Rozdział 13
Gdy wyszłam z tunelu otrzepałam się z brudu. Cisza oraz ciemność dodawały straszności miejscu w którym się znalazłam. Wyprostowałam się i spojrzałam przed siebie. Znajdowałam się w jakimś lesie.
-Śmierdzi padliną...- Powiedziałam pod nosem i ruszyłam przed siebie
Przez drogę zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam że mu "zaufałam".
Przypominał mi mężczyznę którego chciał zaatakować mnie dzidą.
Jedynie czym się różnili to ubiorem. Tamten miał zielono-złote szaty oraz złoty hełm zakrywający włosy. Natomiast Loki przy spotkaniu w opuszczonej wsi miał na sobie zwyczajny czarny garnitur...co było dziwne przy takich okolicznościach.
Nagle zadzwonił mój telefon. Zdziwiłam się bo nie spodziewałam się że w takim miejscu będzie zasięg.
Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił...Zola. No ale przecież on jest zamknięty w starym komputerze.
Odebrałam połączenie.
-Mam tylko 5 minut na przekazanie ci wiadomości więc słuchaj uważnie- Zaczął- Im więcej razy opuszczasz bazę HYDRY tym bardziej twój opiekun świruje. Agenci tropią i śledzą cię za każdym razem. Jeśli chcesz zakączyć ten cały cyrk musisz zabić całą drużynę Avengers.
-Dobra ale muszę jeszcze wejść do ich wierzy. Niby mam tam wejść z Bogiem kłamstw i psot ale nie ufam mu nie tylko ze względu na jego tytuł ale też że przypomina mi faceta który chciał mnie zabić.
-Z tym nie będzie żadnego problemu- Powiedział po czym się zaśmiał- Jest mnóstwo agentów T.A.R.C.Z.Y pracujących dla nas. Doskonale wiedzą kim jesteś więc bez problemu wpuszczą cię do Avengers Tower
Po chwili połączenie zostało przerwane. Włożyłam smartfon z powrotem do kieszeni skórzanej kurtki.
Będę musiała załatwić jakieś przebranie.
Nagle poczułam że ktoś łapie mnie za ramię. Szybko odwróciłam się wykręcają cudzą rękę. Usłyszałam ciche syknięcie i przeklinanie pod nosem. Gdy księżyc zaczął oświetlać las zobaczyłam że wykręciłam rękę zielonookiemu. Puściłam go po czym spojrzałam na niego z pogardą.
-Nie uważaj się za ofiarę bo ja się nią stałem- Wycedził zdenerwowany przez zęby
-Nigdy nią nie byłam i nie uważałam się za nią- Warknełam po czym odwróciłam się i zaczęłam kontynuować swoją "wyprawę".
Mężczyzna ocknął się i podbiegł do mnie. Spostrzegłam że przed nami pojawił się drewniany zniszczony most prowadzący na drugą stronę.
-Chyba nie masz zamiaru po nim przejść no nie?- Zapytał się z nadzieją w głosie
-Ty nie musisz iść. Zostań tutaj sam w lesie wraz z zdechłymi zwierzętami
i z świadomością że nigdy nikt cię nie znajdzie- Powiedziałam i weszłam na chwiejący się most.
Laufeyson westchnął i podążył za mną.
Drewno pod naszym ciężarem zaczęło się uginać. Szłam powoli trzymając się kruczowo liny.
-Boisz się co nie?- Zapytał się z kpiną po czym zaczął delikatnie skakać czym powodował chwiejne się mostu
-Co ty do cholery robisz!?- Krzyknęłam w jego stronę- Jesteśmy dopiero na połowie łącznika obu stron a ty chcesz nas zabić!?
W odpowiedzi zaśmiał się. Zdenerwowałam się nie na żarty. Jeżeli zrobi to jeszcze raz to zepchne go z tego mostu.
Jak na złość Loki powtórzył swój czyn. Sięgnęłam do pochwy po nóż po czym szybko przyłożyłam mu do szyi
i popchnęłam go w stronę przepaści a raczej poręczy. On natomiast złapał mnie za lewy nadgarstek.
-Jeśli mnie zabijesz to nie wejdziesz do siedziby mścicieli- Powiedział na swoją obronę
-Bez ciebie dam se radę- Powiedziałam z uśmiechem- Ale oszczedzę cię
Gdy to mówiłam czułam jak serce wali mu ze strachu. Ponowne się uśmiechnęłam tylko że z satysfakcją.
Puściłam go i zeszłam z mostu.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy.
--------------------------------------------------------------
Wolicie kiedy jest więcej dialogów czy opisów?
W mediach jest most po którym szedła Crystal z Lokim
Wiem że powtarza się słowo "most" ale nie miałam czym zastąpić to słowo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro