V

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Loki nigdy nie chciał współpracować z aniołem.

To po prostu nie było w kwestii jego zainteresowań aby pchać się w niepotrzebne niebezpieczeństwo. Tak, lubił ryzyko i intrygi, ale nie lubił tego robić z aniołami.

Dlatego kiedy anioł, którego przyprowadził ten kretyn, zniknął gdzieś, Laufeyson postanowił przemówić Anthony'emu do rozumu. Albo chociażby go opierdolić. Jeszcze nie wiedział jak zakończy te rozmowę.

- Tak, wiem, nie powinienem zawierać paktu, ale co mogłem niby innego zrobić? - Stark szczerze doszukiwał się jakiejś konkretnej wypowiedzi. Przynajmniej tak wyglądała jego mina, zanim Loki nie odwrócił się i poszedł do kuchni po herbatę. Może i był demonem, ale czarnej herbaty z mlekiem nigdy nie odmówi.

- Jak już tam jesteś to zrób mi kawę ciemną niczym moja dusza. - rozkazał Tony cokolwiek robiwszy w salonie.

Uśmiech Lokiego był bardzo mroczny kiedy nalewał wody do czajnika elektrycznego.

Po chwili wrócił z dwoma kubkami w dłoniach zauważając, że drugi demon siedzi na podłodze grzebiąc w papierach zdobytych przez Lokiego. Zielonooki odłożył jeden z trzymanych kubków na stół obok Starka, a z drugim skierował się do fotela by opaść na nim z uśmieszkiem.

- Słodziłeś? - kolejne pytanie padło z ust miodowookiego.

- Oczywiście, dwie łyżeczki, jak zawsze. - potwierdził nim zanużył usta w gorącym trunku.

Stark podniósł się z podłogi i zerknął na własny kubek, który zawierał jedynie cukier na jego dnie.

- Gdzie moja kawa?

- W kubku. Taka, jaką chciałeś. Niczym twoja dusza, której nie posiadasz. - wytłumaczył grzecznie swojemu przyjacielowi, którego oczy zaczęły ciskać w jego stronę piorunami.

- Ale to taki mem... Yghh. - westchnął wkurzony - Nienawidzę cię. - niemal wywarczał nim zabrał swój napój bez napoju do kuchni by prawdopodobnie przyrządzić prawdziwą kawę.

Zielonooki nie mógł powstrzymać krótkiego parsknięcia, które zdarzało mu się tak często, jak wyprowadzenie Anthony'ego z równowagi. Czyli niemal zawsze.

Stark wrócił po upływie kilku minut z parującym od ciepła napojem by odłożyć na stół i sięgnąć po rozpiski Lokiego.

- To co wypatrzyłeś z moich notatek? - zapytał Loki po przedłużającym się milczeniu, które wśród tej dwójki nie było częstym zjawiskiem.

- Niejaka Rachel Mayer, wampirzyca z niedaleka, ma ciekawą kartotekę. Mamy na nią z cztery sposoby żeby nam wszystko wyśpiewała. - uśmiech Tony'ego był piekielnie zły, a Loki uwielbiał piekielne zło. - Kiedy nasz kochany aniołek pokaże swoje skrzydełka nareszcie porozmaw- o, Stephen, akurat się o tobie zgadało. - powiedział kiedy anioł pojawił się przed nimi; Stark delikatnie podskoczył gdy tamten pojawił się znikąd, a Loki nawet nie mrugnął na ten akt popisania się. - Nie było cie tyle bo chciałeś się wypiększyć? - zapytał lustrując nowy wystrój Strange'a.

- Miałem wezwanie z góry. - powiedział Strange po czym się kąciki jego ust nieznacznie, o dosłownie milimetry, opadły by po chwili powrócić do poprzedniego stanu.

Loki jednak zauważył tę drobną zmianę na twarzy ciemnowłosego. Ewidentnie zobaczył też te ostry błysk w anielskich oczach przy wypowiadaniu tamtych słów. Kłamstwo to coś, co Loki wyczuwał na kilometr i zobaczył to przed chwilą. Czemu anioł ich teraz okłamał? Laufeyson postanowił, że dowie się tego niedługo. Teraz będzie po prostu miał doktora z góry na oku. Oczywiście wcale nie jest wobec niego nieprzychylny. To zwykłe upewnienie się na gruncie, które Loki robił z doświadczenia. Nie raz przecież został zdradzany (i nie raz zdradzał, ale ta wiedza nie była potrzebna dla nikogo).

- Loki jesteś z nami? - palce Tony'ego pstrykały mu przed twarzą, więc najwyraźniej odpłynął na jakiś czas. - O jesteś, już myśleliśmy, że wyzionąłeś ducha.

- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, Anthony. - przyznał demonowi, unosząc jedną brew do góry by nadać swojej twarzy gracji.

- Rety, przez moment gapiłeś się martwo na Stephena i nawet nie drgnąłeś. - powiedział Stark wciąż jeszcze stojąc przy fotelu Lokiego.

- Co mnie ominęło? - zapytał czarnowłosy zamiast jakiegokolwiek wytłumaczenia na swoje zachowanie.

- Właściwie niewiele. Ze Starkiem zaplanowaliśmy co zrobimy za kwadrans. - wyjaśnił małostkowo lodowooki spoglądając znużenie na Lokiego. - Jeżeli też bierzesz udział w zabawie, to lepiej przebierz się w coś wygodniejszego. - powiedział przejeżdżając wzrokiem po sylwetce Lokiego, który miał na sobie czarną koszulę, tego samego koloru spodnie i kapcie w kształcie reniferów sprezentowanych przez Tony'ego na święta. (Oni nie obchodzili jednak Bożego Narodzenia, chociaż to też działo się tego dnia, tylko świętowali dostanie nowej duszyczki, która dziesięć lat temu podpisała z nimi pakt.)

- Oczywiście, że biorę udział w tej misji, przecież beze mnie nie dalibyście rady. - stwierdził nim poszedł do swojego pokoju się przebrać.

Może w międzyczasie rozwikła małe śledztwo.

- Nie przeceniałbym tak swoich możliwości. - szept byłego neurochirurga był przesiąknięty jadem kiedy Loki przechodził obok by pójść do swojego pokoju. - Tak, czy inaczej, panowie, gra rozpoczęta. - powiedział Strange, kiedy Laufeyson łaskawie wyszedł by po kwadransie wrócić do salonu ubrany już w nowy strój. Tym razem była to zielona koszulka, skórzana kurtka, spodnie nadające się do ćwiczeń i czarne adidasy.

We trzech wyszli i wsiedli do auta należącego do Starka, Loki usiadł z tyłu, tylko ze względu na możliwość studiowania siedzących przed nim, po czym Tony przekręcił kluczyk w stacyjce i srebrne BMW wyjechało w poszukiwaniu wampirzycy i jej roju.

Jazda odbyła się we względnym milczeniu, a jedynym dźwiękiem, była muzyka z płyty w odtwarzaczu, która zapewne była autorstwa AC/DC, ponieważ Anthony miał bzika na punkcie tego zespołu, co było widać po wielu jego ubraniach z logo owych muzyków.

Po upływie pół godziny, byli na miejscu, o ile można tak nazwać drogę prowadzącą z drogi krajowej do lasu. Kiedy Tony wyłączył auto, momentalnie zrobiło się ciemno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro