Secret

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chanyeol położył się do nowego łóżka całkowicie wykończony dniem przeprowadzki. Zegar wybijał właśnie drugą w nocy, a on, był już tak zmęczony, że nie był w stanie zasnąć. I wiedział, że żadne środki nasenne by nie pomogły. Co najwyżej zaspałby do pracy, a na to pozwolić sobie nie mógł. Leżał więc w całkowitej ciszy, zagłuszanej tylko tykaniem wskazówek zegara, głęboko myśląc, że jeśli zaśnie to nie pozbiera się do końca tygodnia. Wpatrywał się w sufit, którego nawet nie widział z powodu wszechobecnej ciemności, która nie była tak ciemna jakby mogła, ponieważ mężczyzna miał odsłonięty kawałek rolety i przez okno wlewało się nieco światła księżyca, który był jedynym źródłem światła nocą, w tamtej okolicy. Z przyzwyczajenia zaczął stukać palcami dłoni o miękką pościel. Nie wydawała ona żadnego dźwięku, jednak jego umysł był już tak spaczony tą jedną piosenką, że słyszał ją w głowie bez ustanku. Jego usta w znajomym rytmie układały się w słowa.

"Got a secret, can you keep it?..."

Nie wypuszczał z siebie żadnego dźwięku, poza mlaśnięciami, które raz po raz rozchodziły się po pokoju. Nie miał wpływu na fakt, że był człowiekiem i miał ślinę.

"...better lock it, in your pocket..."

Sama piosenka miała dla niego ogromne znaczenie. Niczego nie cenił bardziej niż zaufania i nie potrafił się pogodzić, że ktoś kiedyś nie dotrzymał danego mu słowa. A przecież nie ufał byle komu. Park Chanyeol nie ufał nikomu. Jego palce na moment straciły rytm, przez co bez słowa odegrał i odśpiewał piosenkę od początku.

"...taking this one to the grave..."

Po pokoju rozległo się głośne skrzypienie, mimo że właściciel mieszkał sam i nikogo nie zapraszał, a sam również się nie ruszył. W momencie gdy usłyszał dźwięk, tylko delikatnie zadrżał i zastygnął w bezruchu, zapominając dalszych wersów piosenki. Skrzypienie ustało, zastąpione cichym pukaniem o drewno. Wysoki mężczyzna był pewny, że dźwięk wydobył się z jego szafy. Zamrugał intensywnie, nie wiedząc jak powinien zareagować. Po chwili zawahania strach go opuścił, dzięki czemu zdołał podnieść się lekko na łokciach i wlepić wzrok w mebel, który był czarny jak smoła, chociaż oświetlało go światło zza okna. W pokoju znów dało się usłyszeć pukanie. Tamtym razem jednak cichsze i mniej intensywne. Słuch muzyczny obecnego w pomieszczeniu sprawił, że ten od razu zauważył, że stukanie było wręcz perfekcyjnie regularne.

   — Channie? — Park wytrzeszczył oczy, kiedy zachrypły, nieśmiały szept wydobył się z szafy. — Wypuścisz mnie?

Koreańczyk nie wiedział jak powinien zareagować. Nie rozpoznał głosu, który usłyszał. Nie wiedział kto mógł się znajdować w jego szafie. Nie wiedział dlaczego ten ktoś znał jego imię. A przede wszystkim - nie wiedział dlaczego nie mógł wyjść sam skoro drzwi mebla nie miały nawet zamka.

   — Chanyeol-ah — ten sam głos, tłumiony przez drzwi, rozległ się po raz kolejny, utwierdzając wymienionego w przekonaniu, że to się działo na prawdę, a nie, że zmęczony umysł płatał mu figle. Kiedy znowu usłyszał ciche i rytmiczne stukanie o drewno, zadrżał, ponieważ od razu rozpoznał melodię, którą sam wcześniej wystukiwał. Zdecydował się w końcu wstać. Cicho wysunął się spod kołdry i usiadł na łóżku, powtarzając sobie w głowie, że potwory nie istnieją. Nie dbał o założenie kapci, chociaż kiedy jego stopy zetknęły się z zimną podłogą, nie czuł się szczęśliwy. Zapalił lampkę nocną i uregulował światło na najbledsze jakie się dało, byleby rozświetliło cały pokój. Potarł oczy, które musiały przyzwyczaić się do światła. Kiedy to się już stało, mężczyzna wstał. Skrzywił się na charakterystyczny dźwięk paneli kiedy stawił pierwszy krok. Pukanie ustało. Osoba znajdująca się w jego szafie musiała więc usłyszeć, że wstał. Mimo to podszedł do mebla i po wzięciu głębokiego oddechu, otworzył drzwi. Jak miał nadzieję - szafa była pusta, ponieważ jego ubrania wciąż tkwiły nierozpakowane w walizkach. I na prawdę uwierzył, że był poprostu zmęczony. Zamknął drzwiczki szafy, zamykając oczy i z ulgą wypuszczając powietrze.

   — ...'cause two can keep a secret, if one of them is dead... — usłyszał po swojej lewej stronie ten sam głos, który słyszał chwilę wcześniej i w który uwierzył, że był wytworem jego wyobraźni.

W tamtej chwili nie wiedział czy bardziej żałował, że tak szybko się uspokoił, czy że gwałtownie otworzył oczy i spojrzał w miejsce, gdzie zlokalizował dźwięk. Po jego lewej stronie, niemal na wyciągnięcie ręki stała drobna, wychudzona sylwetka. Chłopięca sylwetka. Postać miała na sobie jasną, ubrudzoną i nieco potarganą koszulkę, sięgającą niemal do połowy uda. Jedna, jasna skarpetka była naciągnięta po kolano, druga luźno opadała do kostki. Całe ciało wydawało się być nienaturalnie wychudzone, a jednak nadal miało dziwnie znajomy, nieco krągły kształt. Albo była to wina tylko światła. Uwagę mężczyzny zwróciły też kościste, ubrudzone dłonie i nadgarstki. Park zagapił się na stopy sylwetki, zauważając, że ta nie miała cienia. Chciał przez to wierzyć, że tylko to sobie wyimaginował ze zmęczenia. Podniósł jednak głowę by w końcu zlustrować całość nieistniejącego gościa. Jego głowa spuszczona była nisko. Twarz zakryta była długą, nieczystą grzywą. Dopiero gdy właściciel domu zawiesił wzrok na głowie postaci, ta uniosła twarz.

I wtedy Park Chanyeol wiedział już czego żałował najbardziej.

   — B... Baekhyun? — wysapał niemal bezgłośnie, zaskoczony, że w ogóle zdołał wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, ponieważ powietrze ugrzęzło w jego klatce piersiowej, a ciało zaczęło drżeć.

Był pewny, że dobrze zidentyfikował postać, która od trzech lat powinna leżeć sześć stóp w ziemi. Jego twarz była wychudzona i okaleczona. Chanyeol był pewny, że na jego szczęce mógł zobaczyć kości. Usta poszerzyły się przez rozerwania w kącikach, nos był zdarty, a oczy wyłupiaste. Na twarzy, którą tak dobrze znał, nie było już śladu ładnego chłopca, a mimo to cała postać boleśnie krzyczała, że był to właśnie on.

I wtedy w Parka coś tchnęło. Piosenka, którą stale nucił pojawiła się w jego głowie w momencie kiedy postanowił zakupić dom, w którym się znajdował. Nigdy nie miał okazji zapisać tekstu, który wymyślił, już nie mówiąc o melodii. Jego oczy się zeszkliły. To Baekhyun był tą piosenką. A jeśli coś dotyczyło jego martwego brata, musiało wróżyć nieszczęście, ponieważ to Chanyeol był tym, który go zabił.

Mężczyzna nawet na moment się nie zastanowił dlaczego postać, wyglądająca jak żywcem wyjęta z randomowego horroru, pozwoliła mu się sobie przyjrzeć. Bo kiedy w myślach przyznał, że zrobił to już wystarczająco, Baekhyun nagle znalazł się jeszcze bliżej niego i bez ostrzeżenia wbił zęby w jego obojczyk, boleśnie go szarpiąc i rozrywając razem z koszulką. Zaatakowany nie miał nawet siły by krzyknąć. A może to strach go sparaliżował. Lub ból i świadomość, że niemożliwie krwawił i nie miał możliwości zatamowania krwotoku. Popatrzył na Baekhyuna, który z krwią płynącą po brodzie na moment się odsunął.

   -- 'Cause we can have a secret, if both of us are dead -- zanucił i z nierealną siłą objął rękami jego klatkę piersiową, łamiąc mu żebra. Chanyeol krzyknął z bólu i upadł wraz z zetknięciem się ze ścianą. Postać usiadła okrakiem na jego biodrach i wgryzła się w jego klatkę piersiową, dostając się bezpośrednio do serca, które od razu ugryzła i szarpnięciem oderwała się od martwego już mężczyzny, wraz z skórą, kawałkiem żebra, płuca i serca, które buchnęło krwią na niewiarygodną odległość.

Sylwetka Baekhyuna wstała, łapiąc za poszarpaną koszulkę na ramieniu starszego brata i pociągnęła ciało w stronę szafy. Objęła je ramionami w klatce piersiowej i mocno przytuliła, siadając w głębokim meblu i zamykając za sobą drzwi.

"...but no one keeps a secret..."

-----------------------------------------------------------
Jestem zdrowa psychicznie

Użyte fragmenty:
"Masz sekret, możesz go dotrzymać?..."
"... lepiej zamknij go w kieszeni..."
"... zabieranej do grobu..."
"... bo dwoje może zachować sekret, kiedy jeden z nich jest martwy..."
+
(tego nie ma w piosence)
"... możemy mieć sekret, jeśli oboje jesteśmy martwi..."
+
"... nikt nie dochowuje sekretu..."

Tłumaczyłam sama, więc wybaczcie jeśli są jakieś błędy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro