BN - 02

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Luke leniwie otworzył oczy, kiedy głośny odgłos bębnienia rozbrzmiał w jego uszach. Wypuścił podirytowany jęk, chwytając swój telefon, żeby sprawdzić godzinę.

    2:43 w nocy.

    Kolejny głośny jęk opuścił jego usta.

    Rzucił się z powrotem na łóżko, zakrywając twarz poduszką, w próbie stłumienia głośnych hałasów.

    Ale oczywiście, to nie działało.

    Zsunął nogi z materaca, powoli podchodząc do szafy, by wyciągnąć z niej parę jeansów, i założył je z szybkością leniwca.

    Schodząc mozolnie w dół schodów, ruszył w stronę drzwi wejściowych, i po upewnieniu się, iż wziął ze sobą klucze, poszedł w kierunku głośnego domu sąsiadów.

    Zapukał do drzwi, tupiąc nogą w podirytowaniu. Głośne dźwięki nie przestały rozbrzmiewać po okolicy, powodując, że wypuścił powietrze przez nos.

    Po zapukaniu kolejny raz, dźwięk bębnów ustał i Luke czekał cierpliwie na to, by właściciel domu otworzył.

    Drzwi otworzyły się. Oddech uwiązł mu w gardle w sekundzie, w której jego wzrok zawisł na chłopaku stojącym w wejściu, który opierał się ramieniem o framugę drzwi.

    Jego oczy prześledziły sylwetkę nieznajomego, odnotowując luźny tank top i loki wychodzące spod czerwonej bandanki, którą miał przewiązaną wokół głowy. Wzdłuż twarzy spływały mu maleńkie krople potu.

    Blondyn uchylił wargi, by się odezwać, lecz wygląd wyższego chłopaka stojącego tuż przed nim całkowicie go zgubił.

    Opalony nieznajomy zdał sobie sprawę z tego, że jego wzrok wciąż skupiony jest na stopach blondyna i powoli uniósł wzrok, by spotkać się z jego błękitnymi oczami.

    – Mogę ci w czymś pomóc, księżniczko? – Mężczyzna uśmiechnął się cwanie, powodując, że cała krew Luke'a napłynęła do jego twarzy.
   
    Szybko się otrząsnął. Był tutaj z jednego powodu i było nim powiedzenie temu – bardzo atrakcyjnemu – mężczyznie, by opanował się z tą perkusją.

    – Um, mógłbyś… mógłbyś ćwiczyć o innej porze? Ja… próbuję spać.

    Kącik ust wyższego chłopaka uniósł się do góry, a jego oczy zrobiły się o odcień ciemniejsze.

    – Mógłbym dać ci prywatny koncert, jeśli byś chciał.

    Twarz Luke'a praktycznie się gotowała, jego głowa łomotała lekko od tej całej krwi, która napłynęła do jego policzków.

    – Nie, dziękuję. Po prostu… rób to ciszej.

    Z tymi słowami Luke wycofał się, starając się wyglądać na zirytowanego z powodu perkusisty.

    Ale to nie zadziałało. W drodze powrotnej do domu towarzyszył mu głośny śmiech kręconowłosego chłopaka.

    Trzasnął drzwiami wejściowymi, nie dbając o to, czy nie obudził tym swoich rodziców. Nie pozwoli, aby to wszystko uszło mieznajomemi w bandanie płazem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro