Opieka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rezydencja Wane-ów godzina 21.45
Tim kręcił się przez sen. Płakał.
-Damian. Płakał Tim i mówił przez sen.
-Damian.!
-Dami!!!
-Timmy, hej obudź się braciszku.
-Tim!!!
Damian zaczoł trząsc ramionami chłopaka po czym zobaczył jak oczy chłopaka się otwierają. Damian zobaczył że Tim był bardzo zdezorientowany.
-Dami... Nic Ci nie jest.
Powiedział szeptem.
-Oczywiście że nic mi nie jest. Timmy co się stało?
-To tylko koszmar. Nic wielkiego.
-Źle wyglądasz.
Damian dotknoł czoła i policzek chłopaka czy nie ma gorączki. Naszczęscie nie ma. Damian poprawił mu poduszki i kołdrę. Potem poszedł do kuchni. Zrobił chłopakowi parę kanapek i herbatę. Potem znowu poszedł na góre do Tima jednak zobaczył chłopaka stojącego przy ścianie.
-Tim!!powinieneś leżeć.
-Nic mi nie jest.
Damian jednak podszedł do niego i pomógł mu znowu usiąść. Potem zobaczył że chłopak zginął się z bólu gdy się położył.
-Timmy??
Damian szybko podwinoł koszulkę i zobaczył duży siniak i dwie duże rysy. Szybko pobiegł po okład i gdy zmoczył
go w przygotowanych wcześniej ziołach. Od Dicka nauczył się zielarskich metod leczenia. Szybko i delikatnie przyłożył do rany i zabandażował. Pogłaskał brata po włosach.
-Tim co się stało?
-Pamiętasz jak walczyliśmy z Jokerem? Przywalił mi porządnie ale nie chciał nic mówić bo Dick był ważniejszy niż ja.
-To dlatego prawie zemdlałes w parku?
-Tak.
Damian znów go przytulił.
-Jesteś tak samo ważny. Timmy.
Tim położył się na łóżku a Damian leżał razem z nim, czuwając na wypadek kolejnego ataku koszmarów nocnych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro