Szkoła przetrwania z Green Arrowem | Bluepulse

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  W końcu jest! Bluepulse dla Avatar_11:)

  _______________________


  Przejście niezauważonym, gdy jest się pomocnikiem Batmana, nie powinno być trudne. Taa... chciałoby się. Ostatnimi czasy Bart i za namowami speedstera również Jaime zaczęli wchodzić niepostrzeżenie do pokoju Tima Drake'a, robiąc mu jakieś dziwne kawały. Dlatego właśnie Robin zaczął sobie ustalać godziny, w których może wejść i wyjść z pokoju, aby nie wpaść na Barta i Jaime'a. Niestety, dzisiaj chłopaki rozgryźli misterny plan Tima.

 - Jak myślisz, co za kawał teraz mu zrobić? – zapytał rozentuzjazmowany Impulse, biegający wokół Blue Beetle.

 - Myślę, że powinniśmy przestać – odparł, zapatrzony w książki na półkach Tima. – Jeżeli zaraz...

 Nim jednak Jaime zdążył nawet dokończyć, Bart już gdzieś wybiegł z pokoju. Gdy wrócił, co trwało zapewne tylko kilka sekund, trzymał w rękach pudełko, które podpisane było „egzotyczne pająki. Nie otwierać!", co nie znaczyło pewnie nic dobrego. Speedster zachichotał na myśl o swoim planie i wysypał wszystkie pająki na łóżko Drake'a, który zaraz miał się tu zjawić.

 - Na serio, Bart, jeśli zaraz nie przestaniesz... - Znów nie było dane mu dokończyć, gdyż znikąd, tuż obok niego rozległ się huk wystrzału.

 Impulse podskoczył zdenerwowany i odwrócił się na pięcie, by spojrzeć w oczy osobie, która za tym stała. Jednak, gdy zdał sobie sprawę, kto to zrobił, zmienił zdanie i zaczął nagle interesować się wyglądem swoich czubków butów.

 - CO. WY. TU. ROBICIE?! – wydarł się na chłopaków Arsenal.

 - Heh... Wiesz co? To my się już może zmywajmy. – Bart spojrzał na Jaime'a, jakby ten miał go w jakiś sposób poratować.

 Impulse, jak zwykle nie poczekał na odpowiedź, złapał Blue Beetle i pobiegł razem z nim przed siebie, uciekając od Roy'a. Lecz gdy ten już miał wypaść z pokoju jak burza, ktoś złapał ich jakoś i zatrzymał, przez co Jaime poleciał do przodu, bo Impulse nie zdążył go złapać, przez co upadł z bólem na plecy.

 - Chłopaki, co wy znowu wyprawiacie? – Załamała się Megan, która powoli przestawała ich zatrzymywać, jednak nadal czuć było jej moc w powietrzu.

 - My? Niiiic, prawda Jaime? – Bart poklepał go po plecach, gdy ten wstał.

 - Tsa, nic...

 Obok chłopców nagle pojawił się Nightwing, rzucający im to oskarżycielskie spojrzenie, które ma zawsze, gdy się gniewa.

 - Nic? Wiecie co, chłopaki? Zastanawiałem się, jak was ukarać. Wpierw chciałem wam zabronić udziału w misjach aż do odwołania, ale teraz wpadłem na lepszy pomysł. – Dick uśmiechnął się złowieszczo, przez co przez obu chłopców przeszedł niemiły dreszcz. – Wyślę was do Green Arrowa na obóz przetrwania.

 Roy i Artemis, która przed chwilą przyszła, wymienili między sobą znaczące spojrzenia, jednak Bart, w ogóle się tym nie przejmując, wzruszył ramionami.

 - Green Arrowa? Przecież on jest cienias w porównaniu do na przykład... Supermana – prychnął.

 - Radzę wam się zacząć już pakować, bo dużo do odlotu samolotu czasu nie macie.

 - Samolotu? – spytał Blue Beetle, ale nikt mu nie odpowiedział.

                                                                                                                    ***
 Razem z chłopakami postanowiły się zabrać Black Canary oraz Artemis, żeby ich przypilnować. Tak więc wszyscy w czwórkę lecieli właśnie samolotem, gdzieś ponad morzem, z niecierpliwością czekając na dalszy rozwój wydarzeń. No bo przecież Arrow mieszka w Star City, to gdzie oni w ogóle lecą?
Bart zjadał, a raczej pałaszował ostatnią paczkę chipsów, które miała drużyna w zapasach i już miał się zabierać za krakersy, jednak Jaime szybko pacnął go w rękę, próbując go powstrzymać.

 - Hej! Głodny jestem! – wykrzyknął urażony.

 Blue Beetle jednak go zignorował i podszedł do kierującej Black Canary. Miała ona na sobie tylko bluzkę z napisem „Team Arrow" i krótkie spodenki. Najwidoczniej tylko ona nie brała tego wyjazdu na poważnie. No, może nie licząc Impulse'a, który niczegonigdy nie bierze na poważnie.

- Wiesz, gdzie dokładnie lecimy?

 - Na wyspę. Lian Yu – odparła dziewczyna, nawet na niego nie spoglądając.

 Lianyu – po chińsku czyścieć. Chłopak mimowolnie lekko się wzdrygnął, gdy usłyszał głos Skarabeusza, który od tak dawna już się nie odzywał.

 - Super. Myślisz, że mnie to obchodzi? – warknął, a Black Canary nawet nie zwróciła na niego uwagi, jakby to była dla niej norma, mówienie sam do siebie.

 Mówiłem Ci, Jaime Reyesie, że powinieneś się w końcu nauczyć chińskiego.

 - Po co, jeśli jesteś moim takim Google Tłumaczem?

 Na szczęście skarabeusz na chociaż chwilę się zamknął, gdy Jaime to powiedział. Może i ostatnio polepszyły się ich relacje, ale nadal się nie uwielbiali.

 - To tu. – Artemis wskazała palcem dużą wyspę.

 - Super. Czyli lądujemy?

 Jednak zamiast odpowiedzi, Blue Beetle otrzymał torbę ze spadochronem, co w ogóle mu nie polepszyło humoru. Black Canary kliknęła guzik, który włączać autopilota i zaczęła objaśniać nam, jak i gdzie skoczyć, aby nie skończyć jak naleśnik.

 - Ale przecież ja umiem latać. – Oburzył się Jaime.

 - To jest pierwsza lekcja. Co zrobić, gdy nie będzie się miało dostępu do technologii lub mocy – westchnęła Artemis, która najwidoczniej już  nieraz przez to przechodziła.

 Impulse już miał zaprotestować, ale nawet nie zdążył nic powiedzieć, gdyż klapa samolotu się otworzyła i Bart został zepchnięty na wyspę przez dziewczyny. Chwilę potem nadszedł czas na opuszczenie samolotu przez Jaime'a, a następnie Black Canary oraz Artemis. Wszystkim udało się jakoś przeżyć.

 Cała drużyna wylądowała bezpiecznie na piasku, przy morzu. Obok plaży rozpościerał się wielki las, który niezbyt swoim wyglądem zachęcał do wchodzenia do niego. Na horyzoncie, w morzu, zobaczyć można było zatopiony statek i kilka dużych kamieni.

 Obok nas nagle znikąd pojawiła się strzała, a do niej doczepiona była lina, po której zjeżdżał do nas ubrany w zielony kostium z kapturem mężczyzna z bródką. Green Arrow.

 - Witaj Ol... Arrow. Oto twoi nowi uczniowie – Bart Allen oraz Jaime Reyes. A Black Canary pewnie już znasz. – Przedstawiła się Artemis.

 Bart wyciągnął do łucznika rękę na przywitanie, bo obiecał sobie, że od początku jego zajęć będzie dawać w kość Green Arrowowi, więc na dłoni trzymał on guzik, który miał popieścić mężczyznę prądem.

 - Zdejmij to ustrojstwo z dłoni – warknął wpierw, a Impulse posłusznie zdjął urządzenie. – Allen, hmm? Jak Barry Allen?

 - Ta, to mój dziadek, a co?

 Arrow wzruszył ramionami i nakazał każdemu iść za nim. Po kilkunastu minutach doszli do małej jaskini, gdzieś w środku lasu, w której swój dom zapewne miał łucznik. Oczywiście nie obyło się od prób speedstera na bieganiu tam i z powrotem, jednak gdy Green Arrow uniósł swój łuk do góry i postrzelił w jedną nogę Barta, chłopak szybko zmienił zdanie i zaprzestał szybko biegać na jakiś czas.

 - Czemu do mnie strzeliłeś?!

 - Mówiłem wam już przecież, żadnego używania mocy – odpowiedział jak najnormalniej w świecie Arrow.

 W końcu wszyscy zaczęli rozpakowywać swoje plecaki i każdy znalazł gdzieś swój kącik w jaskini. Następnie, po całym uprzątnięciu tego wszystkiego, nastała noc, więc wszyscy od razu poszli spać.


Dzień 1


 - Mój boże, ile można biegać tak wolno? – wyjęczał Bart, potykając się co chwilę o korzenie.

 Nie dość, że było okropnie gorąco, co Green Arrow najwidoczniej zignorował, bo włożył swój płaszcz i kaptur, a nawet kropla potu nie ściekała z jego twarzy, to jeszcze cała trójka miała obiec wyspę dookoła.

 - WOLNO? – wysapał Jame. – Wydaje mi się, że jak pobiegnę szybciej, to padnę!

 Impulse miał na sobie czerwony T-shirt oraz białe krótkie spodenki. Blue Beetle natomiast biegał bez koszulki, bo powoli tak zaczął się pocić, że jego bluzka zaczęła robić się cała mokra. Na szczęście spodnie na sobie miał, jednak czarne, przez co było mu jeszcze bardziej gorąco.

 - Już wymiękacie? Jesteśmy dopiero w połowie!

 Łucznikowi odpowiedziały tylko przeciwne temu pomruki.


Dzień 2

 - Po co my to w ogóle ćwiczymy? Czy przyda nam się to w życiu? Oczywiście, że tak! Możemy tym łukiem zastrzelić pewnego mężczyznę w zielonym kapturze, który zaczyna mi działać na nerwy! – wykrzyknął Allen, który już zaczął celować z łuku do Arrowa.

 Jaime jednak szybko złapał za ramię Barta, powstrzymując go przed odstrzeleniem sobie oka. Tak, trzymał łuk odwrócony w swoją stronę, zamiast w stronę bojownika. Green Arrow jakoś się tym nie przejął i dalej usiłował wmówić dziewczynom, że powinny pójść na plażę i poopalać się trochę. Lecz i Artemis, i Black Canary uważały, że to nie najlepszy pomysł kąpać się w czyśćcu.

 - Co ty robisz?! – warknął Bart. – Miałem go na celowniku!

 - Łuk nie ma celownika, to po pierwsze. Po drugie – zrobiłbyś sobie krzywdę.

 W oczach speedstera pojawiły się łzy. Ale nie, nie dlatego, że zrobiło mu się smutno, bo Jaime tak się o niego boi, a z bezsilności. Nic nie mógł zrobić, aby ten łucznik w końcu przestał się nad nimi pastwić. A przecież to dopiero drugi dzień! Nightwing powiedział, że zostaną oni tu cały tydzień!

 - Mam dosyć. A to wszystko przez te głupie żarty z Tima. Nie powinienem był tego robić. Tylko że to było takie... śmieszne.

 Blue Beetle spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela, lekko zezłoszczony. Czy on nadal uważa, że to wszystko, co on zrobił Timowi, było śmieszne? Było żałosne. Ale on nadal trzymał na swoim. Jaime jednak miał skrytą nadzieję, że Bart w końcu zrozumie, swój błąd.


Dzień 3


 - Czemu musimy mieć właśnie tę lekcję przed obiadem? Nie mogłaby być to lekcja, na przykład, „Jak przygotować dobry obiad?". Nie, bo my oczywiście musimy się uczyć o jakiś głupich, trujących roślinach! – Green Arrow, przyzwyczajony już do codziennych narzekań Impulse'a, dalej opisywał małe i trujące, czerwone jagody.

 - To wcale nie jest głupie. Dzięki temu będziesz wiedział na różnych misjach, co powinieneś zjeść, a co zostawić w spokoju –odparł jak najspokojniej Jaime.

 - Ale ja wszystko jem! Nic i nikt mnie nie powstrzyma przed zjedzeniem tych jagód! W brzuchu mi burczy...

 - To je zjedz – wtrącił się do rozmowy łucznik.

 Chłopacy znieruchomieli. Bart jednak nawet nie odważył się zerwać jagody. Green Arrow podszedł do niego i posłał mu to jego karcące spojrzenie.

 - Tak myślałem.


Dzień 4


 - Dobra, nie ma co marudzić! Jeszcze tylko trzy dni i koniec! Wracam do ciepłego łóżeczka, jedzenia, kiedy tylko zapragnę oraz denerwowania Tima... - wyszeptał rozmarzony Impulse.

 - BART! – warknął Blue Beetle. – Czy ty nadal tego nie rozumiesz?! To, co robiłeś Timowi, było... złe. Rozumiem, kilka prostych żartów, ale codziennie coś nowego i coraz gorszego? Łóżko z wężami? A co jeśli jeden z nich byłby trujący i ugryzłby Robina w nogę? Już by nie żył, CZY TERAZ ROZUMIESZ?!

 Speedster nie odpowiedział. Patrzył na Artemis, która przez cały czas wsłuchana w naszą rozmowę, nagle zamarła. Bart, nie zważając na zakaz Arrowa, co do używania mocy, wybiegł z prędkością światła z jaskini. Została po nim już tylko czerwona smuga.


Dzień 5


 Green Arrow jakoś niezbyt przejął się nagłym zniknięciem Barta. Jakby wiedział, że prędzej czy później to się stanie. Może i łucznik przyjął to nadzwyczaj dobrze, ale Blue Beetle już nie. Cieszył się, że w końcu powiedział Bartowi, co o tym wszystkim myśli, jednak nadal trochę czuł się winny za jego odejście.

 Po obiedzie, gdy Arrow zrobił Jaime'owi przerwę, chłopak usiadł w kącie jaskini, próbując nie zwracać uwagę na osoby krzątające się po „pomieszczeniu". Schował twarz w dłoniach, próbując zapomnieć o uśmiechu pełnego optymizmu speedstera. Próbując zapomnieć, jak to świetnie oni się ze sobą dogadywali. Czyżby przez niego ich przyjaźń jest stracona? Jaime nigdy nie czuł czegoś takiego jak do tamtego chłopaka. On był inny niż wszyscy.

 - Hej.

 Nagły głos obok niego rozbudził Jaime'a z rozmyśleń. Spojrzał w górę, a jego oczom ukazał się Bart z ni to uśmiechem, ni to grymasem.

 - Przepraszam.

 Serce zaczęło mu szybciej bić, gdy chłopak wypowiedział to słowo.

 - Nie powinienem się od razu fochać. Może masz rację, że niektóre z rzeczy, które zrobiłem, były złe. I nie powinienem też mówić, że Green Arrow jest cieniasem. Bo w stu procentach nim nie jest!

 - Cieszę się, że w końcu zrozumiałeś.

 Bart wyciągnął rękę do Latynosa na zgodę, a ten bez namysłu ją uścisnął.


Dzień 6


 - Jest! Nie wiem, jak to możliwe, że Nightwing zgodził się, abyśmy już dzisiaj wyjechali! – pisnął podekscytowany speedster.

 Dzień powoli dobiegał końca, wszyscy byli wykończeni po tym prawie tygodniu na Lian Yu, więc Green Arrow, o dziwo, pozwolił chłopakom na zrobienie takiej małej imprezy z ogniskiem!

 Blue Beetle usiadł obok Impulse'a na kłodzie. Dziewczyny siedziały razem i rozmawiały o czymś, a łucznik poszedł po więcej drewna na rozpałkę.

 - Wiesz co? – Zaczął rozmowę nieśmiało Bart.

 - Hmm?

 - Dopiero dzisiaj zrozumiałem, że to przeze mnie tu trafiłeś. Kazałem tobie pomagać w tych żartach z Tima, ty nie powinieneś dostać tej kary. Przecież ty zawsze jesteś tym najgrzeczniejszym, a ja zepsułem twoją reputację. I zniszczyłem też naszą przyjaźń...

 Jaime miał ochotę powiedzieć mu, że to nieprawda. To nieprawda, że to wszystko przez niego. Że on mu kazał. Robił to on z własnej, nieprzymuszonej woli. Bo lubi Barta i wie, że nigdy go nie zostawi. I nie licząc tego, że bojownik dawał mu niezły wycisk, to świetnie się on tu razem z Impulsem bawił.

 Jednak, zamiast mu to powiedzieć, Jaime mu to pokazał. Przybliżył się do niego i lekko musnął wargami jego usta. Bart, wpierw zdziwiony, odsunął się od chłopaka. Czyżby zrobił on coś źle? Blue Beetle zarumienił się, a Impulse, nim Jaime zdołał coś odpowiedzieć, pocałował go, obejmując jak najmocniej.

 Artemis i Black Canary wpatrywały się w chłopaków ze zdziwieniem. Gdy obaj zdali sobie sprawę, że są obserwowani, odskoczyli od siebie jak poparzeni.

 - Nie mówcie nikomu, okay? – wybełkotał zarumieniony Bart.

 - Okay. – Dziewczyny posłały sobie znaczące uśmieszki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro