#1 Deszcz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nad Daegu, dużym miastem w Korei Południowej, szare niebo przykrywały ciemne chmury. Deszcz obijał się o szyby autobusu, którym jechałam, w radiu leciała jakaś smutna piosenka, a ja siedziałam oparta o swoją dłoń. Przytłaczająca atmosfera dobijała mnie coraz bardziej. Wyciągnęłam z kieszeni kurtki swoją białą Xperię, weszłam w galerię i zaczęłam kasować pozostałe wspólne zdjęcia. Nie chciałam go już więcej widzieć na oczy. Bałwan, który mnie zostawił nie istniał już dla mnie od ostatnich paru dni. "Związek na odległość nie ma sensu." powiedział i odszedł, a niby tak bardzo mnie kochał pfff
Jechałam właśnie z lotniska do domu mojej cioci u której miałam zamieszkać przez najbliższe lata. Byłam kompletnie zdezorientowana ponieważ to był mój drugi raz w Korei i nie za bardzo ogarniałam gdzie jestem jak i co. Mimo, że ciocia wysłała mi dokładną mapę to nadal czułam się niepewnie. Niestety nikt nie mógł odebrać mnie z lotniska więc musiałam poradzić sobie sama.
Tak więc oto siedziałam sama w tym autobusie i rozmyślałam o kraju w którym się obecnie znajduję. Co prawda potrafię mówić po koreańsku bo moja babcia pochodzi z Korei i uczyła mnie tego języka więc w miarę płynnie mówię no ale wciąż nie ogarniam zwrotów grzecznościowych i to mnie przeraża. Ach tylko żebym nie palnęła nic głupiego podczas rozmowy z Koreańczykiem bo byłyby przypał. W ogóle to łatwiej byłoby mi mówić po japońsku bo uważam, że jest to piękny język no i anime, tak anime dużo uczy.
Mimo, że moja babcia wyjechała za młodu do Polski, poznała mojego dziadka Polaka i urodziła się moja mama i jej siostra bliźniaczka to babcia nigdy nie porzuciła kultury i mowy swojego kraju. Od małego uczyła swoje dzieci o Korei i takie tam. Moja mama zdecydowała, że czuje się w większości Polką więc zbytnio nie interesował jej ten temat, natomiast moja ciocia wyjechała na studia do Korei i założyła rodzinę. W sumie ja też będę uczyć się tutaj no ale nie wiem co z tego wyjdzie. Ach dawno nie widziałam cioci i kuzynów, ciekawe co tam u nich. Jeszcze kilka minut i powinnam trafić na wyznaczony przystanek.
Ze względu na to, że moje bagaże zostały przetransportowane paczką kilka dni wcześniej to miałam przy sobie tylko plecak z bagażem podręcznym i nie musiałam nic dźwigać. Po kilku minutach autobus się zatrzymał i wysadził mnie na przystanku. Deszcz padał coraz mocniej i wieczorna mżawka przemieniała się w ulewę. Wyciągnęłam parasol i idąc pod nim szłam przed siebie z nadzieją, że trafię w dobre miejsce. Po drodze pytałam kilku przechodniów o drogę i w końcu dotarłam do ulicy na której powinien znajdować się dom mojej rodziny. Uważnie czytałam nazwiska na bramach i w końcu trafiłam pod dobry adres. Zadzwoniłam domofonem ale nikt nie odpowiedział. Szybko wybrałam numer telefonu cioci ale nie odbierała.
O kurde i co ja mam teraz ze sobą zrobić, co!?
Po chwili namysłu postanowiłam się trochę przejść i obczaić okolicę. Była to raczej spokojna ulica bez żadnych dilerów chowających się po kontach i meneli tak jak to mamy w Polsce. Również dziwne było to, że mijało mnie bardzo mało ludzi no ale to zapewne była wina paskudnej pogody. Szłam dalej spokojnym spacerkiem wzdłuż chodnika koło rzeki i było mi coraz bardziej zimno. Do tego jeszcze okropnie chciało mi się spać i byłam głodna. Jednak zmiana stref czasowych robi swoje. Kiedy już myślałam żeby pójść gdzieś do ciepłej restauracji by się ogrzać, zobaczyłam jakąś postać siedzącą na kamieniach przy wodzie. Był to młody chłopak ubrany w czarną bluzę. Zrobiło mi się go szkoda bo co z tego, że miał na sobie bluzę skoro lał deszcz. I tak biedny zmoknie. Podeszłam do niego, schyliłam się i trzymając nad nim parasolkę zagadałam.
-Witaj, wszystko w porządku?- przestawiłam się na koreański.
Chłopak obrócił lekko głowę do góry i spojrzał na mnie.
Pierwsze co przykuło moją uwagę to jego piękne ciemne oczy w których wyraźnie dostrzegłam smutek. Nie trudno też było zauważyć, że Azjata ma makijaż i to nawet spory.
W sumie ma więcej make-up'u na twarzy niż ja.
Ze względu na to, że mam zamiar zostać fryzjerką, chodziłam do gimnazjum i liceum z takim profilem i w ogóle to moja pasja, długo wpatrywałam się w jego włosy. Były one brązowe i równo ułożone, a jego grzywka była idealnie prosta. Doskonała robota. W ogóle cały chłopak był śliczny, po prostu śliczny.
-Wszystko gra - wyszczerzył zęby w pięknym uśmiechu. Tak, w pięknym lecz wymuszonym.
-Przepraszam, że przeszkadzam ale czy może jesteś stąd i wiesz gdzie jest najbliższa restauracja? Bo dopiero przyjechałam i...
-Niedaleko mają dobrą pizze, chodź pokażę Ci - wstał, chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Dostrzegłam z ukosa, że ociera oczy.
Jest bardzo bezpośredni i sama się sobie dziwię, że nic nie zaprzeczyłam. Po prostu jak idiotka dałam się prowadzić przed siebie.
Po kilku minutach mój towarzysz puścił moją rękę i się skłonił.
-Przepraszam, przepraszam. Nie przedstawiłem się - powiedział. Jego mimika twarzy była zabawna i nietypowa, miał szeroko otworzone oczy gdy mówił, a gdy skończył jego usta zostały lekko rozchylone.
-Nic się nie stało - powiedziałam z uśmiechem.
Chłopak zamyślił się.
Po chwili ciszy jednak się odezwał.
-Eto moje imię...Taehyung - powiedział i znów się uśmiechnął.
-Mojego byś nie był w stanie wymówić więc mów mi... Ame.- odpowiedziałam szybko.
Uznałam, że słowo "deszcz" w języku japońskim idealnie się nadaje. Tae, nie wiedział co odpowiedzieć. W końcu przytaknął tylko głową.

(Czytajcie dalej... <3)






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro