93. Niespodziewane przybycie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PARĘ TYGODNI PÓŹNIEJ
SZYMON POW. Asia od miesiąca siedzi w domu, aby się nie przemęczać i nie denerwować małego. W końcu jest już w 9 miesiącu i lada dzień będzie rodziła... Ja niestety nie mogę z nią zostać, bo muszę pracować. Jak zawsze, jeżdżę z Natalią. Nawet, nawet się dogadujemy... Renata nadal jest na macierzyńskim, a Karolina lada dzień również odejdzie na zwolnienie... Czekają nas niezłe zmiany, m. in. nowi ludzie na komendzie z powodu braków kadrowych... Szczerze mówiąc się trochę tego boję... Ostatnim razem przybyli Monika i Kacper, więc moje obawy są z lekka uzasadnione...
A z wesołych informacji, to z pomocą Karoliny i Mikołaja znaleźliśmy tak świetną ekipę budowlaną, że robota już jest w toku i praktycznie cały dom już stoi. Jako że działka jest dość spora, postawimy na niej dość duży dom. Będzie miał minimum 5 pokoi, plus łazienka i kuchnia. Naprawdę jesteśmy ciekawi jak to wszystko wyjdzie...

Właśnie siedzimy z Natalią w pokoju prewencyjnym i uzupełniamy zaległe papiery.
-Szymon..- zagadnęła mnie w pewnym momencie Natalia.
-No?- podniosłem na nią wzrok.
-Skończyłeś już?!- spytała ciekawsko.
-Prawie, a ty?!- odparłem pytaniem na pytanie.
-Tak, już tak...- odparła i dodała - Dziwnie że Jacek jeszcze nic dla nas nie ma...
-No, trochę... Od odprawy trochę minęło...- zgodziłem się z nią patrząc na zegarek i dodałem -A jak tam sprawa z Matyldą?! Słyszałem że znów coś odwaliła?!- spytałem ją.
-Weź mi nic o niej nie mów!- odparła lekko rozdrażniona i dodała -A jak tam Asia?! Daje sobie radę z tym brzuchem?!- spytała mnie, szybko zmieniając temat.
-Bardzo dobrze... Co prawda teraz jest coraz częściej zmęczona, ale cieszymy się że jeszcze trochę i mały będzie z nami...- nie kryłem szczęścia.
-To bardzo fajnie...- widać że chciała dodać coś jeszcze, ale nie zdążyła, bo wszedł Jacek.
-Słuchajcie, macie wezwanie...
-Co się wydarzyło?!- spytała go Talia.
-Pewien licealista pobił kolegę. Zgłaszała nauczycielka...- miarę jak mówił ubieraliśmy się.
-Adres?!- spytałem Nowaka.
-Radosna 15...
-Radosna 15, jedziemy tam- powiedziałem i wyszliśmy. W radiowozie siedzieliśmy chwilę później, a 20 minut później podjechaliśmy pod adres.

RADOSNA 15
Zaparkowałem i wysiedliśmy. Na nasze nieszczęście akurat była przerwa i wzbudzaliśmy nie małą sensację...
Po dłuższej chwili chodzenia bez sensu, sami odnaleźliśmy miejsce zdarzenia.
-Aspiranci Mróz i Zieliński, to pani zgłaszała wezwanie?!- spytała nauczycielkę Natalia.
-Tak ja...- przyznała nam rację kobieta, przedstawiła się, a potem wyjaśniła że ten chłopak obok, to ten co pobił, a jego kolega "liże rany" u pielęgniarki. Na szczęście nie były zbyt poważne, więc można było uniknąć karetki...
Już na początku dostaliśmy od pani Marii wszystkie potrzebne nam dane, więc ze spokojem mogliśmy się zająć sprawą... W tym celu udaliśmy się do gabinetu pielęgniarki, aby porozmawiać z pobitym chłopakiem. W końcu to od niego zależało czy wnosi sprawę dalej... Chłopak wniósł, złorzecząc na kumpla jak nie wiem co. Zadaliśmy mu parę, najpotrzebniejszych pytań i poprosiliśmy go, aby stawił się u nas na komendzie, gdy będzie się czuł już lepiej.
Następnie wróciliśmy do nauczycielki i "agresora". Próbowaliśmy w jej obecności coś wyciągnąć z chłopaka, ale nie udało nam się to. W tej sytuacji nie pozostawało nam nic innego, jak zwinąć go na komendę i tam przesłuchać w obecności matki lub ojca. Zastosowaliśmy się do tego od razu...

PARĘDZIESIĄT MINUT PÓŹNIEJ
NA KOMENDZIE
Razem z Natalią zaprowadziliśmy chłopaka do pokoju przesłuchań i zostawiliśmy tam z Kasią, aby poczekał na matkę, a my wróciliśmy do pokoju aby zebrać potrzebne akta. Już z kwadrans później kobieta była na komendzie i mogliśmy rozpocząć przesłuchanie.
-Krystian... Dlaczego pobiłeś kolegę?!- spytałem chłopaka. Nie odpowiedział.
-Krystek! Że co zrobiłeś?!- automatycznie zdenerwowała się jego matka.
-Pobił kolegę... Tomasza Jedlińskiego...- odpowiedziała kobiecie Talia, gdyż jej syn nadal milczał. Mróz musiała zajrzeć do notesu, bo nie pamiętała nazwiska drugiego z chłopaków.
-Co?! Czemu pobiłeś Tomka?! Przecież to twój najlepszy przyjaciel!?- zdenerwowała się jeszcze bardziej.
-Pozwoli pani że to my będziemy zadawać pytania...- zwróciłem się do kobiety.
-Tak, przepraszam- zreflektowała się. Wtedy spróbowaliśmy przeprowadzić przesłuchanie, lecz szło BARDZO opornie...
W końcu jednak, wyciągnęliśmy od Krystiana, że oboje z Tomkiem zakochali się w jednej dziewczynie, koleżance z klasy, Alicji Ziętek. Oboje próbowali się z nią umówić za plecami drugiego i Ala w końcu wybrała Tomka, a wtedy wyszło szydło z worka że tak powiem... No i się pobili, gdyż jak to bywa u nastolatków, rozmowa nie działa, tylko pięści...
Poza kończeniu przesłuchania puściliśmy chłopaka do domu. Co prawda kara za pobicie go nie minie, ale będzie odpowiadał z wolnej stopy. Wtedy jeszcze załatwiliśmy przesłuchanie Tomasza, gdyż zdążył akurat przyjechać z ojcem na komendę. Też szło opornie, ale z innego powodu... Młody Jedliński tak klął na przyjaciela, że aż się zastanawiałem, czy to serio nastolatek.. Po zakończeniu i tego przesłuchania, razem z Talią wróciliśmy do pokoju z zamiarem napisania raportów z interwencji.
-Pobili się o dziewczynę...- westchnąłem kręcąc głową z dezaprobatą.
-Mówisz tak jakbyś nigdy tego nie zrobił...- prychnęła Natalia i dodała -A tak właściwie, zrobiłeś?!- spytała, bardzo ciekawa.
-A jak...- powiedziałem siadając i odchyliwszy się do tyłu na krześle przypomniałem sobie jak się pobiłem z Kacprem o Asię.
-Serio?! Opowiesz?!- drążyła ciekawa.
-A ty co taka ciekawska?! Książkę o mnie piszesz, czy co?!- zaśmiałem się i dodałem -Szczerze mówiąc to nie było tak dawno jakby się wydawało...
-Dawaj, nie bądź taki!- namawiała mnie.
-Dobra! Opowiem!- poddałem się po chwili walki na spojrzenia i dodałem -Kojarzysz Kacpra Kwiatkowskiego?!
-Tego buca z drogówki?!- tym razem ona odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Tak tego...- potwierdziłem szczerze.
-Z nim się biłeś?! O kogo?!- spytała, a ja założyłem ręce na piersi i na nią spojrzałem z uniesioną brwią. Jest mądra, niech się domyśla...
-Chyba nie o Asię?!- spytała retorycznie, a ja pokiwałem twierdząco głową i zacząłem opowiadać -To było jeszcze przed narodzinami mojego brata... Pojawili się na komendzie po przeniesieniu z Krakowa... Renata rozdzieliła mnie i Asię i mi się dostała Monika Krakowiak, a Asi Kacper. Nie dogadaliśmy się z nimi od początku, a już wtedy byliśmy razem, lecz to ukrywaliśmy...
-Aby cała komenda nie wiedziała...- przyznała rację Natalia i dała mi kontynuować:
-Praktycznie od samego początku Monika podrywała mnie, a Kacper zarywał do Joasi...
-I przez to go pobiłeś?- spytała mnie.
-Daj mi dokończyć, co?!- zaśmiałem się i zaraz spoważniałem pod wpływem ciężkich wspomnień -Na początku był nieszkodliwy... Tanie podrywy, jak z podstawówki... Wtykanie nos w prywatę... Jednakże pewnego dnia Kacper po prostu przeszedł samego siebie...
-Co zrobił?!- Natalia chyba naprawdę się wciągnęła w tą historię, bo oparła brodę na dłoniach i słuchała tego co mówię z wypiekami na twarzy.
-Jak byli na komendzie zaczął się do niej dobierać. Na szczęście mu się wyrwała, a jako że mieli fajrant to po prostu się przebrała, zdała broń i uciekła do domu...
-O kurwa!- skomentowała zszokowana i wkurzona jednocześnie.
-Właśnie... Gdy wróciłem do domu wszystko mi opowiedziała... Na szczęście udało jej się to nagrać na dyktafon i miała dowód, aby wnieść o zmianę partnera i poprzeć swoje słowa, a raczej oskarżenia wobec niego... Gdy to mi powiedziała przysiągłem sobie że obiję mu za to mordę...
-I przy najbliższej okazji to zrobiłeś!- zakończyła.
-Dokładnie...- przyznałem jej rację i sięgnąłem po od pary sekund dzwoniący telefon.
-O wilku mowa...- mruknąłem widząc na wyświetlaczu uśmiechnięte zdjęcie Asi i napis „Księżniczka". Bez wahania odebrałem:
Sz: Co tam Kotek?! Jak się czujesz?!
A: Szy... Szymek...- usłyszałem, a zaraz potem Asia syknęła z bólu.
Sz: Kotek, co jest?!- od razu się zdenerwowałem.
A: Zaczęłam rodzić... Uchu... Jedziemy... Ała! Jedziemy do szpitala...- ledwo to usłyszałem poderwałem się na równe nogi.
Sz: Wiedziałem żeby nie zostawiać cię dzisiaj samej! Czułem to w kościach!
A: Nie dener... Ała! Paweł przestań!- skarciła naszego syna i dokończyła -Nie denerwuj się! Z Zuzką jedziemy do Leśnej Góry... Uchu!...
Sz: Już do ciebie jadę!
A: Nie musisz...- westchnęła ciężko.
Sz: Jadę i koniec!- mimo iż mówiła że da sobie radę sama to i tak wiedziałem że mnie potrzebuje. Za długo i za dobrze ją znam... A poza tym za nic nie przepuściłbym narodzin własnego synka!
A: Dobrze... Aaaaa! Uchuuu!
Sz: Trzymaj się tam! Widzimy się w szpitalu!- powiedziałem i spojrzałem na Natalię -Powiedz Jackowi że musiałem zwolnić się wcześniej!- krzyknąłem do niej i jak oparzony wypadłem z pokoju.
-Ale Szymon!?- krzyknęła za mną Mróz, wstając zza biurka.
-Później!- odkrzyknąłem jej i po chwili biegu zamknąłem się w szatni.
Sz: Kocham cię!
A: Ja ciebie teeeż! Ała!- odparła i się rozłączyła.

Przebrałem się tak szybko jakby mnie ktoś gonił, zdałem broń i wyleciałem z komendy. Na parkingu, stojąc przed radiowozem czekała na mnie Natalia.
-Wsiadaj, zawiozę cię...
-Nie dzięki! Sam dam radę!- chciałem ją ominąć, ale mnie zatrzymała:
-Jacek zgodził się na błyski...- kusiła. Praktycznie od razu wsiadłem na miejsce pasażera i kazałem jej jechać do Leśnej Góry.
-Aśka rodzi!- poinformowałem ją widząc jej lekko skonsternowaną minę. Nie pytała o nic więcej tylko depnęła na gaz, a ja włączyłem koguta.

SZPITAL
Gdy tam wpadliśmy podbiegłem do recepcji.
-Przed chwilą przywieźli tutaj Joannę Zatońską, gdzie ją znajdę?!- spytałem kobietę.
-Zależy czy jest pan z rodziny...- odparła spokojnie.
-Jestem narzeczonym...- odparłem zgodnie z prawdą, bez mrugnięcia okiem.
-3 piętro, zawieźli ją na salę porodową...
-Dobrze, dziękuje!- podziękowałem i tam pobiegłem, a zaraz za mną Natalia. Ku naszemu szczęściu przed salą spotkaliśmy lekarza. Jeszcze większym szczęściem było że był to Krzysiek. Radwan akurat coś podpisywał.
-Krzysiek, co z Asią?!- spytałem go, troszkę dysząc.
-O, Szymon, jesteś... Ma 2 cm rozwarcia, jeszcze parę godzin, myślę że z góra dwie i rozpoczniemy akcję porodową. Ani Asi, ani małemu nic nie grozi...
-Mogę tam wejść?!- spytałem go od razu.
-Oczywiście. Podejrzewałem że Asia będzie cię potrzebować, a Hana dotrze jak skończy cesarkę innej pacjentki...
-Okej, dzięki...- podziękowałem i chciałem już wejść gdy mnie zatrzymał:
-Załóż fartuch ochronny...- powiedział Radwan podając mi rzeczoną zieloną narzutkę. Szybko się w nią ubrałem i spojrzałem na Natalię.
-Natalia ja...- zacząłem trochę niezręcznie. W końcu nie powinienem jej tak zostawiać...
-Spokojnie! Zostań z Asią, rodzina cię potrzebuje... Dokończę służbę sama...- przerwała mi stanowczo, ze szczerym uśmiechem na ustach.
-Jesteś pewna?!- spytałem ją, z lekka niepewny.
-TAK. Idź...- wskazała głową drzwi i dodała -Gdy będę potrzebowała pomocy, zadzwonię do Miłosza! Rodziną się zajmij!- przykazała mi i sama odeszła korytarzem. Gdy tylko znikła mi z oczu wszedłem do sali. Asia półleżała, trzymając ręce na brzuchu i starała się równo oddychać mimo bólu jaki przepływał przez całe jej ciało. W kilku krokach znalazłem się przy niej.
-Jestem Kotek...- powiedziałem całując ją w mokre od potu czoło. Widać było że się męczyła...
-Hej... ałć! Paweł stwierdził że chce na świat już dzisiaj... AŁA!- powiedziała zduszonym głosem i jęknęła z bólu zamykając oczy i marszcząc czoło. Od razu usiadłem obok niej i chwyciłem ją za lewą rękę.
-Krzysiek mówi że jeszcze góra dwie godzinki i zaczniesz rodzić...- pocieszyłem ją i dodałem -A ja będę tu cały czas...- Asia spojrzała na mnie szklistymi oczami i się uśmiechnęła.
-Cieszę się że cię mam... Ałć!- szepnęła i syknęła. Nic nie mówiąc ścisnąłem jej dłoń i pocałowałem ją w czoło.
CDN.

No! Jeszcze parę chwil i zobaczymy małego Zielińskiego na świecie!
Jak myślicie?!
Asia i Szymon sprawdzą się w roli rodziców?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro