BB - Trzydziesty Pierwszy Tydzień Życia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    – Chodź do mnie, Jack – zagruchał Harry, siedząc po przeciwnej stronie dywanu. Louis powiedział mu, że Jack wygląda jakby wkrótce miał zacząć raczkować i brunet chciał to zobaczyć. 

    Jack siedział na drugim krańcu dywanu, jego niebieskie oczy przyglądały się Harry'emu z ciekawością. 

    – Harry, pora na lunch! – zawołał Louis z kuchni, gdzie siedział z Jamie. 

    – Daj mi minutę – odparł. – Prawie to mam! 

    Louis pojawił się z Jamie na rękach, unosząc brew na Harry'ego. 

    – Próbujesz od wieków. Co sądzisz o zrobieniu przerwy na lunch? 

    Harry potrząsnął głową. 

    – Nie, chcę, żeby on zaczął raczkować tak jak jego siostra. 

    – To w porządku, jeśli Jamie zaczęła przed nim. Całkowicie normalne, szczerze mówiąc – odpowiedział Louis, gaworząc do córki, kiedy ta chwyciła go za włosy. Nie zrobiła tego na tyle mocno, żeby bolało, więc nie przeszkadzało mu to.

    – Jeszcze minuta – wymamrotał Harry, rozglądając się po salonie w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby zachęcić chłopca do przyjścia do siebie. W końcu zdecydował się na ulubioną fioletową małpkę brzdąca i wziął ją ze stołu, wystawiając ją przed siebie. 

    – Chodź, Jack – powiedział śpiewnym tonem. – Chodź po małpkę. 

    Jack ponownie na niego spojrzał. Wypuścił chichot, jego oczy zmarszczyły się, kiedy ujrzał pluszaka. Sięgnął po niego swoimi małymi rączkami. 

    – Chodź po niego, dzieciaku! – zachęcał go. Jack pochylił się do przodu, wyciągając do przodu swoje małe ramię, próbując dosięgnąć zabawki. W końcu pochylił się do przodu, raczkując na rękach i kolanach, wolno przesuwając się w stronę Harry'ego. 

    – No i proszę, Jacky! – zawołał zielonooki, obserwując, jak Jack zmierza niezdarnie w jego kierunku. Louis patrzył czułym wzrokiem, jak Jack sięgnął po małpkę, a Harry uniósł go do góry, wiwatując i wywołując chichot u chłopca. 

    – Dalej, chłopcy. Powinniśmy coś zjeść, zanim pojawią się Niall i Liam – powiedział, idąc do kuchni i sadzając Jamie w jej krzesełku. Harry umieścił Jacka w drugim, unosząc brew i obracając się do Louisa. 

    – Czy Niall nie jest jak, bardzo w ciąży? – zapytał zdezorientowany. – Dlaczego w ogóle przychodzą?

    Louis wzruszył ramionami i westchnął. 

    – Niall jest zmęczony urlopem macierzyńskim i siedzeniem w domu. Potdzebuje zmiany scenerii, tak przypuszczam – wytłumaczył. – Oprócz tego, zrobił się lekko… drażliwy i doprowadza Liama do szału. 

    Harry uniósł ponownie brwi. 

    – Ale co jeśli odejdą mu wody? – zapytał. – Nie chcę musieć oddawać dywanu do prania! 

    – Nie wygaduj głupot! Bądź miły, Hazza – powiedział swoim matczynym głosem Louis. Harry parsknął śmiechem i pokiwał głową, biorąc z szafki jedzenie dla dzieci i łyżeczkę. 

    – Ja zajmę się Jamie, jeśli ty weźmiesz Jacka – zaproponował. 

    – Tylko jeśli odbijesz Jacka, on więcej wypluwa. 

♛♛♛

    – Cześć Niall – przywitał się radośnie Louis. Horan patrzył na niego spod byka przez chwilę, zanim zatoczył się do kanapy, oddychając głęboko i pocierając twarz dłońmi. 

    – Poważnie, Lou. Nie wiem jak zrobiłeś to z dwójką – wymamrotał, odchylając głowę do tyłu i wzdychając. – Ja ledwo radzę sobie z jednym dzieckiem. 

    Liam stał niezręczne, pragnąc z całych sił pomóc Niallowi, lecz nie wiedząc jak.

    – Um, gdzie są bliźniaki? – zapytał. Właśnie kiedy Louis zamierzał odpowiedzieć, Harry pojawił się z nimi na rękach. 

    – Nie współpracują ze mną – sapnął. – Nie chcą jeść. 

    Louis parsknął śmiechem i wziął Jacka od Harry'ego, podając go Liamowi. 

    – Proszę. Przyda ci się trochę praktyki – powiedział żartobliwie. Liam uśmiechnął się i zagruchał do chłopczyka, łaskocząc go pod brodą, czym wywołał u niego chichot. 

    – Kurwa – jęknął pod nosem Niall, próbując przesunąć się na kanapie. 

    – Wszystko okej, Ni? – zapytał ze zmartwieniem Tomlinson, podchodząc do kanapy. 

    – T-tak. Wszystko dobrze. To tylko… – burknął, przeczesując włosy dłońmi – Braxton-Hicks. 

    Louis przegryzł usta i pokiwał głową, nie do końca przekonany. 

    – Niall, chcesz potrzymać Jamie? – zapytał Harry. Niall zmarszczył brwi. 

    – Co, do cholery, sprawiło, że myślisz, iż dam radę trzymać cholerne dziecko z moim ogromnym brzuchem stojącym na przeszkodzie? – warknął, krzywiąc się, kiedy poczuł kolejny ból. 

    – Niall, myślę, że rodzisz – powiedział Louis, spoglądając na niego ze zmartwieniem. 

    – Nah – odpowiedział blondyn. – To tylko naprawdę bolesny… Ał, okej, cholera, masz rację! 

    Liam uniósł wzrok, jego oczy wytrzeszczyły się. Twarz zbladła, kiedy otworzył zszokowany usta. 

    – Cz-czekaj, co? – wyjąkał. 

    – Dziecko próbuje wyskoczyć z mojego tyłka, Liam – burknął Niall. – Teraz, zamierzasz mi pomóc czy co? 

    Liam stał zamurowany przez sekundę, zanim podał Jacka Louisowi i podbiegł do Nialla. 

    – Cholera-o-mój-kurwa! – krzyknął, kiedy blondyn jęknął i wyrzucił głowę do tyłu. 

    – Niall, co ile dostajesz skurcze? – zapytał Harry, będąc zaskakująco spokojnym, w porównaniu do reszty. 

    – Co… osiem minut? – odpowiedział nie do końca pewien. Harry pokiwał głową, biorąc głęboki oddech, zanim przeniósł wzrok na Liama. 

    – Liam, zawieź Nialla do szpitala – zarządził. – Lou i ja zadzwonimy do nich i weźmiemy torbę dla Nialla. 

    – Co z bliźniakami? – zapytał gorączkowo szatyn. 

    – Kurwa – wymamrotał Harry. – Uh… Zadzwonię do twojej mamy… nie, czekaj… Zadzwonię do Nial… Kurwa. 

    – Co wy na to, że my weźmiemy t-torbę i pojedziemy do szpitala, a wy z-zadzwońcie na oddział i zostańcie tu z dzieciakami? – powiedział Liam, próbując zachowywać spokój, kiedy Nialla syczał z bólu. – P-przyjedziecie nas odwiedzić j-jutro. 

    – Będzie z tobą dobrze, Ni? – zapytał zaniepokojony szatyn. Niall przytaknął, uśmiechając się słabo, drżąco robiąc krok w przód, kiedy Liam mocno trzymał jego dłoń. 

    – Będzie dobrze – powiedział chrapliwie. – Zadzwonimy do was czy coś, jak mała już się urodzi. 

    Louis pokiwał głową, uśmiechając się w odpowiedzi, kiedy ich dwójka powoli wychodziła z domu. Liam obiecał, że powiedzą im, jakie imię wybrali dla dziewczynki tak szybko, jak pojawi się ona na świecie. 

    – Więcej dzieci – powiedział Harry po chwili. Louis odetchnął głęboko i pokiwał głową, patrząc na bruneta. 

    – Bo właśnie tego potrzebujemy – mruknął w odpowiedzi Lou, nim podniósł Jacka i dodał piskliwym głosem: – Więcej łobuziaków takich jak ty! 


———

Został jeden rozdział. Kto się cieszy? 😃

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro