Rozdział 39 - To było...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Informację o mojej ciąży, postanowiliśmy przekaząć rodzinie w dość osobliwy sposób. Skserowaliśmy odpowiednią ilość zdjęć USG i włożyliśmy je w koperty, które następnie ładnie ozdobliśmy. Byłam pewna, że jeśli tak im je przekażemy, pomyślą, że to zaproszenia na ślub. I nie myliłam się. Najgorszym było zaproszenie moich i Alana rodziców razem. Nadal z nimi nei rozmawiałam w przeciwieństwie do Alana, ale cóż, nie zabronię mu przecież kontaktu z nimi. Ja wciąż czekam na przeprosiny.  

- Wow, co to? - zapytali, gdy wręczyliśmy im komperty. - Czy to zaproszenia na ślub? Ustaliliście w końcu datę? - dopytywali, spoglądając na nas. 

- Po prostu to otwórzcie. - westchnęłam. 

Czekałam z niecierpliwością, aż zorientują się co się dzieje. 

- Kochanie, co to... - zaczęła moja mama, jednak kiedy zorientowała się, co trzyma w dłoniach, spojrzała na mnie z zaszklonymi oczami. - Jesteś w ciąży? - zapytała, na co kiwnęłam głową. - O matko! Tak się cieszę! Widzisz, i po co była ta złość na nas podczas ostatniego obiadu... - zaczęła chcąc obrócić to w żart, jednak jak sobie wcześniej postanowiłam, nie miałam zamiaru ustąpić. 

- Nadal czekam na przeprosiny. 

- Oj córciu... 

- Nie mamo. Postanowiłam. Nie przemyślałyście tego, jak się zachowałyście i jak bardzo mnie i Alana zraniłyście. I może Alan już wam wybaczył, jednak ja jestem bardzo pamiętliwa i to nie odejdzie od tak. Dlatego jeśli obie chcecie mieć ze mną lepsze stosunki, to przeproście za swoje błędy. Czasem trzeba opuścić gardę i przyznać się do błędu. Musicie się tego nauczyć. Takie jest życie. - powiedziałam, a nastęnie przyjęłam gratulacje od pozostałych członków rodziny, nie byłam pogniewana na resztę. W końcu to nie ich wina. 

- Córciu... - powiedziała do mnie matka, przez co spojrzałam w jej kierunku. - Możemy porozmawiać? - zapytała na co skinęłam głową. Przeszłyśmy na taras, żeby mieć trochę prywatności. - Chciałam cię przeprosić. Źle się zachowałam. Nie chciałam tego. Po prostu... ta chęć posiadania wnuka. 

- Zaślepiło cię to? Mamo, wiesz, jak ja się poczułam? Jak zrobiło mi się przykro? Nie! Nie przykro. Poczułam ogromne rozczarowanie. Rozczarownie tobą, że tak mnie potraktowałaś, chociaż doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego, jaka jest sytuacja. Poczułam także rozczarowanie sobą, że może nie będę mogła dać ci wnuka. Wiesz, jak to bolało? Wiesz, jak się czułam? Nie masz pojęcia, bo nigdy nie byłaś w takiej sytuacji. - powiedziałam. 

- Wiem jak to jest. - powiedziała w końcu. - Zanim zaszłam z tobą w ciążę, byłam w innej ciąży. - powiedziała patrząc w dal. - Niestety poroniłam, byłam w dwudziestym tygodniu. Gdyby nie to, miałabyś starszą siostrę. Clarie. - dodała w końcu na mnie spoglądając. Miała łzy w oczach. - Nie mówiłam o tym, bo chciałam zapomnieć. Zapomnieć, że to się stało, ale kiedy ty straciłaś swoje dziecko, to jakby powróciło do mnie. Było bardzo ciężko, kiedy widziałam jak się męczysz i rozpaczasz. Do tego wiadomość, że może już nigdy nie będziesz mogła mieć dzieci. To było.... to było jakby grunt usunął mi się spod nóg. A moje ostatnie zachowanie, nie wiem dlaczego to zrobiłam... to chyba chęć, żeby mieć wnuka mnie zaślepiła. Naprawdę nie chciałam. Nie powinnam. Przepraszam cię skarbie. Nie chciałam, cię zranić. Nie chciałam żebyś się tak poczuła. - dodała patrząc na mnie pełnymi bólu oczami. 

- Już dobrze mamo. Wybaczyłam ci, wam już dawno. Nie będzie łatwo pozbyć się tego z głowy tak szybko, ale wybaczyłam ci. Będziesz mi teraz potrzebna. - zaśmiałam się z łzami w oczach. - Liczę na twoją pomoc. 

- Oczywiście skarbie. Na pewno sobie poradzisz. Będziesz świetną matką! Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, to oczywiście ci wszyscy pomożemy. - dodała obejmując mnie, a ja wtuliłam się w jej ramiona, jak kiedyś. 

Jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką i potrzebowałam wsparcia mamy. Jak wtedy, gdy przechodziłam trudny czas i potrzebowałam jej bliskości. Tak samo wtuliłam się w nią teraz, kiedy kolejny raz w moim życiu potrzebowałam jej wsparcia, bo... bo sama zostanę matką i wtedy to ja będę musiała być wsparciem dla mojego dziecka. 

- Widzę, że między wami okej. - powiedział tata wychodząc na taras. - Cieszę się. Cieszę się, że jesteśmy szczęśliwi. - powiedział i dołączył do naszego przytulasa. 

- Wybaczcie, że przepraszam... - powiedział ktoś, a my się od siebie odsunęliśmy. Na taras wyszedł Alan. - Może w końcu zjemy? - zapytał drapiąc się po karku. 

- Tak! - klasnęłam w dłonie. - Zaraz wszystko wystygnie. - powiedziałam i ruszyłam w jego stronę, a gdy go mijałam, przejechałam ręką po jego ramieniu i uśmiechnęłam się. - Pomożesz? - zapytałam przelotnie, na co skinął głową i podążył za mną do kuchni.  

W kilka minut wszystko przygotowaliśmy, więc w końcu mogliśmy delektować się posiłkiem. Wszystkim smakowało, więc najważniejsze, że się udało. Spędziliśmy razem miłe popołudnie. Dzieciaki bawiły się w ogrodzie, a razem z nimi dziadkowie, którzy chyba byli w siódnym niebie. Chłopacy popijali piwo na tarasie, a my, kobiety, siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o wszystkim. 

- Myśleliście o ślubie? - zapytał ktoś w końcu, przez co chłopacy także na nas spojrzeli. 

- Nie myśleliśmy o tym jeszcze. - przyznałam szczerze. 

- Może powinniście. Chciałabyś iść z brzuchem do ołtarza? 

- Może pobierzemy się po porodzie. Może w trakcie ciąży. Kto wie. Na razie nie chcę się stresować bez powodów. Decyzja należy do nas i to my zdecydujemy. Może pójdę z brzuchem do ołtarza. Mnie to nie przeszkadza. 

- Mnie także. - powiedział Alan, stając za mną i kładąc dłonie na moich barkach. - Z całym szacunkiem, nie naciskajcie. To nasza decyzja. To my ją podjemiemy, a wy dowiecie się jak dostaniecie zaproszenia. 

- Będziemy się zbierać. - powiedziała moja mama. - Jutro mają przyjechać znajomi, wiec musimy wszystko przygotować. 

- Oczywiście. Bawcie się dobrze. - powiedziałam i uścisnęłam oboje moich rodziców. 

- My też będziemy już jechać. - powiedziała mama Alana. - Długa droga przed nami. Jedziecie z nami? - zapytała swoje dzieci. 

- Nie, zostaniemy jeszcze. Pewnie wrócimy jutro. - powiedzieli zgodnie. 

- Och, okej. W takim razie do zobaczenia. - powiedziałą kobieta i pożegnała się. 

Chwilę później ozstalismy sami, przez co Elenie odetchneła. 

- No, mamy spokój. Nie chciałam jej mówić, że szukamy tu mieszkania. - jęknęła. - Pewnie nie byłaby zadowolona. - dodała, po czym opadła na kanapę. 

- Tak, juz wystarczająco przeżyła, kiedy my powiedzieliśmy, że się przeprowadzamy. - powiedział Max, na co wszyscy się zaśmiali. 

- Naleję wam lampkę wina. - powiedziałam. 

- Ja dziękuję. - powiedziałą Rose, na co spojrzałam na nią. - Nie chciałam nic mówić, że względu na twoją sytuację... - zaczęła zakłopotana. - ale też jestem w ciąży. - dodała spoglądając na mnie. - Nie chciałam ci sprawić przykrości, że mnie się udało, a tobie nie. 

- Oj, głupia. - zaśmiałam się. - Cieszyłabym się twoim szczęściem. - powiedziałam uśmiechnięta i przytuliłam kobietę - Który miesiąc? - zapytałam. 

- Początek piątego. - uśmiechnęła się wtulając w objęcia swojego męża. - Poproszę herbatę, jeśli to nie problem. 

- Jasne. Usiądźcie. - powiedziałam i skierowałam się do kuchni. Chwilę później dołączył do mnie także Alan, który usypiał Will'a. 

- Wszystko okej? - zapytał obejmując mnie od tyłu. 

- Alan to, że jestem w ciąży nie znaczy, że będzie źle. Naprawdę nie chcę, żebyś zachowywał się nadopiekuńczo, bo prędzej czy później tego nie zniosę. - powiedziałam wtulając się w jego klatkę piersiową. 

- Przepraszam, po prostu chciałbym, żeby wszystko było dobrze i może trochę się boję. - przyznał w końcu. 

- Ty się boisz? - zaśmiałam się. - Naprawdę nie masz czego. Wszystko jest okej, a gdyby nie było, to napewno bym ci od razu o tym powiedziała. - uśmiechnęłam się lekko. - Zaniesiesz wino Elenie? ja wezmę herbatę Rose. - dodałam, na co przytaknął.  

- Zróbmy sobie zdjęcie.- rzekałam do Alana. - Daj zdjęcie USG i chodź tu obok mnie. - uśmiechnęłam się. 

- Daj telefon. Zrobię wam zdjęcie. - powiedziałam ochoczo Elenie, ostawiając lampkę wina. Podałam kobiecie telefon. 

Nastęnie wzięłam do ręki zdjęcie USG i objęłam ramieniem Alana jednocześnie całując go w usta. W tym czasie Elenie zrobiła nam kilka zdjęć. Przejrzałam później te fotki i wysłałam je Lilly, która w odpowiedzi wysłała mi tylko: " OMGGGGGGGGG!". Zaśmiałam się, po czym zgodnie z Alanem stwierdziliśmy, że opublikujemy to zdjęcie na naszych profliach. 

Spędziliśmy wieczór w miłym towarzystwie. Obejrzeliśmy film, i jakoś przed północą położyliśmy się do łóżek.  Oczywiście wszyscy chcieli jechać do hotelu, ale nie było szans, żebyśmy się na to zgodzili. Nasz dom był wystarczająco duży i miał kilka sypialnii gościnnych, więc bez problemu mogli się u nas zatrzymać. 

***************************
Cześć kochani! 
W tym tygodniu rozdział wyjatkowo w niedzielę, ale jest! Mam nadzieję, że się podoba i już obiecuję, że nie będę przypominać, że małymi krokami... a zresztą nie ważne. Haha 

Jak się podobało? Mam nadzieję, że było okej. Życzę wam dobrego popołudnia i tygodnia! 

No i do zobaczenia w kolejnym rozdziale! 

SKY 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro