Deadstroke na balu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był cichy i spokojny wieczór. Cała śmietanka towarzyska zebrała się by uczcić pomyślnie podpisany kontrakt przez Bruca Wayna. Bankiet w samym centrum Gotham przykuwał uwagę muzyką, światłami oraz tłumem osób ubranych w eleganckie stroje. Bruce przechadzał się po sali z kieliszkiem drogiego szampana w ręce rozmawiając z kilkoma osobami. W pewnej chwili w tłumie dostrzegł bardzo znaną mu kobietę Selinę Kyle. Kobieta również przyszła świętować sukces. Uśmiechneła się do niego i wypiła łyk szampana, po chwili podszedł do niej i ucałował dłoń na przywitanie. Po chwili całkowicie pochłonięci byli rozmową. W pewnym momencie na korytarzu rozległ się głośny huk wystrzału. Wszyscy ucichli rozglądając się na boki. Po chwili dżwi wejściowe otworzyły się a w nich stanął nie kto inny jak deadstroke trzymając pistolet w ręce.
- Proszę mi wybaczyć to najście bez uprzedzenia ale przyszedłem osobiście pogratulować udanej transakcji. Powiedział drwiąco.
- Ochrona brać go! Krzyknoł policjant. Slade wyciągnoł pistolet i strzelił zabijając trzech funkcjonariuszy.
Wybuchła panika, niektórzy zaczęli uciekać inni stali w miejscu.
- Zrobię co chcesz tylko nie krzywdz nikogo z sali. Odpowiedział Bruce zasłaniając Selinę.
- CO tylko będę chciał tak??  Hmmm oferta nawet nie kulawa ale nie tak umawiałem się z czarną maską. Powiedział.
- Zabije Cie osobiście. Wycelował pistolet w miliardera.
Po chwili z szklanego dachu zeskoczył Nightwing zasłaniając Bruca.
- Nie radzę tego robić Slade. Warknoł chłopak.
- Proszę proszę nasza ptaszyna raczyła się zjawić a co się stało?  Batman uznał że nie jesteś już mu potrzebny? 
- Pierdol się. Warknoł Nightwing i ruszył na przeciwnika. Wilson wyciągnoł Katane i również ruszył do ataku. Dick zaatakował pierwszy. Zadał kilka ciosów nogami oraz blokował Katane swoimi pałkami.
- Panie Wayne proszę wyprowadzić ludzi z budynku. Natychmiast!!  Krzyknął.
Po chwili wszyscy zaczęli w popłochu wychodzić ale Slade widząc co się dzieje szybko włączył zabezpieczenia budynku i zamknoł dżwi. Większość osób w tym Bruce nie zdążyli wyjść.
Slade kolejny raz uderzył Dicka a następnie kataną rozcioł skórę na ramieniu chłopaka. Kolejne krople krwi spadły na białe kafelki. Dick krzyknął z bólu gdy kolejny raz katana zetknela się z jego klatką piersiową. Nim się zoriemtował dostał w twarz z pięści. Upadł na podłogę a po chwili wypluł krew.
- zaczołbym się martwić tym krwawieniem. Usłyszał Deadstroka.
Zignorował ból i spojrzał na Bruca, który wpatrywał się w chłopaka. Po chwili Dick zobaczył jak Wayne dyskretnie wyciąga z kieszeni paralizator. Chłopak słabo pokręcił głową a następnie wstał.
- Widzę że jeszcze nie masz dosyć chłopczyku. Zakpił.
- Jeszcze nie. Odpowiedział i po chwili znów musiał odbierać ataki katany.
Dzięki umiejętnościom wybił z ręki jedną Katane pałkami. Miecz z brzdękiem upadł na podłogę.
Kilka sprawnych ciosów i Dick również nie miał jednej pałki a po chwili poczuł ostrze przy gardle. Bruce nie mógł nic zrobić, zacisnoł ręce i ze strachem przyglądał się scenie. Nie powiedziałby tego otwarcie ale bał się o Dicka.
Chłopak oddychał ciężko a krew spływała z rany na głowie lecz po chwili swoją prawą pałką zblokowal ostrze w dół a następnie wykonał salto w tył i kopnął przeciwnika tak że Slade poleciał do tyłu. Bruce uśmiechnął się lekko. Nightwing kolejny raz kasznloł krwią i po chwili upadł na kolana.
- Nightwing. Krzyknął Bruce widząc jak bohater słabnie coraz bardziej.
Slade widząc że jego przeciwnik jest tymczasowo niedostępny do dalszej walki postanowił dokończyć zadanie. Podniósł Katane a następnie ruszył na Wayna.
- Dowidzenia panie Wayne to była przyjemność Pana widzieć po raz ostatni. Uśmiechnął się drwiąco z pod maski i wycelował ostrzem z miliardera. Po chwili jednak Bruce zobaczył przed sobą Dicka. Z ust chłopaka zaczęła lecieć krew a z gardła wyrwał się jęk,  Twarz wykrzywiła się w bólu. Bruce otworzył szeroko oczy nie mogąc pojąć co właśnie się wydarzyło. Wszyscy zebrani wstrzymali oddech.
Chłopak spojrzał w dół z lewego boku wystawało ostrze. Kostium zaczęła pokrywać szkarłatna ciecz.
Deadstroke po chwili wyciągnoł ostrze. Batman przytrzymał ciało chłopaka które niebezpiecznie się zachwiało.
- Coś mi się zdaje że nasz bohater nie dożyje jutra. Zaśmiał się i łapiąc nightwinga za włosy odepchnął go.
Chłopak upadł z krzykiem. Bruce ruszył by mu pomóc ale zatrzymał go Slade.
- Nie tak szybko Wayne. Przyszedłem po nagrodę i mam zamiar ją dostać.
- Rozczarujesz się. Wychrypiał Dick.
Po chwili rzucił baterangiem w dżwi które wybuchły. James Gordon razem z resztą policjantów wkroczyli strzelając do Wilsona. Deadstroke zacisnoł zęby z wściekłosci.
- Nie ruszaj się Slade!!  Krzyknął komisarz.
- Jeszcze się policzymy Nightwing. Krzyknął i uciekł przez okno.
- Nikomu nic się nie stało?  Zapytał policjant.
- Komisarzau proszę wyprowadzić ludzi. Powiedział Wayne jednak skupił się na nightwingu. Chłopak wstał i wytarł krew z ust.
- Panie Wayne wszystko w porządku?  Zapytał zmartwiony.
- Tak...... Tak nic mi nie jest.
Odpowiedział Bruce.  I po chwili szybko dodał
- Dziękuję Nightwing. Wyciągnoł rękę, którą Dick uścisnoł tym samym dostając od Bruca mały komunikator.
Bohater ukłonił się teatralnie do wszystkich zebranych.
- Życzę państwu spokojnego już wieczoru. Odpowiedział i uśmiechnął się słabo. Wszyscy wiwatowali i bili brawo z uśmiechem na twarzy.
Po chwili chłopak wyciągnoł baterang i gdy zachaczyl go o dach, wbił się w górę i wyszedł otworem który zrobił wchodząc na salę. Ludzie zaczęli wychodzić z budynku. Bruce spojrzał na swoją dłoń która była we krwi, nie czekając dłużej pobiegł na dwór i wsiadł do auta wcześniej informując Alfreda by przygotował pokój medyczny. Włączył komunikator i spróbował namierzyć chłopaka. Lokalizacja wskazywała dach budynku dwie przecznice dalej. Ruszył z piskiem opon i gdy znalazł się przed budynkiem szybko wszedł po schodach na dach.
- Nightwing!!  Krzyknął. Rozejrzał się i dopiero po chwili ujrzał podpierającego się chłopaka. Gdy czarnowłosy zobaczył Batmana próbował do niego podejść jednak po kilku krokach upadł i wpadł prosto w jego ramiona.
- Hej hej spokojnie Dick. Już dobrze. Powiedział Bruce.
Delikatnie położył chłopaka i oparł jego głowę na swoim ramieniu.
Bacznie przyglądając się wszystkim zranieniom.
- Napewno nic Ci nie jest?  Zapytał cicho.
Bruce spojrzał na błękitne oczy wpatrzone w niego.
- Wszystko jest okej. Powiedział i najdelikatniej jak potrafił wzioł chłopaka na ręce by nie uszkodzić rany na boku. Dick po chwili wtulił się w Bruca.
- Nie zasypiaj Dick zaraz będziemy w domu. Powiedział swoim typowym głosem.
- Nie mogę....... Jestem zmęczony Bruce. Powiedział słabo.
- Nie zasypiaj.... Proszę. Odpowiedział z troską i opatrzył ranę i kilka mniejszych.
- Zaraz będziemy w domu Dicki.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro