#14 "Dlaczego..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Biegłam przed siebie. Chciałam uciec, uciec jak najdalej.

Ale dlaczego tak właściwie uciekam? Czego się boję? Boję się, że to był "on"? Nie. Ja chcę by to był "on". Pragnę tego. Pragnę tego tak bardzo jak pragnęłam i wyobrażałam sobie ten pocałunek w Daegu. A teraz to wszystko mogło się stać realne. Co prawda okłamał mnie. Lecz potrafię mu to wybaczyć bo los ponownie nas złączył... Ja.... Co ja kurwa bredzę!?

Skręciłam w jeden z korytarzy co było jak najbardziej mylnym wyborem, ślepy zaułek. Nie miałam już gdzie dalej biec. Przede mną była ściana, z boków też, a za mną chłopak, który zdążył mnie już dogonić. Obróciłam się gwałtownie i przyparłam do ściany. Stałam niczym bezbronna sarenka przy tej ścianie i opierałam się o nią plecami czekając na ruch wilka. Niepewnie spojrzałam w stronę chłopaka, a dokładniej na jego buty.

-Mel!- zawołał.

Momentalnie podniosłam głowę i ujrzałam przed sobą postać w garniturze, takim samym garniturze lecz moje ciało oblała fala rozczarowania.

A więc to Jin.... Nie Tae.

Zbliżył się do mnie. Spojrzałam mu w oczy. Poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.

Płaczę? Dlaczego? Przecież ten taniec był taki wspaniały tak dobrze się czułam więc dlaczego teraz płaczę? Nie rozumiem.

Odsunęłam się od niego i bez słowa przeszłam obok wymijając chłopaka. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Wyjścia z wytwórni, z tego okropnego miejsca. Chłopak najwyraźniej dał mi spokój, zrozumiał, że nie mam zamiaru z nikim rozmawiać i nie pobiegł za mną.

Zamówiłam taxi i po 30 minutach byłam już w mieszkaniu. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Zbyt wiele myśli krążyło w mojej głowie. Zdecydowanie zbyt wiele. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-Obudź się! Obudź!- usłyszałam krzyki.
W tle słyszałam szum wody, a we włosach czułam powiew wiatru. Nie wiedziałam co się dzieje i gdzie jestem. Obraz był zbyt zamazany, a mi kręciło się w głowie. Upadłam na piasek. Promienie słońca mnie oślepiały, a ja ciężko oddychałam. Nie potrafiłam porządnie zaczerpnąć powietrza, nie potrafiłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Czułam obok siebie czyjąś obcą obecność. Obróciłam się w jej stronę by się jej przyjrzeć. Niestety nic nie ujrzałam bo obraz zrobił się ciemny, a ja pozostałam sama w ciemności.
Nagle wszystko przerwał dzwonek budzika. 

Obudziłam się gwałtownie. Poczułam niemiłe uczucie w gardle, zerwałam się do siadu i łapiąc za usta zaczęłam kaszleć. Kaszel był dławiący i coraz bardziej duszny. W końcu zaczął łagodnieć, a ja wyłączyłam denerwujący budzik. Wstałam powoli z łóżka. Nadal kręciło mi się w głowie i czułam suchość w przełyku.

Zorientowałam się, że wciąż mam na sobie wczorajszą sukienkę więc szybko ją zdjęłam i rzuciłam na łóżko.

Poszłam do łazienki, zmyłam całkowicie wysuszony i rozmazany makijaż, umyłam się i ubrałam. Założyłam białą koszulkę z napisem "I love my bad" oraz czarne rurki, a włosy związałam w wygodną kitkę.

Stanęłam przed lustrem. Miałam podkrążone oczy i lekko napuchnięte policzki. No tak, płakałam. Pomalowałam się delikatnie i posmarowałam kremem, chciałam jakoś złagodzić ten mój straszny stan.

Była już godzina 6:50 więc szybko spakowałam sukienkę do papierowej torby. Przecież musiałam zwrócić przebranie. I to był chyba jedyny powód, który trzymał mnie przy obowiązku pójścia do pracy.

Szybko zarzuciłam na siebie kurtkę oraz założyłam niebieskie koturny po czym wyszłam z domu.

Nie chciałam iść do tego durnego miejsca, do tych wszystkich ludzi. Nie chciałam "jego" widzieć, nie chciałam widzieć też Jina, najchętniej to znów wróciłabym do łóżka odcinając się tym samym od tego całego porąbanego świata. Nie miałam zamiaru iść do wytwórni lecz nie miałam wyjścia. Nawet symulacja choroby nie wchodziła w grę bo nawet tydzień nie jestem w pracy.

Aish... Dopiero czwartek, ale w poniedziałek powinien się skończyć mój okres nauki pod opieką Ji. To w sumie dobrze.

Uśmiechnęłam się na tą myśl.

Całą drogę do pracy spędziłam na rozmyśleniach więc zanim się obejrzałam to stałam już przed wejściem do wytwórni. Po kilku głębokich oddechach weszłam do środka. W środku panowała cisza, spokojna atmosfera jak codziennie.

Usłyszałam czyjeś głosy więc szybko się zatrzymałam. Wychyliłam się zza ściany i moim oczom ukazały się dwie przytulone do siebie postacie. Jedną z nich od razu rozpoznałam. Taehyung.

Siedział na ławce wtulony w jakąś rudowłosą dziewczynę. Aish nie wiem, nie widziałam dokładnie ale to nie ważne.

Ale dlaczego oni tutaj...? Dobra, dobra spokojnie Amelia nie myśl teraz o nim. Wyluzuj i przejdź obok. Ale... Dlaczego moje serce tak bardzo boli? Dlaczego nie mogę się uspokoić? Dlaczego w ogóle mnie to obchodzi? Dlaczego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro