspokoi!- odparła, jakby to było oczywiste.
-Ok, ale przed patrolem zajrzyj jeszcze do kuchni i z szafki z apteczką wyjmij sobie saszetkę z elektrolitami i ją wypij ok?!- poprosiłam ją, delikatnie ściskając jej ramię.
-Zrobi się Asia- uśmiechnęła się, przytuliłam ją i wróciłam do pokoju, do Szymona.
-Chodź do mnie...- powiedział z uśmiechem, na co ja, również z uśmiechem usiadłam na jego kolanach, obejmując narzeczonego za szyję. Na jego biurku, przed nami, leżały dwa talerze z jedzeniem. Z uśmiechem zaczęliśmy zajadać, nie zmieniając pozycji. Przyjemnie nam tak się siedziało...
Nagle do pokoju zajrzał nie kto inny jak tata Szymona!
-Można?!- spytał, zaglądając.
-Pewnie tato, wejdź!- kiwnął na niego ręką Szymek.
-Mam do was sprawę... A raczej mamy...- powiedział, a do pokoju weszła również Renata. Oboje byli szeroko uśmiechnięci.
-No co tam?!- dopytałam, bardzo ciekawa. Na zmianę pozycji już było za późno, więc nie chciało mi się ruszać. I tak już nas widziała, więc co za problem?! Niby mieliśmy ograniczyć "amory" w pracy, i naprawdę się staramy, ale d kiedy wiemy o tej małej kruszynie to... Wychodzi nam to jakoś tak gorzej niż wcześniej...?!
-Chcielibyśmy was zaprosić na nasze wesele...- odpowiedziała Jaskowska i uśmiechnęli się z panem Janem do siebie.
-Gratulujemy!- ucieszyliśmy się i wstaliśmy. Szefowej uścisnęliśmy rękę, a pana Jana przytuliliśmy. Naprawdę się cieszyłam ich szczęściem. Należy im się, nie tylko dla Michałka, ale dla nich samych...
-Mamy nadzieję że przyjdziecie wspólnie- kontynuowała Renata i podała nam beżową kopertę. Spojrzeliśmy na siebie z Szymkiem z uśmiechem.
-Na pewno- odpowiedzieliśmy chórem i Szymek złapał mnie za rękę.
-To się cieszymy, a teraz nie przeszkadzamy, gdyż mamy jeszcze trochę zaproszeń do rozdania!- zakończyła, a pan Jan dodał:
-Miłej pracy!- i oboje opuścili nasz pokój. Przez moment panowała cisza, gdyż byliśmy zszokowani.
-Czy oni?! / Oni właśnie?!- powiedzieliśmy jednocześnie, mając oczy wielkie jak 5 zł.
-Chyba tak...- wypuścił powietrze z płuc Szymon.
-To się porobiło...- skomentowałam, jeszcze lekko nie dowierzając.
-Pokaż, co my tam mamy!- zaśmiał się, więc otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej zaproszenie. Było bardzo ładnie ozdobione i skromne.
-"Wyżej podpisani Jan Zieliński i Renata Jaskowska mają szczęście uroczyście zaprosić Joannę Zatońską i Szymona Zielińskiego na swoje wesele, które odbędzie się o godzinie 15, dnia ...... w katedrze pod wezwaniem ...... we Wrocławiu. Po uroczystości zapraszamy na imprezę weselną, która odbędzie się w restauracji "......"- odczytałam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Czyli to już pewne! Renata będzie twoją macochą!- zaśmiałam się.
-No nie wywinę się z tego niestety!- udał zawiedzionego, przez co zaczęliśmy się śmiać.
-A wam co tak wesoło?! Na patrol wracać!- powiedział Jacek, wpadając do pokoju.
-To nic!- zbyłam temat i dodałam -Masz coś dla nas?!
-Bójka w osiedlowym monopolowym na Szarych Szeregów...
-Już tam jedziemy- zakończył dialog Szymek i zebraliśmy wszystkie nasze manatki.
-Dostaliście zaproszenie?!- spytał Nowak.
-Jasne że tak. A co myślałeś?! Że prokurator własnego syna nie zaprosi?!- prychnęłam i w dobrych humorach opuściliśmy mury komendy, aby pojechać do wezwania.

15 MINUT PÓŹNIEJ
SZARYCH SZEREGÓW
Zaparkowaliśmy pod sklepem, po czym wysiedliśmy i udaliśmy się do środka. Już od progu słyszeliśmy awanturę i odgłosy bójki. Szymek spojrzeniem kazał mi się trzymać z tyłu, dla dobra malucha, a sam z pomocą sprzedawcy rozdzielił bijących się. Dość się rzucali, więc ich skuliśmy.
-Młodszy aspirant Zieliński, Sierżant Zatońska, KMP! Co to ma być!?- powiedział głośno Szymek, aby przekrzyczeć kłócących się panów. Nie zadziałało...
-Cisza ma być!!- huknęłam, stając obok niego. Wtedy od razu się zamknęli i wpatrzyli we mnie jak w obrazek.
-Co to ma być za bójka, panowie!?- spytałam nagląco i widząc że oboje chcą się odezwać dodałam -Po kolei!
-Bo ja chciałem kupić whisky, to miodowe takie, a było ostatnie i ten gnój mi je sprzątnął sprzed nosa!- powiedział jeden, wkurzony.
-Tak było?!- spytałam drugiego.
-Tak jest pani władzo- odpowiedział i dodał -A nie chciałaby pani sierżant się na randeczkę umówić?!
-Nie- ukróciłam go oschle -Mam narzeczonego- wyjaśniłam bez mrugnięcia okiem. Potem panowie jeszcze przez jakiś czas mnie podrywali, zamiast się kłócić, a my spisaliśmy notatkę z interwencji i wystawiliśmy mandaty za poczynione szkody w sklepie, po czym wróciliśmy na patrol, wcześniej zdając krótki i zwięzły raport dyżurnemu.

PO 18
W MIESZKANIU
Po kolacji rozłożyliśmy się z Szymkiem na kanapie, oglądając film, gdy zadzwonił mój telefon.
-Zobaczę kto dzwoni...- powiedziałam wyplątując się z jego uścisku i sięgnęłam po leżący na stole przedmiot.
-To Karolina. Muszę odebrać...- przeprosiłam ukochanego, wstałam i wychodząc do sypialni poszłam odebrać.
(K- Karolina, A- Asia)
A: Cześć Karo, co tam?!
K: Nie uwierzysz!
A: W co?!- spytałam i dodałam -Ale czekaj! Byłaś u tego lekarza, tak jak ci kazałam?!
K: Byłam- odpowiedziała krótko, ale wesoło.
A: I?!- zdenerwowałam się lekko.
K: To nic takiego...
A: Jak to nic!? Przecież wyrzygiwałaś sobie dzisiaj żołądek na drugą stronę!- prawie wykrzyknęłam i dodałam -Powiedz coś więcej!- nalegałam.
K: Powiedzmy że... nie jesteś już jedyną ciężarną na naszej komendzie- powiedziała z prostotą.
A: Jesteś w ciąży?!- upewniłam się, bardzo szczęśliwa.
K: Yhm. Ta mała istotka ma niecały miesiąc...
A: Czyli urodzisz plus minus 1.5 miesiąca po mnie, tak?!
K: Jakoś tak- przytaknęła,
A: Gratuluję Kochana!!- powiedziałam i dodałam -A Mikołaj wie?!- spytałam o przyjaciela.
K: Oczywiście że wie! Sam mnie do tego lekarza zawiózł!
A: Widzisz?! Mówiłam!
K: Wiem, wiem, miałaś rację!- gdy to powiedziała, mogłam się założyć że wywróciła oczami. Obie wybuchłyśmy śmiechem, a nasz ubaw trwał parę minut, po czy jeszcze chwilę pogadałyśmy i się rozłączyłam. Z wielkim uśmiechem na twarzy wróciłam do Szymona.
-Co tam chciała Karola?!- spytał, ciągnąc mnie w uścisk.
-A nic... Tylko przekazać nowinę...
-Jaką?!- od razu się zainteresował.
-Jest w ciąży- zdradziłam mu tą tajemnicę, patrząc na niego z uśmiechem.
-To super wiadomość! Mikołaj na pewno skacze z radości!
-Pewnie tak...- zgodziłam się, po czym dokończyliśmy film, przygotowaliśmy się do snu i poszliśmy spać. Dzisiejszy dzień był naprawdę pełen niespodzianek...
CDN.

Takie ci niespodzianki!
Karolina w ciąży, a Renata niedługo macochą Szymona!
To się porobiło!
Zobaczymy co będzie dalej...?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro