Batman jako dobry opiekun.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Było już dobrze po 19 godzinie. Miałbym inne plany gdyby nie to że nie było misji bo wszystko było pod kontrolą! Obchodziłem każde ulice bardzo uważnie i ostrożnie bo wiedziałem że za rogiem może się ktoś czychać. W pewnej chwili usłyszałem głos proszący o pomoc. Szybko pobiegłem. Trafiłem na niedużą uliczkę. Przy ścianie zobaczyłem przygwożdżoną kobietę przez dwóch oprawców którzy próbowali odebrać jej torebkę i biżuterię. Mieli broń. Zaatakowałem ich. Zadałem kilka celnych ciosów w ramię a na koniec podciołem jednemu nogi na co upadł z chukiem na ziemię. Drugi z nich zamachnął ręką z nożem naco ja odskoczyłem i dostałem po rzebrach łomem, który napastnik trzymał w ręku. Syknąłem i upadłem z bólu. W ostatniej chwili zdołałem przewrócić się na drugi bok i podnieść się na równe nogi bo napastnik znowu we mnie celował tym razem z pistoletu. Zachaczyłem liną o dach budynku i wziąłem też pod ramię kobietę już prawie byliśmy na dachu  gdy nagle usłyszałem strzał i pszeszywający mnie ból w nodze. W ostatniej chwili pomogłem wspiąć się kobiecie na dach gdy sam runołem na ziemię. Zanim się obejrzałem Batman również przyszedł. Lecz nie musiał bo napastnik już leżał na ziemi tylko dlatego że rzuciłem w niego baterangiem.
-Robin!! Robin wstawaj! Usłyszałem wkurzony głos Batmana.
-Dick! Głos stał się milszy.
Obudziłem się w bat jaskini. Kręciło mi się w głowie i wszystko mnie bolało. Przy biurku zobaczyłem Bruce, który odmieżał ilość podanych mi leków. Odwrócił się i zobaczył jak jego pomagier jest lekko przestraszony. Potrzedł do mnie i pogłaskał mnie po głowie.
-Dick nigdy więcej tak nie rób wystraszyłeś mnie, martwiłem się o Ciebie.
-Wiem przepraszam ja tylko chciałem
-Wiem co chciałeś i doceniam ale. ..
-Ale co?
-Ale powinieneś był na mnie zaczekać aż skończę pracę i będę mógł zająć się wszystkim.
Jego ton nie był najprzyjemniejszy.
Po tych słowach zobaczył, że się trzęsie z zimna i przykrył mnie kocem. Poszedł po lekarstwa. Ja w tym czasie postanowiłem wstać i iść do salonu się położyć. Wstałem i zaraz upadłem. Widział to mój mentor, który podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Westchnąłem i zapytałem wprost
-Jesteś na mnie zawiedziony?
On spojrzał na mnie, zdziwił się a potem lekko uśmiechnął i powiedział
-Nie jestem i nigdy nie będę.
Uśmiechnąłem się i  zasnąłem. Byłem wyczerpany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro