Rozdział trzeci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


To prawda, że całe życie musimy udawać, aby żyć. Nie ma chwili, żebyśmy nie udawali. I nawet sami przed sobą udajemy. W końcu jednak przychodzi taka chwila, że nie chce nam się dłużej udawać. Stajemy się sami sobą zmęczeni. Nie światem, nie ludźmi, sami sobą.*

Stali i wpatrywali się w maleńką dziewczynkę leżącą w kołysce, pogrążoną w śnie. Nie mogli uwierzyć, że nareszcie doczekali się tej chwili, mają dziecko, tworzą pełną rodzinę i niczego nie brakowało im do szczęścia. Liam poczuł silne ramiona Zayna, otulające go i przyciągające bliżej, oparł się wygodnie o jego ciało i splótł ich palce razem, uśmiechając się delikatnie. Nigdy nie myślał, że jego życie będzie wyglądało właśnie tak, nawet w najśmielszych snach nie wyobrażałby sobie, że spotka go coś takiego. Zawsze myślał, że będzie miał takie życie, jak większość ludzi, spotka kogoś, na początku będzie mu się wydawało, że jest zakochany, później odkryje że to tylko przyzwyczajenie, weźmie z tą osobą ślub, zamieszkają w Londynie w jakimś tanim wynajmowanym mieszkaniu i będą udawać, że są ze sobą szczęśliwi do końca swoich dni. Jednak spotkał Zayna i zakochał się bez pamięci, i w tym momencie nie mógł nawet pomyśleć o tym, by mieć u swego boku kogoś innego niż brunet. Teraz w domu pojawiła się ich córeczka i nigdy nie czuł się bardziej szczęśliwy.

- O czym myślisz? - wyszeptał Zayn, po chwili składając na jego karku czuły pocałunek.

- O naszej rodzinie, kocham was - odparł i obrócił głowę, by cmoknąć krótko usta męża.

- My też Cię kochamy - Malik ułożył brodę na ramieniu szatyna i wpatrywał się w maleńką Mi śpiącą jak aniołek - już nie mogę sobie doczekać, gdy będzie troszkę większa i będziemy mogli ją rozpieszczać - westchnął, zachwycony na samą myśl o ich wspólnej przeszłości.

- Córeczka tatusia - zaśmiał się cicho Liam, ale sam wiedział, że rozpuszczą ich dziecko tak mocno, jak tylko będą mogli.

- Córeczka tatusiów - poprawił go starszy z czułym uśmiechem - nasz mały okruszek, tak się cieszę, że jest już z nami.

- To szaleństwo Zi, mamy dziecko, możesz to sobie wyobrazić? Jesteśmy rodzicami, tata Zayn - powiedział szczęśliwy i usłyszał cichy chichot bruneta, który odsunął się od niego powoli i przeciągnął się leniwie.

- Chodźmy zrobić kolację - chwycił go za dłoń i pociągnął lekko w swoją stronę, ale napotkał opór - co jest? - zapytał patrząc na Liama, który nadal stał w tym samym miejscu.

- Chciałem jeszcze troszkę na nią popatrzeć - wydusił z siebie, rumieniąc się nieznacznie, a Zayn podszedł do niego i pogłaskał jego policzek dłonią.

- Tak bardzo Cię kocham - powiedział, łącząc ich usta razem, przekazując tym gestem więcej, niż wypowiedzianymi wcześniej słowami.

***

Gemma szła obok Nialla trzymając go za dłoń, przy okazji zerkając na Harry'ego, który szedł powoli w pewnej odległości od nich. Widzieli już dom Malików, do którego właśnie zmierzali z wizytą. Louis miał dzisiaj jakieś sprawy do załatwienia związane ze swoją nową pracą, którą już wkrótce zaczynał, a Anne musiała jechać do Londynu, więc Gemms postanowiła wyciągnąć Harry'ego z domu i zabrać go ze sobą. Zresztą loczek uwielbiał Mię i świetnie dogadywał się z dziećmi, więc gdy oni będą rozmawiać, Hazz przypilnuje tej małej psotnicy, której zawsze jest wszędzie pełno.

- Przestań tak podrygiwać - blondyn chwycił mocniej jej dłoń, by utrzymać ją w miejscu i zaprzestać jej podskoków.

- Co? - spojrzała na niego zdziwiona.

- Nic, nic, po prostu idź normalnie, i nie skacz jak jakaś piłka - zaśmiał się widząc jej oburzoną minę i przygarnął ją do swojego ciała, obejmując dziewczynę jednym ramieniem.

- Głupek - prychnęła, ale posłała mu promienny uśmiech - nareszcie jesteśmy - weszła do środka bez pukania, wołając na wstępie - już jesteśmy, cokolwiek robicie... przestańcie.

- Jezu Gemms - westchnął Niall - chodź Harry, Twojej siostrze chyba zaszkodziło słońce - blondyn poczekał na młodszego Stylesa, który wszedł powoli do domu, a teraz patrzył na Horana ze zmarszczonym czołem.

- Żartowałeś? - upewnił się loczek, zerkając na niego niepewnie.

- Tak - uśmiechnął się lekko i wskazał ręką by zielonooki poszedł pierwszy, pamiętając by nie dotknąć go niespodziewanie.

- Przyszedł Harry, przyszedł Harry, przyszedł Harry! - krzyczała radośnie Mia, ale zamilkła gdy tylko dostrzegła loczka, wiedząc że ten nie przepada za hałasem. Podeszła do niego powoli i przytuliła się do jego nóg - cześć Harry - podniosła głowę, patrząc na niego swoimi dużymi oczami i uśmiechając się słodko.

Niall cały czas zastanawiał się, co takiego ma w sobie Harry, że dzieci kochają go tak mocno. Tak samo reagował na niego Theo, który zazwyczaj zachowywał się jak mały potwór, a przy Stylesie łagodniał i uspokajał się.

- Cześć Mia - powiedział cicho chłopak i uścisnął małą dłoń dziewczynki, która tylko pisnęła radośnie i pociągnęła go za sobą do salonu, gdzie już czekały na nich puzzle, przygotowane do układania.

Niall wszedł do kuchni, gdzie na blacie siedziała Gemma, machając nogami w powietrzu, a Zayn i Liam dyskutowali z nią o czymś zaciekle.

- Cześć - uśmiechnął się do mężczyzn i oparł się tuż obok blondynki - o czym tak dyskutujecie? - zerknął na rozbawione małżeństwo.

- Mówiliśmy tylko Gemmie, że mogła przyprowadzić do nas swojego nowego przyjaciela - wyjaśnił Liam poruszając zabawnie brwiami, a Niall zmarszczył czoło, zastanawiając się o kim do cholery oni mówią.

- Zamknij się Payne - warknęła dziewczyna.

- Ejj moje nazwisko to Malik - zauważył oburzony szatyn, a Zayn zaśmiał się głośno i pokręcił głową z politowaniem obserwując dziecinną kłótnię swojego męża i Gemmy.

- Jak tam sobie chcesz - burknęła ignorując go i omijając wzrokiem.

- Dobrze, ale tak serio mogłaś go przyprowadzić, jeżeli już ze sobą mieszkacie - wtrącił Zayn, a po chwili na jego twarzy wylądował kuchenny ręcznik.

- O czym wy mówicie? - wtrącił się Niall, który miał dość tej całej rozmowy.

- No o tym całym Louisie - brunet zerknął na niego szybko, wyjaśniając mu o co chodzi.

- Nie słuchaj ich Ni, bredzą jak zwykle - Gemma pogłaskała go po włosach i przysunęła się do niego bliżej - a dla waszej wiadomości, Lou jest tylko moim przyjacielem i w dodatku jest gejem, cymbały.

- Jesteś tego pewna? - drążył dalej Liam, chcąc zdenerwować dziewczynę jeszcze bardziej.

- Tak, jestem tego pewna - odpowiedziała przewracając oczami.

- A ty co taki niezadowolony? - Zayn skupił swoją uwagę na Niallu, który faktycznie stał z grymasem na twarzy i przysłuchiwał się ich wymianie zdań.

- Nie wiem o co ci chodzi - wzruszył ramionami i starał się uśmiechnąć, ale chyba się nie udało, bo brunet parsknął tylko głośnym śmiechem i wyszedł z kuchni.

- Chodźcie do salonu - dodał Liam i wyszedł za mężem, zostawiając tę dwójkę razem.

- Chodź mój najwspanialszy mężczyzno - zeskoczyła z blatu i cmoknęła go lekko w kącik ust, chwytając go za rękę i prowadząc w stronę pokoju.

- Nie żartuj sobie ze mnie - powiedział niezadowolony.

- A kto powiedział, że żartuję?

Popatrzył na nią i uśmiech wykwitł na jego twarzy, szedł obok niej i sam zaczął podrygiwać, tak jak dziewczyna.

- Podrygujesz - wytknęła mu szturchając go w bok.

- Wydaje Ci się.

***

Siedzieli i śmiali się głośno, zerkając co jakiś czas w stronę Harry'ego i Mii, którzy rozmawiali o czymś przyciszonym głosem, cały czas układając puzzle. Liam pokręcił głową z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.

- Nie wiem, jak on to robi, ale Mia nigdy nie jest tak grzeczna, będąc tylko przy nas - powiedział z podziwem w głosie.

- Fakt - zgodził się z nim od razu Zayn - ona nie potrafi usiedzieć pięć minut w jednym miejscu, a właśnie Gemms, mam nadzieję, że ten Twój Louis ma podejście do dzieci, bo inaczej ona na pewno wejdzie mu na głowę, już na pierwszym treningu.

- To nie jest mój Louis - zaczęła dziewczyna - i spokojnie, zapewniam was, że Lou jest świetny jeżeli chodzi o maluchy, sam ma dużo rodzeństwa, więc ma wprawę w poskramianiu dzieciarni, a już szczególnie małych dziewczynek. Jest prawie tak dobry jak Hazz.

- To świetnie, chociaż mam nadzieję, że po pierwszym treningu Mia będzie miała dość i powie, że chce spróbować czegoś innego na przykład baletu - stwierdził z nadzieją szatyn, a pozostali zaśmiali się głośno z jego słów.

- Co ty Li? Nie chcesz mieć córki piłkarki? - zadrwił z niego Niall, odzywający się dziś dość rzadko.

- To nie tak - zaczął obronnie mężczyzna, mówiąc szeptem, zerkając co chwilkę na bawiąca się dwójkę, która przerwała zabawę i widać było, że przysłuchują się rozmowie - po prostu, jest małą dziewczynką, nie chcę żeby biegała ze stadem jakiś... jakiś samców, którzy będą ją popychać i mogą zrobić jej krzywdę i...

- Liam - przerwał mu blondyn, pokładając się ze śmiechu razem z Gemmą - jesteś największym debilem jakiego znam. Czy ty mówisz o swojej córce? Serio? Bo Mia jaką ja znam, przywali pierwszemu lepszemu chłopakowi, który stanie jej na drodze, więc nie wiem dlaczego się tak o nią boisz.

- Nie rozumiesz - syknął szatyn - ona jest dziewczynką i... i powinna lubić to co dziewczyńskie.

- Czyli niby co? - wtrąciła się Gemma, przysłuchująca się tej rozmowie z rozbawieniem.

- Właśnie powiedz nam Li, co takiego? - Niall zaczął wpatrywać się w przyjaciela, który teraz starał się znaleźć jakąś odpowiedź na ich pytania, ale chyba nic nie przychodziło mu do głowy, ponieważ patrzył błagalnie na swojego męża.

- Zi powiedz im coś - porosił błagalnym głosem, ale Malik zaśmiał się tylko i pokręcił głową.

- Przykro mi skarbie, ale zgadzam się z nimi, Mia może robić to co chce i nie obchodzi mnie to, że jest dziewczynką.

- Dobra, już nic nie mówię, ale sami zobaczycie, że nie wyjdzie z tego nic dobrego - podniósł ręce w geście poddania się i zmienił szybko temat - i chcieliśmy wam dziś o czymś powiedzieć - zerknął na Zayna i na jego twarzy pojawił się czuły uśmiech, chwycił męża za dłoń i ponownie zerknął na przyjaciół - postanowiliśmy razem, że zaadoptujemy kolejne, drugie dziecko.

- O mój Boże - pisnęła Gemma i rzuciła się na dwóch mężczyzn, by ich uściskać - to wspaniale, macie już wszystko załatwione?

- Tak - odparł szczęśliwy Zayn, gdy Niall klepał go po plecach, składając mu gratulacje - no to Niall teraz pora na Ciebie.

- Słucham? - blondyn popatrzył na niego wystraszonym wzrokiem, rumieniąc się.

- To co słyszałeś - dopowiedział Liam i Niall zaczął żałować, że dziś tu przyszedł - my jesteśmy już po ślubie, spodziewamy się drugiego dziecka, a ty co? Wiecznie sam, czas to zmienić stary.

Chciał już otworzyć swoje usta i zacząć się z nimi kłócić, ale uratował go Harry, który podszedł do nich i poklepał siostrę po ramieniu.

- Mówiłaś, że przyjdziemy na kilka godzin, więc chyba już powinniśmy iść prawda? - zapytał chłopak, a Horan podniósł się jak na zawołanie.

- Tak, tak Hazz, już idziemy - powiedział i pociągnął za sobą Gemmę - to na razie, cześć Mia - pożegnał się pospiesznie, żegnany zaskoczonymi spojrzeniami przyjaciół.

- Co mu odbiło? - zapytał zmieszany Zayn, gdy ich znajomi opuścili dom.

- Chyba uświadomiliśmy mu pewne sprawy i się wystraszył, jak to Niall.

***

Harry zszedł po schodach, chcąc zrobić sobie herbatę i jak najszybciej zaszyć się ponownie w swoim pokoju. Słyszał jakąś melodię wydobywającą się z kuchni i zmarszczył czoło, myśląc o tym, kto może znajdować się w pomieszczeniu i doskonale zdawał sobie sprawę, że jest to ten cały Louis.

Wszedł do środka i zauważył kręcącego się po kuchni mężczyznę, zignorował go i ze spuszczonym na swoje stopy wzrokiem podreptał do szafki, gdzie stały kubki.

- O hej Harry, dawno Cię nie widziałem - usłyszał głos po swojej prawej stronie, ale nie spojrzał na niego.

- Cześć - burknął pod nosem i dalej przeszukiwał wzrokiem wnętrze szafki.

- Szukasz czegoś? - głos Louisa wyprowadzał go z równowagi i w dodatku nie mógł znaleźć swojego kubka. Obrócił się w jego stronę i zamarł dostrzegając swój prywatny kubek, należący tylko do niego w dłoniach tego faceta.

- Mój kubek - powiedział szeptem, wpatrując się w swoją rzecz.

- Co? - szatyn popatrzył na niego zaskoczony, upijając łyk herbaty.

- Pijesz z mojego kubka - wyjaśnił zdenerwowany loczek, sztyletując Louis wzrokiem, a straszy po raz pierwszy mógł ujrzeć te zielone tęczówki, które zazwyczaj unikały go, jak ognia.

- Z twojego...

- Tak z mojego kubka - przerwał mu Harry.

- Przepraszam stary, nie wiedziałem, ale przecież możesz napić się z którego z tamtych prawda? - wskazał ręką w kierunku szafki wypełnionej kubkami, ale Styles nie spojrzał w tamto miejsce.

- Nie jestem stary - wydusił zduszonym głosem i zaczął nerwowo wykręcać swoje palce, sytuacja zaczęła wymykać mu się spod kontroli, tak jak zawsze w kontaktach z obcymi ludźmi - i masz oddać mój kubek - wyciągnął dłoń w jego stronę czekając.

- Ale, że niby chcesz go teraz? - wyjąkał szatyn zaskoczony tą całą sytuacją, bo przecież to był tylko zwykły kubek, nie wyróżniał się niczym niezwykłym.

- Tak, chcę mój kubek teraz, dlaczego zachowujesz się, jakbyś nie rozumiał tego co do Ciebie mówię, przecież wszystko wyraźnie powiedziałem - stawał się wyraźnie rozdrażniony i czuł jak jego serce zaczyna bić szybciej. Było tak jak w szkole, zaczynał mieć poczucie, że wszyscy śmieją się z niego i wytykają go palcami. Chciał tylko swój kubek.

- Boże przepraszam, nie wiedziałem, że to jest dla Ciebie takie ważne, przepraszam naprawdę - podszedł do zlewu, myjąc szybko porcelanowe naczynie i podając je loczkowi, który wyrwał mu je z dłoni i ponownie zaczął je szorować.

Louis przyglądał mu się nie wiedząc, co zrobić, patrzył jak nastolatek szoruję z całej siły kubek, oglądając go dokładnie, i gdy Lou myślał, że już go umył, chłopak zaczął całą czynność od nowa, tak jakby widział jakiś niewidzialny dla innych bród. Po wszystkim wytarł kubek i odłożył go na wyznaczone miejsce, przy okazji przestawiając resztę rzeczy w jakiś ustalony i zrozumiały tylko dla siebie sposób.

- Nie dotykaj go nigdy więcej i zacznij po sobie sprzątać, jesteś bałaganiarzem, w tym domu panują zasady, do których wszyscy domownicy się stosują, ty tutaj mieszkasz, więc też jesteś domownikiem. Sprzątaj swój bałagan i przestań śpiewać, masz okropny głos - powiedział jeszcze loczek i nieporadnie wybiegł z kuchni, znikając na schodach.

Louis stał z szeroko otwartymi oczami, próbując zrozumieć sytuację, która miała przed chwilą miejsce, ale nie potrafił tego ogarnąć swoim rozumem. To było dziwne, nawet bardzo dziwne. Chłopak zrobił mu wielką aferę z powodu kubka, po czym nazwał go bałaganiarzem, brudasem i...

- Wcale nie mam takiego strasznego głosu - powiedział do samego siebie i wyszedł do ogrodu gdzie zastał bawiącą się Dame.

***

Harry stał przy dużym oknie z którego widok wychodził na ogród i przyglądał się Louisowi, który bawił się ze swoim psem. Trzymał w ramionach swojego kota i obserwował każdy ruch szatyna.

- Popatrz na nich Harold, biegają po naszym ogrodzie i nawet nie możemy tam wyjść. Zajęli nasze miejsce. Biega po naszym ogrodzie, pije z mojego kubka, czuję się jak u siebie. On i jego głupi pies powinni się stąd wyprowadzić prawda? - zerknął na kota, który miauknął i zaczął wiercić się w jego ramionach - też jesteś zły, rozumiem Cię Harold - pogłaskał delikatnie zwierzę, ale te wyskoczyło mu z rąk i stanęło przy oknie wpatrując się w psa, który biegał po ogrodzie i uciekał przed goniącym go Louisem.

Czuł się zagubiony, dom był jedynym miejscem, gdzie mógł być spokojny i czuł się w porządku z samym sobą, szkoła zbliżała się wielkimi krokami i na samą myśl o powrocie do tego miejsca czuł się chory. Nie rozumiał dlaczego ludzie nie mogą zacząć traktować go normalnie, przecież nie różnił się aż tak bardzo od innych. Może nie potrafił rozmawiać z rówieśnikami, bał się hałasów, głośnych rozmów i obcych, ale chciał czuć się akceptowany. Niestety nie było mu to dane, a teraz tutaj w swoim domu nie mógł czuć się bezpiecznie, bo był ktoś taki jak Louis. Nie mógł nic z tym zrobić, był tylko chłopakiem z zespołem Aspergera, zresztą mama, Gemma i tata polubili tego faceta i jak zwykle tylko on niczego nie rozumiał, bo był głupkiem z ZA i jedyne co potrafił to wywoływać u innych ludzi coś co jego mama nazywała nienawiścią, której on sam nigdy do nikogo nie czuł, tyle że on sam niewiele czuł. Był wyprany z emocji, tak mawiała Gemma, gdy myślała, że nie słyszy i może jego siostra miała rację, nie wiedział tego, ale to mogła być prawda.

Patrzył na swojego kota, który zaczął uderzać łapkami w szybę, podszedł do niego i ukucnął obok.

- Co? Chciałbyś tam iść? Oni Cię nie polubią Harold - starał się wyjaśnić to kociakowi, ale ten nic nie rozumiał - no dobrze, proszę bardzo, ale uważaj na siebie - otworzył okno i wypuścił zwierzaka, który pobiegł wprost do szatyna i jego dużego psa i ku zdziwieniu Harry'ego ten olbrzymi kundel, jak lubił nazywać w myślach Dame, zaczął bawić się z jego kotkiem, goniąc go po ogrodzie. Nagle poczuł na sobie wzrok Louisa, więc odszedł od okna i uciekł do swojego pokoju.

Nie chciał mieć nic wspólnego z tym chłopakiem, najchętniej odizolowałby się od wszystkich ludzi i tak nikt nie chciał go lepiej poznać i w sumie wcale im się nie dziwił. Wziął swój dziennik i tym razem zapisał tam tylko kilka słów, nie czuł nic więcej, był pusty.

***

Jesteś głupkiem Harry, nie rozumiesz tego co dzieje się dookoła. Świat wolałby żeby ludzie tacy jak ty nie istnieli, wtedy wszystko było by idealne bez świrów dookoła. Asperger sprawia, że nie jesteś traktowany jak człowiek, wtedy jesteś tylko Aspergerem, zaburzonym świrem, nikim więcej...

Ludzie tacy jak ty, nie rozumieją osób takich jak ja.

Istnieją dwa światy, oddzielone od siebie przepaścią nie do przeskoczenia.

W jednym jesteś ty Louis, a w drugim ja.

Granica normalności i obłędu jest cienka, a ja nie wiem już gdzie się znajduję.

Za to ty jesteś tylko człowiekiem Louis prawda?

Chciałbym być tylko człowiekiem, nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał...

*Wiesław Myśliwski

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro