Talon nowe zagrożenie.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov,Dick.
Po tym wszystkim musiałem ochłonąć. Założyłem strój nightwinga, otworzyłem okno na oścież w swoim pokoju i poprostu wyszedłem. Ominołem zabezpieczenia i ruszyłem,do garażu po motor. Pora zacząć patrol może to pozwoli mi trochę odpocząć. Perspektywa trenowania do upadłego nie uśmiecha mi się więc tylko to zostaje. Po kilku minutach przedarłem się przez stłoczone ulice Gotham i korki. Po kilku minutach dostałem powiadomienie że włączył się cichy alarm w jednym z pobliskich muzeum. Od razu tam pojechałem. Zaparkowałem niedaleko i przez uchylone okno wszedłem do środka. Rozejrzałem się dookoła, były tu różne eksponaty z sowami. Informacje o ich życiu, diecie oraz gatunkach. Wszystko było zobrazowane przez kolorowe zdjęcia. Na środku stała wypchana biała Sowa. Była naprawdę piękna. O dziwo nie widziałem nigdzie złodzieji. Jednak w pewnym momencie ktoś czymś rzucił, zrobiłem unik i podwójne, metalowe ostrze wbiło się w ścianę. Gdy się odwróciłem przede mną stali członkowie trybunału sów. Było ich czterech. Od razu zaatakowali.

Zaatakowali jednocześnie. Taki mieli zwyczaj. Chłopak zrobił unik, następnie zaatakował pierwszego z nich. Uderzył w ramię. W tym momencie jeden z nich zranił Dicka zadrapując go na plecach, lekko rozrywając w tym miejscu kostium.
Chłopak nie był mu dłużny i przerzucił go tak że jego ciało boleśnie uderzyło w szkło. Dwóch kolejnych zaatakowało równocześnie co skutkowało tym że chłopak został popchnięty na ścianę i po raz już kolejny zadrapany. Przeciwnicy atakowali bardzo dynamicznie, byli świetnie wyszkoleni. Jednym słowem zabójcy idealni. Kolejny raz ostre jak brzytwa pazury rozcieły skórę chłopaka, tym razem na policzku i koło maski. Następnie kolejny raz został uderzony w rzebra i twarz. Powoli opadał z sił.
Rezydencja Wane-ów.
Pov.Bruce
-Alfredzie gdzie Dick? Muszę z nim porozmawiać. Powiedziałem wchodząc do batjaskini.
-Panicza od 4 godzin nie ma w swoim pokoju. Miałem nadzieję że jest na patrolu ale już dawno powinien wrócić. Powiedział zmartwiony staruszek.
-Zaraz to sprawdzę. Odpowiedziałem poważnie. Nie miałem pojęcia że tak długo go nie ma. Zazwyczaj wraca o wiele wcześniej. Szybko założyłem strój Batmana i wsiadłem do batmobilu. Muszę go znaleźć. Wyjechałem i sprawdziłem lokalizację chłopaka. Wskazywała na muzeum. Co on może tam robić? Szczerze martwiłem się o niego. Dodałem gazu i wyminąłem przejeżdżające auta. Po kilku minutach zaparkowałem w ciemnym zaułku. Rozglądając się zauważyłem otwarte okno na dachu, wszedłem do środka. W oczy od razu rzuciły mi się krople krwi na podłodze i pióra. Poszedłem dalej wzdłuż korytarza i tam napotkałem nieruchomo leżącego członka trybunału sów. Przeszedłem kilka kroków dalej i znalazłem zakrwawione pałki do walki Dicka. Pobiegłem do głównej sali w muzeum i tam ukazał mi się straszny widok. Dwa ciała były roztrzaskane przez eksponat a niedaleko nich leżał cały w ranach Dick trzymany przez zabójcę w masce, ostre pazury przeciwnik trzymał blisko szyji chłopaka który miał rozerwany strój i nie miał maski.
-Puść go! Krzyknąłem.
-Jak sobie życzysz Batmanie.
Następnie rzucił ciało chłopaka,  który jęknoł z bólu. Zacisnołem zęby, nie wytrzymałem i ruszyłem do ataku na przeciwnika. Wykonałem kilka ciosów lecz tamten odpierał je i zadawał serię swoich. Nie wiem czemu ale poznaje ten styl walki i ruchy. Przeciwnik zaprzestał walki, zrobił salto i wskoczył na okno.
-Pozdrów Robina Batmanie.
Wtedy wyskoczył. Wszystko stało się jasne. Wiem kto to jest. Najchętniej bym o nim zapomniał.
Podbiegłem do syna i przytrzymałem.
-Dick! Szepnąłem.
Chłopak otworzył lekko oczy.
-Bruce. Powiedział słabo.
-Jestem, zaraz Cie stąd zabiorę.
-Prze -Przepraszam. Usłyszałem
Spojrzałem na pół przytomnego chłopaka.
-Nie przepraszaj, to moja wina. Nie powinienem był............. Chciałeś pomóc........ Mi...... Jestem Ci wdzięczny
Za to Dick. Po za tym poradzimy sobie. Jak zawsze. Nie znajdą nas.
Powiedziałem następnie wziołem chłopaka na ręce i zaniosłem do batmobilu. Położyłem ostrożnie na tylnym siedzeniu i ruszyłem do domu. Przedtem powiadomiłem Alfreda by przyszykował łóżko szpitalne i inne potrzebne rzeczy. Czeka nas wszystkich długa noc. Włączyłem na autopilota i spojrzałem na nieprzytomnego chłopaka.
-Wszystko będzie dobrze Dick. Następnie skierowałem swój wzrok na drogę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro