BB - Pierwszy Tydzień Życia
– Zajmę się tym, skarbie – mruknął Harry śpiąco. Bliźniaki nie przestawały płakać ani na sekundę. Od narodzin dzieci Louis niemal w ogóle nie sypiał, więc Harry starał się pomagać mu jak tylko mógł.
– Jesteś pewny? – wybełkotał zaspanym głosem szatyn. Harry pokiwał głową, podnosząc się i idąc do pokoju dziecięcego, gdzie znajdował się krzyczący Jack. Harry wziął chłopca z łóżeczka i zaczął chodzić z nim po pokoju, próbując powstrzymać go przed obudzeniem swojej siostry.
– Już okej, dzieciaku – wyszeptał, głaszcząc delikatnie jego policzek kciukiem. Płacz Jacka uspokoił się, kiedy spojrzał w górę na Harry'ego swoimi dużymi błękitnymi oczami, które były identyczną kopią oczu Louisa.
– Jesteś już taki przystojny – zagruchał. – Dokładnie tak samo jak twój papa.
Jack zabulgotał w odpowiedzi, powodując, że Harry zaśmiał się cicho.
– Twój papa jest silny – powiedział. – Jest jedną z najsilniejszych osób, jakie znam. I wydawało mu się, że będzie robił to wszystko sam. Nie na mojej warcie!
Styles usłyszał kroki zbliżające się w stronę pokoiku dziecięcego i po chwili w progu pojawił się lekko słaniający się na nogach Louis.
– Jak tam mój mały chłopczyk? – wyszeptał, kiedy stanął na palcach blisko ramienia Harry'ego. Louis uśmiechnął się, gdy Jack leniwie rozejrzał się po pokoju.
– Mogę go zobaczyć? – zapytał Louis. Harry zaśmiał się i pokiwał głową.
– Oczywiście. Przecież to twoje dziecko – odparł brunet, podając Jacka Louisowi. Louis uśmiechnął się i przytulił chłopca, nucąc cicho. Harry stanął za nim i owinął ramiona wokół pasa Louisa, układając brodę na jego ramieniu i obserwując marudne niemowle.
– W ogóle nie przypomina Oliego – wyszeptał niespodziewanie Tomlinson. Harry ścisnął jego biodra, powodując, że szatyn się rozpromienił.
– Nie. Jest piękny, tak jak jego papa – powiedział pewnym głosem Harry. Louis zarumienił się i zachichotał, kładąc Jacka z powrotem do łóżeczka i przyglądając się jak chłopiec powoli zasypia.
– Są tacy idealni – wyszeptał, kiedy przeniósł wzrok na łóżeczko Jamie. Dziewczynka spała spokojnie, od czasu do czasu wykonując małe dźwięki. Harry uśmiechnał się i pokiwał głową, kiedy Louis przetarł oczy.
– Zmęczony? – zapytał Styles. Louis przytaknął, pocierając twarz i wzdychając.
– Nie mogę przestać martwić się czy wszystko z nimi okej – powiedział. Harry wziął w dłoń elektryczną nianię i włączył ją.
– Proszę bardzo. Teraz będziemy wiedzieć – stwierdził. – Czy możemy wrócić do łóżka i się poprzytulać? Jestem padnięty. – Louis pokiwał głową, chwytając dłoń Harry'ego i prowadząc go do sypialni. Weszli pod kołdrę, po czym Harry przysunał się do Louisa i owinął się wokół jego pleców, wywołując tym u niego chichot.
– Pachniesz jak zasypka dla dzieci. – Harry zaśmiał się. Louis wypuścił drżący śmiech i zamknął oczy.
– Zastanawiam się dlaczego. To nie tak, że mam dwoje dzieci w domu czy coś – powiedział sarkastycznie. Harry roześmiał się, nim pocałował szatyna w policzek i ścisnął go w swoich ramionach.
– Kocham cię – powiedział. Louis uśmiechnął się i zarumienił.
– Też cię kocham – odpowiedział śpiąco.
♛♛♛
– Harry? – zawołał Louis, ostrożnie schodząć po schodach z Jamie w ramionach. Harry uniósł wzrok, na chwilę odwracając uwagę od znajdującego się w jego ramionach Jacka i pokiwał głową.
– Tak? – zapytał. Louis miał worki pod oczami i zmęczenie wypisane na całej twarzy.
– Możesz pobiec do sklepu po pampersy? – zapytał. Harry skinął, ostrożnie ruszając po schodach, kiedy Jack mruknął przez sen. Louis ruszył na piętro zaraz za nim, układając Jamie w jej łóżeczku. Harry odłożył Jacka do łóżeczka, pocałował szatyna w policzek i wyszedł z pokoju.
– Okej, dzieciaki, jesteśmy całkiem sami po raz pierwszy – powiedział cicho Louis, pocierając o siebie swoje dłonie. – Ale potrafimy to zrobić, tak?
Jamie zaczęła płakać w odpowiedzi, powodując, że Louis westchnął i podszedł do jej łóżeczka.
– Jesteś głodna, kochanie? – zapytał, unosząc koszulkę. Dziewczynka uczepiła się jego sutka i zaczęła ssać, na co Louis skrzywił się. To wciąż trochę bolało.
Kiedy Jamie spokojnie ssała jego sutek, Jack zaczął robić się marudny. Louis podszedł do niego, w dalszym ciągu karmiąc Jamie.
– Co się dzieje, Jack? – zapytał, nie będąc w stanie wziąć go na ręce z powodu Jamie będącej w jego ramionach. Jack otworzył usta i zaczął piszczeć. Louis przygryzł usta, zanim delikatnie odsunął Jamie od swojego sutka i położył ją do łóżeczka, przez co dziewczynka również zaczęła okazywać swoje niezadowolenie. Louis wziął Jacka i przytulił go, podczas gdy Jamie zaczęła kwilić.
– Chłopczyku – zagruchał, lekko bujając Jacka w ramionach. Jamie była już blisko płaczu, na co Louis ponownie przegryzł usta. Odłożył Jacka do nosidełka stojącego na podłodze, zanim podszedł do Jamie, podniósł ją i ostrożnie usiadł na podłodze obok nosidełka Jacka.
– Przepraszam was. – Louis westchnął, przytulając Jamie, kiedy Jack burczał ze swojego miejsca w nosidełku. – Czasem będzie właśnie tak, jak teraz. Tylko ja i wy. Harry ma przed sobą całe życie, nie chcę żeby stał w miejscu z powodu dwójki dzieci, nie ważne jak uroczy jesteście. – Jamie spojrzała na niego wyrazistymi niebieskimi oczami, wywołując u niego uśmiech. – Będzie dobrze – zagruchał. – Potrzebuję tylko trochę praktyki, to wszystko.
– Nie potrzebujesz żadnej praktyki. – Usłyszał znajomy głos. Uniósł wzrok, by ujrzeć Harry'ego opierającego się o framugę drzwi ze skrzyżowanymi ramionami i paczką pieluch w dłoni.
– Jak dużo słyszałeś? – zapytał Louis, nieświadomie wciąż bujając się na boki z powodu Jamie znajdującej się w jego ramionach. Harry podszedł do nich i usiadł przy ścianie obok Louisa, biorąc Jacka z nosidełka i przytulając go.
– Wszystko – powiedział. – Chłopczyku, nie będziesz potrzebował żadnej pomocy. Zostaję, okej? Upewnię się, że nigdy nie będziesz musiał robić tego sam.
Louis lekko pociągnął nosem, próbując powstrzymać się od rozpłakania.
– Są tacy mali i bezradni – wyszeptał smutno. – Ich tata odszedł i nie mogą nic na to poradzić.
Harry potrząsnął głową i złożył pocałunek na czole Louisa.
– Cóż, teraz mają coś lepszego – powiedział. – Harry'ego.
Louis zachichotał i pokręcił głową.
– Naprawdę chcesz zostać? – zapytał. – Naprawdę chcesz przekreślić swoje życiowe ambicje, by zająć się dwójką dzieci?
– Żartujesz? Ubóstwiam tę dwójkę! – powiedział, całując główkę Jacka. – I tego jednego także ubóstwiam – dodał, składając całusa na czole Louisa. Szatyn zaśmiał się i potrząsnął głową.
– Jesteś taki ckliwy – powiedział. Harry roześmiał się i pocałował policzek Louisa.
– Tylko dla ciebie, kochanie – odparł.
♛♛♛
– Jest taka mała – wyszeptał Niall. On i Liam wpadli w odwiedziny do Louisa i bliźniaków (i może żeby zdobyć odrobinę praktyki).
– Jest dzieckiem, Ni. – Louis zaśmiał się, podając Jacka Liamowi. Oczy chłopaka rozszerzyły się, kiedy spojrzał w dół na dziecko.
– Spokojnie, Liam. – Harry parsknął śmiechem. – On nie gryzie.
Liam zaczął się rozluźniać, delikatnie bujając Jacka w ramionach i uśmiechając się.
– Nasze też będzie takie małe? – zapytał. Louis wzruszył ramionami, siadając na fotelu i wzdychając z ulgą.
– To zależy. Niektóre są większe niż inne – powiedział, kiedy Jamie zaczęła marudzić.
– Uh, Louis? – krzyknął Niall, kiedy Jamie zapłakała lekko. Tomlinson potrząsnął głową i westchnął.
– Daj mi ją – powiedział zmęczonym głosem. Niall podał Jamie Louisowi, a ta wypuściła kolejny krzyk.
– Nasze też będzie takie przerażające?! – zapytał blondyn. Harry roześmiał się i pokręcił głową.
– Nie są takie przerażające, kiedy się już do nich przyzwyczaisz – powiedział. Niall obserwował z wytrzeszczonymi oczami, jak Louis swoimi działaniami sprawił, że Jamie przestała płakać.
– Jak ty to robisz? – wyszeptał z podziwem. Louis zaśmiał się i wzruszył ramionami.
– Jestem mamą. Mam magiczne zdolności – odparł, na co Harry się roześmiał.
– Uh, Louis? – odezwał się Liam, marszcząc nos. – Myślę, że Jack zrobił się trochę… zbyt… podekscytowany?
Louis roześmiał się i wstał, przekazując Jamie Harry'emu.
– Zajmę się tym – powiedział, lecz Niall pokręcił głową.
– My możemy to zrobić. Potrzebujemy praktyki – powiedział. Oczy Liama rozszerzyły się, gdy Louis uniósł brwi.
– Okej. Jeśli naprawdę chciecie – powiedział. – Przewijak jest w pokoju dziecięcym.
Niall kiwnął głową, machając do Liama dłonią, by ten za nim podążył. Payne wchodził bardzo powoli po schodach, wciąż ze zmarszczonym nosem.
– To nie może zbyt trudne, tak? – odezwał się Niall, podchodząc do ogromnego przewijaka stojącego w rogu pokoju. Liam nie odpowiedział, w zamian rozglądając się po całym pomieszczeniu.
– Dzieci naprawdę potrzebują tych wszystkich rzeczy? – zapytał z niedowierzaniem. Niall przytaknął, biorąc paczkę pampersów ze stolika i rozglądając się wokoło razem z Liamem.
– Dalej, musimy zmienić tę pieluchę – powiedział ciężarny chłopak, przerywając ciszę. Liam pokiwał głową, ostrożnie kładąc Jacka na przewijaku.
– W porządku, od czego zaczynamy? – zapytał. Niall wytrzeszczył oczy i spojrzał na niego.
– N-nie wiem! – odparł drżącym głosem. – Nawet nie wiem jak się zmienia pieluchę! Będę okropnym rodzicem! – krzyczał ze łzami w oczach. Liam owinął od tyłu łamiona wokół talii blondyna, układając brodę na jego ramieniu i składając pocałunek tuż powyżej jego ucha.
– Będzie okej, skarbie – zapewnił, przesuwając swoje dłonie na brzuch Nialla. Nie miał jeszcze ciążowego brzuszka, tylko trochę dodatkowego tłuszczyku. – Myślisz, że Harry z Louisem od razu wiedzieli, co robić? Nie, ale pochwycili to tak samo, jak my to zrobimy.
– Minął tydzień, a oni już wiedzą, co robić! – krzyknął Niall, wyciągając ręce do przodu i ściągając śpioszki Jacka.
– Instynkt rodzicielski. A tak na marginesie, pielęgniarka uczy cię wszystkiego w szpitalu – powiedział Payne, kiedy Niall wziął chusteczkę z małego pudełka i zaczął wycierać Jacka, gdy już rozpiął pampersa. – Wszystkim, czego naprawdę potrzebuje dziecko, jest miłość.
– To nieprawda! – zapiszczał blondyn, biorąc świeżą pieluchę i szybko ją zmieniając, zapinając nową i z powrotem ubierając Jacka w śpioszki. – Dzieci potrzebują łóżeczek i pieluch i ubrań, z których wyrastają po tygodniu! – powiedział, kiedy wycisnął trochę płynu dezynfekującego na dłonie i wtarł go w nie energicznie.
– Ni? – mruknął Liam, pocierając lekko brzuch Nialla.
– Co? – zapytał blondyn ze zdenerwowaniem w głosie.
– Zrobiłeś to – stwierdził Liam. – Zmieniłeś mu pieluchę, bez niczyjej pomocy. – Niall zastygł w miejscu i uśmiechnął się.
– Zrobiłem – wyszeptał, biorąc Jacka z przewijaka i przytulając go. – Zrobiłem to! – Liam zaśmiał się i złożył całusa na uchu Nialla, zanim zaczął gruchać do Jacka.
– Widzisz? Już jesteś świetnym rodzicem! – zawołał, na co Niall zachichotał.
– I ty również – odpowiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro