Jestem tu Bruce .........injustice

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rezydencja Waynów godzina 2.25
Bruce marszczył brwi przez sen wiercąc się w łóżku i zaciskając pieści na kołdrze, kropelki potu pokryły jego czoło A on sam mamrotał coś bez sensu bezskutecznie próbując zwalczyć ten przeklęty sen

Byli w Arkham, mieli jedno zadanie : powstrzymać Supermana. Nie przewidzieli że wszyscy złoczyńcy wydostaną się ze swoich cel i wszyscy znajdą się pośrodku rzeźni. Superman nie oszczędzał brutalności wobec nich, nawet bezbronnego ridlera czy kingpina którzy od razu się poddali. Clark najpierw laserami odciął rękę grandiemu, dopiero później uderzył o ścianę cheetah i poison ivy. Nightwing od razu ruszył by zaprowadzić więźniów do cel ale i ich uratować. Batman zrobił to samo. Więźniowie  przestali walczyć jednak gdy zaczęli krzyczeć,, morderca " w stronę Supermana ten odwrócił się w ich stronę z zamiarem zabicia ich jednak Dick był szybszy, wykorzystał pałeczki i robiąc salto stanął między złoczyńcami a supermanem blokując mu dostęp.
-odsuń się nightwing. - warknął
-Nie!! Nie widzisz co robisz!?? Zabijasz ich to zaszło za daleko Clark! Wracają do swoich cel i nikt więcej nie ucierpi słyszysz??! NIKT!! - Krzyknął.
Bruce uśmiechnął się widząc postawę chłopaka, duma zapierała mu dech.
-posłuchaj go Clark, wracaj do domu. Gotham to moja sprawa. - batman dał nacisk na ostatnie słowa. Clark zmarszczył gniewnie brwi.
-jeszcze nie jest za późno nightwing, przyłącz się do mnie. Naprawdę nie masz dość tego śmiesznego kodeksu? Zasad? Przyłącz się do mnie.
-nigdy, zostaje z nim. - warknął
Superman zaśmiał się kpiąco
- szkoda a więc jesteś też z nimi - wskazał na przestępców
-oznacza też że wybrałeś śmierć.
Następnie w sekundzie znalazł się przy nim i złapał za gardło młodszego
-NIEEEEEEE?!!!!!!!! - Ryknął Bruce biegnąc w ich stronę.
Następne co widział były jasnoniebieskie oczy pełne łez i słaby uśmiech oraz krwisto czerwone światło.

Obudził się cały zalany potem, oddychał nierównomiernie. Doskonale pamiętał to wszystko, nie mógł sobie wybaczyć że to wszystko tak się potoczyło że..... mogło tak się skończyć. Ukrył twarz w dłoniach.
-Bruce? - podniósł głowę słysząc znajomy głos
-Hej, co się dzieje?? - Dick z marszczył brwi w zmartwieniu
-już dobrze, jestem tu Bruce....... Jestem tu. - nightwing uśmiechnął się do niego a następnie Bruce owinął dłonie wokół jego talii i przyciągnął do siebie.
-to tylko sen, nic mi nie jest. - westchnął następnie spojrzał na wtulonego w niego chłopaka.
-czemu nie śpisz? - zapytał głaszcząc jego włosy.
-Nie mogłem spać, cały czas myślę o Arkham. - mruknął cicho.
-Dick to co zrobiłeś...... Jestem z ciebie taki dumny.
Nightwing podniósł wzrok i napotkał pełne miłości spojrzenie.
- nigdy bym cię nie opuścił, zawsze będę z tobą. - wyszeptał a następnie przybliżył się do niego i złożył czuły pocałunek na jego ustach na co Bruce uśmiechnął się i po chwili oddał pocałunek i położył młodszego by było mu wygodnie, sam zawisł nad nim. Spojrzał na młodszego z uśmiechem, jego piękne błękitne oczy. Następnie szepcząc czułe kocham cie pocałował go tym razem bardziej namiętnie.

W innej części miasta wśród budynków na wietrze powiewała czerwona peleryna, s na piersi zamiast nadziei symbolizował grozę i zniszczenie. Co więcej Clark znalazł słaby punkt Batmana - nightwing.

no proszę czyżbym wreszcie się ogarnęła??? Brudick proszę bardzo. Zamówienia przyjmuje na brudick. A co do tego pisania to jeszcze zobaczymy a narazie dobranoc kochani. Mam nadzieję że podoba wam się rozdział. Może zrobię drugą część.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro