-15-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peter leżał w łóżku w pokoju Tony'ego, który aktualnie brał prysznic w swojej prywatnej łazience. Chłopak zastanawiał się nad prawdziwością jego słów.

Te pocałunki znaczyły więcej niż ci się wydaje młody, naprawdę zaczynam czuć do ciebie coś więcej...

Wydawało się, że mówił szczerze, ale skąd mógł mieć pewność? Tony od zawsze bawił się z ludźmi nie zważając na ich uczucia, więc czemu teraz miałoby być inaczej?

Chciał mu zaufać, naprawdę cholernie chciał, ale z jednej strony bał się, że zostanie zwyczajnie wykorzystany. Nie chciał czuć się jak zabawka. Nie chciał nią być.

Starszy wyszedł z łazienki owinięty w pasie białym ręcznikiem. Pojedyncze krople wody spływały jeszcze po jego torsie wsiąkając w materiał na jego biodrach.

- Nad czym tak się zastanawiasz? - zapytał siadając na skraju łóżka.

- Nad tym jak zajebiście teraz wyglądasz. - uśmiechnął się Peter i podniósł do siadu.

- Myślałem, że nadal jesteś zły.

- Nie jestem, została niepewność...

- Rozumiem - Stark westchnął i dłonią przeczesał włosy Petera - pamiętasz jak mówiłem, że masz miękkie włosy?

- Mhm

- Nadal są idealne. - lekki uśmiech zagościł na twarzy starszego, który zabrał rękę i wstał z miejsca.

Nastolatek przeskanował wzrokiem jego ciało i momentalnie zrobiło mu się goręcej.

Nawet jeśli Tony zachowywał się czasem jak samolubny dupek, to ciało miał niesamowite i mimo wszystko Parker nie pogardziłby dobrym seksem.

- Znowu się patrzysz.

- Jesteś cholernie pociągający.

- Um, ja?

- A widzisz tu kogoś innego? Tak, na ciebie mam ochotę.

Mężczyzna był naprawdę bardzo zmieszany jego zachowaniem.

- Peter... ja nie wiem czy to dobry pomysł. Nie działaj pod wpływem impulsu, nie chcę żebyś czegokolwiek żałował, a teraz masz odpoczywać. Zero gwałtownych ruchów pamiętasz?

- Dobra, zdałeś test. - rzucił młodszy spowrotem kładąc głowę na poduszce.

- Ugh... po prostu chcę dla ciebie jak najlepiej słońce.

- Uroczy jesteś wiesz? - stwierdził nastolatek patrząc na twarz geniusza

- Dziękuję, ty też, ale dasz mi się ubrać?

- A nie możesz po prostu zrzucić tego ręcznika?

- Nie chcę żeby przypadkiem ci stanął. - uśmiechnął się Tony biorąc z szuflady czyste bokserki, z którymi udał się spowrotem do łazienki.

Wyszedł z niej tak samo szybko i już po chwili leżał obok Petera wpatrując się w jego twarz.

Nie wiedział co powiedzieć, więc tylko leżał w ciszy patrząc na jego włosy, oczy, policzki.

Chłopak zauważył fakt tego, że jest obserwowany więc odwrócił głowę łapiąc z Tony'm kontakt wzrokowy.

Żaden z nich nic nie mówił. Po prostu patrzyli sobie w oczy. Peter chciał zrobić jakiś krok, ale bał się. Bał się, że Stark znowu mu odmówi, a wtedy czułby się źle z tym wszystkim.

Tym razem nie tylko on chciał aby do czegoś doszło. Mężczyzna złapał jego policzki i przysunął swoją twarz do tej jego.

Delikatny oddech muskał chłodną skórę Parkera, który czuł coraz większe podniecenie. Tak bardzo chciał go pocałować. Trzeci raz... potrzebował tego faceta.

Rozchylił wargi tym samym pozwalając Tony'emu na kolejny krok. Geniusz powoli złączył ze sobą ich usta, które nadawały powolne, przyjemne tempo.

Pocałunek był bardzo głęboki, przepełniony silnym uczuciem i pożądaniem.

Całe ciało Parkera przeszedł przyjemny dreszcz powodujący gęsią skórkę. Czuł język Tony'ego w swojej buzi, tak bardzo podobało mu się to co robili. Chciał więcej, o wiele więcej, ale rozsądek mu nie pozwolił. Musiał leżeć, nie wykonywać gwałtownych ruchów, a jeśli doszłoby do czegoś to nie byłby w stanie ich powstrzymać.

Odsunęli się od siebie kiedy zabrakło im powietrza. Nadal wpatrzeni w swoje oczy, niepewni tego co czuje drugi.

- Peter... ja...

- Ciii, nic nie mów Tony. Jest dobrze. - chłopak zamknął oczy i lekko uśmiechnął się spowrotem kładąc głowę na poduszce.

***

Myśli Starka krążyły cały czas wokół pocałunku. Tak bardzo chciał powiedzieć, że czuje miłość. Czy to było to? Jeszcze za wcześnie na wnioski, ale odpowiedź nasuwała się sama.

Motylki w brzuchu podczas pocałunku, uczucie, które wirowało wokół nich kiedy byli blisko siebie... to wszystko mówiło samo za siebie.

Mężczyzna odwrócił się w stronę Petera, który już spał. Jedynym źródłem światła w pokoju był jasny księżyc rzucający białą smugę na twarz młodszego.

Tony przysunął się i zwyczajnie obserwował jego spokojne oblicze. Był taki... idealny, delikatny.

Nie potrafił bez niego żyć. Ten chłopak dawał mu wszystko czego potrzebował. Zwyczjną miłość, której prawdopodobnie sam się bał.

- Przepraszam Peter, że nie potrafię być taki jaki chcesz żebym był... chcę być dla ciebie idealny... - pocałował czubek jego głowy i już miał się kłaść kiedy usłyszał cichą odpowiedź.

- Jesteś taki jaki chcę żebyś był. Nie chcę żebyś był idealny. Chcę żebyś był sobą. - chłopak przekręcił się i rozchylił powieki patrząc na ukrytą w ciemności twarz mentora.

Położył dłoń na jego policzku i kciukiem pogładził jego zarost.

- Bądź sobą... bądź dla mnie Tony.

Parker delikatnie wtulił się w tors mężczyzny, kładąc swoją nogę na jego biodro.

Nos schował w zagłębieniu szyi straszego i mruknął cicho poprawiając swoją pozycję. Przylgnął do jego ciała najbardziej jak mógł, aby poczuć jego ciepło i zapach.

Geniusz objął go zamykając w szczelnym uścisku i leciutko głaskał jego plecy. Czuł się dobrze z nastolatkiem w swoich ramionach. Czuł się kochany bez względu na to jaki jest i kim jest. Doceniony za każdy mały gest. Zrozumiany bez słów.

Nie umiał powiedzieć "kocham cię", bo wiedział jak dużo to znaczy. Nie chciał skrzywdzić Petera, bo miał świadomość tego, że nie może nadużyć jego zaufania w żaden sposób. Mógłby go już nie odzyskać, a na to nie mógł sobie pozwolić.

Po prostu przytulił go pozwalając mu poczuć to co chce. Bliskość i troskę, ale nie ojcowską, a partnerską. Właśnie tym chciał być dla niego Tony. Miłością i wsparciem.

Wiedział, że teraz Parker potrzebuje pomocy i nie odpuściłby sobie ani jednej minuty. Chciał pokazać mu jak bardzo mu zależy na ich relacji i to, że chce ją rozwinąć jeszcze bardziej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro