Rozdział piąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Więc po prostu zamknął się w sobie. Zgasił wszystkie światła i usiadł w ciemności, sam, w tym miejscu, skąd nie można już dalej pójść. Na samym dnie tamtej wielkiej studni, gdzie nie ma się już na nic nadziei, więc nikt nie może cię naprawdę zranić ani niczego ci odebrać.*

Zbliżał się wrzesień, mimo to ostatni weekend sierpnia nie wskazywał na to, że za dwa dni dzieci ruszą z plecakami do szkoły i wakacyjny odpoczynek dobiegnie końca. Wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, powrót w szkolne mury nigdy nie był przyjemnym doświadczeniem, ale Anne drżała na samą myśl tego co będzie się działo z Harrym gdy tylko rok szkolny się rozpocznie. Jej syn się nie skarżył, niezależnie czy wracał ze szkoły poobijany, zraniony czy ośmieszony, nigdy nie mówił ani jednego złego słowa, ale ona wiedziała, każda matka wiedziałaby że jej dziecku dzieje się krzywda. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że nie mogła go ochronić, cokolwiek by zrobiła nie zmieni nastawienia młodzieży do jej syna, nie zmieni ich zachowania i sposobu myślenia. Sama dobrze wiedziała jacy są młodzi ludzie, szczerzy, bezczelni, zapatrzeni w siebie i swoje pragnienia, ale Harry taki nie był i właśnie wszystko to co czyniło go tak wyjątkowym i cudownym dla niej, dla całej reszty było po prostu powodem do znęcania się nad nim.

Nastolatek radził sobie jak tylko potrafił, ale Anne wiedziała że każdy dzień w szkole jest dla niego katorgą, drogą przez mękę i po wszystkim, kiedy wracał do domu zawsze był tak zmęczony i wycofany, że bała się podejść i chociażby dotknąć go, by nie zranić jego tak wrażliwego ciała i duszy. To był jego ostatni rok w tej miejscowej szkole, nie miała pojęcia co wydarzy się później, Harry był zdolny, radził sobie z wszystkimi przedmiotami, z niektórymi takimi jak angielski wyprzedzał nawet program i czytał więcej lektur niż było to potrzebne, ale zdawała sobie sprawę, że jej syn nie poradzi sobie sam w wielkim świecie, gdzie nikt mu nie pomoże, nie zrozumie i każdy będzie tylko oceniał jego braki.

Mimo wszystko nie zmieniłaby niczego w swoim życiu, a już szczególnie nie Harry'ego. Przeżyła z nim tyle zabawnych i przedziwnych sytuacji, przechodzili razem przez okres słownikowy kiedy jako mały chłopiec taszczył za sobą wszędzie opasłe tomiszcze i wyczytywał każde słowo, które tylko usłyszał wraz ze znaczeniem, zapamiętując to od razu. Nie miała pojęcia jak to się dzieje, ale po jednym przeczytaniu chłopiec potrafił wyrecytować jej całą regułkę, której ona nie potrafiłaby się nauczyć. Nie zapomni chwil, gdy mały Harry przedszkolak zmuszał wszystkich do słuchania swojego monologu na temat słynnych pisarzy, dzieci nie rozumiały go, chciały się bawić, a on ostatecznie siedział sam i opowiadał cicho ciekawe historie. Czasami wspomina to z uśmiechem, kiedy na przykład jej syn postanowił rozmawiać z wiatrem, który wiał zbyt mocno i nie mógł puszczać w spokoju latawca, a czasami ma dość kiedy wspomina sytuacje w szkole, gdy Harry zapytał na głos w czasie lekcji nauczycielkę od historii czy jest kompetentną osobą na tym stanowisku.

Taki właśnie był Harry, szczery, mówiący wszystko co tylko przyjdzie mu do głowy, czasami rozgadany tak bardzo, że zostawiali go samego mówiącego, ponieważ nie mieli już sił wysłuchiwać wykładu który im przedstawiał, a czasami wprost przeciwnie, nie odzywający się wcale, milczący, patrzący na wszystko pustym wzrokiem, w którym ciężko byłoby się doszukać jakichkolwiek emocji. To był jej syn i kochała go z wszystkimi jego problemami i dziwactwami, dla niej był normalny, niektórzy mają lęk wysokości, inni są wegetarianami a niektórzy mają zespół Aspergera. Tak wiele różnic, ale jest jedno podobieństwo – wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.

***

Gemma i Niall nakrywali do stołu, starając się zrobić to jak najszybciej, ponieważ oczywiście jak to bywa u Stylesów mieli już opóźnienie i byli pewni, że Harry będzie zły. Anne po rozmowie z Gemmą, postanowiła zrobić małą kolację, na której w końcu wszyscy poznaliby się i może zaczęli tolerować troszkę bardziej, ponieważ z tego co słyszała Niall zabija Louisa wzrokiem, w czym pewnie pomógłby mu Harry gdyby nie to, że unikał kontaktu wzrokowego jak ognia. Uznały, że czas najwyższy na spokojny wieczór z wszystkimi bliskimi ludźmi, atmosfera spokoju i bezpieczeństwa dla Harry'ego przed rozpoczęciem roku szkolnego i relaksu dla nich wszystkich. Theo zniknął im z oczu kiedy tylko wszedł do domu z Niallem, po przywitaniu się z domownikami, pobiegł po schodach na górę do pokoju Harry'ego uprzednio pukając cicho, po czym zniknął w sypialni loczka i nie widzieli go do tej chwili. Louis od kilku dni zaczął zachowywać się dziwnie, unikał ich wspólnych posiłków i znikał u siebie w pokoju pod pretekstem przygotowywania się do nowej pracy, ale Anne nie wierzyła w te wytłumaczenia. Wydawało się jej że chłopak usłyszał to co mówił Harry i teraz czuje się tutaj niechcianym kłopotem, co oczywiście było niezgodne z prawdą, ale naprawdę teraz gdy przyszedł na dół i chciał pomóc, spojrzenia Nialla w niczym nie były pomocne. I kobieta postanowiła, że zamieni słówko z Horanem, ponieważ musi przestać się zachowywać jak jakiś jaskiniowiec i nie odstępować Gemmy na krok.

- Wszystko gotowe – stwierdziła blondynka, gdy na stole były poustawiane wszystkie potrzebne rzeczy – pójdę po Harry'ego i Theo – ruszyła w stronę schodów i Niall zaczął iść za nią, gdy odezwała się Anne.

- Niall pozwól na słówko – poprosiła wystawiając głowę z kuchni i przywołując go gestem.

- Stało się coś Anne? – zapytał zaskoczony chłopak, opierając się o kuchenny blat i przypatrując się jej z zaciekawieniem.

- Niall skarbie – zaczęła patrząc na niego z rozbawieniem – odpuść troszeczkę dobrze?

- Co masz na myśli? – jego czoło pokryło się zmarszczkami, gdy zaczął usilnie myśleć.

- Zachowujesz się jakby Louis miał ukraś ci Gemmę, wywieźć ją na drugi koniec kraju i wziąć z nią ślub – wytłumaczyła mu to najprościej jak mogła byleby w końcu ogarnął się choć trochę.

- To... to... to nieprawda – w końcu udało mu się wydusić z siebie jakieś słowa – ja zachowuję się tak jak zawsze i... i skąd pewność, że ten cały Louis tego nie zrobi? – zapytał podejrzliwie, cały czas nie ufając temu facetowi, którego głos słyszał teraz z salonu.

- Niall, dobrze wiesz że Louis jest gejem i Gemma jest dla niego jak siostra, wiedzą o tym wszyscy, tylko ty masz jakieś wątpliwości – poklepała go po dłoni spoczywającej na blacie i ruszyła w stronę salonu – daj mu szansę, to naprawdę przemiły chłopak, polubicie się jestem tego pewna, ale musisz przestać być tak chorobliwe zazdrosny.

- Nie jestem...

- Tak, wiemy nie jesteś zazdrosny – zaśmiała się i już jej nie było, blondyn ruszył za nią z nachmurzoną miną, pokazującą niezadowolenie z całego świata.

***

- Jak się czujesz przed rozpoczęciem nowej pracy Louis? Zestresowany, niecierpliwy czy wprost przeciwnie wcale nie masz ochoty się tam wybrać? – zapytał rozbawiony Robin, zerkając na szatyna, który siedział naprzeciw niego.

Nastąpiła długa chwila ciszy, i wszyscy zwrócili swoje twarze w stronę Louisa, który zamyślony przez cały czas wpatrywał się w poczynania Harry'ego. Loczek rozdzielał wszystko co miał na talerzu, nie łączył ze sobą żadnego ze składników, to go zaintrygowało i od dłuższego czasu nie odrywał wzroku od brata Gemmy, który przez cały posiłek nie odezwał się ani słowem i siedział ze spuszczoną głową.

- Louis jesteś tutaj? – donośny głos Gemmy wyrwał go z zamyślenia i zdążył jeszcze zauważyć, że Harry podniósł głowę jakby wystraszony.

- Co? Tak, przepraszam odpłynąłem myślami – powiedział szybko, zauważając że wszyscy patrzą się wprost na niego – co się stało?

- Robin pytał cię, czy cieszysz się, że już niedługo zaczynasz pracę – wyjaśniła zniecierpliwiona Gemma, przewracają oczami.

- Och tak, bardzo się cieszę, już nie mogę się doczekać kiedy zobaczę całą moją grupę i kiedy poznam ich i przeprowadzę pierwszy trening – mówił podekscytowany – mam nadzieję, że znajdę jakieś talenty – mrugnął okiem do Theo siedzącego po jego prawej stronie, który wyszczerzył się radośnie i przybił sobie z nim piątkę – to już za niecałe dwa dni, czas upłynął tak szybko to niesamowite – uśmiechnął się na myśl o tym, że jest tutaj już prawie miesiąc i naprawdę polubił całą rodzinę Gemmy.

- Odwiedzimy cię na treningu – zapewniła Gemma szturchając Nialla, który przytaknął szybko.

- Tak, pewnie i tak będę przychodził z tym maluchem – wskazał głową na chłopca, który kręcił się na swoim miejscu nie mogąc już wysiedzieć.

- Gemma mówiła, że też trochę grałeś – zaczął swobodnie Lou, ale mina Nialla odstraszyła go i nie powiedział nic więcej.

- Tak, tylko trochę kiedy byłem w szkole, takie tam – wzruszył ramionami, nie kontynuując.

- Oj jaki skromny – zaśmiała się Gemms – był kapitanem szkolnej drużyny – wszystkie dziewczyny się w nim podkochiwały i wzdychały do jego zdjęć w szkolnej gazetce – Anne zawtórowała córce i razem podśmiechiwały się z zarumienionego Nialla – był naszą szkolną gwiazdeczką – cmoknęła go w czerwony policzek – ale młodsza o dwa lata koleżanka łażąca za nim krok w krok, skutecznie odstraszyła wszystkie jego fanki.

- Ej daj spokój nie miałem fanek i nie miałaś kogo odstraszyć, nie pamiętam żadnych dziewczyn kręcących się obok mnie – zaczął Nialla, a Anne skinęła głową do Louisa, prosząc go bez słów by pomógł jej poznosić naczynia po kolacji, ponieważ tych dwoje wdało się w burzliwą dyskusję na temat czasów szkolnych.

- Ciężko z nimi wytrzymać kiedy są razem – powiedziała z uśmiechem Anne odbierając od niego brudne talerze.

- Tak właściwie, wiem że nie powinienem pytać, bo to nie moja sprawa, ale oni są razem czy coś? – zapytał w końcu, mając nadzieję że Anne powie mu prawdę.

- Dobre pytanie Lou, sama chciałabym czasami znać odpowiedź na to pytanie, ale niestety tych dwoje chyba nie ma pojęcia co ich łączy. Odkąd pamiętam Niall i Gemma przyjaźnią się i trwa to od lat, ale chyba nie łączy ich nic więcej... i tak widzę twoje spojrzenie – zaśmiała się cicho i stanęła obok niego – ja też zdaje sobie sprawę jak oni się zachowują i jak blisko ze sobą są, ale oni chyba tego nie zauważają i nadal mają tą platoniczną więź.

- Nie wiem czy tak do końca platoniczną, ale rozumiem, są jak takie dwa szczeniaczki kręcące się koło siebie, ale nie potrafiące zrobić pierwszego ruchu – szatyn pokręcił głową nie mogąc uwierzyć jak Gemma może być tak ślepa – cóż pewnie masz rację, że nie są razem w końcu Gemms spotykała się z jakimiś facetami kiedy byliśmy na studiach.

- Naprawdę? Nic mi o tym nie mówiła – zaskoczona kobieta obróciła się szybko w jego stronę, a jej oczy błyszczały z ekscytacji – myślałam, że ją i Nialla jednak coś tam łączy, ale wychodzi na to, że nic z tego. Cóż trudno, miałam nadzieję że Niall będzie moim zięciem, on tak dobrze dogaduje się z Harrym, ale chyba muszę się z tym pogodzić – westchnęła i nim zdążył otworzyć usta i zadać nurtujące go pytanie, Anne wyszła z kuchni wracając do salonu, gdzie wszyscy rozsiedli się na fotelach i puszystym dywanie.

***

Siedział na jednym z foteli i przysłuchiwał się rozmowie Anne i Nialla na temat herbaciarni, której właścicielem był blondyn. Zauważył że chłopak nie mierzy go już takim morderczym wzrokiem i odetchnął z ulga, mama Gemmy mogła sobie mówić co chciała, ale widział jak Niall zerka na dziewczynę, i był pewny jednego, to nie jest spojrzenie tylko przyjaciela. Popatrzył na przyjaciółkę, która gnieździła się na jednym fotelu wraz z Niallem mimo, że obok było wolne miejsce, uśmiechnął się pod nosem, ponieważ oni wydawali się tak bardzo w sobie zakochani, że to aż śmieszne jak zaprzeczali kiedy ktoś tylko to zasugerował. Razem wyglądali na szczęśliwą parę i Louis mieszkał z Gemms przez wszystkie lata studiów, więc widział ją z innymi mężczyznami i nigdy przy nikim nie promieniała tak jak przy tym Irlandczyku. Theo ziewał coraz bardziej na kanapie, walcząc z opadającymi powiekami i Lou zastanawiał się kiedy w końcu chłopiec zaśnie. Było już dość późno i spodziewał się, że za chwilkę Niall z bratankiem wróci do domu, a wszyscy domownicy pójdą spać. Harry zniknął od razu po kolacji i Lou odprowadził go wzrokiem kiedy chłopak wchodził na górę potykając się niezdarnie na jednym ze schodków. Miał tyle pytań, ale żadnych odpowiedzi, musiał wziąć sprawę w swoje ręce, ale na razie musiał skupić się na pracy, którą niebawem zacznie.

- Chyba będziemy się już zbierać, bo Theo zaraz zaśnie na tej waszej sofie – chciał podnieść się ze swojego miejsca, ale Gemma która siedziała mu na kolanach wtulona w jego bok zamruczała z niezadowoleniem – no Gemms pozwól mi się ruszyć – połaskotał ją ale dziewczyna nadal nie ruszyła się z jego kolan, wprost przeciwnie przywarła do niego jeszcze mocniej.

- Może zostaniecie na noc, Theo już w zasadzie śpi – zauważyła Anne, przewracając oczami na Gemmę, która przytaknęła szybko.

- Tak, tak zostańcie – powiedziała szczęśliwa wpatrując się w chłopaka – no chodź położymy Theo w dodatkowej sypialni – wstała i pociągnęła za rękę Nialla, który poszedł za nią posłusznie. Ostrożnie wziął chłopca na ręce nie chcąc go zbudzić i ruszył za blondynką.

- I tak to właśnie u nas wygląda – Anne wzruszyła ramionami i posłał mu zmęczony uśmiech – my też chyba już pójdziemy spać, dobranoc Louis.

- Dobranoc – został w salonie sam i poczuł jak ogarnia go zmęczenie po całym dniu, tajemniczy Harry, energiczny Theo i Niall z Gemmą, to było za dużo jak na jeden dzień. Postanowił, że zrobi to co cała reszta domowników, pójdzie spać.

***

Wsunął się pod kołdrę czekając aż Gemma wróci z łazienki, ułożył się wygodniej po lewej stronie tam gdzie zazwyczaj spał i obrócił się plecami do drzwi. Theo spał spokojnie w pokoju obok i Niall dziwił się, że chłopiec wytrzymał siedzenie do tak późnej pory, może powinien wcześniej wrócić z nim do domu, ale jakoś nie miał na to ochoty, tak przyjemnie spędzało mu się czas w domu przyjaciółki. Czasami czuł się tutaj lepiej niż we własnym mieszkaniu nad herbaciarnią, zresztą w pokoju Gemmy czuł się jak u siebie, znał tutaj każdy kąt. Poczuł jak ktoś obejmuję go od tyłu i przytula się do jego odkrytych pleców, składając całusa na ramieniu.

- Wszystko zawsze musi być po twojej myśli prawda paskudo? – zapytał szeptem, łącząc ich dłonie razem.

- Przecież chciałeś zostać prawda? – jej usta ponownie musnęły jego ramię, kiedy dziewczyna mówiła.

- Niee – odparł rozbawiony, wiedząc że zdenerwuje blondynkę – chciałem spać sam w moim dużym wygodnym łóżku.

- Nieprawda – prychnęła – przyznaj, że chciałeś spać w moim cudownym pokoju razem ze mną.

- Nie mogę skłamać, marzyłem o swoim łóżku – jęknął zaskoczony gdy poczuł zęby Gemmy na karku – Gemmo Styles, czy ty mnie właśnie ugryzłaś?

- Niee coś ci się wydawało kłamczuchu – odparła obojętnie, ale śmiech był słyszalny w jej głosie. Odsunęła się od niego, pozwalając mu obrócić się na drugi bok.

- Jak mogłaś mnie ugryźć? – zaśmiał się widząc jej oburzoną minę – jesteś wariatką – odgarnął włosy, które wpadały w jej oczy i pozostawił swoją dłoń na jej policzku – dobrze, może trochę kłamałem, stęskniłem się za tym łóżkiem wiesz?

- Oczywiście że wiem – przytuliła się do niego, wpychając swoje zimnie stopy między jego nogi. Byli tak przyzwyczajeni do niektórych sytuacji, instynktownie wiedząc co zrobi drugie – lubisz już Louisa? – zapytała niespodziewanie, kiedy Niall myślał, że już przysypiała.

- Co? Dlaczego pytasz? – zmarszczył czoło, a zmarszczka która się tam pojawiła została wygładzona przez palec dziewczyny.

- Bo go nie lubisz, a on jest moim przyjacielem i chcę żebyście się polubili, to dla mnie ważne. Louis jest w porządku, pomógł mi tyle razy kiedy byliśmy w Londynie, to świetny facet – mówiła starając się go przekonać, ale nie zdawała sobie sprawy, że z każdym kolejnym słowem Niall coraz mniej lubił szatyna.

- Cudowny Louis – prychnął pod nosem, ale dziewczyna go usłyszała.

- O co ci chodzi Ni? Zachowujesz się irracjonalnie, nawet z nim nie porozmawiałeś, tylko uprzedziłeś się do niego. Zachowujesz się jak nie ty, nigdy cię takiego nie widziałam – obróciła się do niego plecami, ze złością.

- Przepraszam Gemms – wyszeptał ze skruchą, ostatnie czego chciał to kłócić się przez Louisa – nie chciałem być nie miły naprawdę – objął ją ramieniem w talii, instynktownie szukając jej dłoni, która po chwili została spleciona z jego palcami – nie złość się – czekał na jej reakcję, która nie nadchodziła i już chciał się odsunąć kiedy Gemma obróciła głowę i przyciągnęła go bliżej cmokając go krótko w usta.

- Nie zachowuj się jak głupek – wyszeptała prosto w jego usta – nikt nie zastąpi ciebie, musisz w końcu to zrozumieć dobrze?

- Dobrze – zgodził się niechętnie – Lou jest gejem tak? – kiedy dziewczyna przytaknęła, postanowił jej uwierzyć – cieszę się – oparł swoje czoło o jej i uśmiechnął się niemal nieśmiało – kocham cię.

- A ja ciebie głuptasie, nic się nie zmieniło – po raz kolejny musnęła jego usta, po czym położyła się na boku, przyciągając go bliżej siebie, wtulając się w jego ciało – dobranoc Ni.

- Dobranoc mała – ukrył twarz w jej szyi, zaciągając się tak znajomym zapachem dziewczyny i przymknął oczy uspokojony. Teraz mógł spokojnie zasnąć i może jutro da temu całemu Louisowi szansę.

***

Louis zszedł na dół, cicho stawiając stopy, ponieważ w całym domu panował taki spokój, że bał się że może kogoś obudzić, a w końcu była niedziela i wszyscy mieli prawo się wyspać. Wszedł do kuchni i zaskoczony zauważył, że jednak ktoś wstał przed nim. Harry siedział przy stole i jadł powoli swoje śniadanie, gdy usłyszał kroki podniósł głowę patrząc przez kilka sekund wprost na szatyna, ale Louis nie czuł się dobrze z zielonymi tęczówkami utkwionymi w swojej osobie. Wprost przeciwnie wydawało mu się, że Harry patrzy raczej przez niego niż na niego i musiał przyznać, że trochę go to wystraszyło. Otrząsnęli się z szoku w tym samym momencie, loczek spuścił głowę i wbił wzrok w swój talerz, a Lou wmaszerował do środka.

- Dzień dobry Harry – przywitał się miłym głosem i przeszedł obok chłopaka, chcąc zaparzyć sobie poranną herbatę.

- Dzień dobry – odpowiedział automatycznie, pozbawionym emocji głosem i Louis zdecydowanie mógł wyczuć, że ten dzień nie jest zbyt dobry dla nastolatka. Przygotował sobie śniadanie i usiadł naprzeciwko zielonookiego. Postanowił rozpocząć niezobowiązującą rozmowę, licząc na to że Harry odezwie się do niego chociaż słowem.

- Już jutro szkoła prawda?

- Tak – odparł krótko.

- Cieszysz się?

- Nie – po raz kolejny loczek nie miał zamiaru powiedzieć czegoś więcej i Lou naprawdę chciał z nim porozmawiać, ale chyba mu się to nie uda, ponieważ Harry zdecydowanie nie miał na to ochoty.

- Ja też nie lubiłem szkoły – stwierdził krzywiąc się nieznacznie – świetne miejsce dla popularnych ludzi, zakochanych par szczycących się swoją miłością i szkolnych gwiazd, a koszmar dla kujonów, odmieńców i wyrzutków. Dobrze, że mam to już za sobą, studia są zdecydowanie lepsze. Został ci tylko ostatni rok prawda? – podniósł głowę i zauważył, że Harry błądzi oczami po jego twarzy, nie zatrzymując się na jednym miejscu, ale Lou ucieszył się, że chłopak chociaż nie wpatruję się w swój talerz.

- Tak, jestem w ostatniej klasie – cichy głos Harry'ego rozniósł się po kuchni i szatyn musiał zauważyć, jak specyficznie brzmi to jak mówi.

- Dasz sobie radę, w końcu młodsi ci nie podskoczą, bo będziesz najstarszym rocznikiem.

- Nie podskoczą? – brwi nastolatka uniosły się do góry w zaskoczeniu i widać było, że stara się zrozumieć te słowa, ale nie potrafił znaleźć odpowiedniego wyjaśnienia.

- Och, chodziło mi o to, że nie będą dla ciebie niemili bo jesteś najstarszy – wytłumaczył się Lou, przez cały czas obdarowując go miłym uśmiechem. Naprawdę chciał zaprzyjaźnić się z Harrym, bo czemu nie miałby tego zrobić w końcu Gemms ciągle spędzała czas z Niallem i czasami nudziło mu się samemu.

- Dlaczego mają być dla mnie mili z tego powodu, że jestem od nich straszy? To jest zdecydowanie pozbawione sensu i brzmi jak absolutna głupota – powiedział nadal poważnym głosem, a Lou patrzył na niego z rozszerzonymi oczami, bo pierwszy raz słyszał by Harry tyle mówił i to jeszcze takim językiem.

- Cześć wszystkim – radosny głos Gemmy rozległ się przy uchu Louisa, kiedy nachyliła się cmokając go w policzek – hej mały – dotknęła delikatnie dłoni swojego brata, który znów wpatrywał się w pusty talerz. Niall usiadł obok szatyna chcąc dotrzymać słowa danego Gemmie i traktować go bardziej przyjaźnie.

- Zaczynacie treningi już jutro?

- Nie, myślę żeby dać dzieciakom trochę czasu na przyzwyczajenie się do szkoły i może w połowie tygodnia zrobimy pierwsze spotkanie, takie na poznanie się i wstępny plan treningów.

- Tak, to dobry pomysł – zgodził się z nim blondyn – maluchy będą podekscytowane, nie wiem jak sobie z nimi poradzisz, a już szczególnie z córką Liama i Zayna, to jest mała diablica, uważaj żeby nie zamydliła ci oczu swoją uroczą buźką aniołka – ostrzegł go rozbawiony.

- Dzięki za radę, wezmę ją sobie do serca i...

- Jestem taki głodny!!! Ciociu Gemmo, proszę zrób mi śniadanie! – Theo wbiegł do kuchni głośno krzycząc, ale zatrzymał się nagle gdy dostrzegł Harry'ego, który miał na twarzy widoczny grymas – cześć Harry – powiedział chłopiec cichym głosem i wsunął się na krzesło obok loczka, zachowując się nad wyraz spokojnie – przepraszam, że krzyczałem – Lou spoglądał na wszystkich po kolei, ale nikt nie wydawał się być zaskoczony tym zdarzeniem, więc zignorował to wzruszeniem ramion.

- Właśnie ciociu Gemmo, zrobisz nam śniadanie – powiedział Niall, patrząc błagalnie na blondynkę krzątającą się zwinnie po kuchni.

- Od kiedy to wujek Niall nie ma rączek, żeby zrobić coś samemu? – zadrwiła dziewczyna, ale zaczęła wyjmować potrzebne składniki na blat – Harry i Lou, jedliście już czy zjecie z nami?

- Jesteśmy już po śniadaniu prawda Harry? – zwrócił się do nastolatka, który mruknął coś pod nosem i wstał ze swojego miejsca wychodząc z kuchni.

- Taak... ja też chyba już pójdę, to smacznego – pożegnał się z nimi i wbiegł po schodach, przebrał się szybko w dres i przywołał Damę, która znów wałęsała się z kotem po czym opuścił dom i ruszył wolnym truchtem, kierując się w stronę pewnego ustronnego miejsca które odnalazł podczas jednej ze swoich wędrówek. Dama biegła posłusznie u jego boku, wiatr owiewał jego twarz chłodząc ją przyjemnie, a w jego głowie szalała istna burza. Kim jest Harry Styles?

***

Gemma postanowiła przespacerować się wraz z Niallem i Theo, kiedy chłopak powiedział, że już najwyższy czas by odprowadzić chłopca do rodziców. Szli ramię w ramię z Theo podskakującym radośnie przed nimi.

- To takie dziwne nie pakować się i nie wracać do Londynu – powiedziała rozmarzonym głosem, chwytając Nialla pod ramię i przytulając się do niego delikatnie.

- Tęsknisz za tym?

- Nie, cieszę się że jestem w domu i nie muszę wyjeżdżać, tęskniłam za tym spokojem i wszystkimi ludźmi, których tu zostawiałam za każdym razem, ale po prostu trudno się przyzwyczaić do tego, że nie muszę żegnać się z tobą i rozstawać na kilka miesięcy.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę że nie wyjeżdżasz, nareszcie mam cię obok przez cały czas. Nie cierpiałem tych chwil kiedy siedziałem tutaj, a ty byłaś tam sama...

- Nie byłam sama – wtrąciła szybko, ale Niall nie pozwolił jej na kontynuowanie.

- Tak, wiem byłaś z Louisem, ale mnie nie było obok ciebie i tęskniłem. To miejsce nie jest takie samo bez ciebie, po śmierci rodziców Gregowi odbiło i zostałaś mi tylko ty i Theo.

- Też za tobą tęskniłam, Londyn nigdy nie był moim miejscem, to takie śmieszne wiesz, kiedy jesteśmy nastolatkami chcemy wyrwać się z domu jak najprędzej, marzymy o wielkich miastach i wszystkich wspaniałych miejscach które na nas czekają, o możliwościach i rozrywce, a kiedy w końcu ten czas następuje i jesteśmy w wielkim mieście, widzimy że to nie jest nasz świat, że jest zbyt wiele ulic na których łatwo się zgubić, zbyt wiele ludzi, których twarze są obce, nie możemy odnaleźć swojego ukochanego miejsca, nic nie wydaje się nasze i jesteśmy samotni. Myślimy tylko o domu, o ludziach którzy tam zostali, o swoim pokoju i łóżku w którym śnią się najpiękniejsze sny, o sąsiadach którzy denerwują nas, ale chcielibyśmy zobaczyć ich twarze choć na moment by pośmiać się z ich problemów, o naszych ulubionych miejscach do których dotrze się tylko krętą ścieżką, którą znamy tylko my, o zapachu ciasta wyjmowanego z piekarnika w sobotni poranek, o ramionach przyjaciela w których czujemy się najbezpieczniej na świecie.

- Dobrze, że teraz jesteś tutaj – pocałował ją w czoło, gdy zatrzymali się przy drzwiach domu Grega – w swoim miejscu – cześć Greg – weszli do środka za Theo, który wbiegł do domu zrzucając po drodze zabrudzone buty.

- Nareszcie jesteś, ile można na ciebie czekać, to że jest niedziela nie oznacza, że masz wolne prawda? Dlaczego herbaciarnia jest jeszcze zamknięta? Byłem tam wieczorem, a ciebie nie było, gdzie znów łaziłeś? – natarczywy głos starszego brata blondyna dotarł do nich, gdy tylko przekroczyli próg, jeden rzut oka na Nialla pozwolił zauważyć Gemmie, że chłopak ma już dość ciągłych konfrontacji z bratem, który wiecznie ma do niego pretensje.

- Byliśmy w domu Gemmy, Anne zaprosiła nas na kolację – wyjaśnił zmęczonym głosem, nie mając zamiaru wdawać się w dyskusję z już zdenerwowanym Gregiem.

- I co? Nie mogłeś wrócić na noc? W ogóle nie spędzasz czasu w domu!

- Słucham? Chyba sobie żartujesz, skąd wiesz ile czasu spędzam w domu? Jesteś niepoważny Greg, nawet nie wiem o co się złościsz.

- Rodzicie ci zaufali, a ty wszystko zniszczysz, rozwalisz całą naszą rodzinę.

- Ja... co? – wydukał Niall, cofając się o krok, jak gdyby słowa mężczyzny uderzyły go prosto w pierś. Tego było już za wiele, Gemma przepchnęła się do przodu stając przed przyjacielem.

- O co ci chodzi Greg? Zachowujesz się jak dupek odkąd wasi rodzice zmarli, teraz Niall jest twoją jedyną najbliższą rodziną, dlaczego chcesz go ranić za każdym razem kiedy go widzisz co? – warknęła zbliżając się do niego, popychając go dłońmi do tyłu.

- Niall nie może bronić się sam? Potrzebuje kobiety, która będzie mówiła za niego? – prychnął zdenerwowany Horan.

- Nie, ale Niall ma przyjaciół którzy będą go bronić przed takimi ludźmi jak ty! Ogarnij się Greg, wiem że tęsknisz za rodzicami, ale musisz się pogodzić z tym, że odeszli i już nie wrócą – zbliżyła się do niego o krok, zniżając głos do szeptu – jeżeli chcesz spędzać z nim więcej czasu, po prostu mu to powiedz, nie krzycz na niego, niczego tym nie wskórasz – patrzyła na jego twarz, na której malowała się złość pomieszana ze smutkiem i żalem, odeszła od niego, chwytając Nialla za dłoń – a teraz nie zbliżaj się do niego dopóki nie zmienisz swojego nastawienia – pociągnęła blondyna za rękę wychodząc z domu Grega. Szła szybkim krokiem, nabuzowana negatywną energią – wybacz Ni, ale straszny z niego dupek, miałam ochotę go uderzyć – wybuchła nagle, zatrzymując się w miejscu.

- Uspokój się Gemms – stanął naprzeciw niej i pogłaskał ją po odkrytych ramionach – oddychaj głęboko i dobrze, że go nie uderzyłaś chociaż to mogłoby być ciekawe – uśmiechnął się do niej, ale po chwili spoważniał – moja wojowniczka – przytulił ją do siebie pozwalając objąć się mocno w pasie – chodźmy do mnie na herbatę, co ty na to?

- Nigdy nie odmówię herbaty zrobionej przez Nialla Horana.

***

Szkoła.

To jedno słowo wystarczy by jego dłonie zaczęły drżeć, a wszystkie dźwięki sprawiały ból. Wtedy potrafił tylko zakryć uszy dłońmi i odciąć się od wszystkich, uciekając w swój świat do którego nikt po za nim nie miał dostępu. Tam był tylko on sam, bez ludzi dookoła, bez hałasu, bez bólu, bez głupiego Louisa, który zachowywał się tak bardzo niezrozumiale. Nie wiedział, jak ma reagować kiedy on się odzywał, czy miał odpowiedzieć, czy milczeć, czy odważyć się i spojrzeć na niego, czy lepiej nie podnosić wzroku i wyłączyć się na moment czekają aż on odejdzie. Chciał rozumieć wszystko co mówił do niego przyjaciel Gemmy, ale niektóre słowa brzmiały tak obco, nie wiedział co oznaczał ten dziwny wyraz twarzy chłopaka, rozumiał że to uśmiech, przecież chodził na terapię, ale z czego śmiał się Louis? Pewnie z niego, tak jak wszyscy w szkole.

Szkoła.

Pamiętał jak cieszył się, gdy miał tam iść pierwszy raz, bał się, ale mama tłumaczyła mu że będzie dobrze i chociaż jej nie wierzył, bo skąd mogła wiedzieć, czy będzie dobrze, to i tak szedł tam pewnie. Po pierwszym dniu zrozumiał, że mama się myliła. Po pierwszym tygodniu wiedział, że jego koszmar będzie trwał przez lata. Później przyzwyczaił się do tego, jak go traktowali, ale nadal starał się znaleźć kolegów, tyle że oni nie chcieli poznać go i stał się kimś kogo określa się pośmiewiskiem. Tacy ludzie jak on nie chcą chodzić do szkoły, nie nadają się do tego miejsca.

Mówisz że nie lubisz szkoły Louis, ale nie powiedziałeś dlaczego.

Uśmiechasz się, ale nie rozumiem tego.

Starasz się ze mną rozmawiać, ale nie powinieneś tego robić.

Kiedy w końcu to zrozumiesz?

Wydaje się że wszyscy już to wiedzą, tylko nie ty.

Mam swój świat, do którego nikt nie potrafi dotrzeć, a ty nie będziesz wyjątkiem.

*Catherine Ryan-Hyde

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro