Miniaturka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Taka miniaturka na poprawę humoru :-) ~Fantazylovestory
P.S.: Mała notatka pod rozdziałem! ;-)

ASIA POW. Położyłam się bardzo późno, chyba około 03.15 nad ranem, gdyż przed 3 wróciłam od Zuzy. Kowal zaprosiła wszystkie dziewczyny z komendy do siebie na imprezę. Były Emilka, Ala, Zośka, Karina, Karolina, Olka, Ja, no i Zuzka. Bawiłyśmy się świetnie! Trochę wypiłyśmy trochę się pośmiałyśmy, trochę pogadałyśmy... Ogólnie było super! I udało mi się choć na tę parę godzin zapomnieć o problemie z Igą... Boję się że ona zniszczy mój związek z Szymonem... Jako że nie chciałam o tym myśleć wróciłam do domu i poszłam spać. Taty nie było,pewnie znowu poszedł pić na miasto, ale nie miałam głowy do tego aby o tym myśleć, a Marcin już spał, więc mogłam wziąć prysznic i pójść się położyć z zamiarem namierzenia ojca rano. Lecz nawet gdy spałam wrócił do mnie TEN problem, mianowicie śniło mi się że Iga tak zamotała między mną, a Zielińskim, że skłóciła mnie z Szymonem i w efekcie tego Szymek się ze mną rozstał i wyjechał z nią i Tymonem do Stanów, zostawiając mnie samą we Wrocławiu. Sen masakra! Obudził mnie o 6.30 i postanowiłam wstać, aby przygotować się do pracy. Wzięłam długi odprężający prysznic, ubrałam się i wymalowałam i poczłapałam do kuchni aby zrobić sobie śniadanie i lek na kaca, którego miałam. Wystarczył sok z cytryny i pomidorów i szklanka wody z ogórków, a na sam koniec kawa. Na śniadanie zjadłam tosty z serem i szynką. Po śniadaniu jeszcze sprawdziłam się alkomatem, żeby wiedzieć czy mogę prowadzić. Na szczęście wskazywał 0.0. Zajrzałam jeszcze do pokoju Marcina, aby go obudzić.
-Marcin, wstawaj!- szturchnęłam brata. Nie zareagował.
-Marcin no! Wstawaj!- szarpnęłam nim mocniej, to od razu się obudził.
-Co jest siostra?!- spytał jeszcze trochę zaspany.
-Gdzie jest tata?- spytałam go.
-Co?- nie dosłyszał.
-Gdzie. Jest. Ojciec?!- powiedziałam wolno i wyraźnie.
-Nie mam pojęcia...- odparł i dodał siadając- Nie wrócił jeszcze?!
-No właśnie nie...- westchnęłam załamując ręce.
-Nie martw się siostra! Ojciec jest już dorosły, wróci jak będzie chciał...- powiedział i podniósł się z łóżka, aby się ubrać.
-Obyś miał rację...- westchnęłam ciężko i dodałam- Dobra, ja idę do pracy, jak się czegoś dowiesz od ojca to dzwoń albo pisz!- przykazałam i wyszłam z jego pokoju.
-Okej!- krzyknął za mną, a ja w miarę uspokojona wzięłam torebkę, ubrałam buty i kurtkę i udałam się na komendę. W moim miejscu pracy byłam pół godziny później, czyli o 8.05. Do służby zostało mi troszkę ponad pół godziny, więc szybko poszłam do szatni i przebrałam się w mundur, po czym odebrałam broń od Tomasza. W nawet, nawet dobrym humorze wróciłam do pokoju. Szymona nie zastałam, więc schowałam moje rzeczy do szafki i na moment usiadłam za biurkiem, aby sprawdzić leżące na nim papiery. Na szczęście wszystko miałam wypełnione i podpisane, więc mogłam je zanieść Jackowi. Nie dałabym rady tego pisać teraz, z bolącą głową. Zebrałam wszystko w kupkę i wybrałam się do Nowaka. Przed wejściem do jego pokoju zapukałam i zajrzałam do środka.
-Hej Jacek! Mogę wejść?
-Pewnie Asia! Wchodź śmiało!- skinął na mnie ręką. Weszłam i położyłam mu papiery na biurku.
-Tu masz moje papiery i raporty...- powiedziałam wyjaśniająco.
-Dzięki, a jak ty się czujesz po wczoraj?- spytał z uśmiechem.
-Głowa mi jeszcze nawala, ale dam radę pracować- też się uśmiechnęłam- Sprawdzałam się alkomatem i jestem czysta...
-To dobrze!
-No!- zgodziłam się z nim- A jak Ala??- spytałam o przyjaciółkę.
-Też trochę umiera, ale dała radę pójść do pracy- uśmiechnął się.
-To spoko! Pozdrów ją ode mnie!- kazałam mi przekazać i dodałam- Widzimy się później!- powiedziałam i wyszłam z dyżurki. Jako że miałam jeszcze sporo czasu do służby, bez namysłu poszłam na dach pomyśleć. Musiałam wszystko uporządkować, aby mieć wolną głowę gdy wyjadę na ulicę, na patrol... Pogoda jest piękna i jest tak ciepło że najchętniej znów przebrałabym się w krótkie spodenki, a nie kisić się w mundurze, ale jak mus to mus. Poza tym uwielbiam moją pracę, więc o czym tu gadać?! Stanęłam na dachu twarzą do słonka i zamknęłam oczy, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Dobrą chwilę cieszyłam się pogodą, po czym zaczęłam myśleć. 'Skoro Tymon jest synem Szymona i go potrzebuje to może nie powinnam mu tego blokować i po prostu odpuścić?! Odejść od Zielińskiego i pozwolić aby jego syn miał pełną rodzinę?!'- te myśli królowały w mojej głowie razem z mnóstwem innych.
-Tak, tak zrobię! Nie mogę zabierać Tymkowi ojca! Nie ważne jak bardzo go kocham!- zdecydowałam i poczułam łzy w oczach, oraz to jak moje serce łamie się na najdrobniejsze kawałeczki.
-Zrobię to po pracy...- wybrałam moment i dodałam- Brawo Zatońska! Ciesz się ostatnimi 10 godzinami w szczęśliwym związku, bo zaraz go nie będziesz miała!- burknęłam do siebie, a w tej samej chwili znajome, silne ramiona otoczyły mnie w ramionach i poczułam jak Zieliński mocno mnie do siebie przytula.
-Dzień dobry!- mruknął całując mnie w szyję i powrócił do poprzedniej pozycji z głową na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się słabo i do niego odwróciłam.
-Dzień dobry- również mruknęłam i go pocałowałam z całą miłością jaką w sobie miałam. Szymek oczywiście oddał ten pocałunek z tą samą siłą. Gdy straciliśmy oddech odsunęłam się i wróciłam do poprzedniej pozycji.
-O czym myślisz?- spytał mnie po chwili ciszy.
-O niczym konkretnym...- skłamałam i dodałam- Cieszę się pogodą.
-Masz rację! Jest pięknie!- przyznał mi rację, a ja spokojnie wdychałam jego perfumy i cieszyłam się resztami bliskości jaką dzieliliśmy. Znów zapadła cisza, którą po chwili przerwał Jacek:
-00 do 07, zgłoś!
-Zgłaszam 07, co jest?!- spytałam normalnym tonem.
-Dziś wyjedziecie bez odprawy! Mamy kradzież w spożywczym na Krakowskiej 60!
-Już idziemy!- zakończyłam i wyplątalam się z uścisku Zielińskiego- Musimy iść!
-Masz rację, musimy!- zgodził się ze mną i ruszyliśmy szybkim krokiem na dół, a potem do radiowozu i z 10 minut później byliśmy już na ulicach Wrocławia, a kolejny kwadrans później na miejscu. Szymek zgasił silnik i wysiedliśmy, zamknęliśmy auto i weszliśmy do splądrowanego sklepu.
-Dzień dobry! Młodszy aspirant Zieliński, starszy posterunkowy Zatońska, KMP! Jest tu kto?!- krzyknął Szymek rozglądając się za właścicielem, którego nigdzie nie było widać, podobnie jak ja. Po chwili się pojawił, gdyż wyszedł z zaplecza.
-Dzień dobry państwu! To ja jestem właścicielem!
-To pan zgłaszał??- spytałam do pewności.
-Tak, widzą państwo co tu się stało! Cały sklep mi zdemolowali!- powiedział mężczyzna smutno.
-Widzimy proszę pana. Jednakże zacznijmy od dowodu...- powiedziałam spokojnie. Mężczyzna mi go podał i spisałam jego dane.
-Panie Marku, czy był pan w sklepie jak to się stało?- spytał mężczyznę Szymek, czytając mi nad ramieniem.
-Dali Bóg, nie! Przyszedłem jak zwykle, o 8.30 aby o 9 otworzyć i zastałem drzwi otwarte i zdemolowany sklep! Praktycznie nic nie ruszałem, tylko od razu zadzwoniłem do was!- powiedział nerwowo wszystko.
-Wezwę techników- mruknął Szymek, a ja skinęłam głową i zwróciłam się do faceta:
-Jest pan w stanie obliczyć straty bez dotykania czegokolwiek?- spytałam go podczas gdy Zieliński wyszedł przed sklep porozmawiać z Jackiem.
-Mogę droga pani! Z podeptanym towarem i rozbitymi szybami oraz zniknięciem dużej ilości papierosów i butelek piwa powiem pani że wyjdzie tego z 100 tyś na pewno!- obliczył zadziwiająco szybko staruszek. Szybko to zapisałam, a w tej samej chwili wrócił Szymon.
-Technicy będą za kwadrans. Mamy tu z panem poczekać aż przyjadą, a potem wrócić na patrol...- powiedział i dodał- Ma pan tutaj monitoring?
-Na szczęście syn mnie namówił i założyłem! Proszę za mną!- powiedział i zaprosił nas na zaplecze, gdzie zgrał nam cały materiał od chwili wczorajszego zamknięcia do 8.30. porozmawialiśmy z nim jeszcze do czasu przyjazdu techników, daliśmy im zapis monitoringu i wróciliśmy na patrol.
-Biedny staruszek nie ma co...- westchnęłam gdy znów włączyliśmy się do ruchu, po odmeldowaniu się Jackowi.

GODZINĘ PÓŹNIEJ
-00 dla 07, zgłoście się!- miłą rozmowę przerwał nam Jacek.
-I co?! Ruszyło się coś w sprawie tego napadu?- spytałam od razu.
-Na szczęście tak. Macie sprawców na komendzie...
-Jedziemy tam, bez odbioru 00!- rozłączyłam się z Jackiem i zawróciliśmy z Szymkiem w stronę komendy, gdzie byliśmy już pół godziny później. Praktycznie od razu poszliśmy do Jacka.
-Jesteśmy! Gdzie sprawcy?!- spytałam gdy stanęliśmy przed jego biurkiem.
-Jeden czeka na was w pokoju przesłuchań, a drugi na dołku... Zdziwicie się jak zobaczycie sprawców...
-Dobra, dzięki Jacek!- powiedział Szymek i wspólnie udaliśmy się do pokoju przesłuchań. Po wejściu tam naprawdę się zdziwiliśmy widząc sprawcę. Był to na oko 15 letni chłopak... Jednakże szybko zamaskowaliśmy swoje zdziwienie i rozpoczęliśmy przesłuchanie. Z nastolatkiem siedziała Aga, nasza psycholożka, więc zrozumieliśmy że jego rodzina nie mogła się stawić i dlatego Aga musiała przy tym być.
-Cześć chłopaku! Nazywam się starsza posterunkowa Zatońska, a to mój partner, młodszy aspirant Zieliński. Powiesz nam dlaczego napadłeś na sklep?- spytałam go miło, siadając za biurkiem, podczas gdy Szymon stanął oparty o boczną ścianę.
-Co? Ja nie napadłem na żaden sklep!- zaczął się denerwować.
-Mamy cię na monitoringu, po prostu się przyznaj i będziesz mógł iść do domu!- spróbował go przekupić Szymek.
-Nie słyszycie kurwa?! Nie napadłem na żaden sklep!- wkurzył się.
-Janek, nie wkurzaj się... Policjanci po prostu chcą od ciebie usłyszeć prawdę!- wtrąciła się Aga, próbując uspokoić chłopaka.
-To chyba są głupi, bo ja na żaden sklep nie napadłem!!- odpowiedział jej nerwowo.
-To skąd patrol znalazł przy tobie alkohol?- spytałam spokojnie.
-Ojcu zajumałem! Nie ukradłem nic!
-Jestem pewny że jak technicy sprawdzą cały towar który przy tobie znaleźli to będą na nim odciski TYLKO twoje i właściciela sklepu!- Szymek już naprawdę tracił siły do tego chłopaka.
-Nie mogę się nie zgodzić... A do tego mam ci coś do pokazania...- powiedziałam odwracając laptopa i pokazałam chłopakowi nagranie monitoringu, jak pięknie widać jego gębę w momencie napadu na sklep.
-I co powiesz teraz?- spytałam po zakończeniu filmu i zamknęłam laptopa- Chyba że chcesz to obejrzeć jeszcze raz dla pewności?
-To jakiś jebany fotomontaż jest! To nie ja! Ja nic nie zrobiłem!- nadal stał przy swoim.
-Czyli twierdzisz że sami sobie to zmontowaliśmy aby coś na ciebie mieć? Że niby aż tak nam się nudzi w tej robocie, że wrabiamy niewinnych nastolatków, aby mieć kogo na dołku posadzić?! Śmieszny jesteś...- prychnęłam, a Szymek napisał każde jego słowo na papierze.
-Janek... Państwo chcą tylko to wyjaśnić... Nie chcą dla ciebie źle...- próbowała go przekupić Aga.
-Dobra! Tak, włamałem się tam! Zadowoleni!? Włamałem się, zdemolowałem wszystko i ukradłem alko i papierosy aby poczuć się dorosłym, ok?! A zrobiłem to razem z Tadkiem, aby poczuć się pewniej!
-Nie można było tak od razu?- spytałam z ledwo wyczuwalną pretensją, po czym podsunęłam mu pod nos kartkę z zeznaniami- Podpisz i damy ci spokój...- powiedziałam podając chłopakowi długopis. Przyjął go i czytelnie podpisał. Wzięłam od niego te akta i zaniosłam do pokoju, a Szymek zabrał nastolatka do PDOZ i wrócił do pokoju z drugim z młodocianych przestępców. Z nim poszło zdecydowanie łatwiej. Przyznał się praktycznie od razu i widać było że jest naprawdę skruszony i że wie iż nie powinien tak nigdy robić. Tylko szkoda że ta mądrość przychodzi PO zdarzeniu, a nie PRZED, czyli wtedy kiedy powinna...
Po odprowadzeniu chłopaków do PDOZ gdzie mieli czekać na rodziców wracających z dalekiej delegacji wróciliśmy na patrol gdzie nie działo się zbyt wiele. Tylko parę mandatów i upomnień, nic wielkiego. Jeżdżąc po mieście rozmawialiśmy sobie wesoło i czas bardzo szybko nam mijał.
Gdy było około drugiej zajechaliśmy z Szymonem na przerwę, na komendę. Praktycznie z marszu udaliśmy się do stołówki, aby coś zjeść, gdyż zdążyliśmy do teraz porządnie zgłodnieć. Ja wzięłam pierogi ze szpinakiem, a Szymon schabowego.
-Patrz! Zuza i Wojtek mają przerwę!- powiedział Szymek gdy szliśmy do stolika. Faktycznie, po drugiej stronie sali siedzieli Kowal i Niedźwiecki. Zmieniliśmy więc kierunek i dosiedliśmy się do czteroosobowego stolika ósemki.
-Cześć!- przywitaliśmy się.
-Cześć, cześć!- odpowiedzieli z uśmiechami.
-Jak tam Zuza, po wczoraj?!- spytał Szymek ze śmiechem.
-Nie przypominaj mi nawet!- jęknęła i dodała- Nawet teraz czuję jeszcze ból głowy, mimo że jestem czysta od paru godzin...- powiedziała niezadowolona.
-Kac morderca, nie ma serca przyjaciółko!- zaśmiałam się. Mnie już dawno opuścił ból głowy i się z tego bardzo cieszę.
-A ty Asia? Jak się czujesz?- spytał mnie Wojtek.
-Znośnie. Głowa mnie już wcale nie boli...- odparłam i zmieniliśmy temat na bardziej przyjemny, czyli na temat pracy.
-Ogarniacie że dwóch szczylów aby się napić przed 18 włamało się do sklepu, ukradło piwo, zdemolowało wszystko inne i jeszcze sobie papierochy zajumali na dodatek?!- spytałam zdenerwowana. Mimo tego że parę godzin zdążyło minąć, ja nadal byłam na nich porządnie wkurzona. Jak tak można?! To wandalizm przecież! I to w tak młodym wieku!!
-Pierdolisz?! Macie ich??- powiedziała niedowierzająco Zuzka.
-Pewnie że mamy! Idioci nie mieli rękawiczek i nagrali się na monitoringu! Technicy i Jacek znaleźli i zidentyfikowali ich raz dwa!-odpowiedział Kowal Szymek.
-No my tak ciekawe nie mamy... Od rana jedziemy na samych mandatach w większości sami sobie je znajdując- westchnął Wojtek.
-Nie narzekaj stary! Może później trafi się coś ciekawszego!?- pocieszył go Szymek.
-A jak nie to może Jacek wcześniej was ściągnie na fajrant??- dodałam od siebie, pocieszająco.
-Mam nadzieję, mam nadzieję...- westchnęła Zuzka w odpowiedzi. Gadaliśmy jeszcze trochę przy jedzeniu, po czym oddaliśmy puste talerze do kuchni i rozeszliśmy się w swoje strony. Oni do radiowozu na dalszy patrol, a my do pokoju. Już chciałam wchodzić do prewencyjnego, gdy zatrzymał mnie Szymek.
-Chodź ze mną!- poprosił łapiąc mnie za rękę.
-Ok- zdałam się na niego, choć podświadomie wiedziałam gdzie nas prowadzi. Nie myliłam się, poszliśmy na dach. Na początku usiedliśmy na murku trzymając się za ręce i gadając o wszystkim, a późnej Szymek zszedł z niego i usiadł na ziemi plecami do murka, po czym przyciągnął mnie do siebie i usadził na swoich kolanach. Ze smutkiem w sercu dałam się objąć w pasie i oparłam głowę na jego ramieniu, przerzucając nogi na drugą stronę, czując jak Zieliński kładzie na moich kolanach dłoń. Siedzieliśmy tak do końca przerwy, rozmawiając i co jakiś czas skradając sobie całusy.
W jego ramionach czułam się najbezpieczniej na świecie, co potęgowało mój ból w klatce piersiowej. Nie chciałam tego kończyć, ale trzeba! Dla naszego dobra i szczęścia Tymka...
Posiedzielibyśmy sobie tak dłużej, ale w pewnym momencie odezwał się w radiu Jacek:
-00 dla 07 zgłoś!
-Siódemka, zgłaszam!- odpowiedziałam szybko.
-Macie nową sprawę! Bójka na Krasickiego 6/8!
-Przyjęłam! Zbieramy się!- odpowiedziałam i z wielką nie chęcią wstałam uwalniając się z objęć partnera. Szymon też wstał i może z 10 minut później już jechaliśmy ulicami Wro do wezwania.

KRASICKIEGO 6/8
Na miejsce dojechaliśmy jakiś kwadrans później. Wysiedliśmy z auta, zamknęliśmy je i ruszyliśmy do budynku. Na parterze czekała na nas zgłaszająca.
-Dzień dobry państwu!- powiedziała gorączkowo.
-Dzień dobry pani! Młodszy aspirant Zieliński, a to moja partnerka starszy posterunkowy Zatońska. KMP. O co chodzi?- zwrócił się do niej Szymek i wylegitymował nas.
-Oni tam się biją! Na drugim piętrze, pod 8!- wykrzyczała.
-Ile to trwa, tak mniej więcej?- spytałam spokojnie.
-Zaczęło się jakieś 5 minut przed tym jak do was zadzwoniłam, co oczywiście zrobiłam od razu, ale nie mogłam znaleźć telefonu...
-Pani Mario, kto się może tam bić i o co?- pytałam dalej, przeczytawszy imię kobiety z notesu Szymona.
-Pan Marek i jakiś tam facet, nie mam pojęcia o co! Nigdy go na oczy wcześniej nie widziałam! Idźcie ram, bo oni się zaraz pozabijają!- mówiła gorączkowo podczas gdy Szymek spisał jej dane z dowodu.
-Po to tu jesteśmy! A teraz proszę się uspokoić i wrócić do mieszkanka!- rozkazał jej Zieliński, jednocześnie oddając jej dowód.
-Dobrze panie władzo! Tylko proszę szybko to załatwić!- powiedziała i wróciła do mieszkania, a my udaliśmy się pod odpowiednie mieszanie. Już na korytarzu słychać było odgłosy bójki. Nie zastanawialiśmy się tylko wpadliśmy tam z buta, z bronią w rękach. Mieszkanie wyglądało jak pobojowisko! Wszystko było poprzewracane i porozrzucane gdzie popadnie, a w salonie biła się dwójka mężczyzn.
-Policja! Zostaw go! Odsuń się! Na kolana! Ręce na głowę!- darliśmy się jedno przez drugie. O dziwo faceci posłuchali. Dla pewności że nic nie wywiną ich skuliśmy i postawiliśmy na dwóch różnych końcach pokoju.
-O co wam poszło?!- spytał Szymon. Milczeli.
-O co wam poszło, że sąsiadka musiała wezwać policję?!- huknęłam na nich.
-Niech się ślicznotka tak nie denerwuje!...- zaczął ten młodszy, którego trzymał Szymek.
-Odpowiadaj!- wrzasnęłam na niego.
-Bo on mnie chciał okraść!- podniósł głos ten, którego trzymałam.
-Nie krzycz, tylko spokojnie!- zwróciłam się do niego.
-Jakie okraść!? Chyba cię coś popierdoliło!?
-Język panowie!- wtrącił się Szymek.
-Wytłumacz to na spokojnie...- poprosiłam faceta- Albo nie! Pojedziemy z tym na komendę!- zdecydowałam i zwróciłam się do Jacka:
-07 dla 00, zgłoś...
-No co tam 07?! Jak sytuacja?!
-Tu jest poważniejszy powód, wezwij nam drugi radiowóz...
-Jasne, już wysyłam...- odparł Jacek, poczekaliśmy 10 minut, po czym spokojnie mogliśmy przewieźć bijących się na komendę.

KWADRANS PÓŹNIEJ
KOMENDA
Razem z Szymkiem wzięliśmy pana Marka (tego który chciał gadać) do pokoju przesłuchań, aby tam wyjaśnił nam całą sytuację...
-I?! Jak to było panie Marku?! Ale tak na spokojnie...- powiedziałam łagodnie, siadając za biurkiem, a Szymek stanął obok mnie z rękami skrzyżowanymi na piersi.
-Ten młodzik już nie raz do mnie przychodził.... Brał ode mnie pożyczki, a potem oddawał mi z nawiązką w postaci czynszu, gdyż wynajmuję mu drugie mieszkanie...
-To w takim razie dlaczego pan twierdzi że chciał pana okraść, skoro zawsze oddawał pieniądze?!- spytał Szymek.
-No właśnie chodzi o to że 2 miesiące temu przestał oddawać, a nadal chciał więcej, więc brał i brał.... A jak go dzisiaj spytałem kiedy odda to powiedział żebym zamknął jadaczkę i dał mu te pieniądze, bo inaczej mnie zabije... Po czym w szale zaczął wrzucać wszystkie kosztowności, które były na wierzchu do plecaka...
-Rozumiem że chciał pan go zatrzymać?!- pytałam dalej.
-Oczywiście że tak! I dlatego wywiązała się ta szarpanina, nie chciał mnie słuchać!
-Dlaczego nie wezwał pan policji?
-Nie chciałem robić chłopakowi kłopotów. Jest w środku studiów i...
-Rozumiemy! Dziękujemy panu...- zakończył rozmowę Szymek.
-Proszę tylko to tu podpisać i może pan iść do domu...- powiedziałam podając mężczyźnie długopis i podsuwając zeznania do podpisania. Zrobił to bez wahania, po czym odprowadziłam go do drzwi, a Szymek poszedł po drugiego z panów. Coś mi mówiło że to przesłuchanie nie pójdzie tak gładko jak myślałam... Już na dzień dobry nie powitał nas miło...
-Czego ode mnie chcesz psie?!- spytał Szymona, szarpiąc się strasznie.
-Nie drzyj się! Siadaj i gadaj!- huknął na niego mój partner i szarpnięciem usadził go na krześle przede mną.
-O! Ślicznotka! Co powiesz na to że umówimy się jak stąd wyjdę?! Kawka, coś słodkiego, a potem...- zaczął mnie podrywać patrząc z sugestywną miną, a ja już widziałam jak Zieliński się wewnętrznie gotuje...
-Obawiam się że nie ma takiej opcji! A teraz słuchaj uważnie! Dlaczego okradałeś pana Marka?!- ukróciłam te jego zaloty.
-Jakie okradałeś kurwa?! Nic mu nie ukradłem! Chyba cię suko pojebało!- wrzasnął na mnie, zmieniając nastawienie do mnie o 180*.
-Język gościu!- warknął Szymek i z hukiem opierając się na blacie dodał- Nie obrażaj mojej partnerki tylko się przyznaj! Mamy zeznania które się obciążają!
-Nic mi kurwa nie przyklepiecie! Ja chcę adwokata!
-A właśnie że tak! Założę się że jak technicy wjadą tam skąd cię zawinęliśmy to wszędzie będą twoje odciski!- powiedziałam trochę bardziej podniesionym głosem niż powinnam.
-Pierdolisz! Ja nic nie ukradłem!
-Tak?! A jak w mieszkaniu pana Komorowskiego (Marek) znajdziemy mnóstwo TWOICH odcisków i TWÓJ plecak z jego rzeczami w środku?!- warknął poirytowany Szymek. Gościu milczał. Spojrzeliśmy na siebie z Zielińskim i w niemym porozumieniu się dogadaliśmy. Ja wróciłam do pokoju, a mój chłopak zabrał gościa do PDOZ. Jako że praktycznie nic nie ukradł, będzie odpowiadał z wolnej stopy i nie możemy go zatrzymać, ale parę godzin w areszcie, na ochłonięcie mu się przyda... Zmarnowani wróciliśmy do pokoju wypisać papiery i raporty z całego dnia.

PO SŁUŻBIE
Gdy skończyliśmy papiery wzięłam oba komplety (moje i Szymka) i poszłam je odnieść do Jacka, po czym zdałam broń u Tomasza i znikłam w szatni aby się przebrać w cywilne ciuchy. Ta czynność też nie zajęła mi bardzo długo i już po chwili mogłam wracać do pokoju. W drodze tam nikogo nie spotkałam, więc przed drzwiami byłam w chwilę. Ledwo przekroczyłam próg prewencyjnego od razu posmutniałam, gdyż przypomniałam sobie że muszę zerwać z Szymonem, aby dłużej nie ranić nas oboje. Widzę jak Szymek się stara to wszystko pogodzić i jak bardzo mnie kocha, ale ja tak dłużej nie mogę! Nie chcę ranić ani siebie, ani jego, więc nie ma odwrotu i muszę to zrobić...
-To co Asia? Idziemy dzisiaj do mnie aby obejrzeć jakiś film?- spytał uśmiechnięty.
-Nie wiem...- odparłam smutno i podeszłam do szafek aby wziąć z niej moją torebkę.
-Co się dzieje? Czemu jesteś smutna?- spytał od razu zaalarmowany.
-Nic...- chciałam go zbyć.
-Kochanie... Martwisz mnie, co jest?!- spytał podchodząc do mnie i obejmując mnie w tali.
-Po prostu...- powiedziałam łamiącym się głosem- To wszystko jest bardzo trudne, wiesz?!
-Masz na myśli Igę i Tymka?- upewnił się, choć znał odpowiedź. Pokiwałam tylko głową czując jak zbiera mi się na płacz.
-Nie tylko to....- chlipnęłam.
-Co się dzieje kochanie? Problemy z ojcem?
-Yhm... Znowu zaczął pić...- powiedziałam i dodałam- A Iga z Tymkiem nie pomagają...
-Asia... Wszystko się jakoś rozwiąże, nie martw się!- próbował mnie uspokoić.
-Wiem. Tylko chodzi o to że ja nie chcę i nie mam dłużej siły na to aby stać między tobą, a twoim synem rozumiesz!? Boli mnie że masz dziecko i inną, ale też boli mnie kiedy widzę ciebie smutnego! A taki jesteś kiedy musisz wybierać między mną, a Tymkiem! I to jest dla mnie trudne, rozumiesz?! Bo nie chcę cię stawiać w takiej sytuacji!- wybuchłam, a razem ze mną łzy.
-Asia, nie mów tak! Kocham cię i jesteś dla mnie okropnie ważna! Wiesz o tym! Nigdy bym nie zdecydował czegoś co by miało jakikolwiek wpływ na ciebie czy nasz związek!- patrzył mi głęboko w oczy i widziałam w nich ból. Ból który JA mu zadawałam...
-Szymek... Ja to wiem!- jęknęłam zabierając jego dłonie z mojej tali i trzymając je w uścisku- Tyle że sytuacja z moim tatą niezbyt w tym wszystkim pomaga...- powiedziałam łamiącym się głosem.
-Pomogę ci... Jak będzie trzeba to zawieziemy go razem na odwyk, ok?!
-Nie pakuj się w to... Wystarczy mi że ja przez to cierpię!
-Asia...- jęknął.
-Szymon, tak będzie lepiej...- zaczęłam to co dla mnie najcięższe.
-Ale o czym, o czym ty mówisz?! Jak to lepiej?!- nie zrozumiał.
-Po prostu lepiej będzie jak ty się zajmiesz swoimi problemami, a ja swoimi... Nie będziemy sobie przeszkadzać...- głos coraz bardziej mi się łamał.
-Aśka, co ty chcesz mi powiedzieć...?!- nadal nie rozumiał.
-Szymon, to jest koniec!- wypłakałam z siebie, czując jak z każdym słowem moje serce łamie się na miliard kawałeczków, wyminęłam go i wybiegłam z pokoju nie oglądając się za siebie. Słyszałam jak mnie woła, ale zignorowałam go. Zbiegłam po schodach i wybiegłam z budynku na parking, gdzie wsiadłam w samochód i odpaliłam silnik drżącą ręką. Nie czekając na nic opuściłam parking i wyjechałam na ulicę. Jednakże zamiast jechać do domu serce powiodło mnie do parku. Ale nie byle jakiego, tylko TEGO PARKU! Tego w którym pierwszy raz się pocałowaliśmy. Jak w transie zaparkowałam, wyłączyłam silnik, wysiadłam, zamknęłam auto zostawiając torebkę w środku i udałam się spacerem ścieżką. Łzy zasłaniały mi widoczność, ale jeszcze nie było najgorzej. Szłam przed siebie, dławiąc się łzami i trzymając prawą rękę na sercu.
-Dlaczego to tak boli!?- spytałam siebie retorycznie, patrząc jednocześnie w niebo.
Szłam i szłam, aż nie doszłam do TEGO miejsca. Tam usiadłam na ziemi, podkuliłam kolana do klatki piersiowej i otoczyłam je ramionami, a czoło oparłam na kolanach. Moim ciałem wstrząsały spazmy płaczu jeszcze przez dłuższy czas.
Nie mam pojęcia ile tak siedziałam i płakałam, w końcu telefon zostawiłam w samochodzie. Siedziałam tak płacząc, a w pewnym momencie poczułam czyjąś obecność za sobą. Jednakże nie dbałam o to, gdyż siedziałam w parku, każdy mógł tędy sobie chodzić... I tak myślałam aż nie usłyszałam ten ukochany głos, ale jakiś inny...:
-Asia...- gdy tylko to usłyszałam poderwałam się na nogi i odwróciłam w jego stronę.
-Szymon?! Co ty tu robisz?!- spytałam go ostro, przez łzy.
-Aśka, proszę cię... Przemyśl to jeszcze! Nie musimy tego kończyć!- zaczął swoje z widocznymi łzami w oczach i na twarzy.
-Szymon, ja nie mogę tak, nie rozumiesz?!- próbowałam stać przy swojej decyzji, nie ważne jak bardzo mnie bolała.
-Nie mogę to ja patrzeć jak płaczesz!- przerwał mi i dodał- Nie mogę ci pozwolić tak po prostu skończyć naszego szczęścia!- powiedział ze łzami w oczach i zrobił dwa kroki w moją stronę.
-Nie! Nie podchodź!- zatrzymałam go, wyciągniętą ręką i cofnęłam się o dwa kroki- Gdy się zbliżysz będzie mi jeszcze trudniej!
-Asia...- jęknął z bólem.
-Widzisz?! Tylko sprawiamy sobie ból! Trzeba to zakończyć, abyśmy więcej nie cierpieli! Lepiej niech każde z nas zajmie się swoimi problemami!- powiedziałam z wielkim bólem.
-Cierpimy bawiąc się w tą szopkę! A z problemami możemy pomóc sobie nawzajem!- nie zgodził się ze mną łamiącym się głosem i dodał- Cholera Aśka! Ja kocham ciebie i TYLKO ciebie!- nagle krzyknął na mnie i zanim się zorientowałam już otaczał mnie ramionami przytulając mocno do siebie. Zrobił to już drugi raz i znów się na to złapałam!
-Nie Szymek, puść!...- chciałam się wyrwać, lecz przytrzymał mnie przy sobie mocno prawą ręką, a lewą ułożył na moim policzku i zmusił mnie abym na niego spojrzała. Gdy to zrobiłam zobaczyłam w jego oczach całą gamę emocji od strachu, złości, żalu i smutku, na miłości i rozpaczy skończywszy, co od razu wbiło mnie w ziemię i przestałam się szarpać.
-Nie liczą się dla mnie ani Tymek, ani tym bardziej Iga! Chcę w moim życiu tylko ciebie, rozumiesz?! TYLKO CIEBIE!! Kocham cię jak wariat!- powiedział i mnie pocałował. Machinalnie oddałam ten pocałunek, przelewając w niego wszystkie moje uczucia względem niego.
-Ja ciebie też bardzo kocham...- szepnęłam bez tchu, gdy się od siebie odsunęliśmy. Złączyłam nasze czoła i się słabo uśmiechnęłam.
-Nie pozwolę ci odejść, rozumiesz?! Za bardzo cię kocham...- szepnął Szymek i dodał- To co? Zapominamy o tym co się stało przez ostatnie 2h...
-Zapominamy...- zgodziłam się z nim, za co dostałam całusa w czoło.
-Skoro tak... To wpadniesz do mnie i spędzimy sobie razem czas?- spytał z nadzieją, gdy się odrobinę odsunął.
-Nie mogłabym się nie zgodzić!- odparłam, na co Zieliński pocałował mnie ponownie, a ja poczułam jak moje serce ponownie składa się w całość, bo jest obok. 'Nie mogłabym go stracić!'- powiedziałam sobie. Po paru sekundach odsunęliśmy się od siebie i objęci przeszliśmy przez park do samochodów. Traf chciał że stały obok siebie.
-To wsiadaj i widzę cię u siebie w najbliższym czasie!- powiedział Szymek i zapodał mi krótkiego, acz czułego buziaka.
-Pewnie. Widzimy się!- powiedziałam i wsiadłam do samochodu. Zieliński zrobił to samo i już po chwili jechaliśmy do jego mieszkania, gdzie byliśmy po kwadransie. Ledwo wysiadłam Szymon już był przy mnie i mnie obejmował, jakby w strachu że mu ucieknę! Uśmiechając się do siebie udaliśmy się w górę schodami. Mój partner przepuszczał mnie w każdych drzwiach, jak na gentlemana przystało. Gdy już znaleźliśmy się u niego, zdjęliśmy buty i usiedliśmy na kanapie.
-Zrobię kawy...- powiedział Szymek, pocałował mnie w czoło i udał się do kuchni, z której wrócił chwilę później z kawami w rękach.
-Twoja...- podał mi jeden z kubków z uśmiechem. Odpowiedziałam mu tym samym i wzięłam łyka napoju. Jak zawsze zrobił mi dokładnie taką jaką uwielbiam. Zieliński usiadł obok mnie i objął mnie lewym ramieniem, w prawej ręce trzymając kawę. Piliśmy ją w przyjemnej ciszy, a gdy ją wypiliśmy odstawiliśmy kubki na ławę i spojrzeliśmy na siebie.
-Kocham cię!- powiedzieliśmy jednocześnie i się pocałowaliśmy. Pocałunki robiły się coraz bardziej namiętne i gorące. Szymek bez zawahania posadził mnie sobie na kolanach, a ja obejmowałam go mocno za szyję. Pocałunki przerodziły się w piękne, cielesne wyznanie miłości jaka nas łączyła, a ja obiecałam sobie w duchu że za żadne skarby nie dam Idze zniszczyć tego co mam!
KONIEC

Rozstanie Zatok we wczorajszym odcinku bardzo mnie zasmuciło...
Z drugiej jednak strony, gdyby nie ono, to nie czytalibyście teraz tej miniaturki, gdyż wczorajszy odcinek mnie zainspirował i poruszył. Jako kibic Zatok od pierwszego odcinka z nimi nie mogłam nie napisać dla nich nic uroczego i wesołego...
Zaznaczam również że jestem przekonana że to nie jest definitywny koniec Zatok, bo oni się za bardzo kochają, żeby bez siebie wytrzymać! Teraz tylko pozostaje nam czekać na zniknięcie Igi, wyjaśnienie się tej całej chorej sytuacji i powrotu Zatok! A gdy do siebie wrócą to będą się kochać jeszcze bardziej niż wcześniej i już nic ich nie rozdzieli!
Dobra! Przestaję wam gadać, bo tylko zanudzam! ;-)
Zapytam tylko, jak wy widzicie Happy End Zatok?!
Bo moją wersję już znacie... Napiszcie swoje propozycje w komentarzu, albo na priv!
Z chęcią poczytam!
Miłego dnia! / Dobranoc!
Fantazylovestory 😸

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro