Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MIA

Boise. Piękne, słoneczne Boise. Jak to dobrze być tu z powrotem. Miałam już dość Nowego Jorku. To nie miasto dla mnie. Czasem żałowałam, że w ogóle wyjechałam z Boise. Ciekawe, jak wyglądałoby dziś moje życie? W którym punkcie bym była?

Za kilka dni przyleci Preston, mój narzeczony. Tylko dla niego zostałam w Nowym Jorku. Wystarczająco znienawidziłam to cholerne miasto, jednak on był moim ukojeniem, moim wsparciem, stał się moją miłością. Chcemy znaleźć dom, własne gniazdo. Na razie zatrzymamy się u moich rodziców. Mają duży dom i spokojnie moglibyśmy tam mieszkać, ale jednak wolę zamieszkać tylko z nim. Moi rodzice praktycznie nic nie wiedzą o Prestonie, znają go ze zdjęć. To znaczy wiedzą, że mam narzeczonego, że bierzemy ślub, ale nie mówiłam im, że Preston, tak jak mój tata, jest adwokatem. Nie daliby nam spokoju i pierwszego dnia wyprawiliby nam wesele. Choć przyznaję, rodzice byliby spokojniejsi, zwłaszcza mama. Zawsze powtarzała, że najważniejsze to znaleźć odpowiednią partię. Jakby naprawdę wyłącznie to się liczyło. No ale taka jest mama. Zawsze się przesadnie o nas martwiła. Wiem, że robiła to z troski, kocha nas.

Zabieram swój bagaż i kieruję się do wyjścia. Mam nadzieję, że moja siostra się nie spóźniła i już na mnie czeka.

– Mia! – piszczy jakaś blondynka.

Boże, to moja młodsza siostra. Ha! Uśmiecham się, patrząc na nią. Ostatnio widziałam ją rok temu, jak była u mnie w Nowym Jorku. Miała długie, rude włosy. A teraz są blond i krótsze. Pasuje jej ta fryzura.

– Rita! – Obejmuję ją. – Ale ty ładnie wyglądasz. – Przyglądam się dziewczynie.

– Z ciebie też jest niezła laska. – Przytula mnie jeszcze raz. – Mama mówiła, że zmieniłaś kolor włosów, a dalej są brązowe. – Mierzy mnie wzrokiem.

– Nie zmieniłam, tylko to była peruka do kampanii reklamowej – wyjaśniam, potrząsając głową.

– Oj, ta nasza mama.

– Rit, powiedz mi, że moje rzeczy dotarły. – Modlę się w duchu.

– Wczoraj dotarły – uspokaja mnie. – Chyba cały Nowy Jork spakowałaś. – Śmieje się.

– Bardzo zabawne. Lepiej gadaj, gdzie masz auto. – Rozglądam się dookoła.

– U mechanika – odpowiada zupełnie na luzie.

– Nie mów, że przyjechałaś autobusem, bo wiesz, ile on jedzie. – Przewracam oczami. – Jeszcze tą okrężną trasą – prycham.

– Spokojnie. Przyjechałam samochodem z Nathanem.

Och... Aż wstrzymuję oddech. Do licha! Mogłam się nie spóźnić na samolot i przylecieć prosto do Boise. Te cholerne alarmy!

– Na... Na... Nathanem? – jąkam się.

– Tak. – Rita dziwnie na mnie patrzy. – To nasz kuzyn, pamiętasz go?

Jak mogłabym go zapomnieć? Dobrze, że moja siostra nic nie wie o tym, co nas łączyło. Na samą myśl ściska mnie w żołądku. To on wprowadził mnie w świat gorącego, pikantnego, ostrego seksu. Dopóki tego nie poczułam, nie byłam świadoma, jak bardzo mnie to kręci. Wystarczyło jego spojrzenie, by zrobiło mi się gorąco. Jego dotyk, pieszczoty rozpalały mnie do granic możliwości. Doskonale wiedział, czego pragnę, a potem kochał się ze mną tak, że chciałam zostać z nim na zawsze.

Nie widziałam go od naszego rozstania na lotnisku. Mimowolnie wracam wspomnieniami do tamtego dnia.

– Mia, proszę, leć ze mną – błaga niemalże Nathan.

– Wiesz, że nie mogę. – Staram się powstrzymać łzy.

– Mia, kocham cię – mówi i chwyta moją twarz w dłonie. – Nie mogę cię stracić.

– Nathan. – Łkam, przymykając na chwilę oczy.

To strasznie boli. Cholernie boli.

– Mia, poradzimy sobie. Zawsze będziemy razem – przekonuje mnie.

– Nathan, osaczasz mnie. Może ta rozłąka jest właśnie dobrym rozwiązaniem? – Zaciskam powieki, czując, jak po policzkach spływają mi łzy.

– Nie kochasz mnie? – Prostuje się.

– Kocham, kocham najmocniej na świecie. – Łkam, ocierając łzy. – Ja chyba nigdy nie przestanę cię kochać.

Nathan sięga do plecaka i wyjmuje z niego jakieś pudełeczko. Otwiera wieko, a w środku znajduje się srebrny łańcuszek z symbolem nieskończoności.

– To dla ciebie. – Uśmiecha się lekko.

– Jest przepiękny – wzruszam się.

Nathan wyciąga łańcuszek i zakłada mi go na szyję.

– Chcę, byś wiedziała, że zawsze będę cię kochał. Noś go na znak naszej miłości.

Widzę, jak oczy mu się szklą.

– Nate... – Szlocham.

Chłopak wpija się namiętnie w moje usta, tak, że aż brak mi tchu. W tym pocałunku jest wszystko. Jego miłość, pożądanie, pragnienie, tęsknota i ból. Zaraz mi chyba serce pęknie. Nie chcę, by tak to się skończyło, ale to najwłaściwsze rozwiązanie.

Gdy Nathan odrywa swoje usta od moich, wiem, że to nasz koniec. Koniec tej niesamowitej, ale zabronionej miłości. Ten pocałunek uświadomił mi, że tego, co czuję do Nathana, nie poczuję do innego faceta.

– Mia, cholera, pamiętaj o mnie.

– Zawsze będę – mówię cicho.

– Jeszcze kiedyś będziesz moja.

– Mia? – Rita zwraca mi uwagę. – Odpłynęłaś.

– A... ale myślałam, że Nathan jest w Europie.

Pamiętam rozmowy z mamą. Powtarzała, że ciotka tęskni za Nathanem, ale chłopak na tyle zaaklimatyzował się w nowym miejscu, że planuje zostać na stałe. Nie ukrywam, że ta informacja w jakiś sposób przyczyniła się do tego, że zdecydowałam się na przeprowadzkę. Znienawidzony Nowy Jork i brak Nathana w Boise, a tu niespodzianka.

– Wujek też z nim nie wytrzymał – prycha. – Ten chłopak nigdy nie wyjdzie na prostą. Teraz ma zawiasy.

– Zawiasy? Za co? – Coraz bardziej mnie to szokuje.

– Za pobicie, a raczej, jak to mówi Nate: „za obronę honoru swojej kobiety" – wyjaśnia, krzywiąc się.

– Ma dziewczynę?

Nie wiem, dlaczego zaniepokoiła mnie ta myśl. Ja mam narzeczonego, on dziewczynę. Normalna kolej rzeczy.

– Tak, ale to typowa pusta lala. Tylko się bzykają – dodaje beznamiętnie. – A wiesz, ile ciotka najadła się wstydu, jak go przyłapali z córką burmistrza na parkingu centrum handlowego?

– Przyłapali? Na parkingu? – Potrząsam głową, starając się jakoś uporządkować te wszystkie informacje o naszym kuzynie.

– No seks uprawiali! A właściwie to ochroniarz zapukał w okno, kiedy ona... – urywa. – No wiesz, robiła... – wyjaśnia.

– Dobra, bez szczegółów – przerywam jej.

Widzę, że Nathan nadal lubi pakować się w kłopoty, co nie zmienia faktu, że irytuje mnie ta sytuacja. Nie powinnam tak reagować. To, co było między nami, już dawno wygasło. On ma swoje życie, ja swoje.

Kierujemy się na parking i gdy zbliżamy się do samochodu, widzę tego chłopaka sprzed czterech lat. Stoi oparty o auto. Wygląda pewnie, łobuzersko, tak jak wtedy... Wtedy, gdy skradł moje serce, gdy byłam tylko jego. Ma na sobie czarne dżinsy i T-shirt opinający jego umięśniony tors. Podchodzę do Nate'a, by się przywitać, a on mnie chwyta w talii i niespodziewanie całuje w policzek.

– Cześć, siostra – mówi z enigmatycznym uśmiechem, przyglądając mi się uważnie.

Jego spojrzenie mnie przeszywa i hipnotyzuje. Chłopak wpatruje się we mnie tymi niesamowitymi brązowymi tęczówkami. Praktycznie nic się nie zmienił. Czy to wciąż ten sam Nathan?

– Cze... cześć, Na... Nathan.

Wymierzam sobie mentalny policzek za to jąkanie się. Przecież to w końcu mój kuzyn. Tak... Kuzyn, z którym łączył mnie gorący romans.

Rita szybko wskakuje na tylną kanapę samochodu. Cholera! Muszę usiąść z nim z przodu. Nathan chowa moje walizki do bagażnika i otwiera mi drzwi, czym mnie w zupełności zaskakuje.

– Rita mówiła, że będziesz pracować w Boise. – Spogląda w moją stronę.

– Tak, tak. Moja firma otwiera tu filię – odpowiadam spięta tą całą sytuacją.

Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Nie rozumiem nawet, co się ze mną dzieje. Przecież to wszystko powinno minąć. Powinno...

– To czym się zajmujesz? – dopytuje się z ciekawością.

– Pracuję w agencji reklamy.

– Nieźle. – Kiwa głową.

– A ty?

– Jestem mechanikiem. Myślę nad otwarciem własnego zakładu – odpowiada z dumą.

– Zawsze interesowały cię samochody – wspominam, spoglądając na niego.

– Będziesz mieszkać u rodziców?

– Tak. Trochę tak. Szukam z narzeczonym mieszkania – dodaję niepewnie.

– Masz narzeczonego? – Widzę, że jest lekko poirytowany tą informacją.

– Mam. Za trzy miesiące się pobieramy.

– Co? – rzuca mi szybkie spojrzenie. – Jedź, kurwa! – Nathan krzyczy, trąbiąc na kierowcę przed nami.

– Jezu, Nathan, wyluzuj – odzywa się Rita, po czym dalej patrzy w telefon.

Spoglądam na niego. Oczy ma przepełnione złością i żalem. Zupełnie jakby był zazdrosny. Może po prostu też czuje się niezręcznie w moim towarzystwie?

– Dalej trenujesz kick boxing? – pytam, zmieniając temat.

– Cały czas. Moja terapeutka twierdziła, że to dobry sposób na rozładowanie energii – mówi, nie odwracając głowy w moją stronę. – No i matka się cieszyła, że mniej czasu spędzam z kumplami.

– Chodzisz do terapeutki?

Jestem trochę zdziwiona, że dobrowolnie chodzi do specjalisty. On zawsze był taki uparty, a wszelkich lekarzy omijał szerokim łukiem. Nathan bywał nadpobudliwy i nie radził sobie z agresją, więc dobrze, że robi coś w tym kierunku.

– Chodziłem.

– Przyznaj się siostrze, dlaczego już nie chodzisz? – nalega cwanie Rita.

Odwracam się do niej, marszcząc brwi. Teraz to nie wiem, o co chodzi.

– No niech ci powie.

– Wielka mi tajemnica. Przeleciałem ją parę razy i tyle – prycha i zdaje się, że nic z tego sobie nie robi.

– Nathan – rzucam mu spojrzenie, nie dowierzając temu, co usłyszałam.

– No co? Była chętna, to czemu miałem nie skorzystać? – oburza się.

Matko, co się stało z tym Nathanem? Przecież on... Był taki, właśnie był.

Zawsze lubił dziewczyny i seks. Może i przez te trzy miesiące, gdy byliśmy razem, był inny, ale łatwo było mu wrócić do starych nawyków.

– A jak było w Europie?

– Widzisz, nasz kuzyn skrywa jakąś tajemnicę – mówi moja siostra. – Nie chce powiedzieć, za co wujek go odesłał.

– A co ty taka ciekawska jesteś? – besztam ją.

Nathan rzuca mi spojrzenie. Znowu coś przeskrobał? Serio, może być coś jeszcze bardziej popapranego?

– Chcecie wiedzieć? – pyta tajemniczo, wbijając we mnie wzrok.

– No jasne! – Niecierpliwi się Rita.

– Pewnego dnia ojciec przyłapał mnie i Juliett, jak się ostro pieprzyliśmy – odpowiada bez skrępowania.

– Bzykałeś swoją siostrę?! – Rita jest w szoku, a ja się rumienię.

– Przyszywaną siostrę – poprawia ją.

– Ty jesteś jakiś popieprzony! – Kręci głową. – Siostra, terapeutka, ty masz jakieś hamulce czy bzykasz wszystko, co się rusza? – Rita jest poważnie oburzona jego zachowaniem.

– No co? Już pierwszego dnia się do mnie dobierała – broni się.

– A ty musiałeś od razu ją przelecieć?

– I tu się mylisz. – Spogląda w lusterko. – Minęło kilka tygodni, zanim poczuła mnie w sobie.

– Przestań! Jesteś obrzydliwy. Powinieneś się leczyć. – Moja siostra się krzywi. – Jezu, dobrze, że żadnej z nas nie tknąłeś, ty zboczeńcu.

Nathan z uśmiechem spogląda na mnie, a ja czuję, że zaraz spalę się ze wstydu. Może z nim jest coś nie tak? On naprawdę nie ma żadnych hamulców. Skoro jest tak popieprzony, to może wcale mnie nie kochał?

– Rita, weź już skończ! – karcę ją.

W końcu dojeżdżamy do Boise. Moi rodzice mają dom w zachodniej części miasta, przy Old Hickory Way. To duży piętrowy dom ze sporym ogrodem. Rodzice wybudowali go z myślą o licznej rodzinie, ale mama nie mogła mieć więcej dzieci. Na dole znajdują się przestronny salon z tarasem, kuchnia, łazienka, sypialnia rodziców, pokój gościnny i gabinet taty. Na górze są nasze pokoje – mój i Rity, a także dodatkowa łazienka oraz dwa inne pokoje. Jeden z nich został z czasem przerobiony na azyl naszej mamy. Mama jest pediatrą, a wolnej chwili spełnia się, pisząc. Głównie poradniki, które całkiem dobrze się sprzedają. Dwa domy dalej mieszka siostra mamy, ciocia Isabel z mężem i Nathanem.

– Ciekawe, czy dużo tu się zmieniło? – Rozglądam się dookoła.

– Raczej niewiele. Domek na drzewie nadal jest. – Nathan uśmiecha się łobuzersko.

Och... Aż moje serce zaczyna szybciej bić i jakiś gorąc uderza we mnie od środka. Domek na drzewie... Przełykam głośno ślinę. Doskonale pamiętam domek na drzewie i to, co tam robiliśmy.

– Ciotka chciała go rozebrać, ale Nathan kategorycznie zabronił – rzuca Rita.

– Bo go lubię. – Kuzyn rzuca mi spojrzenie pod tytułem: „dobrze wiesz dlaczego".

– Tak, pewnie bzykałeś tam wszystkie laski – stwierdza moja siostra.

– Tylko jedną laskę – odpowiada.

Posyłam mu chłodne spojrzenie, nic się nie odzywając. Nie lubię, jak mówi o mnie „laska", nigdy nie lubiłam i on doskonale o tym wie. Bawi się ze mną. Chce, bym czuła się niezręcznie, chce mnie zawstydzić. Kręci go to, a ja jestem coraz bardziej zażenowana.

Dobrze, że jesteśmy już na miejscu. Szybko zabieram walizki i wręcz uciekam, rzucając „na razie". Pospiesznie wbiegam na górę do swojego pokoju. Muszę zebrać myśli, zanim przywitam się z rodzicami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro