Alan - 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alan ponownie zaczął przypatrywać się śnieżno-białemu kubkowi, myśląc o świeżych oraz piekących ranach, które znajdowały się na jego nadgarstkach.


Zazwyczaj wpatrywanie się w ściany czy też wszelakie obiekty o neutralnych kolorach pomagało mu skupić swą uwagę lub też całkowicie wyłączyć myślenie. Właśnie tego potrzebował — zwłaszcza po tym, jak zadawał sobie cierpienie. Czasem te nagłe przypływy prawdziwych emocji oraz odczuć — głównie bólu — zdawały się być dla niego zbyt silne. Odkrył to zaledwie parę dni temu, lecz czuł, iż tkwi w martwym punkcie. Nie był w stanie stwierdzić, do czego go to wszystko doprowadzi.

Wegetował już od ponad tygodnia — przekonując matkę o swoim przeziębieniu, paląc oraz się tnąc. Tonął we własnych myślach oraz odczuciach — nadciągających do niego ogromnymi falami — i choć Alan posiadał świadomość, że ta fala jest z łatwością w stanie go przygnieść, stanął na środku plaży, oczekując, aż go zaleje. Tkwienie w pustce, którą dotychczasowo odczuwał, nagle wydało mu się absurdalne. Jak mógł być tak bardzo ślepy? Wolał odczuwać ból — wtedy wiedział, że żyje — niżeli brnąć przez życie — jak dotychczas — do przodu, nie mogąc przy tym nic poczuć, powiedzieć ani pomyśleć. Miał wrażenie, iż ból go wyzwolił. Tak, to właśnie on pomógł mu odnaleźć to, czego tak długo szukał.

Chłopak potarł skronie, jak gdyby samemu wybudzając się jednocześnie z transu. 

Jego sen nadal pozostawał nieregularny. Nierzadko sypiał jedynie trzy godziny z rzędu, aby dwa dni później przespać pół dnia, po czym spędzić bezsennie noc. 

Jego dom zawsze był dość cichym miejscem. Wypełniał się dźwiękami jedynie przy obiedzie, choć i wówczas nikt nie rozmawiał zbyt głośno. Czasem Alanowi wydawało się to dziwne. Może, gdyby jego rodzicom ponownie się poszczęściło, miałby rodzeństwo, a pomiędzy ścianami przestałoby być tak cicho? Zawsze brakowało mu brata czy też siostry. Bowiem nierzadko głusza ta mogła doprowadzić człowieka do szału. Właściwie chłopak posiadł wrażenie, iż milczenie, które tam panowało, wypełniało go od środka, zaburzając w nim jakąś cząstkę własnego ja. Dziwne. Jak mocno takie z pozoru nieistotne szczegóły mogą nas zmieniać. 

Chłopak chwycił się poręczy, schodząc po schodach, po czym usłyszał lekkie skrzypanie. Dom, co prawda, nie był zbyt stary, lecz posiadał już swe lata. Jego rodzice nigdy go nie remontowali ani nie zmieniali wystroju. Nieustannie pozostawał on taki sam: cichy, statyczny, nudny i w większości beżowy. Matka oraz ojciec nie przepadali za zmianami, zresztą jak dotychczas sam Alan. Nie można było również stwierdzić, iż byli oni ludźmi wiecznie pogrążonymi w melancholii. Ich życie wydawało się być chłopakowi dość nudne oraz rutynowe. Lecz oni sami zdawali się być z tego faktu zadowoleni, może nawet byli z tego powodu szczęśliwi. Zawsze wydawali mu się tacy przykładni — kulturalni, uprzejmi, żyjący w zgodzie, posiadający w miarę dobrą pracę oraz wykształceni. Lecz niczym się nie wyróżniali. Ich pensja nie przekraczała standardów, a jedyne dziecko nie posiadało szans na zdobycie stypendium. Byli nad wyraz przeciętni. Jak gdyby pozbawieni kolorów — bladzi oraz nudni. Właściwie nie szarzy — szarość kojarzyła mu się ze smutkiem — lecz prawdziwie beżowi. Bowiem właśnie ten kolor zdawał się odzwierciedlać jego rodziców oraz to, na jaki kolor zostały pomalowane w ich domu ściany.

***

Cisza — ogłuszająca oraz nieprzeniknona, stale wypełniająca wszystkie pomieszczenia, doprowadzająca do frustracji — to właśnie ona nadal wypełniała dom Alana. Nie można było dosłyszeć nawet tykania zegara, ponieważ w pokoju chłopaka znajdował się jedynie elektryczny zegarek.

Jego rodzice powinni zjawić się w domu już jakiś czas temu. Alan podejrzewał więc, iż zatrzymały ich jakieś ważne sprawy — tudzież praca — lub nie powiadomili go o swoich planach. Choć pierwsza ewentualność wydawała się bardziej sensowna, zważając na fakt, że matka oraz ojciec nigdy nie uchodzili w jego oczach za parę, która „potrzebowała czegoś więcej”. Nie byli na żadnej randce ani nie wychodzili nigdzie razem bodajże od jego narodzin. 

Chociaż chłopak zdawał się być tak naprawdę wewnątrz mocno uczuciowy, również nie miał się za wielkiego romantyka. Zawsze brakło mu tego czegoś — do tego stopnia, iż pewnego razu został podejrzany o bycie gejem. Co prawda umawiał się z kilkoma dziewczynami, choć zawsze było to coś nietrwałego. One zawsze od niego czegoś oczekiwały. Pragnęły, aby stał się bardziej poważny, więcej się uśmiechał, spotykał się więcej z kolegami lub zaprzestał spotkań towarzyskich. Tak więc też doszło do tego, że jego najdłuższy związek trwał niespełna pół roku, a jego toksyczność zżerała go od środka przez sześć miesięcy.

Czasem żałował, iż nie może być bardziej romantyczny, bardziej barwny, mniej sztuczny — po prostu inny. Może wtedy Anna patrzyłaby na niego inaczej lub też nie zakochałby się w niej, przerażony tym, jak bardzo obojętna potrafi być ona wobec otoczenia oraz ludzi, którzy z pozoru wydawali się być blisko niej. 

Anna była taka, od kiedy Alan tylko sięgał pamięcią. Być może dawniej blondynka nie pozostawała tak bardzo nieczuła. Aczkolwiek zdawać by się mogło, iż od zawsze — w mniejszym czy też większym stopniu — była ona zobojętniała co do swego losu. 

Oboje poznali się jeszcze jako dzieci. Najpierw grali razem w klasy, aby zaraz potem móc jeździć wspólnie na deskorolkach czy też wypalać swoje pierwsze papierosy. Alan starał się wtedy zawsze ją rozumieć. Nawet gdy wpadała w złość z powodu kłótni jej rodziców, krzycząc na niego lub uderzając go w twarz po śmierci brata — pozostawał dla niej wyrozumiały. Pojmował to, jak bardzo trudne musiała mieć dzieciństwo, jak zniekształcony pozostawał dla niej obraz rodzinny, próbował nawet interpretować jakoś jej nieufność wobec jego osoby, podczas gdy Anna wielokrotnie go przepraszała, aby kilka miesięcy poźniej stwierdzić, iż chłopak nic dla niej nie znaczy.

Alan pragnął wszystko zmienić, zacząć coś od nowa, spojrzeć na wszystko inaczej. Lecz nie potrafił nawet przyjąć do wiadomości, że miałby wyzbyć się swojej głęboko zakorzenionej i naiwnej miłości wobec Anny. Tak wiele rzeczy sprowadzało się do tej dziewczyny.

***

Ja czuję się beznadziejnie i moi bohaterowie czują się beznadziejnie.

Przesyłam wsparcie, dla każdego kto w ostatnim czasie, pisał próbne testy czy też odbędzie je w przyszłym tygodniu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro