Czekoladą nigdy nie pogardzę

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Justin

Cały dzień w szkole mnie totalnie wykończył. Co jak co, ale bycie w klasie matematycznej nie było jakieś bardzo proste. Generalnie nie powinno mnie to już dziwić. W końcu zaczynałem trzeci rok w tej szkole, ale zawsze mam chociaż odrobinę nadziei na to, że może akurat ten będzie inny.

Warto mieć marzenia, prawda?

Nie chciałem jeszcze wracać do domu. Wolałem nie patrzeć na ilość pracy domowej zadanej przez nauczycieli. Stwierdziłem, że pójdę na jakąś kawę, żeby się trochę odstresować. Zaparkowałem swoją czerwoną bestią pod pierwszą lepszą kawiarnią i wszedłem do środka. Wszystko było tam tak czyste, że aż bałem się gdziekolwiek usiąść.

Podszedłem do baru i przeleciałem wzrokiem całą ofertę kawiarni.

- Dzień dobry! W czym mogę służyć? - odezwał się jakiś chłopak.

Zmarszczyłem brwi i przeniosłem wzrok na niego.

- Danny? - wybełkotałem zmieszany.

- Justin?

- Stary! Ale ty się zmieniłeś! Kupę czasu cię nie widziałem! - powiedziałem, zaskoczony spotkaniem.

- I vice versa! Co taki gość jak ty robi w kawiarence? - zagadnął brunet.

Danny'ego znałem jeszcze w podstawówce. Był zawsze grzecznym dzieciakiem, którego nikt nie lubił, mimo, że on był dla wszystkich bardzo miły. Często stawałem w jego obronie i właśnie tak się zakumplowaliśmy. Może nie był najbardziej normalną osobą, ale rozumieliśmy się i to wystarczyło. Nasza znajomość nieco się popsuła, kiedy poszliśmy do innych szkół. Kontakt się urwał i żaden z nas jakoś nie starał się, by znajomość powróciła. Miło było go zobaczyć po latach. Bardzo się zmienił.

- Ciężki dzień. Chciałem się troszkę oderwać od szkoły - wyjaśniłem, rozglądając się po całym pomieszczeniu.

Było tu naprawdę ładnie, ale sterylność i schludność tego miejsca mnie przerażała. Chyba nie byłbym w stanie przychodzić tu zbyt często.

- W takim razie proponuje ci Flat White z croissantem czekoladowym. Co ty na to? - zaproponował Danny.

- Kupię wszystko, co tylko oferujesz. Dla mnie jest to naprawdę obojętne. Ale czekoladą nigdy nie pogardzę - uśmiechnąłem się delikatnie, sięgając po portfel do tylnej kieszeni spodni.

Zapłaciłem za zamówienie i udałem się do wolnego stolika. Był pojedynczy, więc w razie, gdyby jakaś większa grupa się zjawiła, nie będzie miał do mnie nikt pretensji.

Zacząłem myśleć o tym, że tak naprawdę nie mam już z kim chodzić w takie miejsca. Nie mam po co starać się być romantyczny i nie mam komu kupować jakieś prezenty. Jestem sam i nikt nie rozumie, dlaczego tak bardzo to przeżywam. Może tylko osoby, które naprawdę kochały mogą mi współczuć... Sam już nie wiedziałem.

- Twoje zamówienie. Smacznego - powiedział znajomy i zostawił mnie samego z kawą i croissantem.

Westchnąłem głośno i wziąłem łyka kawy. Na przeciwko mnie siedziała długowłosa brunetka, którą skądś kojarzyłem, ale nie miałem pojęcia skąd. Była bardzo ładna. Miała duże malinowe usta, piękne, ciemne oczy i pogodny uśmiech na twarzy. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie zainteresowała mnie. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały, przez co spiąłem się i zamarłem w bezruchu. Dziewczyna spuściła wzrok speszona, ale po chwili znowu się na mnie spojrzała. Posłała mi jeszcze szerszy uśmiech i wróciła wzrokiem do telefonu. Uśmiechnąłem się sam do siebie i wróciłem do posiłku.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że był to początek czegoś, co w przyszłości miało wywrzeć na mnie ogromny wpływ...

Jessie

Nie ukrywam, że moje serce zabiło o stokroć szybciej, kiedy ujrzałam tego blondyna. Miał piękne miodowe oczy i nienagannie śnieżnobiały uśmiech. Był po prostu idealny...

Wróciłam jednak myślami do mojego profilu. Dostałam masę pozytywnych komentarzy, z czego bardzo się ucieszyłam.

Zaczynało robić się już późno, więc postanowiłam wrócić do domu. Wstałam z miękkiego fotela i podeszłam do kasy.

- Dzięki, Danny. Było miło cię zobaczyć. Będę częściej zaglądać do was - oznajmiłam, zerkając po raz ostatni na pięknie urządzone wnętrze.

- Cała przyjemność po mojej stronie - uśmiechnął się szeroko, po czym pożegnałam się i udałam się w stronę wyjścia. Wzrokiem wróciłam do nieznajomego. Widziałam, że i on o mnie pomyślał, ponieważ odprowadził mnie wzrokiem do samych drzwi.

Wróciłam spokojnie do domu i zajęłam się lekcjami. Mimo pełnego skupienia, moje myśli cały czas krążyły albo wokół instagrama albo wokół nieznajomego blondyna. Wiem, że większość z was powie, ze jestem uzależniona, ale uwierzcie mi, że moja obsesja to jeszcze nic w porównaniu do innych.

Mój telefon nagle zawibrował. Zerwałam się wręcz na równe nogi i pobiegłam sprawdzić o co chodzi. Odblokowałam urządzenie i kliknęłam w odpowiednią aplikację.

@justinbieber zaczął cię obserwować.

Kliknęłam szybko w profil i wstrzymałam oddech, kiedy zobaczyłam, kim była ta osoba. Okazało się, że to nie kto inny jak ten nieznajomy z kawiarni! Ale skąd wiedział jak się nazywam na instagramie?

Przejrzałam dosłownie w ciągu kilku sekund każde jego zdjęcie. Był cholernie przystojny i przyjaźnił się z Jasonem! Że też wcześniej go nie skojarzyłam!

Zanim zdążyłam racjonalnie pomyśleć, zaczęłam masowo lajkować każdy jego post. Dopiero po chwili dotarło do mnie jaką idiotkę z siebie zrobiłam. Zażenowana szybko wyłączyłam aplikacje i wróciłam do zadań. Oby nie wziął mnie za jakąś napaloną laskę...

***
Hejooo!

Zostawiam was z kolejnym, mam nadzieje, ciekawym dla was rozdziałem. Z czasem akcja zdecydowanie się rozwinie, ale musicie mi dać troszkę czasu. Możliwe, że przez weekend nie pojawi się żaden rozdział, ponieważ mam osiemnastkę dzisiaj mojej koleżanki, jutro będę na weselu, a w niedzielę mam poprawiny. Dlatego też nie wiem kiedy będę miała czas na pisanie.

Pamiętajcie o gwiazdkowaniu i komentowaniu! To dla mnie bardzo ważne!

Pozdrawiam wszyskich!

Xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro