Wrócili.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov.Jason
Obudził mnie jakiś hałas w rezydencji. Zdziwiłem się że Ass nic nie szczeka. Zszedłem po cichu na dół, przedtem wziołem broń na wszelki wypadek. Na dole był Bruce cały mokry od deszczu. Podtrzymywał nieprzytomnego Dicka. Który...... O cholera porządnie oberwał. No nie zabije sukinsyna który zrobił to mojemu braciszkowi! 
-Pomożesz mi z nim? Z moich zamysleń wyrwał mnie głos Batmana.
Bez słowa do nich podeszlem i wziołem brata na ręce.
-CO się stało?  Zapytałem patrząc na Bruca.
-Zaatakowali Dicka.
-Kto? 
-Talon.
No to kórwa pięknie. Ledwo dajemy sobie radę z psycholami z Arkham a tu jeszcze sowie zabójcy w gratisie. Zajebiście. Bruce poszedł poszukać Alfreda, ja natomiast zaniosłem chłopaka do mojego pokoju. Nie wiem czemu nie zaniosłem go do swojego. Poprostu wolę mieć na niego Oko.
Delikatnie położyłem go na łóżku.
-Jason? Jego cichy i słaby głos sprawił że serce mi przyspieszyło.
-Jestem Dick. Już wszystko dobrze. Powiedziałem przeczesując włosy nightwinga. Ten lekko się uśmiechnął. Po chwili usłyszałem kroki. To nie był Bruca ani Alfred tylko zaspany Damian. Gdy zobaczył Dicka ożywił się.
-Dick?  Wróciłeś. Powiedział i od razu podszedł bliżej chłopaka i go przytulił. Dzieciak naprawdę się o niego martwił.
-Hej Dami. Miło Cie widzieć.
Potem przyszli Bruca i Alfred.
Zaczęli opatrywać Dicka. Choć robił to głównie Bruce. Ja z Damianem by nie przeszkadzać wyszliśmy.
-CO się stało? Zapytał zmartwiony Damian
-Bruca mówił że Dicka zaatakował trybunał sów a dokładniej mówiąc Talon i jego sowie przydupasy. Odpowiedziałem.
Chłopak popatrzył jeszcze na brata a następnie pobiegł do batjaskini. Pięknie i takim to sposobem załatwiłem młodemu kolejną zarwaną nockę. Dzieciak będzie tam siedział tak długo aż czegoś nie znajdzie. Bosko. Idę do niego. Chociaż na coś się przydam. Jak Bruca się dowie co zrobiłem tym gangsterom to mnie zabije. Czeka mnie jutro niezła pogadanka z mentorem. Poproszę Dicka może mnie z tego wyciągnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro