26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Pov Bakugo]

Nie słuchając dalej tamtego dziadka (Który swoją drogą nieźle mnie wkurwił swoimi chorymi żartami) wbiegłem na salę operacyjną z nadzieją że znajdę tam mojego debila. Tak jak chciałem tak też się stało. Leżał w łóżku podłączony do kroplówki, tylko że zamiast tej dziwnej cieczy w woreczku znajdowała się krew.. No tak przecież dużo jej stracił.
Obok łóżka stała ta marna wraz z sorem Aizawą.

Nie wiele myśląc, tak jakoś instynktownie podszedłem i przytuliłem tę marną. Kurwa byłem jej tak cholernie wdzięczny że postradałem zmysły!

-Dziękuję.- Powiedziałem nie puszczając zszokowanej Eri? Chyba tak miała na imię...

-To nic takiego. Deku mnie kiedyś uratował... A tym razem ja go.

Jak się od niej tylko odsunąłem zauważyłem że ona się do mnie uśmiecha, a natomiast Aizawa obserwuje moje czyny jakby z dumą? Chyba kurwa się nie wyspał.

-Poinformował cię Hasashi o jego stanie zdrowia?- Spytał nauczyciel jak tylko podniosłem się z kolan.

-Ten staruch? Tsa..

-Czyli Powiedział ci że prawdopodobnie jutro już wychodzi?

-Już jutro?

Po tak cholernie ciężkiej operacji wypuszczają go tak szybko? Pojebało ich?

-Taaak. Eri nareperować u niego wszystko poza ilością krwi i osłabienia.

Już się znudził? Bo jego ton na to wskazuje. Kurwa jego uczeń ledwo przeżył a ten pewnie się martwi że spać iść nie może.

-Przez najbliższe kilka dni nie będzie mógł się przemęczać ale tak to jest dobrze.-Dodał po chwili.

-Rozumiem.- Mruknąłem jedynie pod nosem i odwróciłem się w stronę chłopaka.

Miał tak spokojny wyraz twarzy gdy spał... Zupełnie inny niż wtedy gdy go znalazłem. Jakbym tylko dorwał jeszcze raz te kurwy co mu to zrobiły, to by chyba nie przeżyły.

-Przepraszam, ale musimy przenieść pacjentkę, do innej sali.- Oznajmiła nam różowowłosa pielęgniarka, a gdy podeszła bliżej ewidentnie się Zdziwiła.- Em... To nie miała być kobieta?

-Raczej była, ale już nie jest.- Odpowiedziałem oschłym i trochę, ale to tak troszeczkę agresywnym tonem.

-Oh, przepraszam nie chciałam nikogo urazić.

O zauważyła aluzję.

-To długa historia..-Mruknął Aizawa.-Do jakiej sali go przenosicie?

-Do sali 69. Znajduje się ona w prawym skrzydle, jest ona całkiem blisko. Na miejscu jak się nie mylę są już maleństwa.

-Warto wiedzieć.

-To jakbym mogła poprosić państwa o opuszczenie sali... Byłabym wdzięczna.

-Tsa już.

Po kilkunastu minutach gdy zostałem wymęczony ponownie przez gównowłosego i tę kosmitkę odnośnie tego wszystkiego poszedłem do pokoju w którym miał się teraz znajdować Deku.

-Ale pan nie może wejść, pacjent musi wypoczywać. A poza tym jedynie do środka teraz mógłby wejść ktoś z rodziców albo ewentualnie żona.- Wygłosiła mi litanie, jakaś starsza babka torując wejście do pokoju.

-A wystarczy to że jestem ojcem tych dzieci, które widzę zza szyby?- Zapytałem w miarę spokojnie zaglądając przez nieduże okienko znajdujące się w drzwiach.

-A-ale jak to? To jest biologicznie nie możliwe.

-A widzisz?

-To jak się nazywają, wyglądają?

-Ugh... Pierw się urodził chłopiec, zielone i szpiczaste włosy, potem dziewczynka blondynka o falowanych. Oboje mają po dwa kolory oczu. A jeszcze imiona to Izumi oraz Katsuma. Jeżeli dalej mi nie wierzysz, to sprawdź w papierach kto jest przypisany jako rodzic, a znajdziesz tam Midoriyę Izuku oraz Bakugo Katsuki. Tak dzieci mają moje nazwisko.- Wyrecytowałem dumny z siebie że jeszcze jej nie zwyzywałem. Lekko się uśmiechnąłem i dodałem.- To rozumiem, że mogę wejść?

Ta staruszka jeszcze chwilę zszokowana przeglądała kartotekę i dostała chyba zawału gdy rzeczywiście zauważyła że bliźniaki nie posiadają matki, a tylko dwóch ojców. Po chwili jednak przepuściła mnie, przepraszając jednocześnie.

Pierw podszedłem do łóżeczka by sprawdzić czy maluchy śpią. Na moje szczęście one wypoczywały tak jak Deku, więc by im nie przeszkadzać i czasem nie obudzić, zwróciłem się w stronę chłopaka i zabierając ze sobą jedno krzesełko po drodze, usiadłem przy łóżku i złapałem go delikatnie za dłoń, a na jego spokojnej twarzy zagościł ledwie zauważalny uśmiech.

Po jakiś czterech godzinach, tak około osiemnastej. Kątem oka zauważyłem jak Izumi zaczyna się kręcić, więc wstałem z miejsca i ruszyłem się w jej stronę. Tak jak myślałem marna już nie spała, a jedynie obserwowała wszystko co znajdowało się w jej zasięgu, jednak po chwili chyba się znudziła bo zaczęła płakać.
Nie czekając wziąłem najdelikatniej jak umiałem ją na ręce. (Swoją drogą chyba nigdy tak się nie bałem że coś, a tym razem ktoś wypadnie mi z ręki). I zacząłem ją nosić by się tylko uspokoiła, na moje szczęście po chwili już przestała krzyczeć i wlepiała swoje oczy w moją twarz. Chyba muszę dziękować niebiosom, że nie są tak wredni jak ja gdy byłem dzieciakiem.

-No co tam marna?- Odezwałem się delikatnym głosem a Izumi się uśmiechnęła.

-No Deku to ty nie przypominasz, muszę przyznać rację...- Na moje słowa marna od razu spochmurniała, niczym jakby rozumiała każde słowo, i uznała to za obelgę.

Kurwa ten cały Hasashi wspominał coś że będą się szybciej rozwijać ale żeby aż tak?! Pojebane! Muszę się go jak najszybciej dopytać w jakim znaczeniu jego "szybciej" jest na prawdę szybkie.

-Jak nie jest podobna do mnie to raczej do ciebie?- Usłyszałem za sobą niewyraźny głos brokuła.- Nie widziałem jej...

-To teraz zobaczysz.- Odwróciłem się w jego stronę i podszedłem bliżej.

-Oh... jaka śliczna, moja mała..

-Nie będziesz na mnie zły?

-A o co miałbym być? Kogo zabiłeś gdy spałem?- Zapytał uśmiechając się do mnie, gdy podawałem mu na rękę szkraba.

-Bo w papiery wpisałem jej inne imię. Ale jak ją zobaczyłem to musiałem! Chciałem ci powiedzieć od razu ale straciłeś przytomność i jakoś...- Zacząłem się głupio tłumaczyć, jak nigdy. KURWA GORZEJ ZE MNĄ!

-Jakie?- Odezwał się jedynie patrząc mi w oczy.

-Hę?

-Imię. Jakie imię?- Powtórzył cicho się śmiejąc ze mnie.

-Izumi.

-Lepiej pasuje niż tamto.- Przyznał spoglądając na nią.

Nagle zza pleców usłyszałem wyraźny krzyk.

-Oh Katsuma też już nie śpi?

-Najwidoczniej. Pójdę po niego.- Zaoferowałem wstając z krzesełka.

Jak tylko marny mnie zauważył od razu zamilkł i zaczął mnie obserwować. Wyglądał trochę tak jakby analizował kim ja do cholery jestem.

-Natomiast on jest w cholerę podobny do ciebie.- Przyznałem podnosząc na ręce synka, który dalej nie spuszczał ze mnie wzroku. Z powrotem podszedłem do Izuku i zająłem swoje miejsce.

-Czyli się podzielili rolami, z resztą tak jak oczami.- Zaśmiał się zielonowłosy.

-Hm?

-No Izumi wygląda jak ty a natomiast Katsuma jak ja.- Na jego słowa zerknąłem jeszcze raz na dzieciaki i musiałem przyznać mu rację.

Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi, na co Deku odpowiedział "Proszę" i po chwili do środka wleciała cała nasza klasa. Cholera jak ja się cieszę że to pokój na trzy osoby! Tym lepiej że tylko Deku zajmuje tu łóżko. Wszyscy się przywitali, i byli przy tym na tyle głośno, że wystraszyli chłopczyka który leżał na moich rękach, cholera!
Wstałem z miejsca i zacząłem chodzić w tą i we w tą, dyndając go na rękach.

-Co to za dzieciaki?- Odezwał się Pikachu.

-To gównowłosy i kosmita wam nie powiedzieli jeszcze?- Mruknąłem nie odwracając wzroku od dziecka.

-Pojechali z Aizawą odstawić Eri do domu, nie widzieliśmy ich jeszcze a co?

-Aż dziwne że nikomu nie zdążyli napisać.- Stwierdziłem pod nosem, na co Uarasraka spytała "A wytłumaczycie o co chodzi?"

-Ah... Bo jakby to... To są...- Zaczął się jąkać Izuku. Kurwa jak ja nie znoszę jak on, w tak błahych sprawach nie potrafi si,ę wysłowić.

-Nasze dzieci.- Dokończyłem za niego, tym razem przenosząc wzrok na swojego chłopaka który zalał się delikatnym rumieńcem.

-Czekaj! Kiedy wy?

-Ale jak to?!

Zaczęli wypytywać robiąc znów hałas którego ponownie wystraszył się Katsuma.

-Cholera zamknijcie się, dziecko mi straszycie!.- Zawołałem podirytowany, na co chłopczyk zaczął głośniej krzyczeć.- Cholera...

-Ty też nie krzycz, zamiast tylko nas uciszać.- Odpyskowała mi ta niewidzialna.

-Dobra, ale powiedzcie nam jak do tego doszło?

-Kyoka? Mam ci tłumaczyć skąd się biorą dzieci?- Zapytałem przypominając sobie jej imię.

-To wiem! Chodzi mi o to że Midoriya kobietą był jakieś cztery miesiące? może trochę dłużej, a ciąża trwa dziewięć. No a po za tym nikt nawet nie zauważył, że jest coś na rzeczy.- Wytłumaczyła się szybko, lekko zawstydzona moją wcześniejszą odpowiedzią.

-Przez dar tej marnej wszystko zaszło szybciej. Nawet teraz dzieciaki szybciej się rozwijają.- Odpowiedziałem obojętnie, siadając w końcu, tym razem obok Deku.

-A może ich moce będą silniejsze? Jak myślicie?- Zawarł ponownie głos ten elektryczny.

-Co ty tam znów bredzisz?

-No wiecie, skoro moc Eri spowodowała to wszystko, no wiecie ich szybszy rozwój to może i ich dary będą dowalone!

-Nie zastanawiałem się nad tym...

-A w ogóle to jak się nazywają te skarby?

-Uraraka, przedstawiam ci Izumi oraz Katsumę.- Odezwał się w końcu Izuku.

-Boże jakie słodziaki! Imiona na wzór waszych?- Zaczęły się podniecać wszystkie dziewczyny osaczając nas.

-Na-najwidoczniej...

-Mogę na rękę?

-Ja też mogę?

Wyskoczyły z propozycją pyza razem z panią perfekcyjną.

-To nie zabawki chyba co?

Tak byłem w cholerę nie zadowolony na myśl że teraz każdy będzie chciał chociaż ich dotknąć.

-No przecież ich nie upuścimy!- Namawiała mnie brunetka.- Nie gadaj że znów będziesz się tak zachowywał jak wtedy gdy Izu był dzieckiem!

-Nie będzie się tak zachowywał.- Stanął w mojej obronie pół na pół.- Jestem pewny że będzie gorszy.

-Ty chuju...

-Ja tylko stwierdzam fakty.

-A spierdalaj z tymi swoimi faktami.- Na moją reakcję połowa zebranych tu osób wybuchła śmiechem.

Przez kolejną godzinę wszyscy rozmawiali o jakiś bzdetach. Uraracę udało się wziąć Izumi na rękę gdy ja tylko na chwilę się odwróciłem. Oczywiście się wkurwiłem i z ledwością opanowałem ale to już tylko szczegół. Gdy wybiła równo 19;30 wszyscy zebrani musieli się zwijać z powrotem do akademika, przez pierwsze kilka minut Deku usiłował mnie także wygonić bym odpoczął czy coś ale się uparłem.

-Ale na pewno?

-Tak, ty musisz wypocząć. A dokładniej nie ruszać się z łóżka jeżeli nie jest to potrzebne. Więc ja zajmę się w nocy dzieciakami.

-To ty będziesz jutro zmęczony.

-Wiem. Ale też wiem na co się pisałem racja? No i tak jak mówiłem TY MASZ WYPOCZĄĆ. Zrozumiano?

-Tak...- Powiedział jednocześnie ziewając.- Wiesz może kiedy nas wypuszczą?

-Jeżeli jutro nie będziesz na wpół martwy to jeszcze tego samego dnia.

-Tak szybko?

-Tsa... Ta marna Eri nareperowała cię tak w 90%

-A no właśnie, wiesz jak wyglądało to wszystko? Znaczy... to że znów jestem sobą i nie mam nawet siniaka.

-Chcesz z szczegółami i wszystkimi faktami?- Zapytałem odkładając śpiące niemowlaki.

-Jeżeli takie znasz to tak.

-Nie wiem czy chcesz wszystko słyszeć jak i też wszystko znać...

-Jakoś to przeżyję... Po za tym chcę wiedzieć co się działo z moim ciałem.- Odpowiedział twardo jednak wyczułem w jego głosie nutkę niepewności jak i strachu.

-Tylko mi się nie spłacz.- Podszedłem i usiadłem obok niego.

-Nie popłaczę się..

-No to zaczynając od początku... Po porodzie Izumi od razu straciłeś przytomność, a mnie z sali wygonili, i zaczęli "operację"

-Hę? przecież nie mam nawet śladów po jakimkolwiek zabiegu.

-Daj mi dokończyć.- Powiedziałem z wyrzutem.- To jak mówiłem. Spadł ci puls i odleciałeś. Od razu zostałem wygoniony i pomogłem pielęgniarce przy dzieciach. Długo tam nie siedziałem bo po chwili zostałem zawołany a przed salą operacyjną siedziała Mina wraz z Kirishimą, zaczęli mnie pytać co z tobą a gdy chciałem ich już spławić zza drzwi usłyszałem jak ten staruch krzyczy że cię tracą, a zza okienka zobaczyłem że sięgają po defibrylator...- Na samo wspomnienie do oczu napłynęły mi łzy, których szybko się pozbyłem.

Z tego co zauważyłem nie tylko ja sobie to zobrazowałem, bo jak tylko spojrzałem na zielonowłosego, ten pustym wzrokiem obserwował swoje ręce.

-Na-naprawdę byłem bliski śmie-śmierci?- Wykrztusił z siebie łamliwym głosem. Na pewno był na granicy płaczu więc bez zastanowienia go objąłem i przyciągnąłem do siebie.

-Ale żyjesz? to najważniejsze... Jak nie chcesz mogę nie kontynuować.

-Nie.. Mów dalej.

-Na pewno?

-Tak.- Odpowiedział pewny swego więc kontynuowałem.

-Oczywiście wpadłem w szał i chciałem tam wejść.

-Domyśliłem się tego.- Zaśmiał się cicho, wtulając się bardziej w mój bok.- Zgaduje że Kirishima cię powstrzymywał a Ashido poszła po pomoc.

-Dokładnie tak było. W końcu dali mi środki uspokajające i jakaś pielęgniarka uspokoiła mnie tym bardziej gdy powiedziała że mam pomyśleć o dzieciach. Oczywiście wtedy zaczęły się pytania ze strony tych debili i nie obeszło się bez pokazania im bliźniaków. Po kilkunastu minutach gdy musiałem wypełnić dokumentację, do tego pokoju wbiła jakaś pielęgniarka i mówiła coś o zakończonej operacji, więc bez zastanowienia wybiegłem do twojej sali. A przed nią spotkałem tego frajera Hazashiego, a on mi powiedział co z tobą.

-Czemu frajera?

-Bo początkowo powiedział mi, że nie żyjesz. Kurwa jebana..

-Hę, dlaczego?

-Chciał sobie zażartować i powiedział coś w stylu "Robiłem co w mojej mocy, ale straciliśmy go" A po tym zrobił pauzę.

-Nie wierzę...

-No ja też uwierzyć nie mogłem gdy się dowiedziałem że ponoć cię straciłem.- Ponownie wszystkie moje emocje uleciały gdy sobie o tym przypomniałem, na chwilę się zawiesiłem lecz potem, dodałem.

-Jenak po chwili dodał "Straciliśmy go, ale tylko na początku". Oczywiście się wkurwiłem i na niego nawrzeszczałem.

-Zrobiłbym to samo gdyby, ktoś tak mnie tak oszukał na twój temat.- Wtrącił się zielonowłosy, który dalej znajdował się w moich objęciach.

-Potem objaśnił mi, że ta marna usunęła toksyny z twojej krwi, nareperowała wszystkie rany i na koniec przemieniła w chłopa. Dalej go nie słuchałem i poszedłem do ciebie.

-Hmm... Miło słyszeć.

-To że prawie zginąłeś?

-Nie. Miło słyszeć to jak się o mnie martwiłeś.- Odpowiedział z uśmiechem na twarzy podnosząc się do siadu, a mnie zalał chyba lekko rumieniec.

-Eee.. Ja się nie martwiłem.

Boże debilu kogo chcesz oszukać?

-Chcesz przekonać mnie czy sam siebie?- Zapytał przysuwając się do mnie.

-A czy to ma znaczenie?

-Nie wiem... - Odpowiedział mi tylko po czym delikatnie mnie pocałował w usta.- Dziękuję ci za tę troskę.

KURWA TERAZ NA PEWNO SIĘ ZACZERWIENIŁEM!

-Pf...

-I tak mnie nie oszukasz.- Dopowiedział szybko, po czym ponownie się do mnie przytulił.

*******

Równo 2137 słów!
Dajcie like za tę piękną cyfrę!

Tak żulić mi się zachciało


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro