85. Urodziny Szymona

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
ASIA POW. Dzisiaj Szymek ma urodziny i zamierzam zrobić mu z tej okazji niespodziankę. Oczywiście że nic mu nie powiem, bo by nie było niespodzianki! Z uśmiechem wstałam i delikatnie wyplątałam się z ramion Szymona, po czym zeszłam do kuchni, w celu wykonania dla nas śniadania. Wymyśliłam że zrobię nam gofry. W tym celu zaczęłam przygotowywać ciasto, jednocześnie rozgrzewając toster / gofrownicę. W bardzo dobrym humorze nuciłam sobie pod nosem. Ozzy usiadł na blacie i uważnie mnie obserwował. Zadowolona nasypałam mu karmę, aby on też zjadł śniadanie. Nic chyba nie mogło mi dzisiaj popsuć nastroju... Po jakimś czasie wszystko było gotowe. W takiej sytuacji wszystko przygotowałam na stole, na szybko wzięłam rzeczy z sypialni i zamknęłam się w łazience. Poranna rutyna nie zajęła mi zbyt dużo czasu, może z 20 minut... Razem z malowaniem się, także sukces! Gdy wyszłam z łazienki, Szymek siedział szeroko uśmiechnięty przy stole i patrzył się jak zaczarowany na stojące przed nim gofry.
-Smacznego...- uśmiechnęłam się do niego, podchodząc do stołu.
-Dziękuję- uśmiechał się szeroko. Z radością stanęłam za nim i objęłam go za szyję, po czym cmoknęłam go w policzek.
-Sto lat dla mojego solenizanta...- uśmiechnęłam się. To że powiedziałam mu że pamiętam o jego urodzinach, nie znaczy że nie mogę mu zrobić niespodzianki...
-Dziękuję Kochanie- odpowiedział i pocałowaliśmy się czule, po czym usiadłam naprzeciw niego i wspólnie zaczęliśmy jeść. Te gofry wyszły mi naprawdę dobrze...
-Wyszły cudownie Skarbie- uśmiechnął się, mając na górnej wardze dużo bitej śmietany. Z uśmiechem się podniosłam, przechyliłam przez stół i kciukiem starłam mu substancję z twarzy.
-Chyba ci za dużo tej śmietany tu nawaliłam...- zaśmiałam się, zjadłam śmietanę z palca i go pocałowałam. Oboje mieliśmy naprawdę dobre humory...
Potem zjedliśmy do końca i przygotowaliśmy się do pracy. Cały czas się do siebie uśmiechaliśmy.

20 MINUT PÓŹNIEJ
KOMENDA
Zaparkowaliśmy, wysiedliśmy i trzymając się za ręce udaliśmy się do środka. Już od wejścia znane nam osoby ciągle życzyły Szymkowi wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Cieszyłam się że jest zadowolony...
Po krótkiej odprawie wyjechaliśmy na zatłoczone ulice Wrocka. Była naprawdę miła atmosfera, a nudę z braku pracy, zabijaliśmy jak zawsze, rozmową na wszystkie tematy.
Nagle rozmowę przerwał nam Jacek:
-07, zgłoście się!?
-Siedem, zgłaszam!- odpowiedziałam natychmiast.
-Mamy awanturującego się, pijanego mężczyznę w parku południowym...
-Gdzie dokładnie?!
-W okolicach wschodniej bramy... Bedzie tam czekać zgłaszający...
-Dobra, dzięki Jacek!- odparłam i dodałam -Już tam jedziemy!- zakończyłam, Szymek włączył błyski i pojechaliśmy.

10 MINUT PÓŹNIEJ
PARK POŁUDNIOWY
Zieliński zaparkował z piskiem opon, wyłączyliśmy sygnały i silnik i wysiedliśmy. Szymek zamknął radiowóz i podeszliśmy wspólnie do zgłaszającego. Był to chłopak, na oko 12-13 lat.
-Cześć. Młodszy aspirant Zieliński, Sierżant Zatońska, KMP- wylegitymował nas Szymek i dodał -To ty nas wzywałeś?!- spytał, a chłopak potwierdził skinieniem głowy.
-Mam na imię Staś... Wracałem ze szkoły przez park, kiedy zauważyłem tego pana... Podchodził do ludzi, coś krzyczał, szarpał ich... Nie myślałem, tylko wezwałem was...- spojrzał na nas oboje.
-Dobrze zrobiłeś Stasiu, a masz może jakąś legitymację?!- spytałam młodego łagodnie.
-Mam w plecaku...- odparł, zsuwając plecak z ramion i otwierając go.
-Poszukaj na spokojnie...- powiedział łagodnie Szymek, widząc jak chłopakowi się trzęsą ręce, a ja wyciągnęłam z kamizelki notatnik służbowy.
-Proszę...- podał mi ją, gdy wreszcie ją odszukał.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się do niego, szybko spisałam wszystkie potrzebne mi dane, po czym oddałam chłopcu papier -Trzymaj...- Staś go schował, po czym zamknął plecak i zarzucił na ramiona.
-To teraz Stasiu pokaż nam gdzie widziałeś tego pana...- poprosił Szymek.
-To było o tam...- powiedział, wskazując w głąb parku i zaprowadził nas tam. Coraz bardziej się zbliżaliśmy do awanturnika i słyszeliśmy go coraz wyraźniej, a później już widzieliśmy. Był raczej nagrzany, ale ciężko było nam stwierdzić z odległości. Postanowiliśmy do niego podejść, po tym jak "uciekła" od niego kolejna osoba.
-Dzień dobry panu! Sierżant Zatońska, Młodszy aspirant Zieliński, KMP!- wylegitymowałam nas, praktycznie krzycząc, aby do niego dotarło.
-Co wy ode mnie chcecie kurwa!?- odparł na to, wrzeszcząc i dodał -Zamiast tak stać, dawać mi na wódę, ale to już!!- wrzasnął, rozkazując nam.
-Nikt nie da panu na żadną wódę, a już na pewno nie my! Proszę się uspokoić...- odezwał się Szymek. Oboje byliśmy zniesmaczeni jego zachowaniem...
-Sam się kurwa uspokój, psie jebany!- odkrzyknął mu gość. Powoli rosło mi ciśnienie na tego człowieka...
-Obraża pan funkcjonariusza na służbie, a za to jest mandat!- uświadomił go spokojnie mój narzeczony.
-A wiesz gdzie ja mam twoje mandaty!? W DUPIE! Teraz mi daj kasę na wódę!!
-Nie dostanie pan nic!- powiedziałam ostro.
-A ty nie kłap szczęką suko, tylko zajmij się tym co ci najlepiej wychodzi!- odparł, cały czas wrzeszcząc.
-Niby czym?!- spytałam zirytowana, sama nie wiedząc dlaczego go pytam.
-Pracą w burdelu!- odrzekł i zaczął rechotać jak nienormalny. Wywróciłam oczami.
-Obraża pan funkcjonariuszy na służbie i dostanie pan za to mandat!- zdecydował ostro Szymek. Widziałam że aż się gotował od środka, gdy usłyszał jak ten facet mnie obraził.
-A wypisuj se ten mandat! Przynajmniej zapłacę nim za wódę!- odparł gość.
-Jak się pan nazywa!?- zmieniłam taktykę, aby chociaż COŚ z niego wyciągnąć.
-Twoja stara!- odwarknął, nadal się śmiejąc i awanturując.
-Moja koleżanka o coś spytała! Odpowiadaj grzecznie!- Szymek był na granicy cierpliwości do tego gościa. Ja z resztą też...

Potem jeszcze chwilę się z nim pokłóciliśmy, jednakże niezbyt długo. Teraz już byliśmy pewni że jest nachlany i nic z niego nie wyciągniemy...

-Koniec tego! Idziesz z nami!- straciłam cierpliwość, złapałam gościa za ramię i zaczęłam go skuwać, a ten się darł i szarpał, więc nie było to takie proste... Jednakże zanim mi się to udało, stało się coś czego się absolutnie nie spodziewałam... Mianowicie, niespodziewanie gość mi się wyrwał, pchnął mnie mocno do tyłu, tak że poleciałam na tyłek, na ziemię i nie czekając na nic zaczął uciekać gdzie pieprz rośnie. Szymek od razu za nim pobiegł, krzycząc żeby się zatrzymał, a ja oparłam się bezsilnie o drzewo za mną i objęłam dłońmi brzuch. Zaczął mnie pobolewać, jakby nasze dziecko zbuntowało się po uczuciu nieprzyjemnego spotkania z twardą ziemią.

-Spokojnie kochanie, to tylko upadek...- wymamrotałam do dziecka w moim brzuchu, po czym zajęłam się głębokim oddychaniem, aby ból minął. Faktycznie, po chwili tak się stało, a moment potem wrócił Szymek ze skutym awanturnikiem, który cały czas się darł. Gdy jego wzrok spoczął na mnie, na jego twarzy pojawiła się troska.

-Asia, wszystko ok?!- spytał z lekkim ciśnieniem w głosie.

-Tak Szymek, jest ok...- odparłam i za pomocą drzewa wstałam, cały czas się na nim opierając i obejmując brzuch jedną ręką.

-Jesteś pewna?!- naprawdę się o nas bał...

-Tak, jest ok!- zapewniłam go i dodałam -Nic nam nie jest!- odpowiedziałam na spokojnie, dobrze wiedząc że awanturnik i tak nie ogarnie o co mi chodzi, po czym odepchnęłam się do drzewa i wspólnie poszliśmy do radiowozu. Szymek wsadził tam tego mężczyznę i zawieźliśmy go na izbę wytrzeźwień. Całą drogę gość się darł jak nienormalny, jakbyśmy go dosłownie ze skóry obdzierali... Gdyby nie to że jesteśmy już w miarę przyzwyczajeni, to ból głowy murowany!

Po 20 minutach męczarni dojechaliśmy, wytachaliśmy go z samochodu i zaciągnęliśmy do budynku. Tam pomogli nam go ujarzmić, jako tako, zrobiliśmy mu dokładne przeszukanie i wreszcie dorwaliśmy jego portfel z dowodem i danymi osobowymi.

-Maciej Kowalczyk, tak 35, zamieszkały we Wrocławiu...- odczytałam, Szymek go spisał i zostawiliśmy pana Macieja kolegom z izby, wcześniej zostawiając gościowi wezwanie na komendę i mandat w kieszeni. Na powietrzu zdaliśmy szybki raport z interwencji Jackowi, a potem, wykonując jego rozkaz, wróciliśmy na ulice Wrocka, na patrol. Kolejne 2h spędziliśmy właśnie na tej czynności, miło sobie rozmawiając. Szymek jeszcze parokrotnie się pytał czy nic nam nie jest, ale naprawdę było wszystko ok. Rozczuliła mnie jego troska szczerze mówiąc...

Następnie było wezwanie do kradzieży w sklepie, a raczej zatrzymania obywatelskiego. Spisaliśmy z tego notatkę, założyliśmy mężczyźnie mandat i ponownie wróciliśmy na ulicę.

Około 14 zjedliśmy obiad na mieście. Muszę powiedzieć że ciąża służy mojemu apetytowi, gdyż zjadłam więcej niż Szymek...
-Jedz jedz, jesz teraz za dwoje!- uspokoił mnie, gdy zabierałam się jeszcze do drobnej sałatki po zjedzeniu zupy pomidorowej I talerza makaronu! Normalnie to ledwo bym zmieściła oba te dania, a teraz?! Jeszcze sałatka?! Ten nasz maluch ma naprawdę duży żołądek... Jeśli już go ma, bo niezbyt się orientuję w stadiach rozwoju dzieci w życiu płodowym...
Po przerwie wróciliśmy na patrol, który trwał do godziny 17, naznaczony małymi, niezbyt ciężkimi interwencyjkami... Szczerze mówiąc nie działo się nic wartego uwagi. Z większości wezwań pozostawało nam tylko napisać notatkę... Godzinkę przed fajrantem zjechaliśmy na komendę z braku wezwań. Jacek się zgodził i od razu usiedliśmy do papierów. Chciałam je skończyć jak najszybciej, aby niespodzianka Szymona się udała. Moje kochanie absolutnie nic nie podejrzewa...
Ostatnia godzina minęła jak z bicza strzelił i teraz nieubłaganie zbliżał się koniec naszej służby. Cały ten czas, co parę minut, z lekka nerwowo sprawdzałam telefon. Karola z Natalią obiecały mi pomóc z tą niespodzianką, gdyż skończyły służbę wcześniej... 'Jest!'- pomyślałam z ulgą, gdy zauważyłam SMSa od Talii:

Niespodzianka gotowa. Możesz przyprowadzić solenizanta... ;-)

Od razu jej odpisałam:
Dzięki. Już idziemy ;-)

Z uśmiechem wstałam i podeszłam do kończącego raporty Szymona.
-Kochanie? Skończyłeś?!- spytałam, siadając na kancie jego biurka. Zieliński podniósł na mnie wzrok.
-Już prawie, a co?!- odpowiedział szczerze.
-To chodź- powiedziałam łapiąc go za rękę i ciągnąc zdezorientowanego Szymka na nogi.
-Gdzie mnie ciągniesz?!
-Zobaczysz... Zaufaj mi...- uśmiechnęłam się do niego. Gdzieś z 5 minut od stołówki zatrzymałam się i wyciągnęłam pamiętną turkusową bandanę z kieszeni. Szymek tylko obserwował moje poczynania.
-Ufasz mi?!- upewniłam się.
-Pewnie!- odpowiedział bez wahania.
-W takim razie...- powiedziałam i zawiązałam mu oczy bandaną, którą wyciągnęłam z kieszeni spodni.
-Na pewno nic nie widzisz?!- stanęłam naprzeciw niego.
-Nie- odpowiedział krótko.
-To chodź- odpowiedziałam biorąc go za rękę i ciągnąc do stołówki. Tam wszystko już było przygotowane. Podziękowałam dziewczyną spojrzeniem, na co one odpowiedziały mi uśmiechami i Natalia do mnie mrugnęła.
-Jesteśmy już na miejscu?!- spytał Szymek, gdyż zapadła cisza.
-Tak, poczekaj chwilę...- powiedziałam okrążając go i rozwiązując mu tą bandanę. W tej samej chwili wszyscy krzyknęli "Niespodzianka!" ze szczerymi i szerokimi uśmiechami na twarzach. Szymek przez moment był zszokowany, a potem się ucieszył. Wszyscy składali mu życzenia i dawali prezenty, łącznie z Julkiem i Adamem, oraz Renatą z panem Janem, którego specjalnie ściągnęłam z prokuratury właśnie na tą "imprezę". Widziałam że Szymek ani trochę się tego nie spodziewał... Zieliński dostał wiele różnych prezentów... Ode mnie sportowy zegarek, gdyż poprzedni popsuł jakiś czas temu i czarny t-shirt z nadrukiem: "Dobry policjant, ale jeszcze lepszy tata". Bardzo się ucieszył...
Był tort z wbitymi świeczkami w kształcie liczby 29 i odśpiewane "Sto lat"...
Szymek już się brał do zdmuchiwania świeczek, gdy Natalia z Karoliną zatrzymały go krzykiem:
-Stój!- wrzasnęły chórem. Wszyscy na nie spojrzeliśmy, z lekka zdezorientowani.
-A życzenie?!- przypomniała Mróz z niewinną miną, wszyscy się zaśmialiśmy i wróciliśmy spojrzeniem do Szymka. Wtedy właśnie nasze spojrzenia się spotkały. Jednocześnie się lekko uśmiechnęliśmy do siebie i Szymek zdmuchnął świeczki. Wszyscy mu klaskaliśmy.
-Najlepszego Kochanie!- powiedziałam z uśmiechem, podchodząc do niego. Szymek mnie objął w tali.
-Dziękuję że to zorganizowałaś...- szepnął i się pocałowaliśmy. Za nami usłyszeliśmy "Oooo!". Dziewczyny na bank zrobiły do tego słodkie oczka. Aż dziw że nie zaczęli skandować jak na weselu, "Gorzko, gorzko!".. Bo do tego nasi przyjaciele są absolutnie zdolni...
Potem zjedliśmy tort, a następnie jeszcze przez dłuższy czas się bawiliśmy w przyjacielskim gronie. Było naprawdę super...

Do domu wróciliśmy gdzieś około 20, ale dzień minął bardzo miło... Każde z nas przygotowało się do snu. Najpierw w łazience zamknęłam się ja, a po mnie zrobił to Szymek. W tym czasie, jak mój chłopak brał prysznic, postanowiłam zrobić nam herbatę. I podczas właśnie tej czynności mnie zastał w kuchni, przy blacie. Zieliński objął mnie od tyłu ramionami i oparł brodę na moim ramieniu.
-Dziękuję za dzisiaj...- szepnął i pocałował mnie w policzek.
-Nie masz za co- uśmiechnęłam się -Ciesze się że niespodzianka ci się podobała...
-Była najlepsza- powiedział, odwróciłam się i objęłam go za szyję. Chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, po czym się czule pocałowaliśmy. 'Jak ja go kocham...'- pomyślałam z uśmiechem. Potem z uśmiechem wzięliśmy herbatki i poszliśmy do sypialni. Położyliśmy się do łóżka i cicho rozmawiając ją wypiliśmy, a potem poszliśmy spać. To był naprawdę miły dzień... Cieszę się że Szymonowi podobała się niespodzianka...
CDN.

Taki wesoły dzień...
Czyli obojgu coraz bliżej do 30...
Czy ich życie będzie od teraz tak wyglądać?!
Zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro