31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez kolejne trzy miesiące dzieci miały codzienne treningi z darami, aż w końcu je opanowały. W między czasie, okazało się także, że Katsuma posiada także moc zwykłej eksplozji, bez tworzenia bomb, co podekscytowało i jego i Katsukiego. Natomiast Izumi, nie odkryła nowej części swojej mocy.

-TO NIE FAIR!- Krzyknął chłopiec.- Ja nie umiem latać!

-A ja się teleportować! Jak ty oszukujesz tak w chowanego to ja w ten sposób w ganianego!- Zawołała oburzona blondynka.

-Dzieciaki spokój! Kacchan, ja nie wytrzymam...

-A to dopiero początek.- Odpowiedział roześmiany blondyn.

Jest właśnie koniec sierpnia, co za tym idzie niedługo znów zacznie się szkoła. Dla nastolatków to oznacza ponownie brak czasu wolnego. Aktualnie cała czwórka korzysta z pogody i spacerują po parku. Dzieciaki się ganiają na około swoich rodziców, doprowadzając tym samym obydwóch do szału. Jednak dzielnie usiłują udawać, że ich to nie denerwuje, a w szczególności Katsukiego.

-Co ty na to, by podrzucić dzieciaki mojej starej, a sami zrobimy sobie wieczór wolny?- Zaproponował blondyn, ze swoim chytrym uśmiechem.

-Z chęcią... Ale nie wiem czy to nie będzie problem.

-Nie. Ona ma wolne całe wakacje. A my kurwa jeden dzień w miesiącu. Po za tym marudziła mi ostatnio, że chce częściej ich widzieć.

-Ah, no chyba że tak.

-Czekaj zadzwonię do niej.- Powiedział, jednocześnie wyciągając telefon i wybierając numer.- Starucho, weźmiesz dziś na nockę dzieciaki?

-JAK TY SIĘ DO MATKI ODZYWASZ!- Krzyknęła tak głośno, że nawet Izuku usłyszał.

-Ale nie krzycz. Staram się być spokojny, więc nie drzyj pizdy. To weźmiesz je?- Kontynuował dalej będąc spokojnym.

-A o której i do której?

-Eee siedemnasta do jutra?

-Jutro o czternastej mam sprawy do łatwienia, więc o trzynastej musicie ich odebrać.

-Dobra, to niedługo przyjdziemy.- Po tych słowach się rozłączył i zawołał.- Izumi i Katsuma!

Dzieci, od razu zjawiły się tuż przed swoimi rodzicielami.

-Tak tato?

-Nocujecie dziś u staruch... Znaczy babci.

-Babci Inko?- Zaczęła dziewczynka, po czym dokończył jej brat.

-Czy babci Mitsuki?

-Mitsuki.

-Jej!

-Tak, ale musimy wracać do domu. Weźmiecie rzeczy i idziemy.

-Dobrze!

Tak jak stwierdzili tak i też postąpili. Na szczęście, park w którym się znajdowali, był całkiem blisko akademików, w których to dalej jako jedyni z całej klasy się znajdowali. Bowiem, ich pokój był dostosowany, do dzieci. Jak i też bezpieczniejszy. W końcu, Shigaraki, cały czas mógł snuć plany o porwaniu i wykorzystaniu każdego z nich, w końcu Izuku, także był na celowniku.

Już po blisko piętnastu minutach znaleźli się w budynku. Bliźniaki natychmiast ruszyły prosto do swojego pokoju, znajdując dwa plecaki. Izumi posiadała pomarańczowy z zielonymi wstawkami, natomiast Katsuma zielony z pomarańczowymi wstawkami, oby dwa były zaopatrzone w trzy przegrody, przez co były bardzo pojemne. Maluchy od razu zaczęły do nich pakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Jako, że przynajmniej raz w tygodniu, szli nocować u jednej z babć, dobrze wiedzieli, co muszą sobie przygotować. Oczywiście, oprócz najważniejszych przedmiotów takich jak piżama, czy ubrania na jutro, znalazło się także miejsce na ulubione zabawki, czy przytulanki.

-I jak gotowi?- Zapytał Izuku, wchodząc do pokoju, gdzie dało się wyczuć promienistą aurę.

-TAK!- Zawołali jednocześnie, pokazując swoje pakunki. W tym samym momencie do pomieszczenia wstąpił Katsuki.

-A więc do wyjścia. Ale pamiętajcie dzieciaki. Zero korzystania z darów. Zero brojenia oraz zakładacie...

-Bransoletki tak.- Dokończył Katsuma, znudzony ciągłymi zasadami.-W ogóle po co nam one?

-Dzięki temu, w razie potrzeby was znajdziemy... Jak będziecie starsi zrozumiecie to dokładnie.- Odezwał się Izuku, kucając przed dziećmi.- A teraz idziemy tak?

-Taaak!- Zawołali entuzjastycznie, rzucając się na szyję zielonowłosego, który podniósł ich, po czym skierowali się ku wyjściu.

Już po kilkunastu minutach cała czwórka znalazła się pod domem rodziców Katsukiego, a gdy tylko wstąpili na ich posesję dzieci zeskoczyły z rąk zielonowłosego i pędem pobiegły pod drzwi, głośno do nich pukając.

-Kto tak napie...- Zaczęła krzyczeć Mitsuki, jednak gdy tylko zobaczyła cztery pary iskrzących wręcz ze szczęścia oczu, od razu jej ton stał się milszy.- O dzieciaki!

-Babcia!- Zawołały jednocześnie bliźniaki, rzucając się na blondynkę.

-Chodźmy! chodźmy! mam ci coś do pokazania!

-I ja też!

Gdy maluchy się tak przekrzykiwały, usiłując zaciągnąć kobietę do środka chcąc jednocześnie ukazać dziadkom jakich nowych sztuczek powiązanych ze swoimi darami się nauczyli. Katsuki razem z Izuku na spokojnie wstąpili do środka. Blondyn odłożył plecaki dzieciaków na kanapie i podszedł do swojego ojca, który z boku obserwował z cichym śmiechem jak to zielonowłosy usiłuje uspokoić Katsume, by tylko nie wysadził połowy budynku, gdy dziewczynka latała po całym salonie robiąc różne akrobacje.

-Są tak bardzo pobudzeni i zawsze pełni energii co?- Zaczął szatyn, dalej cicho śmiejąc się z widowiska, które przyszło mu oglądać.

-Niemiłosiernie... Gdyby nie te blokady już dawno by rozjebali połowę szkoły.- Powiedział zmęczony, przecierając jednocześnie dłonią twarz.- A Deku za chuja nie potrafi ich uspokoić.

-Miałem z tobą te same problemy tak przypominam... Matka tylko potrafiła cię do pionu postawić.

-Tsa, dalej tył głowy boli.

-Hahahah...

-No. A teraz mam ochotę na moje wyczekiwane wolne więc... KATSUMA! IZUMI! DO MNIE!- Krzyknął nagle i jak na zawołanie nagle oboje jak na baczność stali przed nim.

-Tak tato..?- Odezwali się jednocześnie, tak jak zawsze gdy byli wołani. Wyglądało to, niczym w wojsku. Dzieci stały na baczność obok siebie w równej linii, unosząc wysoko głowę by móc obserwować ojca i czekali na rozkazy.

-Macie się uspokoić zrozumiano?- Powiedział spokojnie, rozkazującym tonem.- Bo jak nie to znów zblokuje wam dary.

-Już będziemy grzeczni...- Mruknęli cicho. Katsuma spuścił głowę w dół, jednak dziewczynka dalej hardo patrzyła w oczy swojemu ojcu.

-Coś nie pasuje młoda?- Odezwał się blondyn, na co dziewczynka prychnęła.

-Czemu nie pozwalasz nam się bawić!

-Bo broicie.

-A czemu z mocy korzystać nie możemy!?

-Możecie. Z umiarem. Bez wysadzania wszystkiego dookoła. Bez używania nadludzkiej siły.- Mówił dalej spokojnym tonem, bez krzty emocji bacznie obserwując dwójkę dzieci.- Czyli prostując. Tak by nic nie zepsuć i nikomu krzywdy nie zrobić.

-Ugh...

-Już mi tu nie warcz.

-Będę! Zakazujesz nam zabawy! Babcia Mitsuki mówiła, że byłeś gorsiejszy od nas!

-No właśnie. Ja. Nie wy. A przypominam, kto was karmi, ubiera, zabawki kupuje i daje co chcecie?

-No ty... MAMA! MAMA DAJE NAM CO CHCEMY! TY JESTEŚ OD KAR I KRZYCZENIA!

- O ty mała....- Warknął zirytowany, po cym kucnął przed nią.- Aż taki zły jestem?

-TAK!- Krzyknęła niepewnie gdy zauważyła iskry na dłoni ojca

-W takim razie...- Zaczął kierować dłoń w stronę dziewczynki, bardzo wolno obserwując czy czasem zaraz się nie złamie. Jednak ta dalej hardo stała patrząc w szkarłatne oczy ojca.

-N-nie boję się.- Mruknęła, przełykając ślinę.

-Kacchan... Daj spokój...- Jęknął zmartwiony Izuku, podchodząc bliżej. Wziął na ręce Katsumę, który już dawno uległ rozkazowi "Bądź grzeczny".

-Nie wpierdzielaj się Deku.- Warknął, uważając by nie zabluźnić przy dzieciach.- A ty mały pomiocie szatana... Zaraz się przekonasz, że z ojcem się nie zadziera.

Po tych słowach szybko ruszył ręką. Dezaktywował quirk w momencie którym złapał swoją córkę, jednocześnie przewracając ją na plecy i zaczynając łaskotać.

-Hahah tato! Prze-przestań! hahah- Zaczęła wołać, nie mogąc przestać się śmiać. W pewnym momencie, przypadkowo aktywowała swój dar i kopnęła blondyna tak, że odleciał na kilka metrów do tyłu.

-Kurwa...- Jęknął z bólu, gdy wstawał z podłogi. Od razu złapał się za tył głowy, mocno masując obolałe miejsce.

-Mówiłam przestań!- Zawołała podbiegając do Katsukiego.- Przepraszam, nie chciałam...

-Nic się nie stało.- Odparł uśmiechając się delikatnie do niej.

Przez najbliższe półgodziny, dwójka nastolatków jeszcze posiedziała u państwa Bakugo, rozmawiając o różnych głupotach jednak, nadszedł ten moment w którym w końcu udali się na swój wieczór wolny.
Właśnie wracali powoli, spacerkiem do akademika.

-Dziś tylko ty i ja. Zdajesz sobie sprawę?- Zapytał krwistooki, kierując swój wzrok na trawiaste tęczówki swojego partnera.

-Wiem, nawet nie wiesz jak się cieszę...

-Za niedługo usłyszę to głośno i wyraźnie...- Powiedział cicho, niskim głosem po czym polizał piegowatego po policzku.

Izuku automatycznie się zarumienił, co spowodowało cichy śmiech starszego.

-Nigdy nie sądziłem że do tego dojdzie...- Wymruczał po chwili pod nosem młodszy, powodując nagłe zdziwienie u samego Katsukiego.- No wiesz Kacchan... Jesteśmy razem, mamy dwójkę dzieci a nawet szkoły nie ukończyliśmy. Już nawet nie zważając na to, że gdyby nie mała Eri, to dalej byśmy się unikali...

Blondyn na te słowa na chwilę zamilkł. Zaczął je dokładnie analizować, choć w sumie tak na prawdę, wszystko było wiadome. Izuku miał rację, gdyby nie czysty przypadek, ktoś by powiedział "wypadek przy pracy", dalej by byli dla siebie wrogami. A teraz? Teraz już są na siebie skazani, czy tego chcą czy też nie.

-Czasem te przypadki są najlepsze...- Mruknął pod nosem. Zatrzymał się w miejscu i odwrócił w stronę piegowatego. Spojrzał mu prosto w oczy, a gdy tylko ich spojrzenia się zeskrzyżowały dodał.- Jak ich nie znoszę. To ten cholernie kocham.

Po tych słowach przyciągnął do siebie partnera i namiętnie pocałował. Trwali w nim przez kilkadziesiąt długich sekund, aż to z inicjatywy blondyna oderwali się od siebie.

-Wiesz co? Idziemy do domu.- Rozkazał niemalże, szyderczo się uśmiechając, po czym jak gdyby nigdy nic, wziął na ręce młodszego i dodał.- Odpowiednio się tobą zajmę.

-Mmm...

**********
Tak wygląda wyczekiwany od dawna koniec opowiadania. Mam nadzieje że całokształt się podoba i że nie macie mi za złe, że nie opisałam tu, tej upojnej nocy.

Dobranoc misie kolorowe!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro