🪔two🪔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czarnowłosy od trzydziestu minut przygotowywał swój pokój na przyjście przyjaciela. Chciał żeby chociaż raz kiedy przychodzi był porządek w stopniu podstawowym i chyba mu jako tako wyszło. Na łóżku nie leżała już sterta noszonych ubrać, na podłodze nie leżały książki zeszyty i nuty, na biurku nie było mnostwa kubków i butelek po wodzie, było czysto pierwszy raz od rozpoczęcia roku szkolnego, a jest listopad.
Jedyne do czego można było się przyczepić to do szafy, do której wrzucił wszystko i jeszcze więcej. Ale jeśli czegoś nie widać to tego nie ma prawda? Raczej nie, ale Mike żył według tej zasady.
Z nienacka zadzwonił dzwonek do drzwi, przez co czarnowłosy z prędkością światła poleciał otworzyc drzwi swojemu przyjacielowi.

Zbiegniwszy na dół otworzył drzwi z taką, że jeszcze trochę i wyrwał by klamkę.
- Hej! - krzyknął patrząc na Will'a.
- Hej - odpowiedział i uśmiechnął się.
- gotowy na chemię? - dodał.
- chemię? - zapytał przepuszczając przyjaciela przez drzwi.
- No przyszedłem po to żeby się z tobą chemii z tobą uczyć - odpowiedział.
- a no tak - odpowiedział I podrapał się tyle głowy.
- Nie mów że zapomniałeś po co przyszedłem - powiedział z rozbawieniem szatyn.
- Em oczywiście że nie po prostu cię sprawdzałem - odpowiedział siląc się na przekonujący ton.
- w dupie chyba - powiedział.
- A teraz szybko bo mamy dużo materiału a nie wiele czasu - dodał I lekko popchnął przyjaciela w stronę schodów.

Po drodze do pokoju czarnowłosego napotkali najmłodsza mieszkankę posiadłości Wheeler'ów.
- Will! - krzyknęła blondynka i podbiegła do szatyna.
- Witaj Holly - odpowiedział I przykucnął, by dziewczynka mogła go przytulić co odrazu odwzajemnił.
- wreszcie do nas przyszedłeś - powiedziała po długim i czułym przytulasie.
- przychodził bym częściej gdyby nie ten zgred, który mnie tu nie chce - odpowiedział I spojrzała na twarz Mike'a, która przybrała dziwny wyraz.
- Wypraszam sobie - odezwał się.
- pobawimy się? - zapytała blondynka ignorując wymianę zdań pomiędzy chłopakami.
- niestety muszę nauczyć twojego brata chemii bo inaczej nie zda klasy, ale następnym razem obiecuje ci. Nawet przekonam Mike' a żeby się pobawił z nami - odpowiedział po czym wstał.
- No dobrze. To ja idę bawić się w kucharkę - powiedziała I pobiegał do kuchni.
- ty to jedna kochasz mnie torturować co? - zapytał czarnowłosy wpuszczając chłopaka przez drzwi do pomieszczenia.
- to jest moje hobby - odpowiedział I uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów, na co wyższy przewrócił oczami.
- a teraz siadaj - dodla siadając na krześle naprzeciwko łóżka I biorąc podręcznik do ręki.

- żelazo - powiedział szatyn.
- Re - odpowiedziała pewnie czarnowłosy.
- japierdziele - powiedział I zamknął podręcznik kładąc go na biurko.
-O jeju jeju wielkie mi halo raz się pomyliłem - odpowiedziała czarnowłosy zakładając rękę na klatkę piersiową.
- pomyliła to się matka natura tworząc takiego nieuka jak ty - powiedział kładąc się na łóżko obok chłopaka.
- No dobra, jak jednego nie będę wiedział to nic się nie stanie no.
- Ale ty nic nie umiesz - wyjęczał załamany.
- dobra dobra patrz na pozytywy przy mnie możesz się chwalić ze jesteś Einsteinem, chociaż przy wszystkich możesz to robić. Jesteś mega mądry. - powiedział I opadł plecami na materac.
- w dupie - odpowiedział patrząc w sufit.
Czarnowłosy przewrócił oczami I rowneiz zaczął wpatrywałam się w sufit.
Nie był on zwyczajny, lecz jakby to powiedzieć dziecinny.
Ponieważ na nim były świecące w ciemności naklejki z dinozaurami, przyklejone tam jeszcze za czasów przedszkola.
Jako dzieci kochali razem je oglądać, starsznie ich fascynowały i w sumie to afascynacja została po dziś dzień.
Dinozaury to było t oco och połączyło w pewiem dzień około jedenaście lat temu
Mieli kiedyś takie same piżamy oraz bluzki.
Mike miał figurki, a Will rysunki, ponieważ tak mógł wykreować własnego. Każdy z nich miał swoje uniaktowe imię.
Często to były losowe słowa takie jak
Bagietka, orzeszek, kredens, ale to było właśnie fantastyczne bo tak przenosili się w własną krainę.

- Maurycy się odkleja - stwierdził szatyn.
- nadla pamiętasz ich imiona? - zapytał Wheeler obracając głowę w stronę przyjaciela.
- No oczywiscie że tak, ty nie? - odpowiedział I również skierował swe spojrzenie w stronę chłopaka.
- pewnie że pamietam nie mógł bym zapomnieć - powiedział.
- a teraz czas uratować Maurycego - dodał I wskoczyła na krzesło chcąc dosięgnąć naklejek co nie było tak proste jak myślał.
- Jezus Maria, zabijesz się - powiedział Will szybko wstajac by asekurować chłopaka.
- Oj tam oj tam - odpowiedział doscikajac na klejke do sufitu.
Żeby osiągnąć cel musiał stanc na palcach co skutkowało prawie zerową równowagą, przez co prawa noga mu się osunęła i całym ciałem poleciał na szatyna.
Na szczęście przez to, że naklejki były poprzyklejane nad łóżkiem obaj upadli na nie, a nie na twarda podłogę.
Will leżał przygnieciony Mike' iem, który śmiał sie jak opętanym.
- złaź ze mnie kretynie - odpowiedział poddenerwowany szatyn.
- wiedziałem, że to sie tak skończy - dodal bardizje do siebie niż do osoby nad nim.
- i co sie głupio śmiejesz? - apartamenty prowadzac konwersajce ze samym sobą.
Czarnowłosy sturlał się z niego dalej umierając z rozbawienia.

Po tym jak się uspokoił, spojrzał na chłopaka, który był wyraźnie zły na niego i patrzył wprost jego oczy z wyrzutami.
- oj no przecież żyjemy o co ci chodzi - powiwedział i oparł głowę na łokciu.
- jakbyś jeszcze nie zauważył jestem obrażony i boli mnie przedramię - odpowiedział.
- chodź no tutaj Willy, wyprzytulam i już nie będzie bolało - powiedział I zaczął niebezpiecznie szybko zbliżać się do chłopaka.
- ej zostaw mnie! - krzyknął kiedy szczupłe, dlugie i zimne ręce oplotły jego talię, a głowa Mike'a znalazła miejsce na jego brzuchu.
- dobranoc szefie - powiedział ostatnie słowa i zamknął oczy.
- puszczaj mnie - powiedział twardo, lecz brka odzewu utwierdzały go w fakcie, że nic już nie zrobi.
Leżeli tak przez chwile a wyższy zdążył już odpłynąć przez to zostawił Will'a na pastwę losu, przez co ten się modlił żeby nik w tym czasie nie wszedl do pokoju, bo kompletnie nie miał pomysłu jak to wytłumaczyć.

Szatyn musiał przyznać, że mimo wsyztsko było mu starszliwie przyjemnie w ramionach Mike'a.
Od zawsze było.
Zawsze miał jakiś swój sposób na przytulanie.
Zazwyczaj przytulał go tak delikatnie jakby obawial się, że go skrzywdzi, lecz w momentach, w których szatyn był w bardzo złym stanie, używał do uścisku więcej siły niż posiadał.
To było urocze, rozczulające, troskliwe i kochane.
Czarnowłosy zawsze był taki wobec niego.
Will zaczął bawić się gładkimi, miękkimi i pachnącymi wanilią włosami.
Zakręcał pasma wokół palca lub zaplatał warkoczyki, które jako ośmiolatek zawsze robił mamie i bratu gdy ten zasypiał na kanapie podczas oglądania filmu.
Wiedział, że brązowooki uwielbiam gdy ktoś smyral go po głowie szczególnie włosach, dlatego w takich sytuacjach często to robił, co skutkowało pomrukami że strony chłopaka, które według zaczytana były zabawane oraz urocze.
Uśmiechnął się gdy tym razem było tak samo.
Na chwilę przerywając czynność, spojrzał na zegarek na jego ręce.
Było już po dwudziestej, przez co musiał wracać do domu.
Delikatnie uwalniajac się z uścisku czarnowłosego, zszedł z łóżka I podszedł do biurka biorąc z jego długopis i ponowie podszedł do śpiącego przyjaciela.
Napisawszy mu na ręce wiadomość o treści
,,Poszedłem już do domu śpiącą królewno ☆,,
Wziął swoje rzeczy I po cichu opuścił jego pokój, a potem dom w międzyczasie zegnajac się jeszcze z jego mamą napotkana w kuchni.

Po dojściu do swojego małego domu, wszedł do niego jak najciszej nie chcąc robić większego zamieszania wokół niego.
Przechodząc jzu przez korytaslrz do jego pokoju, zatrzymał go głos jego matki.
- Hej Will, wróciłeś - podeszła do niego uśmiechnięta.
- hej - odpowiedział siląc się chociażby na podneisienie kącika ust do góry.
- idziesz zjeść kolacje? - zapytała kładąc rękę na ramieniu chłopaka, przez co przeszły po nim automatycznie nieprzyjemne dreszcze.
- nie dziękuję, jadłem u Mike'a - odpowiedział.
- mogę już iść do siebie? - dodał wskazując na drzwi od pokoju.
- Tak, jasne - odpowiedziała lekko zawiedzionia kobieta i zaczęła
kierowac się do salonu.
Wchodziwszy do pomieszczenia rzucił
Torbę z książkami na podłogę obok biura, a sam klepnął na łóżko.
- kurwa - powiedział w poduszkę.
Po chwili leżenia w ciszy, w której było słychać jedynie odflosy telewizora z salonu, wstal ponownie, wzial piżamę i udal się do łazienki.



📚
Wowowow po miesiącu jest rozdzial😮
Tak starsznie was przepraszam, ale jakoś nie miałam weny, a jak miałam to musiałam się uczyć bo najebane sprawdzianów i kartkówek (w zasadzie na chuja ja się uczę jak i tak okropne oceny mam)
Obiecuje ze się postaram pisać częściej naprawdę, bo widziałam potencjał w tej książce tylko muszę się przyłożyć.
I w ogóle jakw am się podoba? Bo mi średnio.
Najebałam za dużo dialogoe i w ogóle napisałam nie tak jak chciałam.
Choć pod koniec całkiem mi się podoba.
Mam nadizjee ze bardziej nie spiepzre tej książki i przepraszam za błędy ale nie chce mi sie tego sprawdzać.

Miłego dnia/ wieczora /ranka lub Miłej nocy💞💞💞💞
(wracam do pisania tego hdhdjd może ktoś jeszcze pamięta jak na koniec rozdziału zawsze to pisalam)

1412 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro