•Rozdział 43•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ai, wstawaj! - Iwaizumi wszedł ci do pokoju i zdarł kołdrę z ciebie.

- Oi, zostaw mnie. Chce spać. - Wymamrotałaś i przekręciłaś się na drugi bok.

- Dzisiaj mamy mecz, nie możesz spać! Wstawaj, za dwie godziny odjeżdża autokar spod szkoły! Musimy się wyrobić!

Iwaizumi złapał za twoje kostki i ściągnął cię siłą z łóżka, a ty jęknęłaś z bólu. Dość mocno uderzyłaś plecami i przy okazji głową o podłogę, która swoją drogą była zimna. Szarpnęłaś stopą i kopnęłaś czarnowłosego w udo, na co ten się skrzywił.

- Odejdź, ja chce spać.

- Ugh...Nie ma mowy. - Hajime podszedł do twojej szafy i wyjął z niej pierwsze lepsze ciuchy, które okazały się być getrami i zwykłą, czarną koszulką z krótkim rękawem.

Rzucił ci ubrania na twarz i rozkazał iść do łazienki, w celu przebrania się. Mozolnie się podniosłaś i zabierając jeszcze bieliznę, poczłapałaś do toalety. Przebrałaś się, umyłaś zęby i rozczesałaś włosy. Gdy wyszłaś z pomieszczenia, siatkarz zawołał cię do kuchni, gdzie czekały kanapki i gorąca herbata. Podziękowałaś i zjadłaś, a gdy spojrzałaś na zegarek wiszący na ścianie, oczy niemal nie wyszły ci na wierzch.

- Dlaczego obudziłeś mnie tak wcześnie? - Spytałaś załamana, popijając herbatę.

- Bo spodziewałem się, że prędko się nie rozbudzisz, a potem będziesz łazić jak zombie i nie będziesz w stanie pomóc nam w meczu. - Odpowiedział, opierając się tyłkiem o blat.

- Za dobrze mnie znasz. - Mruknęłaś i oparłaś czoło o stół.

- Ogarnij się trochę, bo niedługo musimy wyjść. Mama Oikawy po nas podjedzie i zawiezie nas pod szkołę. - Wyszedł z kuchni w celu spakowania sportowej torby.

Chwilę jeszcze siedziałaś z głową na stole, ale po pewnym czasie ją podniosłaś. Tego dnia miał być mecz pomiędzy Shiratorizawą, a Aoba Johsai. Obie drużyny były trenowane przez ciebie, obie kochałaś jak własną rodzinę, a teraz musiałaś kibicować jednej z nich. To było tak cholernie trudne, że aż opuściła cię chęć wychodzenia gdziekolwiek.

- Ai, zbieramy się. - W kuchni pojawił się nie kto inny, jak Hajime - Wziąłem ci bluzę i telefon, szybko, zbieramy się.

- Ale mamy jeszcze godzinę. - Zaczęłaś narzekać.

- Lepiej być wcześniej i poczekać, niż się spóźnić. Zapamiętaj to sobie i się rusz. - Poszedł do przedpokoju.

- Zawsze to mówisz. - Burknęłaś, zakładając kozaki i kurtkę, potem chciałaś wyjść.

- Hej, hej, wróć się.

- Co znowu? - Spytałaś, a wtedy Iwaizumi owinął wokół twojej szyi gruby szal, a na głowę założył ci puchową czapkę.

- Masz. - W dłonie wcisnął ci rękawiczki z motywem kocich wąsów i uroczego, małego noska.

- To twoje rękawiczki? - Spytałaś rozbawiona, a Hajime się zarumienił - Urocze. - Skomentowałaś i założyłaś je na dłonie.

- Chodź, idźmy już lepiej, bo się spóźnimy. - Pociągnął cię za dłoń i wyprowadził z domu.

Oczywiście nie spodziewałaś się tego, że chodnik przed domem jest oblodzony, więc runęłaś na tyłek i przejechałaś tak parę metrów wprost pod drzwi samochodu Oikawy.

- Uh...Zimno mi w pupę. - Mruknęłaś i starałaś się podnieść.

- Iwa-Chan~! Gdzie Ai-Chan~?!

Oikawa otworzył drzwi i pchnął cię nimi, przez co znów wylądowałaś na chodniku. Wydałaś z siebie zduszony jęk bólu, ale nie miałaś zamiaru ponownie się podnosić. Nie byłaś w stanie.

- Huh? - Oikawa wysiadł z samochodu - Ai-Chan! Tak strasznie przepraszam! Nie chciałem! - Szatyn cię podniósł, na co cicho westchnęłaś.

- Bolało. - Zdzieliłaś go po głowie - Uważaj, co robisz.

- Gomen, gomen! Będę uważał!

- Jedźmy już, chce wejść do autokaru i iść spać. - Ziewnęłaś, skrywając otwarte usta pod szalikiem.

~•••~

- Ai-Chan...Ai-Chan... - Oikawa przeszedł się po autokarze i zobaczył jak śpisz, a twoja głowa przylega do szyby.

Był postój, wszyscy wyszli z autobusu, a ty sobie słodko spałaś. Tylko podczas snu wydawałaś się nie martwić o nic, zupełnie tak, jakbyś nie miała żadnych problemów. Oikawa już dawno nie widział cię tak zrelaksowanej.

- Oi, Oikawa, miałeś przyprowadzić Ai.

- Cicho bądź...Ai śpi. - Szatyn przyłożył sobie palec do ust.

Iwaizumi stanął obok niego i oparł się o fotel, wzdychając.

- Ai, wstawaj. - Uchyliłaś powieki, słysząc donośny głos czarnowłosego.

- Hmm? - Odwróciłaś głowę w ich stronę.

- Chodź, mamy postój, pierwszy i ostatni.

- Już wstaje... - Powoli się podniosłaś i razem z siatkarzami wyszłaś z pojazdu.

- Jesteś taki władczy, Iwa-Chan~. - Oikawa patrzył z podziwem na swojego przyjaciela.

Reszta chodziła po terenie stacji benzynowej, niektórzy byli w toalecie, inni w środku by coś kupić, a jeszcze inni stali przed autokarem. Byłoby w sumie wszystko super, gdyby nie to, że na stację podjechał drugi autokar. Stałaś w miejscu zdziwiona.

- Hajime-San...Tooru-San... - Powiedziałaś do nich, nawet nie patrząc na siatkarzy - Co oni tutaj robią? Mieliśmy jechać do ich szkoły.

- Nie mam pojęcia...Wiesz co...Może się zapytam. - Oikawa zostawił was i poczekał, aż trener Shiratorizawy wyjdzie z pojazdu.

- Idę do środka, bo mi zimno. - Powiedziałaś i weszłaś do środka razem z Iwaizumi'm.

- Ai-Chan! - Poczułaś silne ramiona, które oplotły twoją takie.

- Cześć, Tendō. - Westchnęłaś i zrzuciłaś z siebie jego ręce, by się odwrócić - Powiedz mi proszę...Co wy tutaj robicie? Przecież mecz miał być u was.

- Małe zmiany planów. I my i wy, jedziemy do Karasuno.

- Co? - Przetarłaś twarz dłońmi - No to się porobiło. Przynajmniej spotkam Shōyō-Sana i Tobio-Sana. - Wzruszyłaś ramionami z uśmiechem - A...Gdzie Waka-Chan?

- Właśnie po to przyszedłem. Wakatoshi-Kun czeka na zewnątrz, chciał z tobą porozmawiać.

Po chwili przemyśleń, chciałaś już ruszyć, ale Iwaizumi złapał cię za nadgarstek.

- Jeśli coś by się stało, po postu zawołaj.

- Przestań. - Wyrwałaś swój nadgarstek - Waka-Chan nie jest jakimś cholernym kryminalistą.

Zostawiłaś ich zdziwionych i wyszłaś z budynku, a na zewnątrz dostrzegłaś siatkarza. Powoli do niego podeszłaś i zatrzymałaś się tuż przed nim.

- Przejdźmy się. - Mruknął cicho i ruszył po śniegu, którego swoją drogą było całkiem sporo.

Stąpałaś po jego śladach, co z daleka mogło wyglądać zabawnie, gdyż chłopak robił znacznie większe kroki, niż ty, więc robiłaś niemalże szpagat. W pewnym momencie się zatrzymał, a ty wpadłaś na jego plecy.

- Uh...Przepraszam... - Chciałaś się odsunąć.

Ushijima złapał za twoje dłonie i położył je na swoim brzuchu, przez co przyległaś policzkiem do jego pleców. Poczułaś od niego to przyjemne ciepło, które uwielbiałaś.

- Naprawdę mi cię brakuję, Ai.

Odwrócił się przodem do ciebie i wtedy dostrzegłaś, że jego oczy niebezpiecznie błyszczą się od łez.

- Waka-Chan... - Spojrzałaś na niego zdumiona - Nie...Nie płacz, proszę.

Złapałaś jego twarz w dłonie i z obawą zaczęłaś ocierać jego łzy. Spojrzał ci w oczy, a ty znieruchomiałaś. Poczułaś jego dłonie na swoich, zielonowłosy schylił się ku tobie i oparł swoje czoło o twoje. Nie potrafiłaś mu się oprzeć, dalej żywiłaś do niego ogromne uczucie, którego nie potrafiłaś się wyprzeć. Ushijima nie chciał brać cię na litość, po prostu świadomość tego, że dalej cię kocha, ale nie jest z tobą, była tak bolesna, że łzy same cisnęły mu się do oczu.

- Tak bardzo cię przepraszam. - Powiedziałaś i przytuliłaś się do niego, szokując go.

- To...To ja powinienem przeprosić.

- Nieprawda! - Ścisnęłaś go mocniej - Gdyby nie moja matka wszystko byłoby dobrze! To moja wina. - Wtuliłaś się w niego, chowając twarz w jego szaliku.

- Ai, rodziców się nie wybiera i doskonale o tym wiesz. - Położył brodę na twojej głowie i zamknął oczy, czując ulgę dzięki twojemu ciepłu - A teraz mnie posłuchaj.

Nie odezwałaś się, czekając na to, co ma do powiedzenia.

- Wiem, że już wszystko zepsułem, ale...Kocham cię.

Zamknęłaś oczy, zaciskając palce na kurtce i wciągnęłaś głośno powietrze nosem. Pokiwałaś głową i odsunęłaś się od niego.

- Zrozumiem, jeśli mnie już nie kochasz...Nie dziwiłbym ci się, masz do tego pełne prawo. Ale...Proszę, pozwól mi ostatni raz cię pocałować.

Przymknęłaś powieki i wykrzywiłaś usta w uśmiech, kładąc dłonie na jego przedramionach. Stanęłaś na palcach i delikatnie ucałowałaś jego usta, wtedy zalała cię nagła fala ciepła. To zdecydowanie było coś, co kochałaś, jego ciepłe usta i to przyjemne mrowienie, gdy cię całował. Ushijima złapał cię pod udami i podniósł do góry, więc owinęłaś nogi wokół jego bioder. Skrzyżowałaś dłonie za jego głową, pogłębiając pocałunek, który zaczął podobać ci się coraz bardziej.

Nieoczekiwanie w głowę Ushijimy uderzyła śnieżka, która rozprysła się na boki i opadła na wasze twarze. Odsunęliście się od siebie i spojrzeliście w kierunku, z którego przyleciał lodowy pocisk. Oikawa stał cały czerwony ze złości.

- Nie molestuj jej, zboczeńcu! - Krzyknął, wskazując oskarżycielsko palcem na Ushijime.

- Oikawa on nic nie zrobił! - Chciałaś bronić zielonowłosego, ale szatyn rozpoczął wojnę na śnieżki - Oikawa! - Krzyknęłaś oburzona, a wtedy chłopak rzucił w ciebie śniegiem.

Przetarłaś zażenowaną twarz dłońmi i postanowiłaś wrócić do budynku stacji benzynowej, nie chciałaś dostać śnieżką w głowę. Ale dalej czułaś dziwne ciepło gdzieś w środku, mimowolnie się uśmiechnęłaś.

Czyli...Znów jesteśmy razem...Czy...? Chyba już nic nie rozumiem.

******************************************

Wow...Od pięciu dni wrzucam regularnie rozdziały.

Moja wena wróciła ze zdwojoną siłą!

Poza tym, chciałabym wam bardzo podziękować za ten tysiąc wyświetleń i ponad trzysta pięćdziesiąt gwiazdek!

To naprawdę wiele dla mnie znaczy!♥️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro