Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Włożyłam rękę do kieszeni kurtki 
i wyciągnęłam mały identyfikator
z moimi danymi. Oczywiście sfałszowanymi ale nikt oprócz mnie
i Lokiego tego przecież nie wie. Podałam mu ją i zaczął ją czytać na głos.

-Agentka specjalna T.A.R.C.Z.Y Alice Jones. Lat 25...szczerze mówiąc myślałem, że jesteś trochę starsza...no ale nic!- Powiedział podając mi kartę do dłoni delikatnie się uśmiechając. Cicho prychnęłam pod nosem
i schowałam z powrotem swoją rzecz.

Chciałam zacząć z nim rozmowę ale nie wiedziałam w jaki sposób.
Nie wiedziałam o co mogę się go zapytać, jakie tematy poruszyć aby nie zbudzić podejrzeń...nawet zapytanie o prognozę pogody w moim wykonaniu brzmiało by jak zapytanie się ślepego o ulubiony kolor.

-Więc Ice...bo tak będę od dzisiaj do ciebie mówił, jak to się stało, że jesteś jedną z agentek Fury'ego i ani razu cię tutaj nie widziałem?- Zapytał się bacznie przyglądając się mojej mimice twarzy

-Jestem akurat nowa w tym fachu. Mój kolega Jasper Sitwell ten łysy gość przy automacie przy kawie... -Powiedziałam pokazując palcem na niskiego mężczyznę ubranego
w szary garnitur oraz czarne okulary- Opowiedział mi o tej organizacji wiedząc o moich umiejętnościach. Postawiłam więc wszystko na jedną kartę aby kiedykolwiek tutaj się dostać...no i jestem!

-Dziwne jest to, że nikt nam nie powiedział o twoim przybyciu

Delikatnie się spięłam na jego słowa. Domyślał się, że nie mówię prawdy
i coś ukrywam. Na dodatek jego głos stał się bardziej niski oraz zimny. Musiałam szybko wymyślić jakieś kłamstwo bo inaczej mój cały plan pójdzie w piach wraz ze mną.

-Nick Fury jak wiadomo...ma dużo ważniejsze rzeczy do zrobienia niż przejmowanie i zawracanie sobie głowy początkującą agentką- Powiedziałam pewnym głosem ostrożnie dobierając słowa

Bucky jeszcze przed chwilę patrzył na mnie. Nie byłam pewna czy mi uwierzył ale sądząc po tym, że poklepał mnie po plecach zrozumiałam, że mi się udało.

Mimowolnie delikatny uśmiech wkradł mi się na twarz. Ten mały gest sprawił, że moje ciało przeszedł delikatny dreszcz wraz z miłymi wspomnieniami.

Przed oczami pojawił mi się obraz pola i siedzącej mnie na traktorze.
Za mną siedział mężczyzna ubrany
w dziwne ubrania, a na głowie miał kowbojski kapelusz. Gdy zmieniłam bieg facet poklepał mnie po plecach
i pocałował w czoło.

-Świetnie córciu! Jak tylko podrośniesz odziedziczysz od nas farmę i to ty będziesz ją się zajmowała- Powiedział zdejmując nakrycie głowy i założył mi

Z szedł pierwszy z pojazdu aby mi pomóc. Podał mi dłoń której się chwyciłam się i zeskoczyłam z traktora. Już po tym zaraz biegłam w stronę gdzie czekała...moja mama...tyle, że żywa. 

-Powiedz mi coś o sobie. Przynajmniej trochę- Poprosiłam go po tym jak wróciłam do świata rzeczywistego

-Co niby chcesz wiedzieć?- Mruknął zdejmując rękę ze mnie- Moje imię znasz, profesje raczej też bo właśnie
z tobą rozmawiam. Nie znasz jedynie mojego wieku, rzeczy których lubię oraz moich zainteresowań co cię wcale nie powinno obchodzić. Nie licz się z tym, że ci powiem

-To się jeszcze okaże- Szepnęłam gdy dochodziliśmy już do kuchni

Gdy tylko weszło się do pomieszczenia można było poczuć woń smażonych pancakesów.
Stałam tam i napawiałam się tym cudownym ale też dla mnie zarazem rzadkim zapachem.

Ten kto stoi z boku na pewno się ze mnie wyśmiewa ale gdyby on tak jak ja jadł tylko chleb z masłem zakrapiany wodą przez całe życie to taka z pozoru zwykła rzecz stała by się dla niego rarytasem.

Zimowy złapał mnie za nadgarstek
i pociągnął w stronę stołu barowego, który znajdował się przy samej kuchence oraz kredensie. Przy nim na pewno cała drużyna by się zmieściła. Usiadłam na wysokim krześle, a po mojej prawej stronie Barners
i zaczęłam przyglądać się temu miejscu.

Kuchnia była sporych rozmiarów. Ściany miały kolor beżowy, meble
w niej były czarne z jasnymi brązowymi dodatkami. Lodówka natomiast była chyba rozmiaru Thora.

-Laska, a ty z czym chcesz?

-Co proszę? - Zapytałam się nie rozumiejąc pytania zadanego mi

Odwróciłam się w stronę osoby, która zadała mi owe pytanie.
Tym kimś okazał się mężczyzna
o ciemnej skórze, krótkimi czarnymi włosami i brązowymi oczami.
Ubrany był w zwykły szary podkoszulek i wojskowe spodenki.
Na dodatek uśmiechał się w moją stronę, gdy zorientował się, że przypatruje się mu.

-Nazywam się Sam Wilson znany też jako Falcon- Powiedział podając mi rękę, którą mocno uścisnęłam 

Mężczyzna delikatnie zgarbił się, a ja jego twarzy pojawił się delikatny grymas spowodowany zapewne bólem jaki mu sprawiłam. Zauważyłam, że z jego reakcji bardzo ucieszył się Bucky, który jak się domyślam nie przepada za Samem.

-Agentka T.A.R.C.Z.Y Alice Jones- Powiedziałam biorąc do ręki nóż
i widelec- O co się mnie pytałeś?

-O to z czym chcesz zjeść moje wyśmienite pancakesy- Powiedział podkreślając przedostatnie słowo po czym zaczął wymieniać na palcach- Możesz je skonsumować z dżemem owocowym, serkiem waniliowym ewentualnie innym smakiem, owocami, bitą śmietaną lub nutellą!

-Cholera ciężki wybór...nie wiem...zaskocz mnie!

To jedno zdanie wystarczyło aby Wilson zaklaskał w dłonie i biegał po kuchni jak 5-cio (poprawcie mnie jeśli źle) latek ze słoiczkiem kremu czekoladowego. Na ten widok pokręciłam głową z zażenowania
i odwróciłam się w stronę drzwi.

Jak na zawołanie do kuchni weszło dwóch mężczyzn. Jednym z nich był Loki. Widząc mnie uśmiechnął się
w swój typowy sposób zwracając na nas uwagę. Obok niego szedł wysoki, bardzo umięśniony blondyn o długich włosach sięgających mu do ramion. Miał delikatny zarost i niebieskie oczy. Ubrany był w zbroje, której nigdy nie widziałam i czerwoną pelerynę siegającą do ziemi.
W ręku na dodatek dzierżył stalowy młot. 

-Kim jesteś midgardko?- Zapytał się stając za mną

Odwróciłam się na krześle i zadarłam głowę aby widzieć jego twarz. Cicho westchnęłam wiedząc, że już któryś raz z kolei przedstawiam się dzisiaj.

-Najpierw ty mi powiedz. Jak cię zwą? 

-Jestem Thor, bóg piorunów! Syn Odyna oraz prawowity następca tronu Asgardu!- Rzekł dumnie wypychając przy tym swój tors- Jak
i starszy brat Lokiego!

Czarnowłosy na jego słowa prychnął pod nosem patrząc lekceważąco na niego. Odinson jednak to zignorował
i usiadł po mojej lewej stronie co nie spodobało się zielonookiemu.

-Nazywam się Alice Jones, agentka Nicka Fury'ego!- Powiedziałam próbując emitować jego głos

Wszyscy obecni w pomieszczeniu zaczęli się śmiać. Nawet blondwłosy chodź to on był obiektem naszego rechotu to i jemu kąciki ust uniosły się w górę. 

Po chwili przed moim nosem pojawił się talerz z górą pancakey'sów. Były one z bitą śmietaną polaną sosem czekoladowym, truskawkami
i orzeszkami ziemnymi. Do tego nawet zrobił mi coś ciepłego do picia. 

Ukroiłam kawałek i je skosztowałam. Czułam jak wszystkie moje kubki smakowe pracują na pełnych obrotach. Jeszcze nigdy w życiu nie jadłam tak dobrej rzeczy. Owoce idealnie współgrały z bitą śmietaną,
a czekolada dawała im niepowtarzalnej słodkości.

Słyszałam jak chłopaki się śmieją ale puściłam mimo uszy ich uwagi
i zaczęłam je zajadać zachłannie.
Po posiłku napiłam się jak się okazało przy łyku gorącej, gorzkiej czekolady. Po prostu niebo w gębie!

-Czy ty nic od kilku dni nie jadłaś?- Zapytał się Sam patrząc na mnie
z małym szokiem jak w sumie i reszta

-Wiecie...tam skąd pochodzę je się chleb, który jest najczęściej suchy oraz masło i pije się wodę. Rarytas jaki można zjeść to płatki tylko, że zamiast mleka to wódka-  Powiedziałam niewzruszona ale widziałam jak mężczyzną zaświeciły się oczy, gdy mówiłam o drugiej opcji dania

Zszedłam z krzesła i wstawiłam talerz do zmywarki. Stojąc do nich tyłem czułam wzrok czterech oczu na sobie. Odwracając się zauważyłam, że to Loki przypatrywał mi się
z szelmowskim uśmiechem oraz Bucky. Thor natomiast podszedł do mnie i oparł się o blat.

-Powiedz nam coś o sobie. Jeśli mamy razem pracować musimy cię pierw poznać

-A co chcesz wiedzieć wielkoludzie?- Zapytałam się go z lekkim grymasem twarzy i złością widząc czarnowłosego, który śmieje się ze mnie 

-Ja ci zadaje pytania, a ty na nie odpowiadaj- Rzekł nad wyraz władczo co mi się nie spodobało

-Dobra...albo nie! Przyjdź wieczorem do mojego pokoju jeśli chcesz coś
o mnie wiedzieć. Chociaż i tak zapewne niczego się nie dowiesz!- Wywarczałam mu w twarz i szybko podeszłam do boga kłamstw.

Złapałam go za ramię i pociągnęłam w kąt. Na jego twarzy nadal królował uśmiech podczas, gdy mi wcale nie było do śmiechu.
Puściłam go i zagroziłam palcem.

-Jeśli to twój plan aby ode mnie wyciągnąć jakieś informacje to się grubo mylisz!- Krzyknęłam delikatnie popychając go do tyłu- Jeżeli chcesz żyć to powiedz mi czy przynajmniej czegoś przydatnego się dowiedziałeś!

-Owszem Kjære. Wiem gdzie jest pomieszczenie obsługowe w którym znajdują się kamery, które monitorują Avengers Tower. Znam też kod do nich- Powiedział niewzruszony moimi pogróżkami- Pamiętaj psychopatko, że ja jestem bogiem. Taki ktoś jak ty krzywdy nie może mi zrobić

Dosłownie po jego słowach krew się we mnie zagotowała.
Byłam w tamtym momencie jak bomba, która przy niewłaściwym ruchu mogła wybuchnąć. Zielonooki zaśmiał się szyderczo i wyminął mnie.

-Gadaj jakie jest hasło do tych cholernych drzwi- Powiedziałam czując, że tracę nad sobą kontrolę 

-Dowiesz się w swoim czasie. Tak jak ja...- Powiedział i rozpłynął się
w powietrzu w zielonej mgle

Cała zagotowana uderzyłam pięścią
w ścianę aby trochę rozładować emocji. Pojawiło się na niej pęknięcie, a z mojej dłoni zaczęła wypływać krew.

Oblizałam czerwoną ciecz i wyszłam z kuchni w celu znalezienia sobie jakiegoś zajęcia.





---------------------------------------------------------

Mój Odynie 1478 słów! Jeszcze nigdy w życiu tak długiego rozdziału nie napisałam! Moi drodzy czytelnicy rozkręcam się!

Z tej okazji chciałabym abyście napisali w komentarzach co podoba wam się w tej książce lub uwagi jeśli takowe macie. Chce pisać coraz lepiej a wasze opinie mogłyby mi w tym pomóc.

~Do następnego rozdziału <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro