-4-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Um, jeśli mogę zapytać... coś się stało, że tak szybko wyszliśmy? - Peter zauważył dziwne zachowanie Starka

- Po prostu Clint...

- Pokłóciliście się?

- Nie, zwyczajnie gada straszne bzdury i momentami mam go dość.

- Niech się pan nie martwi, czasem irytują nas nawet najlepsi przyjaciele, ale nadal są naszymi przyjaciółmi, bez których życie nie byłoby już takie samo...

- Racja... właściwie to jak to się stało, że zacząłeś interesować się tym wszystkim? - mężczyzna usiadł na krześle przypatrując się twarzy dziewiętnastolatka

- Hmm, chyba wszystko zaczęło się od czasów dzieciństwa kiedy to znajdywałem różne rzeczy na dworze i zacząłem składać nieduże przydatne na tamten moment przedmioty. Kiedyś z drutu i paru śrubek zrobiłem małą rzeźbę. Swoją drogą nadal ją mam. - Peter zachichotał przypominając sobie najmłodsze lata

To był cudowny czas beztroski, która niestety już nie wróci.

- A pan? Dlaczego nagrodą miały być praktyki?

- Wiesz... ostatnio jestem dość przygaszony. Wpadłem w rutynę, a ona jest okropna. Potrzebowałem tutaj kogoś takiego jak ty. Jesteś pełny energii i pomysłów, widać to było kiedy oglądałem twoją pracę konkursową. Zainteresowałeś mnie, więc skoro nagrodą miały być praktyki to się odbywają.

Ciepły uśmiech zagościł na ustach Tony'ego. Miał nadzieję, że współpraca z Peterem przyniesie mu korzyści psychiczne i może nawet uda mu się załapać z nim jakąś więź.

- To bardzo miłe.

Chłopak był zachwycony. Nigdy nie pomyślałby, że Anthony Stark mógłby powiedzieć właśnie jemu parę tak cudownych słów. Dodatkowo fakt tego, że Tony był atrakcyjnym mężczyzną, szczególnie już dla Petera, potęgował jego rumieńce.

Fizycznie miliarder podobał mu się, nawet bardzo, ale nastolatek nie czuł nic więcej poza pociągiem seksualnym. Przynajmniej do tej pory.

- Masz siłę na coś jeszcze?

- Myślę, że możemy jeszcze chwilę nad tym posiedzieć.

- W takim razie do roboty. - Stark klasnął w dłonie przysuwając się do stanowiska pracy.

Następna godzina minęła w całkiem przyjemnej atmosferze. Wspólny śmiech, kilka tematów, pasująca obojgu muzyka sprawiła, że spędzony na skręcaniu pierwszych części głośnika minął naprawdę cudownie.

Peter i Tony odnaleźli wspólny język, szczególnie jeśli chodziło o AC/DC. Obaj uwielbiali ten zespół i okazało się nawet, że byli na tym samym koncercie. Z innymi biletami co prawda, ale jednak.

- To jest... wow. - stwierdził Parker

- No cóż, miałem oddzielną część, wejści za kulisy i ochronę, więc nawet wtedy raczej byś mnie nie zobaczył. - mężczyzna potargał włosy nastolatka, które swoją drogą okazały się nadzwyczaj miękkie. - Ale milusie!

Stark ponownie zatopił palce w czuprynie Petera zachwycając się każdym pojedynczym pasmem.

Na twarz dziewiętnastolatka wkradł się różowiutki rumieniec. Nikt nigdy tak nie zrobił, a tym pierwszym kimś był Tony Stark.

- Wybacz, po prostu strasznie mięciutkie masz włosy młody. Nie mogłem się powstrzymać. - starszy zaśmiał się widząc uśmiechniętą twarz Petera. - może cię odwiozę do domu, późno jest.

Dochodziła 22.00 a żaden z tej dwójki nie zwrócił uwagi na to jak czas szybko leci.

- To napewno nie będzie problem panie Stark? Nie chciałbym się narzucać, zawsze mogę wrócić autobu- nie dokończył, bo mentor przerwał mu szybkim:

- Jedziemy razem!

***

Przed budynkiem stało czerwone, sportowe auto czekające już na wyjście dwójki w sumie znajomych.

- Ja mogę tym jechać? - zapytał młodszy

- Przyzwyczaj się, bo zamierzam odwozić cię takimi cudeńkami codziennie.

- Nie mogę się zgodzić...

- Czemu?

- Pan też ma swoje życie, mam autobusy, poradzę sobie, naprawdę.

- Nie daj się prosić. Od dzisiaj wiem, że się polubimy, więc traktuję cię jak kolegę, a nie jak małolata.

- Ugh... może czasem się zgodzę, ale naprawdę nie chcę robić problemu.

- Jaki ty jesteś uparty. Nie robisz problemów. Zaczynam cię lubić, ale za bardzo się martwisz.

- Przepraszam, po prostu nie lubię się narzucać... czuję się jakbym wykorzystywał to co pan ma, a nie chcę żeby pan pomyślał, że jestem tu ze względu na pieniądze...

- Wiem Pete, widzę to i uwierz mi umiem już rozpoznać kogoś kogo interesuje kasa, a kogoś kogo interesuje... nie kasa.

Parker zaśmiał się cicho i z uśmiechem spojrzał na twarz kierującego pojazdem Tony'ego.

- Dziękuję panie Stark.

- To ja dziękuję młody. Gdyby nie ty to już bym się załamał...

***

Poranek w środku tygodnia zaczął się dość normalnie. Śniadanie, przebranie się, umycie zębów. Rutynowe działanie, które powtarzało się dzień w dzień przez cały, szkolny tydzień.

- Wychodzę! - krzyknął Peter opuszczając mieszkanie szybkim krokiem aby zdążyć na zajęcia.

Jasne słońce przyjemnie ogrzewało jego kark z czasem mieszając ze sobą delikatny podmuch wiosennego wiatru.

Droga do szkoły zajęła mu niecałe dwadzieścia minut, a w budynku w końcu mógł usiąść i odpocząć po swoim spacerze.

- Hej! - do nastolatka podszedł Ned - Jak tam?

- Nie uwierzysz...

- Masz nowy zestaw klocków lego Star Wars!?

- Lepiej! Mam praktyki u Starka!

Przyjaciel Parkera był no cóż... oszołomiony tą wiadomością.

- Cooo!? U tego Tony'ego Starka!?

- Tak! Miałem 100% na tym konkursie i wygrałem go

- Jesteś zajebiście zdolny Parker, miałeś już zajęcia?

- Wczoraj były pierwsze. Poznałem avengersów i spędziłem trochę czasu z panem Starkiem.

- Zazdroszczę ci... musisz mnie kiedyś przedstawić

- Jasne - chłopak zaśmiał się, a chwilę później w szkole rozbrzmiał dzwonek oznaczający rozpoczęcie lekcji.

***

Tony siedział w pracowni zajmując się dopracowywaniem następnego projektu. Czuł się nieco lepiej po spotkaniu z dziewiętnastolatkiem. Zauważył, że dzięki niemu powróciły chęci do majsterkowania i robienia czegokolwiek poza leżeniem w łóżku.

To aż dziwne, że jedno spotkanie tak bardzo na niego wpłynęło. Sam był pod wrażeniem.

Zerknął na rozpoczęty przez nastolatka głośnik.

Nieźle mu idzie. Ma spory potencjał i może sam o tym nie wie. Do tego dobrze mi się z nim rozmawia. Nie jest zapatrzony w siebie i w pieniądze. To miłe, że ktoś w końcu nie myśli tylko o tym co mam, a po prostu o mnie.

Poznałbym go lepiej, bo wydaje się być zwyczajnie dobrym przyjacielem. Zazdroszczę innym takich ludzi. Tacy jak Peter są po prostu cudowni.

***

Godzina 17.30, a w pracowni Tony'ego był już Parker dalej składający głośnik. Było cicho, trochę zbyt cicho, a ta cisza przeszkadzała Starkowi, który zdecydował się ją przerwać.

- Hej, słuchaj młody. Tak sobie pomyślałem, że może chciałbyś wyskoczyć na jakiś spacer co?

Nastolatek odwrócił się w stronę mentora spoglądając na niego pytającym wzrokiem.

- No tak żeby się lepiej poznać - dopowiedział mężczyzna

- Umm, naprawdę? Mógłbym?

- Jasne, że tak, przecież zaczynamy jakąś współpracę, więc czemu mielibyśmy tylko siedzieć na dupach i grzebać w elektronice? Znam jedno ciche miejsce. Ludzie nie powinni nam tam zawracać głowy. - miliarder pociągnął za sobą lekko zdezorientowanego chłopaka, tym samym opuszczając pokój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro