Deadstroke nigdy nie pudłuje.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov.Bruce
Gdy się obudziłem Jasona już nie było, musiał gdzieś wyjść. Ja natomiast postanowiłem iść i sprawdzić czy ktoś z chłopaków jest na dole. Jak się później okazało był Alfred z Damianem i Timem. Niestety nie było Dicka.
-Dziendobry Alfredzie, Damianie, witaj Tim. Zwróciłem się do chłopaków.
-Dziendobry Paniczu.
-Widzieliście gdzieś Dicka i Jasona?
Zapytałem
-Jason jest u siebie a Dick gdzieś wyszedł. Odpowiedział mi Damian.
-A gdzie idziecie?? Zapytałem chłopaków.
-Nigdzie, przecież wieczorem mamy patrol. Powiedział Tim.
-Już nie macie, idźcie do parku jeśli chcecie. Macie wolne dzisiaj. Powiedziałem z uśmiechem. Chłopcy spojrzeli po sobie z uśmiechem
-Dzięki ojcze. Damian potem wyszedł z Timem.
-Widzę że uczy się Pan na błędach i chce je naprawić. Usłyszałem spokojny głos Alfreda.
-Tak to prawda. Potem i ja wyszedłem. Czas w firmie bardzo szybko minoł i o godzinie 20 poszedłem na patrol. Dick też był.
Chłopak uśmiechnął się lekko do mnie. Podszedłem do niego i.................... przytuliłem. Tęskniłem za nim tak Bardzo.
-Dobrze że jesteś. Odpowiedziałem.
-To samo chciałem powiedzieć o tobie. Uśmiechnąłem się lekko na jego słowa.
-Tak bardzo Cie przepraszam, niewiem co we mnie wtedy wstąpiło. Proszę wybacz mi Dick. Powiedziałem wręcz błagalnie.
-Nie..... Nie mogę Bez Ciebie żyć. Powiedziałem i delikatnie dotknołem jego policzka, chłopak natychmiast wtulił się we mnie.
-Wybaczam, ja też niewyobrazam sobie życia bez Ciebie Bruce.
Pogładziłem ręką jego włosy. W pewnym momencie rozległ się wystrzał, ktoś strzelał do ludzi. Oderwalismy się od siebie i pobieglismy w tamto miejsce.
Nikogo nie widziałem kto mógłby strzelać. Ludzie wysiadali z pojazdów i poprostu uciekali. Szybko przeskoczyłem na kolejny dach. Nim się spostrzegłem rozległ się kolejny wystrzał, potem usłyszałem krzyk............ Krzyk Dicka.
-Dick.!!!!
Chłopak trzymał się za postrzeloną rękę. Szybko do niego podbiegłem
-Aaaaaaaarrrggghhh.
-Spokojnie, już jestem. Powiedziałem lecz wiedziałem że muszę iść ratować cywili. Wiedziałem kto mógł tak dobrze celować Deadstroke.
Zauważyłem jakąś postać na dachu innego budynku. Przeskoczyłem i wtedy go zaatakowałem. Odbierał moje ataki jeden po drugim lecz w końcu udało mi się wtrącić mu jeden z pistoletów,. Gdy mnie odepchnął strzelił do mnie. Bolało ale ruszyłem znów na niego. Podczas walki zostałem popchnięty na barierkę i przeturlałem się tak niefortunnie że jedną ręką trzymałem się rynny. Deadstroke podszedł do mnie i wymierzył w twarz.
-Papa nietoperku.
Nagle ktoś go popchnął, był to Dick. Chłopak razem z nim się przewrócił. Ja wykorzystałem to i wspiołem się z powrotem na dach. Dick choć był ranny bronił się jedną pałką i atakował zadając ciosy nogami. Deadstroke skoczył z dachu i strzelił kilka razy, szybko wstałem i zasłoniłem własnym ciałem Dicka. Niestety szybko spostrzegłem że miałem jeszcze jedną ranę postrzałową.
-Bruce! Bruca! Nie zasypiaj!! Proszę!!
Nim się zoriemtowałem oczy same mi się zamkneły, słyszałem jeszcze szloch i wołanie mojego kochanego Dicka.
************************************
Obudziłem się w łóżku. Miałem zabandażowaną ranę i wyjęte kule. Przy łóżku zobaczyłem Dicka, chłopakowi leciała krew z rany na głowie
-Wszystko będzie dobrze Bruca, wszystko będzie dobrze. Powtarzał.
Trzymałem jego ręce a następnie jedną położyłem na jego głowie
-Shhhhhhhhh, spokojnie Dick.
Chłopak przytulił się do mnie a ja gładziłem jego włosy. Czułem się już dużo lepiej. Miałem tylko nadzieję że Dick opatrzył też siebie a nie skupił się tylko na mnie. Tkwilismy tak w objęciach przez kilka minut. Nie miałem zamiaru go póścic. Chciałem by był przy mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro