❀(5) Odbicie❀

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ta postać która widział w lustrze go brzydziła. Reprezentowała wszystko czego nienawidził i z czym miał zamiar walczyć. Te niezgrabne kończyny, włosy, piegowata twarz blizna przeszywająca jego wargę.
Złapał się za włosy i zmarszczył brwi. Od samego patrzenia na siebie w lustrze miał ochotę je rozbić.

Uważał tą postać za odrażająca jednak pozwalała mu ona na manipulacje Kendrą Sorenson co było częścią rozkazu jego dowódcy, ale również i elementem jego własnego planu który byłby bardziej korzystny dla niego.
Miał jej nie krzywdzić, przyprowadzić ją żywą i przez jakiś czas miał zamiar postąpić inaczej byle zmusić ją do posłuszeństwa. Mimo wszystko szybko zdał sobie sprawę, że będzie dla niego korzystniejsza jeśli utrzyma z nią przyjazne stosunki. Zdecydowanie łatwiej jest kimś manipulować do współpracy niż zmusić do tego poprzez tortury. Wielka byłaby szkoda gdyby twarz tej młodej dziewczyny została naruszona z tak błahego powodu jak brak posłuszeństwa.

Westchnął ciężko. Czemu ten pokój był tak cholernie mały? Nie ważne.
W nocy miał misje do wykonania. Musiał się teraz na tym skupić ponieważ to było teraz najważniejsze. Poprawne wykonanie misji.

Na toaletce na przeciwko łóżka stała biała miska z wodą i kilka ręczników by móc się odświeżyć. Wziął biały ręcznik do ręki i zanurzył go w wodzie czekając, aż nią nasiąknie by móc następnie ją wycisnąć i przemyć twarz. Nie miał z sobą szczotki do włosów więc po prostu ułożył włosy dłońmi i nałożył w końcu białą koszulkę stwierdzając z niezadowoloniem, że zepsuło mu to fryzurę.
Przeciągnął się i usiadł na łóżku którego materac był tak zutylizowany, że leżąc na nim mógł poczuć każdą sprężynkę wbijającą mu się w plecy.

Bawił się prze jakiś czas palcami tupając nogą nerwowo ponieważ najbliższe wydarzenia miały zmienić jego życie i historie.
W pokoju rozległ się dźwięk pukania. Wstał prędko i otworzył drzwi. Kendra.
Uśmiechnął się najcieplej jak potrafi i spróbował przybrać rozluźnioną postawę ciała.

-Część...
Powiedziała niepewna jak rozpocząć rozmowę
-Dzień dobry... W czymś mogę ci pomóc?
-Nie. A raczej... Tak. Chciałam po prostu porozmawiać.
-Śmiało. To właśnie robimy...
-Ty też stresujesz się jutrem?
-Tak. Niesamowicie. Za... za... zawsze stresuję się przed ważną misją lecz ta jest wa... ważniejsza od wszystkich poprzednich. Nie mogę sobie wy... wyobrazić jak się czujesz biorąc pod uwagę, że to twój pierwszy raz. Radzisz sobie?
-Jakoś.
Jej głos wyraźnie się zachwiał jakby dziewczyna sama próbowała się przekonać, że tak jest.
-Wi... Wiesz że w razie czego jestem przy tobie? - Uśmiechnął się - Będę blisko ciebie.
-Nie wątpię, raczej martwi mnie to co znajduje się w środku.
-Wie... wie... wiesz, że nie będziesz musiała tam wchodzić? Nie masz o co się martwić.
-Wiem, ale ty tam będziesz wchodził.

Położył jej dłonie na ramionach i patrzył przez jakiś czas w oczy po czym odgarnął jej źle ułożony kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnął się ponownie zostawiając dłoń na jej policzku.
-O mnie się nie martw. Ja... ja sobie poradzę.
-Wiem...-Kiwnęła głową spoglądając na niego- Wiem to Gavin...

"Gavin", to imię budziło w nim te same odrażenie co jego ludzki awatar.
Gavin to tylko odbicie w lustrze. On był Navaragiem. Księciem demonów. A teraz utknął w ludzkiej postaci starając się manipulować uczuciami ludzkiej dziewczyny jako przystojny jąkający się młodzieniec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro