BN - 03

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Luke delikatnie zamknął za sobą drzwi, zeskakując ze schodów prowadzących do domu, i skierował się w stronę skrzynki na listy stojącej przy podjeździe.

    Otworzył ją, rozglądając się wokół siebie, kiedy jego oczy wylądowały na konkretnej kręconowłosej postaci.

    Irytacja wezbrała w jego ciele, a ich dwójka nawet jeszcze nie zamieniła ze sobą słowa.

    Nie, żeby mu to przeszkadzało. Nie czuł pragnienia rozmowy z perkusistą i planował się tego trzymać.

    Jednakże, odezwał się za wcześnie, ponieważ irytujący sąsiad zauważył jego obecność i kroczył właśnie w jego kierunku.

    – Coś nie tak, skarbie? Wydajesz się być zdystansowany. – Jego niski głos odbił się echem w uchu Luke'a i blondyn chciał po prostu oddalić się bez słowa.

    Ale fakt, że nie lubił tego kolesia, nie oznaczał, że zamierzał zostawić go bez odpowiedzi.

    – To nie twoja sprawa – prychnął, ze spojrzeniem utkwionymi w listach, które trzymał w dłoni.

    – Aw, no dalej, księżniczko, nie bądź taki.

    Luke posłał wyższemu chłopakowi zimne spojrzenie.

    – Nie nazywaj mnie księżniczką. Jestem chłopakiem, a nie dziewczyną.

    Ciemny blondyn uśmiechnął się z zadowoleniem.

    – Ale jesteś słodkim chłopakiem – dodał.

    Luke nie potrafił nic poradzić na ciepło krążące w jego ciele, wywołane komplementem, który powiedział mu chłopak.

    Ale nie zamierzał dać mu satysfakcji, której oczekiwał. W zamian po prostu udawał, że czyta nazwiska znajdujące się na kopertach, by ukryć różowy odcień swoich policzków.

    – Nie udawaj, że nie podoba ci się, kiedy nazywam cię “księżniczką”. – Uśmiechnął się ironicznie, opierając się ramieniem o skrzynkę na listy blondyna.

    – Nie udaję.

    – Cokolwiek powiesz, skarbie.

    Luke wyrócił oczami na przezwisko. Ten koleś naprawdę lubił być utrapieniem, czyż nie?

    – Jesteś taki w stosunku do każdego, czy…

    – Nie, to jedynie ty.

    – Ciężko mi w to uwierzyć.

    Kręconowłosy uśmiechnął się na komentarz chłopaka.

    Powinien czuć się urażony uszczypliwymi uwagami blondyna, ale z jakiegoś powodu jedynie powodowały one, że nabierał większej ochoty na rozmowę z nim.

    – Właśnie coś sobie uświadomiłem. Nie znam nawet twojego imienia.

    – Luke – odpowiedział z szybkością światła. Chciał po prostu zakończyć rozmowę tak szybko, jak było to możliwe.

    – Jestem Ashton.

    – Nie pytałem, ale okej.

Ashton zaśmiał się, zanim ulicą przejechał czerwony Hammer, z którego wnętrza słychać było jedną z piosenek Green Day.

    Świetnie, jeszcze więcej hałaśliwych sąsiadów, pomyślał Luke.

    Samochód zaparkował tuż przy ich dwójce. Ze środka wyszedł blady chłopak o po farbowanych na niebiesko włosach. Ubrany był cały na czarno, włącznie ze skórzaną kurtką i błyszczącymi butami.

    Chłopak podszedł do kręconowłosego, przybijając z nim żółwika, zanim obrócił się twarzą w kierunku blondyna.

    – Michael, to jest Luke, mój chłopak.

    Luke wypuścił głośne westchnienie.

    – Nie jestem twoim chłopakiem.

    Ashton wzruszył ramionami.

    –  Eh, warto było spróbować.

    Chłopak – znany już jako Michael – prychnął, zanim pochylił się, by wymienić z Lukiem uścisk dłoni.

    – Po prostu go ignoruj. – Zaśmiał się, a Hemmings wypuścił haust powietrza.

    – Oh, próbuję.

    Głośny śmiech wydobył się z ust niebieskowłosego, kiedy wsunął ręce do kieszeni jeansów.

    – Więc, jesteś gotowy na próbę zespołu? – zapytał Ashton i Michael przytaknął.

    – Świetnie, więcej hałasów, które zrujnują mi sobotę – marudził Luke pod nosem, ale na jego nieszczęście Ashton wyłapał jego słowa.

    – Wiesz, oferta prywatnego koncertu jest wciąż aktualna.

    – W twoich snach.

Ashton zaśmiał się, potrząsając głową w rozbawieniu. Związał ciaśniej białą bandanę podtrzymującą jego loki i poprawił granatowy tank top.

    – Cóż, na razie, księżniczko.

    Blondyn tupnął nogą w ziemię, kiedy dwaj chłopcy skierowali się w stronę drzwi frontowych domu.

    – Nie jestem księżniczką.

    – Cokolwiek powiesz! – odkrzyknął Irwin przed zatrzaśnięciem drzwi, pozostawiając za sobą kipiącego ze złości Luke'a, który ściskał listy w dłoni, dając upust wściekłości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro