Rozdział 29- Ty jesteś moją sprawą.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czas płynął nieubłaganie i tak mieliśmy już Sylwester. Rodzice Alana uparli się, że wezmą do siebie Will'a i inne dzieciaki, a my mieliśmy się dobrze bawić.
Po ostatnim intensywnym tygodniu, który spędziłam na załatwianiu spraw związanych z firmą, byłam bardzo przemęczona i jedyne o czym myślałam to sen. Pracowałam na razie z domu, jednak wiedziałam, że nie będzie tak mogło by być zawsze, dlatego zaczęłam rozważać w mojej głowie różne pomysły, co z tym zrobić.

Nie było ich wiele, może też nie wszystkie były jakoś bardzo racjonalne, ale chciałam rozważyć wszystkie możliwe opcje.

Alan dał mi swój gabinet, gdzie w spokoju mogłam zająć się firmą. Często kolidowało to z opieką nad Will'em, ale na szczęście zjawiali się wtedy jego dziadkowie, albo rodzeństwo Alana.

Tym razem to ja zjawiałam się w sypialni ostatnia, kiedy Alan już prawie spał. Sama padałam na łóżko wykończona. Zasypiałam w jego ramionach i w nich się też budziłam.

Przez przejęcie firmy stałam się rannym ptaszkiem. Chcąc nie chcąc musiałam się nim stać.

Zeszłam do kuchni, wstawiłam kawę w ekspresie i poszłam pod prysznic, nie chciałam budzić chłopaków, więc skorzystałam z łazienki na dole. Kilka chwil pod chłodną wodą postawiło mnie na nogi. Wytarłam się ręcznikiem a następnie narzuciłam na siebie szlafrok, a włosy zawinęłam w turban.

Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni po upragnioną kawę. Z zaskoczeniem znalazłam tam Alana, który w samych spodniach dresowych robił śniadanie. Podeszłam do niego i przytuliłam od tyłu a następnie przepchnęłam się pod jego ramieniem. Alan pocałował mnie w policzek i wrócił do krojenia.

-Co dobrego?- zapytałam wtulając swój polik w jego klatkę.

- Jajecznica. Wiem, jestem mało kreatywny.

- Może to będzie twoje popisowe danie.- zaśmiałam się.

- Z pewnością. Jakie plany na dziś?- zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.

-To co zwykle. Masa papierów. Dziękuję tylko, że ktoś wpadł na pomysł podpisu elektronicznego. Muszę zadzwonić w kilka miejsc, a także do osób, które zastępują mnie na razie na miejscu. Wypadałoby też wysłać do pracowników życzę na nowy rok.- potarłam palcami skronie od natłoku myśli.

- Dasz sobie radę. Jak zawsze. Jak coś służę pomocą. Wiesz o tym. I pamiętaj na dziewiętnastą jesteśmy umówieni w klubie.- spojrzał na mnie znacząco.

-Jasne, wpiszę to sobie w grafik.- powiedziałam i sięgnęłam po tablet, aby zrobić to od razu. Nie chciałam niczego zapomnieć. Dobra organizacja, której nauczyłam się na studiach zaczynała się przydawać teraz.

- Dziewiętnasta, spotkanie w klubie. Dodaj, kalendarz rodzinny. Mam!- uśmiechnęłam się szeroko.

-A teraz siadaj i jedz.- powiedział wskazując stołek barowy, na którym po chwili siedziałam. Muszę przyznać, że jajecznica, którą otrzymałam po kilku minutach była naprawdę świetna.

-Hej, to jest serio dobre.- powiedziałam z pełną buzią.- Wiedziałam, że to będzie twoje popisowe danie.- uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w polik.- Co dzisiaj robisz?- zapytałam.

-Nie wiele więcej od ciebie. Wziąłem pracę do domu, wiec nie wybieram się nigdzie aż do wieczora.

- Gdzie zamierzasz pracować, skoro zajęłam twój gabinet?- zapytałam.

- A właśnie. Miałem ci coś pokazać.- powiedział i odwrócił mnie do siebie łapiąc za biodra, więc chcąc, nie chcąc musiałam owinąć swoje nogi wokół jego bioder.

Następnie Alan, ze mną na rękach, skierował się do gabinetu, jednak nie wiedziałam po co. Postawił mnie dopiero przed drzwiami. Spojrzałam na Alan pytająco, jednak on wzruszył tylko ramionami i kazał mi otworzyć drzwi, co uczyniłam. Widok, który zastałam zaparł mi dech w piersiach. W gabinecie znajdowały się teraz dwa biurka. Jedno przy oknie, drugie naprzeciw niego. Oba pasujące do siebie, jakby stały tutaj razem od początku.

Weszłam w głąb pomieszczenia i podeszłam do jednego z biurek. Przejechałam po nim ręką, a następnie spojrzałam na Alana, który nadal stał w drzwiach. Momentalnie do niego podbiegłam i pocałowałam. Alan objął mnie mocno, a następnie podniósł i posadził na biurku. Jego dłoń odnalazła wiązanie szlafroka, więc po chwili byłam przed nim kompletnie naga, podniecona i oczekująca dalszych jego czynów.

Po chwili poczułam palce Alana na mojej mokrej cipce. Przejechał przez całą jej długość i z powrotem. Poruszyłam się pod wpływem jego dotyku i wiedziałam, że zrobiłam to, czego oczekiwał. Uśmiechnął się do mnie, a ja zauważyłam błysk pożądania w jego oczach. Alan zbliżył swoją twarz do mojej i wyszeptał. 

-Jak zawsze mokra i gotowa dla mnie.- wymruczał, a jęknęłam czując, jak jego palce wchodzą we mnie.- O tak kochanie, jęcz dalej.- powiedział zachrypnietym głosem i zaczął poruszać szybciej swoimi palcami we mnie. Jęknęłam głośniej, lecz Alan uciszył mnie pocałunkiem.- Nie chcemy chyba, żeby Will się obudził.- powiedział po chwili, a ja już nie mogłam. Poruszyłam się sama, co sprawiło, że jego palce opuściły moje wnętrze. 

Złapałam go za krawędź spodni i szybkim ruchem opuściłam w dół. Odkryłam, że nie miał na sobie bokserek, co cholernie mnie podnieciło i byłam jeszcze bardziej mokra. Przesunęłam dłonią po jego członku, a następnie podniosłam nogi wyżej, zgięłam w kolanach i położyłam je na krawędzi biurka. Była to idealna pozycja, żeby Alan miał moją przyjaciółkę dobrze widoczną, kiedy chcąc zachęcić go do działania, przejechałam dłonią po całej jej długości, a nstępnie, cały czas patrząc mu w oczy, włożyłam swoje dwa palce do środka. Jęknęłam przy tym cicho, nie chcąc obudzić malca, śpiącego w swoim pokoju. 

Alan stał i patrzył na mnie jakby nie dowierzając temu co widzi, ale zaraz oprzytomniał i dosłownie rzucił się na mnie, bez problemu odnajdując moje usta, a następnie wchodząc we mnie. Jęknęłam przeciągle, lecz z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk, a to za sprawą ust Alana, spoczywających na moich. Mężczyzna zaczął rytmicznie we mnie wchodzić, a ja czułam coraz większe napięcie w podbrzuszu. Wiedziałam, że nie będzie mi potrzebne dużo aby osiągnąć szczyt. I tak też się stało już po kilku minutach poczułam zbliżający się orgazm, a z kolejnym pchnięciem Alana osiągnęłam szczyt, głośno wymawiając jego imię. Chwile później i Alan doszedł warcząc coś niezrozumiale w moje usta. Dyszeliśmy jeszcze chwilę ze zmęczenia, a następnie powiedziałam:

-Przez ciebie, będę musiała się teraz znowu wykąpać.- zaśmaiałam się. 

-Wieć możemy zrobić to razem.- powiedział zdziornie i od razu skierował się do łazienki ze mną na rękach, aby tam ponownie się ze mną kochać. 

Przed dziewiątą byliśmy już gotowi do pracy. Niedługo miała przyjść mama Alana i zabrać Will'a na wycieczkę, dlatego z pewnością będziemy mieli spokój. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że czarna, przylegająca sukienka, do tego  szpilki, idealnie komponowały się z moim makijażem. Pewnie nie ubierałabym się jakoś szczególnie, gdyby nie to, że przypomniałam sobie o dzisiejszej wiedo konferencji.

Wyszłam z sypialni i skierowałam się do kuchni po herbatę, a następnie do gabinetu, gdzie swoje miejsce już zajął Alan. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia, spojrzał na mnie i przeskanował wzrokiem cały mój stój.

Nie zwracając na niego zbytniej uwagi, podeszłam do swojego biurka, odstawiłam kubek i włączyłam komputer. Odebrałam kilka maili, na niektóre też odpowiedziałam i skontaktowałam się z moją asystentką. Alan na szczęście nie miał żadnych telefonów, więc nie przeszkadzaliśmy sobie.

- Pan Jones ma z tobą do uzgodnienia szczegóły umowy, którą ostatnio mu wysłałaś.

-Na kiedy go umówiłaś?- zapytałam otwierając kalendarz.

-Na przyszłą środę. Na... 13. W Cafe Lucia.

-Jasne, zapisałam sobie. Jeszcze jakieś spotkania, które nie były w planie?

-A i owszem. Jeden z inwestorów chciałby się z tobą spotkać, bo nie miał jeszcze okazji.

-Kto to?

-Niejaki Simon Harris. Powiedział, że będziesz go pamiętać, jeśli nie...

-Simon? Simon Harris?- powiedziałam nie dowierzając.- Chcesz mi powiedzieć, że Simon Harris jest jednym z naszych inwestorów, a ja nie miałam okazji się z nim jeszcze spotkać?- uśmiechnęłam się i kątem oka spojrzałam na Alana, który nie zwracał na mnie uwagi, ale widziałam jak zagryza szczękę.

-Czyli faktycznie się znacie.- powiedziała Mia.- Opowiadaj.

-Simon był najprzystojniejszym chłopakiem w całym liceum. Dosłownie. Wszystkie laski chciały go mieć. Nawet kiedyś spróbowaliśmy być razem, ale jak widać nie wyszło.- zaśmiałam się.

-Całowaliście się?- zadała kolejne pytanie.

-Żeby tylko.- powiedziałam.- Ale co było to było. Nic między nami nie ma, nie widzieliśmy się od czasów liceum, więc nie sądzę, żeby "coś do mnie czuł".- powiedziałam i nakreśliłam cudzysłów w powietrzu.- Zresztą zdziwiłabym się gdyby nie otaczał się kobietami, albo nie miał kogoś. Zawsze taki był.- zaśmiałam się.- Ale dobrze. Umów go na spotkanie i daj mi znać okej? Muszę kończyć, mam niedługo wideo konferencje. Pa. Do zobaczenia.

-Jasne, zrobię to jak najszybciej. Do zobaczenia.- powiedziała i zniknęła z mojego ekranu.

Wzięłam łyk herbaty i poczułam, że Alan ze stoi za mną.

-A więc znasz Simona Harrisa.

-Owszem.- przytaknęłam.

-I całowaliście się, ale i nie tylko. Więc co jeszcze robiliście?- zapytał odgarniając moje włosy na jedną stronę.

-Bardzoo różne rzeczy.- uśmiechnęłam się pod nosem.

-Jak bardzo różne?

-Bardzo bardzo różne.

- Ciekawsze niż ze mną?- dopytywał.

-No nie wiem, może gdybyś się bardziej postarał, to może nawet byś i go przebił.

-Ach tak?- powiedział a jego ręka wsunęła się pod moją spódniczkę, następnie pod majtki.

-Alan, mam zaraz konferencję.

-Nie będę ci przeszkadzać. Rozluźnisz się. Pomogę ci, a ty poprowadzisz sobie tą swoją konferencję. 

-Alan, to naprawdę nie jest zabawne. Zajmij się swoimi sprawami, a ja zajmę się swoimi.

-Ty jesteś moją sprawą.- powiedział i pocałował mnie, ale kiedy chciałam pogłębić pocałunek, on się odsunął.- Ale jeśli nie chcesz, żebym ci przeszkadzał, to zgoda, nie będę. Zajmę się swoimi sprawami.- dodał i wrócił na swoje miejsce, a ja, cała napalona, po chwili, zaczęłam swoją wideo konferencje.

*************

Hej! Ostatnio udaje mi się dość regularnie, nawet dwa razy w tygodniu publikować rozdziały, a to dlatego, że bardzo chciałabym ruszyć z tą historią naprzód, gdyż w mojej głowie rodzą się kolejne pomysły na książki. 

Jak spodobał wam się ten rozdział? Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Dajcie znać i do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Sky

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro