14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły dwa tygodnie od ostatniej wiadomości Stelli, która była skierowana do Louisa. Nic przez ten czas się nie działo. Oni nagrali już pierwszy cover na youtube, a chłopacy dalej imprezowali i koncertowali. 

-Halo, skup się- zaśmiał się Olly, gdy siedzieli wszyscy w piątkę na kanapie u Lucasa. 

-Wybaczcie, ale jakoś źle się czuję- wymamrotała dziewczyna. 

-Ty się źle czujesz od dwóch tygodni. Stella, co jest?- zapytała Ariana, a zaciekawiona Hannah wyłączyła telewizor wbrew sprzeciwu Lucasa. 

-Ja... Mam problemy z pewną osobą i...- szepnęła, wzbierając się na odwagę, by to powiedzieć.- I muszę wam o czymś powiedzieć- wyznała. Wszyscy w zaciekawieniu na nią patrzyli. -Wiecie dlaczego jesteśmy tacy "sławni"?- spytała ze łzami w oczach. 

Musiała dać upust swoim uczuciom. Nie wytrzymywała przez te dwa tygodnie. Przyzwyczaiła się, że wszystko pisała Louisowi. Był jej codziennością. 

-Ja miałam tak jakby wtyki. Znaczy... Pisałam z Louisem Tomlinsonem i on wspomniał o nas na koncercie... I tak po prostu, puf...- zaśmiała się nerwowo, ale nikt się nie śmiał.  

Nastała cisza. Stella szlochała. 

-Niech ktoś coś powie- poprosiła szeptem. 

Olly ją objął. 

-Od kiedy już nie piszecie?- spytał Lucas. 

-Od dwóch tygodni. 

-Musicie to naprawić. Słyszałam, że jest wredny, tak jak ty, także ship- powiedziała pełna entuzjazmu Ariana.- Daj mi twój telefon to ja to załatwię.- Uśmiechnęła się. 

-Wiecie co? Ja może już pójdę do domu- szepnęła, wstając. -Spiszemy się, co?- Uśmiechnęła się blado, ocierając policzki. 

W korytarzu założyła buty i wyszła na zewnątrz. Padało. Wyjęła telefon i kliknęła w wiadomości z Louisem. Ostatnia wiadomość od niego była wczoraj. 

Dzisiaj jestem w Moskwie. Piszę to o dwunastej w nocy, tak abyś ty miała dzień. Miłego dnia. Odpisz kiedyś. 

Zastanawiała się przez chwilę, a następnie wybrała jego numer, przykładając telefon do ucha. W Los Angeles była piąta po południu, a w Moskwie była piąta nad ranem. Chwilę czekała, a gdy chciała odciągać telefon od ucha, usłyszała kogoś z bardzo zachrypniętym głosem. 

-Stella? Co się stało? 

-Ja... Louis... Przepraszam- powiedziała z gulą w gardle. Rzadko kiedy mówiła to słowo. -Po prostu... Zachowałam się jak świnia- zaczęła płakać. 

-Csi... Stel, nie płacz, proszę- szepnął.- I nie przepraszaj... Nie używaj tego słowa jeśli sprawia ci trudność. Ale do jasnej cholery, obudziłaś mnie- zaśmiał się cicho.- Ale nie martw się. Teraz będę spokojniejszy o to, że żyjesz. 

-Louis... Dobranoc- rzuciła, a następnie szybko się rozłączyła. 

Zaczęła jeszcze bardziej płakać. Dlaczego ona to zrobiła? Usiadła na schodkach przed domem. Wiedziała, że tamta czwórka dyskutuje teraz na temat efektu cieplarnianego i nikt jej nie przeszkodzi. Po chwili podjechał jakiś samochód. 

-Hej mała!- krzyknął jakiś chłopak zza opuszczonej szyby.- Podwieźć cię gdzieś?- zapytał. 

-Poradzę sobie!- odkrzyknęła, pokazując mu środkowy palec. 

-Bądź chociaż kurwa trochę milsza, co?- zaśmiał się ktoś, kto nagle złapał ją za włosy i pociągnął do góry. 

-A może kurwa ty mniej boleśniejszy?- warknęła, wykręcając rękę napastnikowi. 

-Au, ty suko- warknął. Chwycił ją za rękę. 

Kopnęła w drzwi, by inni usłyszeli ją. Nie myślała co robi. Wolną ręką próbowała odepchnął przeciwnika, jednak ten był o wiele silniejszy niż ona. Kopnęła ponownie w drzwi, ale nikt nie przychodził na ratunek. 

-Nie kop w te drzwi kurwa- warknął chłopak, który wyszedł z samochodu. 

-Czego kurwa chcecie?- spytała Stella, gdy przestała się szamotać. 

Nikt ich nie widział. Nikt nie mógł jej pomóc. 

-Gdzie jest Louis Tomlinson? I kiedy odda nam hajs?- spytał któryś z nich. 

-Nie wiem. Skąd mam to do cholery wiedzieć?- zakpiła. 

W myślach zaczęła odliczać do dziesięciu i modlić się do Boga. 

-To dlaczego on cię obserwuje na Twitterze?- warknął drugi, ale nie mogła ich odróżnić. Byli tacy sami.

-Bo miał taki kaprys? Puścicie mnie kurwa czy nie? Dziecko mi w pokoju płacze- powiedziała z uśmieszkiem niewinnej mamy. 

-Ile lat ma twoja niunia?- zaśmiał się jeden, odchodząc. 

-Sprawdź na Twitterze- zaśmiała się i weszła szybko do domu. 

Zamknęła drzwi na wszystkie zamki. W korytarzu pojawiła się Ariana. Była blada. 

-Stella? Co ty tu robisz? 

-Nic, wróciłam.- Wzruszyła ramionami, ściągając buty. 

Och, Louis, coś ty nawyrabiał? 

*** 

Błądząc w słodkiej krainie snu, usłyszał dzwonek swojego telefonu. Z początku nie wiedział czy to prawda czy nie. Otworzył oczy i zauważył świecące się ustrojstwo. Chwycił urządzenie do ręki i sprawdziwszy kto to, odebrał. 

-Stella? Co się stało? 

Nie wiedział dlaczego dziewczyna zadzwoniła do niego. Nie chciała prowadzić tej znajomości, ale jakimś cudem odnalazła jego numer w kontaktach. 

-Ja... Louis... Przepraszam- powiedziała. Słychać było, że to słowo ciężko przechodzi jej przez gardło. -Po prostu... Zachowałam się jak świnia- zaczęła płakać.

-Csi... Stel, nie płacz, proszę- szepnął, dopiero po chwili uświadamiając sobie co powiedział. Stel. Zdrobnienie. - I nie przepraszaj... Nie używaj tego słowa jeśli sprawia ci trudność. Ale do jasnej cholery, obudziłaś mnie- zaśmiał się cicho. Starał się być miły.- Ale nie martw się. Teraz będę spokojniejszy o to, że żyjesz- mruknął z cichą rezygnacją. 

 -Louis... Dobranoc- rzuciła, a następnie szybko się rozłączyła.   

Nie zdążył jej powiedzieć wszystkiego, co chciał. Miał jej wiele do powiedzenia, ale nie miał możliwości by wszystko opowiedzieć. Rozmowy telefoniczne są dość drogie, a na sms-ów nie chce mu się po prostu pisać. Na Messengerze nie chce mu się też pisać, nie używa tego typu mediów społecznościowych, oprócz Twittera, gdzie zazwyczaj nadużywa "so siiiiiiick". Łatwiej by było  zorganizować mu spotkanie w jakimś kraju niż po prostu pisać. 

Chciał ją zobaczyć. Dotknąć. Przytulić. Po tych wiadomościach po prostu pocieszyć. Że wszystko kiedyś wróci na prostą, kolorową drogę. Że będzie mogła cieszyć się nawet małymi rzeczami. 

Nie mógł zasnąć. Coś go dręczyło. Był wyspany. Z resztą i tak za godzinę musiałby wstawać, bo mieli wracać na tygodniową przerwę do swoich domów. 

Tygodniowa przerwa. 

Tydzień wolnego. 

Tydzień w Los Angeles. 

Szybko wstał i po prostu okręcił się w kółku. Będzie szansa na spotkanie ze Stellą. 

Ale jednak musi się spotkać z rodzeństwem i chorą matką, którzy w sensie rzeczy stęsknili się za nim. 

Zrobił nieokreśloną minę i usiadł na łóżko. W Wielkiej Brytanii była czwarta nad ranem. Wszedł na znienawidzonego przez niego Messengera i wybrał Charlotte, która była dostępna. 

Hej Charlotto, słuchaj, bo teraz jak mam wolne to nie mogę wpaść XD 

Wiedział, że to zrani jego rodzinę, ale jednak chęć porozmawiania ze Stellą była silniejsza. 

Co się stao? 

Była pijana. Jednak Louis przymknął na to oko. 

Jest pewna dziewczyna i sama pewnie rozumiesz. Przekaż mamie, że jak znajdę chwilę czasu, to przyjadę jak najszybciej! Kocham was! 

Też cie kohamy 

*** 

i noooo 

nie wiem co to jeeest

nie sprawdzam nawet tego, bo nie ma sensu nawet iks de 

błędy w wiadomościach od Charlotty są specjalne, żeby nie było 

nie bijcie mnie za to, bo ten rozdział to jeden wielki niewypał, wybaczcie 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro