4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Uśmiechnął się, przeciągając nieco. Było już jasno, zegar na ścianie pokazywał prawie dwunastą, ale to nic dziwnego, w końcu zabawiali się do późna i to naprawdę porządnie. Nie miał nawet siły zakryć się kołdrą, chłopak musiał zrobić to za niego.

 Mój kochany...  westchnął cicho, wtulając się w jego gorące ciało. Położył głowę na jego ramieniu, wpatrując się w tę śliczną twarz, taką spokojną i miłą. Z dnia na dzień coraz bardziej mu się podobał, coraz mocniej chciał go tylko dla siebie. Ciągle łapał się na tym, że myśli o nim 'mój Jungkook', 'mój chłopak', bo przecież był jego, prawda? Kochali się, spędzali czas, teraz cały weekend będą razem... Tak jak każda para. Może i Jeon kiepsko to okazywał, ale chyba też mu zależało, skoro zdobył się na to, by nosić jego bagaże, spać z nim w jednym łóżku. Wcześniej było to nie do pomyślenia. Seks i do widzenia! Było coraz lepiej.

Jeon uchylił powieki, zerkając na wyszczerzonego kochanka. Ziewnął i nieco z politowaniem mruknął:  Co się cieszysz, głupku?

 Budzę się przy tobie, to chyba wystarczający powód do szczęścia  zamruczał, obejmując go udem w pasie. Młodszy przewrócił oczami, łapiąc go niemal natychmiast za jędrne ciałko, które począł masować. Wciągnął powietrze porządnie, po czym znowu ziewnął, wolną dłonią przecierając powieki.

— Strasznie łatwo cię uszczęśliwić...

 Nieprawda Nadął policzki blondyn, unosząc głowę. Oparł dłonie na jego torsie i przysiadł na jego biodrach, wpatrując się w bruneta.  Pierwszy raz mi pozwoliłeś, to dla mnie nowość.

 Mhm... Tak?  Jeon położył dłonie na jego udka, uśmiechając się kącikiem ust. Gładził je, czasami wsuwając palce pod za dużą koszulkę. Jego oczywiście, Taehyung nie posiadał takich ubrań. Szkoda, bo w takim wydaniu prezentował się seksownie. Bez wątpienia kusił, aż chciało się zerknąć pod spód.

 Jungkook... Czemu się ze mną droczysz?  sapnął , wodząc palcem wskazującym po jego nagim torsie. Zacisnął przez chwilkę zęby na dolnej wardze, wzdychając. Kook posłał mu złośliwy uśmiech i uniósł nieco koszulkę.

 Nie wiem, czy zasługujesz na to, by się budzić przy moim boku.

 Zasługuję. Jestem najlepszy i daję ci tyle radości...  zamruczał, nachylając się nad twarzą chłopaka. Ucałował jego wargi. Młodszy rozchylił od razu jego usta językiem, obejmując go mocno w pasie. Niemal natychmiast przewrócił go na plecy, lądując między jego udami zadowolony.

 Trochę dajesz, nie zaprzeczę. Masz fajną dupę  przytaknął, pocierając nosem o szyję chłopaka. Była zaczerwieniona, czasami sina, podobnie jak całe jego ciało. Uda posiniaczone, poranione, plecy podrapane. Ślady po papierosach, zapalniczce, pasie, czy innych zabawkach. Mimo to nadal wyglądał słodko i niewinnie.

 Mhm... Mogę dać ci jej więcej. Starszy położył dłonie na jego ramionach. Brunet uśmiechnął się i zaczął całować jego szyję. Delikatne, leniwe pocałunki. Czasami go polizał, ale nie tak lubieżnie jak zazwyczaj. To było takie... normalne. Taehyung był nieco zaskoczony, ale bardzo mu się to podobało. Czuł się kochany.

 To po śniadaniu, jestem zbyt głodny  mruknął, odsuwając się nieco. Ukąsił wargę starszego, po czym opadł na łóżko.  Zrób mi coś dobrego.

 Dobrze, kochanie! Ucieszony Kim zerwał się z łóżka i ucałował namiętnie wargi bruneta, zaskoczonego użytym słowem.


***


 Cholera, co się tak trzęsiesz, przecież jest ciepło...  mruknął Jungkook, dopijając resztę kolejnego piwa. Siedzieli właśnie na werandzie, nie robiąc w sumie nic sensownego. Po prostu trwali, każdy zajęty własnymi myślami.

 Um, nie trzęsę się  Skrzywił się blondyn, pocierając rękoma o ramiona, które pokryte były gęsią skórką. Miał na sobie spodenki i przewiewną bluzeczkę, która raczej miała na celu tylko wyglądać. Eh, co za nierozumny dzieciak. Pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym zsunął z ramion swoją bluzę i zarzucił ją starszemu na plecy. Ten nadął policzki zaskoczony, jednak po chwili wsunął ręce w rękawy i zapiął zamek, wtulając nos w materiał.

 Dziękuję  Przysunął się do niego bardziej i objął go w pasie, cmokając w policzek. Brunet otworzył piwo i objął go ramieniem.

 Przestań tak się wszystkim podniecać, to pierdoły.

 Nieprawda, to dla mnie ważne i istotne  szepnął, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Ten pogładził go po ramieniu, upijając kilka łyków alkoholu.

 To głupie i dziecinne. Odstawił butelkę, po czym sięgnął po papierosa, którego odpalił. Przez chwilę się nie odzywał, następnie dodał:   Możesz sobie zatrzymać tę bluzę, skoro jest taka istotna.

 Och! Naprawdę?  Starszy wtulił się w niego mocniej, wpatrując w jego twarz swoimi wielkimi oczami.  Jungkookieee! Dziękuję!  Niemal przyssał się do policzka bruneta, całując go zbyt energicznie.

 Cholera, dzieciaku, zluzuj...

 Nie chcę. Jest mi tak dobrze, że mam ciebie  szepnął, pocierając nosem o jego policzek.  Jak dobrze, że nie lubię chipsów pomidorowych. Gdyby nie to, to byśmy się nie poznali.

Jeon nieco się spiął, wpatrując w rozanielonego chłopaka. Nie był przyzwyczajony do czułości, ten zaś zachowywał się jak zakochana nastolatka. Kleił się, gadał od rzeczy...

 A ci co? Od kiedy taki pierdołowaty jesteś?  mruknął, wypuszczając z ust dym, prosto w twarz chłopaczka.

— Nie wiem, ale nic na to nie poradzę. Mam cudownego mężczyznę, nie potrafię do końca w to uwierzyć Uśmiechnął się szeroko, gładząc go po boku. Jeon prawie się zakrztusił dymem, jednak na szczęście udało mu się nad tym zapanować. Wytrzeszczył oczy na młodego, który jak gdyby nigdy nic wtulił nos w jego tors. Przez myśl by mu nie przeszło, że on ma ich za parę. Przecież o czymś takim nawet nie było mowy! To był tylko seks, czysto łóżkowa znajomość, która nawet nie miała żadnego większego znaczenia. Jasne, pieprzyli się często, powoli też stawało się to nieco bardziej śmiałe, lepiej się ze sobą czuli i jakaś tam więź się wytworzyła, jednak związek? On, Jeon Jungkook i Kim Taehyung razem? To jakaś farsa! Jak jednak dać mu znać, że nic z tego nie będzie, gdy ten był taki zadowolony i szczęśliwy? Cieszył się jak dziecko, gdy zgodził się na tę wycieczkę, tutaj też ciągle przy nim skakał, teraz jara się bluzą, która kosztowała pewnie mniej, niż jego śniadanie do szkoły.

Eh. Gdzie się podziała twoja odwaga? Chyba naprawdę chcesz skończyć tę szkołę, skoro dajesz się jakiemuś chłopaczkowi...

 Mój kochany Jungkookie  zamruczał, cmokając go w usta.

Ratuuunku!


***


 Co jest?  Jimin wszedł za Tae do szatni, obserwując go uważnie. Blondyn cały czas był jakiś zamyślony, odrealniony. Nie zdarzały mu się takie momenty, więc Park był nieco zmartwiony.

 Nic nic. Byłem z Jungkookiem na wycieczce, jestem trochę zmęczony, wymęczył mnie.  Uśmiechnął się delikatnie i otworzył szafkę, wrzucając do niej torbę. Zostawił tylko mniejszą ze strojem. Czerwonowłosy skrzywił się nieco, rozpinając swoją koszulę. Nie podobało mu się to ani trochę. Taehyung był kimś na poziomie, spotykanie się z takim zerem było dla niego upokorzeniem. Jak to się stało? Kiedy? Czemu nic nie zauważył wcześniej?

 Rozumiem  odpowiedział tylko, zrzucając z siebie ubranie. Powiesił je na wieszaku, sięgając następnie po luźną koszulkę sportową. Taehyung westchnął i odszedł nieco dalej, odwracając się do niego. Ostatnio ciągle się chował za szafkami, to nie było normalne. 

Przebrał się szybko i poprawiając włosy wychylił się nieco. Zlustrował uważnie chłopaka. Właśnie zakładał t-shirt. Poprawił materiał, zasłaniając plecy, które pełne były zadrapań, siniaków i czerwonych śladów...

 Tae!   Od razu znalazł się przy nim. Blondyn aż podskoczył zestresowany. Chciał się odsunąć, jednak Jimin był szybszy. Przyparł go do szafek i uniósł przód jego koszulki, przyglądając się równie okaleczonemu brzuszkowi.

 Jimin, przestań...   jęknął, starając się zasłonić, jednak Park był szybszy i silniejszy. Dotknął fioletową skórę, po czym bez oporów zsunął z niego spodenki i szybko odwrócił go tyłem do siebie. Uda i pośladki były również w kiepskim stanie, jakby bito go czymś ciężkim.

Aż się w nim zagotowało.

 Co to do cholery ma znaczyć?    warknął wpatrując się w nieco przerażonego chłopaka. Szybko się ubrał, zakładając na siebie bluzę. Stresował się, widać było na pierwszy rzut oka.  On ci to zrobił, tak?

 T-to nie tak...   szepnął, wbijając wzrok w swoje buty. Park zacisnął wściekły wargi, starając się zapanować nad nerwami, jednak nie było to proste. To dlatego był taki dziwny... Ten skurwiel go bił i to nie raz. To wyglądało na regularne terroryzowanie. Znał się trochę na tym, to nie były ślady tylko po rękach. Musiał się wyżywać na nim w naprawdę dotkliwy sposób.

 Taehyung! Kurwa. Ten pieprzony śmieć robi ci krzywdę! Po co nadal przy nim tkwisz?  Złapał go za ramiona, starając się spojrzeć mu w oczy, jednak ten nie miał zamiaru nawet na niego zerknąć.

 Nie zrozumiesz tego, Jimin. Nie chcę o tym rozmawiać.

 Owszem, nie zrozumiem tego, że dajesz mu się lać. Wiedziałem, że to nikt, śmieć. To mnie tylko utwierdziło w tym przekonaniu. Gówno zawsze zostanie gównem.

 Nie masz prawa tak go nazywać! Nic nie wiesz, więc się nie wtrącaj. To mój chłopak, nikt nie da mi tyle miłości, co on — warknął, odsuwając go, po czym szybko wybiegł z szatni na boisko.

Jimin stał jak wryty. Nie spodziewał się takiej reakcji. On oszalał. Biedak zakochał się w świrze, który go terroryzował.


***


— Czekaj, dupku.  Jeon usłyszał czyjś głos, po chwili zaś ktoś złapał go za ramię i mocno je ścisnąwszy, odwrócił go przodem do siebie. Park Jimin. Nie spodziewał tutaj akurat jego osoby.

 Co chcesz?  mruknął. Nie podobało mu się użyte przez niego słowo, więc od razu przybrał postawę obronną. Zrzucił jego dłoń z siebie, po czym nieco ostentacyjnie zaczął rzuć swoją gumę. Park był wkurwiony, nie musiał znać się na ludziach, by dostrzec złość i chęć mordu w jego oczach. Ciekawe.

 Nie zbliżaj się do Tae! — warknął, patrząc na niego wyzywająco. Jeon nienawidził takich cwaniaków, więc aż się w nim zagotowało.

 Ach tak? Niby czemu?  Przysunął się bliżej starszego. Był od niego wyższy, co dawało mu przewagę.

 Taki śmieć jak ty nie zasługuje na niego. Jesteś gównem, na które nie warto nawet spojrzeć.

Jungkook zrobił krok w jego stronę. O dziwo Park się nawet nie poruszył.

 Gównem? Powtórz to, a cię zabiję.

 Proszę bardzo. Największe ścierwo w naszej szkole. Patologiczny Jeon Jungkook z móżdżkiem wielkości ziarenka piasku! W dodatku wyżywa się i bije słabszych od siebie   Głos Jimina aż zadrżał. Złapał go za przód koszulki, nie wiedząc chyba, że zadziera z kimś silniejszym od siebie.  Odpieprz się od niego. Nie będę tolerował tego, że go krzywdzisz.

 Ach tak?  Kook aż się uśmiechnął złośliwie, przechylając głowę na bok. —  Widocznie mu się to podoba, skoro woli takiego śmiecia jak ja, nie zaś wielkiego obrońcę Park Jimina. Jak się czujesz, będąc gorszym od gówna?

Jimin zrobił się czerwony. Nie tego się spodziewał, co tylko bardziej ucieszyło Jeona. Jakiś sztywniak nigdy z nim nie wygra.

 Na szczęście ty nie masz mu nic do zaoferowania. Nawet nie stać cię na to, by zabrać go gdzieś na wycieczkę, czy kupić prezent, który chociaż trochę by mu się spodobał — mruknął, zaciskając mocniej dłoń na jego bluzce.

 Wystarczy mu moja obecność. Nadrabiam w łóżku   Nie wiedział, czemu się bronił, po co walczył o tego chłopaka, ale nie mógł odpuścić.  Boli cię to, że mnie pragnie, chociaż nic nie robię, ty zaś wychodzisz z siebie, a ma cię w dupie. Och, kiepskie słowo. Chciałbyś, by miał cię w dupie. Widzisz, mi nie zależy w ogóle na tym by za mną szalał. To o czymś świadczy.

— Może teraz, ale za jakiś czas mu się to odwidzi. Na co komu facet, któremu bliżej do kryminalisty, niż do porządnego człowieka?  prychnął z pogardą, przysuwając swoją twarz do jego. Perfidny uśmiech, przepełniony pewnością siebie. Dupek sobie grabił.  Nie znajdziesz pracy, będziesz albo kradł, albo żył na zasiłku. Nawet teraz nie potrafisz o niego zadbać, a co będzie za kilka lat? Może teraz jest zaślepiony, ale spokojnie. Nie mam zamiaru odpuścić Puścił go, po czym wskazał sam na siebie.  Na szczęście ja mam pieniądze, mam klasę, jestem inteligentny i będę w stanie go utrzymywać nawet, jeśli sam nie będzie chciał pracować. Dam mu wszystko, bo jestem mężczyzną, nie pizdą. Czujesz tę przepaść?

Jungkook już miał się zamachnąć, gdy Park odsunął się.

 Nie radzę. Podam cię do sądu, a przecież nawet jeśli sam ci przywalę, to będzie to obrona własna. Nigdy nikt ci nie uwierzy, chociaż... Dobra. — Uśmiechnął się i nadstawił policzek. — Bij, może cię zamkną i Taehyung będzie mój.

Kook przez chwilę zapomniał jak się oddycha. Dopiero po kilku sekundach mruknął:  Nie jestem w nim zakochany, więc w sumie mi zwisa, czy będzie ze mną, czy nie. Lubię się z nim pieprzyć, nic ponad to.  Wsunął dłonie do kieszeni, wypluwając gumę tuż przed Jimina.  Ale przyjmuję wyzwanie. Nie oddam ci go.

 Zniszczę cię, przysięgam. Nie pozwolę, byś go bił.

 Będę go lał pasem, podduszał, podpalał papierosami... Czasami zapalniczką. Będę go wyzywał. Chuja możesz, Park Jimin — warknął i odwrócił się, ruszając przed siebie. Widział wściekłą twarz chłopaka. Kochał się w blondynie, to był fakt. I nie odpuści. Nigdy.


Czemu poczuł się zagrożony? Przecież mu nie zależy...



/ Jeszcze tylko dwa rozdziały i koniec ^^

Opinie mile widziane <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro