Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy trochę ochłonęłam wyjełam telefon aby napisać do Lokiego wiadomość że jestem już niedaleko zbrojowni. Jednakże ktoś wszedł do łazienki co zmusiło mnie do schowania komórki.

Okazało się że tą osobą była Wanda Maximoff. Kobieta o kasztanowych włosach i niebieskich oczach.
Spojrzała na mnie lekko zaskoczona
i delikatnie otworzyła usta aby coś powiedzieć ale uniemożliwiłam jej to gestem ręki.

-Nic mi nie jest. Po prostu musiałam trochę opłukać twarz wodą ale nic po za tym- Powiedziałam chodź zauważyłam że nie do końca mi uwierzyła

Szczerze mówiąc obleciał mnie chwilowy stres zdając sobie sprawę
z tego że Wanda posiada umiejętność telekinezy więc bez problemu mogłaby wejść do mojej głowy czy po prostu posłuchać co mają do powiedzenia moje myśli.

Starałam się teraz nie zaprzątać sobie głowy zbędnymi rzeczami co mogło by ujawnić moją prawdziwą tożsamości lub chorą psychiką.

-Ty to pewnie jesteś ta nowa- Powiedziała mierząc mnie swoim spojrzeniem od stóp po głowę

-Wygląda na to że bardzo się wyróżniam na tle...swoich kolegów
i koleżanek z pracy- Odrzekłam
z lekką pogardą głosie przez co strzeliłam się mentalne face plana

-Może trochę ale nie na tyle aby można było powiedzieć z daleka że to ty. Po prostu Stark gada że nowa agentka czyli twoja osoba jest szarooką kocicą

Poczułam że moje policzki robią się ciepłe. Nie byłam jednak pewna czy to z powodu tego jak mnie nazwał czy że mnie miło wspomina co nigdy mi się nie zdarzało.

-Wanda Maximoff- Powiedziała podając mi rękę i delikatnie się uśmiechając

Popatrzyłam najpierw na nią
a później na jej rękę. Niepewnie ją uścisnełam i trząsnełam.

-Wybacz ale muszę już iść. Clint się pewnie już niecierpliwi a miał mnie zaprowadzić do zbrojowni- Mówiąc to pokazałam dwoma palcami na drzwi po czym szybko z pomieszczenia wyszłam

Będąc już po za drzwiami cicho odetchnełam z ulgą. Nic w moim zachowaniu nie było podejrzane... przynajmniej ja tak uważam.

Nagle usłyszałam jak ktoś się śmieje parę kroków dalej ode mnie.
Gdy podniosłam wzrok i obróciłam głowę w prawo zobaczyłam Bartona pokazującego swoje zęby.

-Co się tak szczerzysz?- Zapytałam się podchodząc do niego powoli

-Słuchaj póki nie będziesz się zbliżać do Visona to nic ci nie zrobi możesz mi uwierzyć- Odparł odbijając się od ściany którą podpierał

Mimowolnie kącik moich ust uniosły się do góry. Stanął koło mnie i dalej poszliśmy w głąb wieży.

-Miałaś kiedyś chłopaka?- Zapytał się nagle powodując że zachłysnełam się śliną i zaczęłam kasłać

-Skąd to pytanie?

-Z czystej ciekawości. A poza tym... nieważne tam! Chodź jesteśmy już na miejscu!- Krzyknął Sokole Oko łapiac mnie za nadgarstek i prowadząc do środka sali

Kiedy mnie już puścił moje oczy rozszerzyły się w zachwycie.

Na półkach były umieszczone pistolety i rewolwery nowszej oraz starszej generacji, nieco niżej pistolety maszynowe oraz karabinki.
Oboch nich znajdowały się karabiny wraz ze strzelbami.
Znajdujące się miecze, katany oraz sztylety zostały umieszczone na blado szarej ścianie.
Granaty były schowane we specjalnych szafkach aby wrazie wstrząsu lub innej katastrofy pogodowej nie uaktywniły się.
Na sali znajdował się również kąt gdzie były strzały z różnymi końcami i łuki mniejsze oraz większe.
Tarcze głównie Kapitana Ameryki znalazły swoje miejsce na uchwytach.
Oczywiście zbroje Iron Man'a i War Machine były wystawione na główny plan tego miejsca.

-Musi naprawdę ci się podobać to miejsce bo aż oczy ci się błyszczą- Powiedział Clint śmiejąc się pod nosem z mojej reakcji

-Gdybyś tak jak ja spędził całe swoje życie przy broniach to też byś cieszył się jak dziecko na ten widok- Odpowiedziałam i podeszłam do jednej z półek

Przeczesałam na bok włosy i wzięłam do ręki jeden z karabinków.

-Karabinek automatyczny AKM wyprodukowany przez Rosjanów. Magazynek mogący pomieścić 30 naboji. Kaliber mający 7,62 mm. Prosty w użyciu oraz odporny na bród - Mówiłam na głos opisując go

Każdy najdrobniejszy detal dostrzegałam w tej broni. Na dodatek wyobrażałam sobie ją w użyciu.

-Widzę że się znasz na broni- Odezwał się za mną jakiś mężczyzna z niskim głosem

Odwróciłam się i to co zobaczyłam wryło mnie w ziemię.
Ten sam facet który przyszedł mnie wypytać o plany HYDRY a wcześniej ścigał z jakimś innym gościem.

Teraz stoi tuż na przeciwko mnie
z nikłym uśmiechem i ciekawością
w oczkach. Tym razem ogolony
i ubrany w czarny t-shirt uwydatczający jego mięśnie oraz metalową rękę odbijającą światło.
Jednak że dało się zauważyć pistolet schowany w bocznej kieszeni od jeansów tego samego kolorze co bluzka.

-Jak widzisz- Odrzekłam krótko po chwili zadając mu pytanie- Jak się nazywasz?

-Najpierw wymień mi wszystkie nazwy tych broni to może w tedy ci powiem- Odrzekł uśmiechając się chamsko

Prychnełam pod nosem i odwrociłam się do niego tyłem.
Pokazując palcem na daną broń mówiłam jej nazwę, rodzaj, pojemność i kraj wyprodukowania.

Obecni agenci w hangarze słuchali mnie zaciekawieni a sam brązowooki był nie mało zaskoczony moją wiedzą i płynnością z jaką to mówiłam.

-Szczerze mówiąc...zaskoczyłaś mnie dziewczyno. Jak na zwykłą agentkę
i to nadotatek młodą znasz się jak mało kto- Powiedział krzyżując ręce

Uśmiechnęłam się do niego tryumfalnie kładąc jedną dłoń na swoje biodro a druga zwisał z dłuż ciała.

Zimowy Żołnierz chciał coś powiedzieć ale mający na nosie okulary przeciwsłoneczne czarno skóry mężczyzna który wszedł do środka uniemożlił mu to.

-Ludzie Steve zrobił american pancakes! Kto chcę je zjeść niech szybko idzie do kuchni bo zaraz może ich nie być!- Krzyknął i tak szybko jak się zjawił tak wyszedł

Popatrzyliśmy po sobie wzajemnie z brązowowłosym i szybko pobiegliśmy do drzwi a potem na korytarz.
Po kilku metrach truchtu zaczęliśmy iść.

Byłam nie mało ciekawa tych naleśników. Ktoś obcy wyśmiał by mnie za to że zwykle naleśniki zainteresowały moją osobą ale będąc w bazie jedynie co jadłam to albo rację żywnościowe żołnierzy które nie wiem skąd zawsze były i do tego zwykła woda lub chleb z masłem orzechowy do popicia Pepsi Max najczęściej.

-Too...powiesz mi wreszcie jak się nazywasz? Czy to jest jednak tak ważne że nawet agent TARCZY nie może wiedzieć- Zapytałam się go po chwili ciszy która ani trochę nie była niezręczna

-Bucky Barnes- Odparł krótko patrząc na mnie- A ciebie agentko? Jak ty się nazywasz co?



-------------------------------------------------

To jest najdłuższy rozdział w całej książce. Ma on 1000 słów!

Chciałam na początku was przeprosić. Rozdziałów nie było przez ponad 4 miesiące przez które wiele z was pisało kiedy rozdział.
Szkoła i zajęcia pozalekcyjne zajmowały mi mnóstwo czasu na dodatek od listopada wzięłam się porządnie za odchudzanie przez co też nie miałam czasu aby napisać rozdział.
Mam nadzieję że mi to wybaczycie...

Od dzisiaj reguralnie co miesiąc będą się pojawiać rozdziały.
Wszystko wróci do normy.

Teraz chciałabym podziękować wam z całego serca za 10,8 tys. wyświetleń i 718 gwiazdek! To jest naprawdę dużo!
Nigdy bym nie pomyślała że uda mi się w niecały rok tyle mieć wyświetleń i gwiazdek!

Trzymajcie się ciepło i zdrowo
w tych dniach pandemii i nie wychodźcie z domów!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro