Rozdział 9-Tak bardzo cieszę się, że jesteś ze mną!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niedługo później zajęliśmy swoje miejsca w barze. Nie wszyscy chłopacy poszli z nami, ale i tak było świetnie. Zauważyłam, że Alan złapał z nimi dobry kontakt, szczególnie z Connorem. 

Cieszę się, że złapali wspólny język, bo nie wiem co bym zrobiła, gdyby Alan sobie coś ubzdurał i nie chciał, żebym miałam z Connorem jakikolwiek kontakt. Naprawdę nie wiem. 

-To jak się poznaliście?- zapytał Connor, gdy usiedliśmy na swoich miejscach. 

-Właściwie, to...-zaczęłam.

-Poznaliśmy się, bo szukałem opiekunki dla William'a i zgłosiła się Audrey. Od razu zobaczyłem, że ma w sobie coś takiego, przez co chciałbym ja zatrzymać przy sobie, więc dałem jej tę pracę i tak to jakoś się potoczyło, że jestemy teraz tutaj, gdzie jesteśmy. 

-Rozumiem, ale czy ty nie miałaś gdzieś pracy?- zapytał Connor kierując te słowa do mnie. 

-Właśnie w tym rzecz, że miałam. Tylko zostałam zwolniona i posądzona o coś, czego nie zrobiłam. Byłam naprawdę załamana. Siedziałam w parku, lało okropnie. Nie mogłam się pozbierać i wtedy zjawił się Alan, pocieszył mnie i powiedział, że będzie dobrze. Później zaproponował mi pracę. - uśmiechnęłam się nieśmiało. 

-O wow, historia praktycznie jak z książki.- powiedział Connor.- No dobra, to co zamawiamy?- dodał już po chwili i chłopacy zaczęli składać swoje zamówienia, a jak tylko spoglądałam w kartę i zastanawiałam się co wybrać.- Alan, a ty co bierzesz?

-Wishky, proszę.- powiedział, a ja spojrzałam na niego znacząco.- Spokojnie, wrócimy taksówką.- powiedział widząc mój wzrok, na co odetchnęłam z ulgą. 

-Okej, w takim razie ja proszę tequila sunrise.- powiedziałam i zamknęłam kartę podając ją kelnerce, która gdyby tylko mogła, rzuciłaby się na któregoś z chłopaków. 

Nie zaprzeczę, ale wszyscy byli przystojni i wysportowani. Myślałam, że coś jej zrobię, jak tylko spojrzała maślanymi oczami na Alana.

-Chyba wszyscy złożyli swoje zamówienia.- powiedziałam do niej po chwili.- Prawda kochanie?- zapytałam Alana i położyłam dłoń na jego udzie, bardzo blisko krocza.- W takim razie możesz już iść moja droga i na przyszłość nie śliń się tak do wszystkich. Jak widzisz nikt nie jest tutaj tobą zainteresowany. Mogłabyś też schować swoje cycki, oj gdybyś je miała.- powiedziałam, na co dziewczyna zrobiła się czerwona i odeszła od naszego stolika. 

-Nie znałem cię od tej strony.- powiedział Connor. 

-Po prostu mnie wkurzała. Gdyby mogła rzuciłaby się na któregokolwiek z was. Chyba serio brakuje jej seksu.- zaśmiałam się cicho. 

-Co ty z nią zrobiłeś?- zapytał Alana- Ona nigdy taka nie była.- zaśmiał się. 

-Chyba wyzwoliłem jej prawdziwą naturę.- zaśmiał się Alan, przez co ja zrobiłam się czerwona na twarzy.- No już hahaha. Ładnie wyglądasz, jak się rumienisz.- szepnął mi do ucha i pocałował w policzek. 

-Pasujecie do siebie.- skwitował mój przyjaciel.- Daj telefon. Zrobię wam zdjęcie.- powiedział na co się zaśmiałam. 

-Nie wiem czy wiesz, ale Connor oprócz tego, że jest świetnym koszykarzem to robi też zajebiste zdjęcia.- zaśmiałam się i podałam chłopakowi mój telefon. 

-W takim razie zgoda. W końcu bedziemy mieć jakieś fajne zdjęcie.- powiedział Alan, a ja oparłam się o jego tors. 

-Okej, w takim razie 3...2...1.- powiedział Connor, a ja w tym czasie pocąłowałam Alana w policzek.- Proszę.- powiedział Connor i oddał mój telefon ze zrobionym zdjęciem. 

-Wow! Jest cudowne!-powiedziałam i pokazałam je reszcie chłopaków, na co przyznali mi rację. 

-Wyślij mi je.-powiedział po chwili Alan. 

-Po co?- zapytałam od niechcenia. 

-Po prostu mi je wyślij okej?- powiedział i pocałował mnie w policzek. 

-Okej.- wzruszyłam ramionami i wysłałam chłopakowi nasz zdjęcie. 

-Dobra, w takim razie teraz wsyawiamy je oboje na Instagram.- pwiedział, przez co spojrzałam na niego zdziwiona. 

-Co? Czemu? Musimy?- zapytała od razu, czując, że zaraz dostanę słowotoku. 

Prawdę mówiąc nigdy nie lubiłam jakoś bardzo afiszować się moimi związkami, więc po prostu nie publikowałam niczego, co nie byłoby konieczne. 

-Chodzi o to, że paparazzi zrobiło nam zdjęcie przed chwilą. Wolę, żeby wszyscy dowiedzieli się o naszym związku od nas, niż z jakiś plotkarskich czasopism.- powiedział, a ja jedynie pokiwałam głową zgadzając się na jego propozycję.- Koniecznie oznacz mnie na zdjęciu i zaobserwuj mój profil. Dziennikarze będą szukać wszystkiego, co mogłoby oznaczać, że to tylko jakis układ albo coś.

-Okej, wszystko rozumiem. Więc tak obserwuj.... dodaj zdjęcie... oznacz znajomych....mam wszystko! Publikujemy?- zapytałam. 

-Tak.- powiedział i kilknął coś na ekranie, aby dodać zdjęcie. Uczyniłam to samo.- Okej, teraz możemy spędzić miło resztę wieczoru.- powiedział i uśmiechnął się do wszystkich. 

-Jasne, to co kończymy drinki i się zwijamy, prawdę mówiąc jest koło północy, a trener wkurzy się, jak wrócimy do hotelu nad ranem.- powiedział Connor, na co inni mu przytaknęli.- Audrey, nadal masz ten sam numer, gdybyśmy jeszcze kiedyś chcieli z wami wyskoczyć?- zapytał.

-Tak, niezmiennie ten sam. Jak coś dzwoń, dogadamy się i może kiedys gdzieś wyskoczymy.

-Jasne, a teraz przepraszamy, ale będziemy się zbierać.- dodał i kiwnął głową na chłopaków, którzy zaczęli wstawać od stolika i zabierać swoje rzeczy. 

-Dzięki za super wieczór. Mam nadzieję, że niedługo go powtórzymy.- powiedziałam i przytuliłam każdego z nich na porzegnanie. 

-Tak. Fajnie było poznać jej kolegów ze studiów. Następnym razem zapraszamy do naszego domu. Będzie o wiele wygodniej niż tutaj. Bez żadnych tego typu akcji.- zaśmiał się Alan i również pożegnał z każdym z chłopaków. 

Kiedy moi znajomi wyszli, my usiedliśmy z powrotem na miejscach i w oczekiwaniu na taksówkę, która miała nas zawieść do domu porozmawialiśmy trochę o tym, co się dziś wydarzyło. 

-Przepraszam się za tą całą akcję, ale nie miałem pojęcia, że ktoś nas będzie śledził.

-Nie ma sprawy. Serio, po prostu nad niektórymi rzeczami nie mamy kontoli i trzeba to zaakaceptować. Widziałeś tego kogoś i zadziałałeś. Spokojnie nie jestem zła. Nie mogłeś przecież tego przewidzieć, że ktoś zechce zrobić nam zdjęcia i zrobić z tego niezłą sensację. Już widzę jutrzejsze nagłówki.- zaśmiałam się. - Znany miliarder spotyka sie z kimś! Kim jest tajemnicza kobieta?!- powiedziałam, przez co Alan wybuchł śmiechem.

-Tak, masz rację. To może być torchę śmieszne. Chodźmy już, chyba czeka taksówka.- powiedział i podał mi rękę, abym mogła wstać.  

-Musimy jeszcze pojechać po Will'a.- powiedziałam gdy tylko podniosłam się z krzesła. 

-Spokojnie. Will zostaje u moich rodziców. Mamy wieczór dla siebie.- powiedział i przytulił mnie do swojego boku. 

-Co? Znowu? Alan... ile można. Okej, możemy spędzić razem czas, ale nie musisz od razu wysyłać Will'a do swoich rodziców.- powiedziałam. 

-Skarbie... po prostu nie chciałabym, żeby Will wszedł kiedyś do sypialni i nas na czymś przyzłapał. Wiesz ile pytań bym dostał?- zaśmiał się otwierając mi drzwi do auta.

-Och, na pewno byś sobie poradził.- zaśmiałam się, sadowiąc na fotelu i kładąc rękę na udzie Alana, który mówił akurat kierowcy dokąd ma jechać. Jego mina była bezcenna- Zresztą jak zawsze.- dodałam spoglądając na niego, a następnie odwróciłam głowę do okna. 

Nadal trzymałam rękę na jego nodze, jednak po chwili przesunęłam ją wyżej, bliżej krocza chłopaka. 

-Co chcesz tym zdziałać?- zapytał Alan po chwili, udając, że nachyla się do mnie bo zauważył coś za oknem.- Mamy dziś ładne niebo. Czyste, pełne gwiazd.- powiedział po chwili do kierowcy, który dziwnie na niego spojrzał.

-Ma pan rację. Dobra noc na obserwowanie gwiazd.- przytaknął starszy pan. 

Uśmiechnęłam się do niego, bo sama lubiłam zawsze patrzeć w gwiazdy. Przypomniało mi się, jak jako mała dziewczynka, urządzałam sobie z rodziną wieczory pod gwiazdami. Przesiadywaliśmy całą noc w ogrodzie i obserwowaliśmy gwiazdy. 

-Taka byłaś sprytna, to zobaczymy, co zrobisz teraz.- powiedział Alan i położył swoją rękę na moim udzie, bardzo, bardzo blisko jej przyjaciółki. 

Następnie odpiął guzik od moich spodni i wsadził mi rękę w majtki. Spojrzałam na niego zszokowana. Przecież ten pan w każdym momencie mógł nas zauważyć. 

-Alan, co ty robisz?- szepnęłam cicho. 

-A jak myślisz?- spytał i uśmiechnął się szeroko. 

Na szczęście uratowało mnie to, że byliśmy już koło apartamentu Alana. 

-Dziękujemy bardzo- powiedział mężczyzna- Reszty nie trzeba. Do widzenia.- dodał i wyciągnął mnie z samochodu a ja zdążyłam tylko rzucić "do widzenia" i już widziałam odjeżdżającą taksówkę. 

-Postaw mnie. Potrafię sama chodzić.- burknęłam. 

-Ale nie musisz. Mogę cię zanieść prosto do łóżka.- powiedział Alan, lecz wtedy zadzwonił mój telefon. 

-Alan puść mnie, może to coś ważnego.- powiedziałam podirytowana i chcąc nie chcąc chłopak postawił mnie na ziemi. 

Wyjęłam telefon z kieszeni i zaskoczona spojrzałam na zdjęcie mojej przyjaciółki, z którą ostatnio nie miałam kontaktu. 

-Lilly?! Co się stało?!- krzyknęłam, bo wiedziałam, że o tej porze nie dzwoniłaby z byla jaką błachostką. 

-Audrey, proszę cię, musisz przyjchać. Ja sobie nie dam rady.- usłyszałam szloch dziewczyny i momentalnie zrobiłam się blada. 

-Skarbie, proszę cię. Spokojnie. Nic nie rozumiem. Weź głęboki wdech, wydech i opowiedz mi co się stało.- poinstruowałam dziewczynę i czekałam na jej odpowiedź. 

-Audrey, Thomas... on-powiedziała i zaniosła się jeszcze większym płaczem. Wyczuwałam, że to coś złego.- Audrey... on jest w śpiączce! To moja wina! Nie powinnam była!- zaczęła krzyczeć. 

-Dobrze skarbie, spokojnie.- powiedziałam biegnąc do apartamentu i nie zwracając uwagi na wołającego mnie Alana.- Będzie dobrze. Daj mi chwilę, muszę się przebrać, i już do ciebie jadę. Nie rozłączaj się. Powiedz co się dokładnie stało.- powiedziałam dysząc. 

-Jechał ze swoim bratem. Wygłupiali się trochę jak to oni. Nie zauważyli samochodu z przeciwka. Podobno to on zjechał na ich pas.- mówiła ciągle płacząc, a ja w tym czasie przebierałam się.- Mogłam nie kazać mu jechać. Miałam takie złe przeczucia od rana. Po co ja się na to zgodziłam. To moja wina.- szlochała dalej, a do pokoju wszedł Alan. Uciszyłam go tylko ręką i pozwoliłam mówić dziewczynie dalej.- Nie wiem co się stanie, jeśli...- powiedziała i zaczęła płakać jeszcze bardziej. 

-Kochanie, spokojnie nic więcej się nie stanie. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Już do ciebie jadę. Czekaj na mnie i pod żadnym pozorem się nie rozłączaj.- powiedziałam, zgarnęłam kluczyki od jakiegoś auta i wybiegłam szybko z mieszkania. Za mną naturalnie Alan. 

Stwierdziłam, że szybciej dotrę do garażu schodami, więc też i je wybrałam, zbiegając po nich jak najszybciej i nie zwracając uwagi na nawoływania chłopaka. 

-Dobrze skarbie. Pamiętasz co robiłyśmy w liceum? Wdech i wydech.- instruowałam ją.- Dokładnie, jeszcze raz, spróbuj się uspokoić.- dodałam i chciałam wsiąść do auta, ale Alan mu to uniemożliwił. Odpuścił jednak, kiedy zobaczył mój morderczy wzrok. 

-I tak jadę z tobą.- szepnął i skierował się na miejsce pasażera. 

Wsiadłam do środka, umieściłam telefon na specjalnym uchwycie, zamknęłam drzwi, zapiełam pasy, odpaliłam auto, włączyłam światła i wyjechałam z garażu kierując się do domu Lilly. 

-Dobrze, powiedz mi teraz czy chociaż trochę się uspokoiłaś.- mówiłam pędząc przez miasto do przyjaciółki. 

-Troszkę.- przyznała.

-Okej, zrób sobie herbatę. Może jakąś zieloną na uspokojenie, albo jakąś rozgrzewającą.- kontynuowałam rozmowę.- Zaraz u ciebie będę.- dodałam jeszcze widząc, że zostało mi tylko kilka przecznic do pokonania. 

-Dziękuję ci. Naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. Jesteś najlepsza i nie chciałabym żadnej innej przyjaciółki.- przyznała w końcu. 

-Kocham cię.-odpowiedziałam od razu. 

-Ja ciebie też.- odpowiedziała i poczułam, że uśmiecha się.- O herbata już gotowa, co teraz?

-Dobrze, usiądź na kanapie i przykryj się kocem, już parkuję pod twoim domem.- powiedziałam z ulgą. Masz otwarte drzwi?- chciałam się upewnić. 

-Tak.

-Okej, w takim razie rozłączam się i już do ciebie lecę.- powiedziałam odpinając pas i wysiadając w pośpiechu z auta, jednak od razu zostałam złapana za rękę przez Alana, którego mina mówiła, że czeka na wyjaśnienia.

Jęknęłam tylko i wyszarpnęłam mu się z uścisku biegnąc w stronę domu mojej przyaciółki. Alan poszedł w moje ślady. Otworzyłam drzwi, zdjęłam buty i kurtkę i skierowałam się do salonu, tak samo jak mężczyzna. 

-Lilly.- powiedziałam ze łzami w oczach. 

-Audrey!- dziewczyna wstała z kanapy i rzuciła się na mnie.- Tak bardzo cieszę się, że jesteś ze mną!- powiedziała i zaniosła się szlochem.

*************************************

Witam wszystkich i przepraszam, że rozdział pojawia się dopiero pod wieczór, ale stawiałam dzisiaj na relaks. Jak tam przygotowania do świąt? Zostały tylko 4 dni!!! Kiedy to zleciało!!

Standardowo muszę zapytac co tam u was i jak wam się podobał rozdział? 

Życzę miłego wejścia w nowy tydzień i samych cudowności! 
SKY 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro