•Rozdział 68•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*dwa tygodnie później*

- Hej, hej, hej, a co to moje oczy widzą?! - Bokuto dopadł do ciebie - Czy Ai ma tatuaż?!

Parsknęłaś śmiechem, gdy Ushijima odciągnął cię od Bokuto. Byliście na basenie, a że ty miałaś dwu częściowy strój, doskonale widać było kwiaty znajdujące się na twojej skórze.

- Spokojnie, Ushijima. - Białowłosy podniósł dłonie w geście obronnym - Mnie już nie ma. - Przechylił się do tyłu i wpadł do basenu, znikając wam z oczu.

Spojrzałaś na Wakatoshi'ego i uwolniłaś się z jego objęć, wchodząc do basenu. Zielonowłosy usiadł na brzegu i obserwował, jak sobie grzecznie pływasz. No, byłaś grzeczna, póki na horyzoncie nie zobaczyłaś Tendō. Czerwonowłosy pływał na plecach, a w twojej głowie zapaliła się lampka. Kiedy był wystarczająco blisko, położyłaś dłonie na jego torsie i całą swoją siłą wepchnęłaś go pod wodę.

Zachichotałaś i chciałaś odpłynąć, ale pod wodą Satori złapał za twoją kostkę i również wciągnął cię pod powierzchnię. Na szczęście dałaś radę wstrzymać oddech. Postanowiłaś też wciągnąć do zabawy swojego chłopaka, więc popłynęłaś w jego stronę. Delikatnie złapałaś go za kostki, a następnie gwałtownie pociągnęłaś do siebie. Nie spodziewałaś się jednak, że siatkarz spadnie centralnie na ciebie. Wypuściłaś trochę powietrza i stworzyłaś bąbelki, otworzyłaś oczy i niespodziewanie Ushijima złapał cię jedną dłonią w talii, a drugą umieścił na twoim policzku.

Wakatoshi delikatnie przycisnął usta do twoich. Niby to było przyjemne, ale brak powietrza już niekoniecznie. Odsunęłaś się od niego i wypłynęłaś na powierzchnię, biorąc głęboki wdech już po wynurzeniu się. Poczułaś, jak woda spływa po całej twojej twarzy i wpada ci do ust. Patrzyłaś na Ushijime, a na twoich ustach zagościł kpiący uśmiech.

- Głupek. - Skomentowałaś, zaczesując ręką mokre włosy do tyłu - Mogłeś nas udusić.

- Jak zwykle przesadzasz. - Wywrócił oczami i przepłynął parę metrów.

- Czekaj. - Złapałaś go za ramię - Dobrze pływasz?

- Powiedzmy. - Pokiwał głową.

- Dobra, weź mnie na plecy. - Uśmiechnęłaś się błagalnie.

- Nie wiem, czy się nie utopie. - Chlusnęłaś mu wodą w twarz - Oj żartowałem przecież, wskakuj.

- Dzięki. - Usiadłaś mu na plecach i położyłaś dłonie na ramionach.

Wakatoshi wziął głęboki wdech i delikatnie zanurkował, zaczynając płynąć przed siebie. Płynąc obok Oikawy, który próbował założyć rękawki, pokazałaś mu język i ściągnęłaś w dół dolną powiekę. Tooru spojrzał z iskierkami w oczach na Iwaizumi'ego.

- Nie ma mowy, kretynie. - Czarnowłosy prychnął, odpływając od niego.

- Ale Iwa-Chan! Proszę!

- Nie! - Iwaizumi oddalił się od Oikawy jeszcze bardziej w trybie natychmiastowym.

Za to ty sobie pływałaś, a Ushijima robił za twoją łódź. Bokuto i Kuroo podtapiali się nawzajem i głośno śmiali. W innej części basenu przebywała równoległa klasa, z którą nie za bardzo się lubiliście. Co się dziwić, w twojej klasie byli najlepsi siatkarze, jakich spotkałaś przez trzy lata liceum i kapitanowie jednych z lepszych drużyn. Fukurodani, Nekoma, Shiratorizawa, Aoba Johsai...Klasa idealna, można by rzec, ale ciebie czasami denerwowali. Sama mieszkałaś z piątką chłopaków, co było trudne, zważywszy na ich odmienne charaktery no i stosunki między nimi. Oikawa i Ushijima dalej się nienawidzili, ale przy tobie starali się zachowywać jak normalni ludzie. Nie zawsze jednak im się to udawało.

~•••~

Ushijima wyszedł do pokoju, ale natychmiast się zatrzymał, gdy skierowałaś wewnętrzną stronę dłoni w jego stronę i nakazałaś mu tym samym się zatrzymać.

- Nie ruszaj się. - Powiedziałaś niezwykle cicho.

- Co ty robisz? - Spytał, marszcząc brwi.

- Ciii. - Uciszyłaś go, przykładając palec do ust - Nie tak głośno, bo ucieknie.

- Kto ucieknie? - Spytał szeptem.

- Mucha. - Wskazałaś palcem na małe stworzonko, które siedziało na ścianie - Ta melepeta gryzie mnie od godziny i bawi się ze mną w chowanego, mam jej dość.

- I postanowiłaś bawić się z nią w podchody? - Spytał i zamknął drzwi, ale trzasnął nimi za mocno, gdyż mucha odleciała.

- Nie! Wracaj tutaj, chamie! - Krzyknęłaś, biegnąc za nią z łapką w dłoni.

Ushijima westchnął zrezygnowany i położył się na łóżku. Czatowałaś w pokoju jeszcze około pół godziny, ale mucha wyparowała. Jęknęłaś żałośnie i walnęłaś się obok Wakatoshi'ego na łóżko, a wtedy cud! Mucha się znalazła! Usiadła ci na nosie, ale wtedy już nie myślałaś logicznie. Po prostu walnęłaś się otwartą dłonią z całej siły w twarz.

- Co zrobiłaś? - Zielonowłosy podniósł się na łokciach i spojrzał na ciebie.

- Zabiłam ją? - Spytałaś z nadzieją w głosie, dalej trzymając dłoń na twarzy.

- Um... - Siatkarz patrzył jak owad odlatuje - Niestety nie.

- Mogę już zacząć lamentować? - Spytałaś cieniutkim głosem.

- Możesz.

W odpowiedzi usłyszał twój głośny jęk bólu. Przejął berło śmierci, zwane także łapką na muchy i zabicie jej zajęło mu kilka sekund. Usłyszałaś tylko pac, a potem otwieranie i zamykanie okna. Odsunęłaś rękę od twarzy i spojrzałaś na swojego ukochanego.

- Brawo, Ai. Walnęłaś się tak mocno, że masz teraz pięknie odbitą rękę na twarzy. - Powiedział, siadając na łóżku.

- Pocałuj. - Mruknęłaś i zrobiłaś minę niczym małe dziecko, wyciągając ręce w jego stronę.

- Zachowujesz się jak pięciolatka. - Podniósł cię nieco do góry i posadził na swoich kolanach - A nawet gorzej.

- Skąd możesz wiedzieć, jaka byłam w wieku pięciu lat? - Spytałaś z urazą w głosie.

- Domyślam się. - Pogłaskał cię po głowie.

- Świetnie. - Powiedziałaś ironicznie - Kiedy nie trzeba, to się domyślasz, a jak musisz, to w głowie pustka. - Zaczęłaś mówić denerwującym głosem.

- Przestań narzekać i zamknij oczy. - Oparł twoje plecy o swój tors i objął cię ramionami, kładąc głowę na twoim ramieniu.

Momentalnie ucichłaś i przestałaś się jakkolwiek ruszać.

- Lepiej? - Spytał cicho.

- Może. - Wzruszyłaś ramionami i cicho ziewnęłaś - Skoro to coś już nie żyje, to pozwól, że pójdę spać. - Mruknęłaś i objęłaś jedno jego przedramie - Dobranoc.

- Ai, dopiero osiemnasta.

- Dobranoc. - Wtuliłaś policzek w jego ciepłą skórę i dużo czasu nie potrzebowałaś, żeby odpłynąć.

Już po kilku minutach chłopak mógł usłyszeć twój miarowy oddech. Ostrożnie cię położył na łóżku i wyszedł z pokoju, by wrócić z maścią. Delikatnie nałożył ci ją na twarz i wsmarował delikatnie w skórę.

- Dlaczego ty zawsze musisz sobie coś zrobić? - Spytał, całując cię w czoło, jednak w żadnym wypadku nie oczekiwał odpowiedzi.

Położył się przy tobie, a jego głowa znalazła miejsce nad twoim biustem. Objął cię w talii i również po pewnym czasie leżenia, zasnął.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro