•Rozdział 33•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Hayato, dzbanie! Gdzie jesteś?! - Krzyczałaś, wchodząc do domu w koszulce swojego chłopaka.

Tak, wyleciałaś w samej koszulce i majtkach na dwór, żeby wejść tajnym przejściem, które znajdowało się w płocie odradzającym twoją działkę od działki Ushijimy.

- Ai? Gdzie zgubiłaś spodnie? - Spytał zdziwiony, patrząc na ciebie.

Spojrzałaś na swoje gołe nogi i wydęłaś dolną wargę, wzruszając ramionami.

- Są u Waka-Chana. Przyszłam po jakąś piżamę i inne pierdoły, bo idę do niego na noc...A gdzie mój szwagier? - Spytałaś rozbawiona, krzyżując ramiona pod biustem.

- Śpi. - Wskazał kciukiem na schody, rumieniąc się delikatnie.

- Aż tak go wymęczyłeś? - Spytałaś, drażniąc się z nim.

- Ty mała... - Zaczął groźnie.

- Już mnie nie ma! - Krzyknęłaś, wbiegając po schodach na górę.

Wzięłaś parę ciuchów na zmianę, książki i bieliznę, a wszystko wrzuciłaś do małej reklamówki. Zeszłaś spokojnie po schodach, a już na dole zarzuciłaś na tyłek krótkie spodenki. Wyszłaś na zewnątrz i skierowałaś się do tajnego przejścia, przy którym złapał cię kuzyn Ushijimy.

- Czego chcesz? - Spytałaś, gdy złapał cię za nadgarstek.

- Mam do ciebie małą prośbę, ale muszę się streszczać, bo jak Wakatoshi mnie zobaczy, to udusi.

- No to mów. - Kiwnęłaś głową.

- Jesteś dziewczyną, więc pewnie lepiej znasz się na tych rzeczach.

- Um, na jakich rzeczach? - Spytałaś niepewnie.

- Spodobała mi się taka jedna koleżanka w moim wieku, ale nie wiem jak mam do niej zagadać.

- Przykro mi, ale ja ci w tym nie pomogę. Nie znam się na tym. - Wzruszyłaś ramionami, chcąc wejść do domu siatkarza.

- Jak mój kuzyn poprosił cię o chodzenie?

Zatrzymałaś się i uśmiechnęłaś delikatnie, patrząc na niego przez ramię.

- Powiedział dwa słowa.

- "Kocham cię"? - Podniósł jedną brew, a ty pokręciłaś przecząco głową.

- Be mine. - Powiedziałaś z roziskrzonymi tęczówkami i weszłaś do środka, zostawiając na dworze nastolatka z milionem pytań w głowie - Waka-Chan! Wróciłam!

Weszłaś po schodach na piętro, a w pokoju zastałaś zielonowłosego, który już słodko spał. Leżał na brzuchu z dłońmi schowanymi pod poduszką, w której ukrył swoją twarz. Wyglądał jednym słowem, uroczo. Podeszłaś do swojego plecaka i wyjęłaś z niego telefon, odpalając aparat. Zrobiłaś mu parę zdjęć i selfie z chłopakiem na drugim planie, a najładniejsze zdjęcie ustawiłaś na tapetę. Odłożyłaś komórkę na szafkę nocną i ściągając spodenki, przez które zrobiło ci się duszno, położyłaś się obok niego, kładąc głowę na jego plecach. Głaskałaś go po odkrytej skórze, a twoje powieki powoli zaczynały się kleić.

Zasnęłaś wtulona w jego ciało, które przyjemnie cię ogrzewało. Wtedy też siatkarz się obudził i próbował podnieść, jednak zrezygnował, gdy poczuł ciężar na plecach. Odwrócił głowę w drugą stronę i zobaczył tył twojej głowy, ziewnął cicho, a w jego oczach pojawiły się malutkie łezki zmęczenia. Przekręcił się na tyle delikatnie, by cię nie obudzić, a gdy mu się to udało, objął cię ramieniem i spróbował ponownie zasnąć.

~•••~

- Wa-Ka-Chan. - Mówiłaś, szturchając chłopaka palcem w policzek - Wa-Ka-Chan. - Powtórzyłaś melodyjnie i zachichotałaś, gdy potrząsnął przez sen głową - Wsta-Je-My!

- Zostaw...Ai... - Mruknął, odsuwając twoją dłoń od swojej twarzy - Chce jeszcze spać.

- Waka-Chan, ale ty musisz wstać. - Narzekałaś, dalej pukając go w polik.

Zirytowany chłopak odwrócił się do ciebie plecami na co prychnęłaś, lecz nie miałaś zamiaru się poddać. Co to, to nie.

- Waka-Chan, musimy iść do szkoły, zapomniałeś? Wracam już, no weź...Leniu cholerny! - Podniosłaś rękę i z całej siły uderzyłaś go otwartą dłonią w tyłek - Wstawaj, bo ci poprawie!

Chłopak jęknął z bólu i zacisnął palce na prześcieradle, więc widocznie go to zabolało. I byłaś z tego co zadowolona, taki miał być efekt.

- Masz ciętą rękę. - Mruknął, powoli się podnosząc - Już wstaje.

- No nareszcie. - Mruknęłaś, krzyżując ramiona pod biustem - Ubieraj się, śniadanie jest już zapakowane, tylko spakuj książki i idziemy.

- Mhm...Już.

Chłopak dosyć szybko się ogarnął, spakował do torby jeszcze strój sportowy i wyszliście z domu, żegnając mamę siatkarza. Droga do szkoły nie zajęła wam długo, a gdy pojawiliście się na jej terenie, wielu uczniów zwróciło na was uwagę. Weszliście do środka, gdzie od razu doskoczył do was Tendō wraz z Eitą.

- Ohayo, Wakatoshi-Kun, Ai-Chan!

- Ohayo. - Odpowiedzieliście jednocześnie.

- Jak się czujesz, Ai-Chan? - Eita spojrzał na twoje obandażowane ręce.

- Jest już znacznie lepiej, dziękuję. - Kiwnęłaś mu głową.

- To co? Idziemy? Nauczycielka nas prześwięci, jak się spóźnimy. - Tendō spojrzał na ciebie znacząco.

- Tak...Do później, Waka-Chan, Eita-San. - Pożegnałaś się z nimi i w towarzystwie czerwonowłosego odeszłaś w stronę sali - Teraz możesz pytać śmiało. Widzę, że cię korci. - Parsknęłaś, trzymając dłonie na ramionach plecaka.

- Wakatoshi-Kun wszystko mi już opowiedział, więc raczej nie muszę pytać. - Mówił, patrząc na stojących pod ścianami uczniów.

- Z was gorsze plotkarze od naszego trenera. - Mruknęłaś, mając delikatnie rumieńce na policzkach.

- Wiesz... - Nachylił się do twojego ucha, by nikt inny tego nie usłyszał - Twój chłopak tylko wydaje się taki grzeczny, żebyś ty wiedziała co jest w jego głowie. - Wyprostował się z głupim uśmieszkiem.

- A ty wiesz, co on ma w głowie? - Spytałaś, podnosząc jedną brew.

- Ty się o to nie martw, nie raz się nagadaliśmy o tym i owym...

- Dobra, skończ już. Nie chce mi się o tym słuchać, co między wami, to między wami, a mnie to nie interesuje. - Podniosłaś dłonie i westchnęłaś, wchodząc do sali jeszcze przed dzwonkiem.

- A szkoda, bo miałem ci tak dużo do powiedzenia. - Usiadł z tobą w ławce i rozłożył się wygodnie na krześle - A właśnie, trochę się zmieniło podczas twojej nieobecności. Mamy nowego ucz...

Wypowiedź Tendō przerwało otwarcie drzwi, a wtedy do sali wszedł drobny chłopak o brązowych włosach i zielonych oczach. Spojrzał najpierw na Tendō, a potem na ciebie. Z początku jego twarzy nie wyrażała nic, dopiero później zauważyłaś cień strachu, na co zmarszczyłaś brwi.

- Dzie-Dzień dobry. - Zająkał się i zajął swoje miejsce.

- Ohayo, Kuroo-Kun! - Satori wstał i poszedł przywitać się z chłopakiem - Nie wstydź się, chodź...Przywitaj się!

- Nie...Nie chce się narzucać. - Próbował odepchnąć od siebie dłoń Tendō.

- No nie bądź ciotą, musisz mieć dobre relacje ze swoją menagerką!

- Menagerką? - Spytałaś, zwracając na siebie ich uwagę - Dołączyłeś do drużyny?

- H-Hai! - Chłopak stanął wyprostowany jak struna.

- Hej, spokojnie...Nie musisz się tak stresować. - Położyłaś mu obandażowaną dłoń na ramieniu.

Tym gestem miałaś nadzieję uspokoić chłopaka, ale coś poszło nie tak. Chłopak zrobił się cały czerwony, aż po koniuszki uszu, miałaś wrażenie, jakby się przegrzał. Mruknęłaś ciche przekleństwo pod nosem i westchnęłaś, odsuwając od niego dłoń.

- Nazywam się Yamashita Ai i jak już z resztą wiesz, jestem menagerką drużyny.

- K-Kuroo.

- Liczę na owocną współpracę. - Uśmiechnęłaś się szeroko, przymykając oczy.

- Hai.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro