•Specjal na święta•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ai! Zrób coś z nim!

Usłyszałaś krzyk Wakatoshiego z pomieszczenia obok. Wywróciłaś oczami i wycierając dłonie o ścierke, ruszyłaś do salonu. Wchodząc wgłąb pomieszczenia, zastałaś dosyć niespotykany, ale i przezabawny widok.

- Lepiej siedź cicho, tato! Jak mama zobaczy co zrobiłeś, to nie będzie tak kolorowo! - Krzyknął mały Eiji, zarzucając kolejne ozdobne łańcuchy na ojca.

- No na pewno! Sam się związałem i mam zamiar się tym chwalić! - Warknął na niego zielonowłosy.

- Cicho! Było nie jojczeć mi o tej Shiratorizawie! - Chłopiec wetknął Ushijimie czubek do ust i łapiąc za wtyczkę, podszedł do gniazdka - Uwaga! Próba numer jeden! - Podłączył wtyczkę.

Lampki zawieszone na Wakatoshim zaczęły radośnie świecić. Patrząc na to wszystko, zastanawiałaś się, z kim ty do cholery żyjesz. Wypuściłaś powietrze ze świstem i pokręciłaś głową, wychodząc z pomieszczenia. Dorwałaś się do telefonu i wkręciłaś numer do Satoriego. Po kilku sygnałach wreszcie odebrał.

- Halo?

- Tendō przyjdź już do nas. Prędko.

- Coś się stało?

- Eiji znęca się nad Ushim. Zrobił z niego żywą choinkę.

- Serio?! Ale jazda! Muszę to zobaczyć! Zaraz będę! - Rozłączył się.

Wtedy wróciłaś do salonu. Podeszłaś do Eijiego i położyłaś dłoń na jego głowie. Chłopiec wzdrygnął się i spojrzał do góry na ciebie.

- Skarbie, masz pięć minut żeby zdjąć z taty te wszystkie ozdoby, w przeciwnym razie zrobimy pa pa wszystkim prezentom.

Twój syn zrozumiał aluzję i mówiąc, że zaraz to zrobi, pobiegł na górę do swojego pokoju. Wyciągnął łoki toki, które dostał i włączył je.

- Raz, raz, Kapitan Eiji do Kapitana Aliena. Odbiór. - Mruknął, uważając czy na pewno nie idziesz do jego pokoju - Hal...

- Kapitan Alien zgłasza się. - Usłyszał głos Oikawy.

- Wielki Bóg Shiratorizawy został pojmany, co teraz robimy szefie? - Spytał, chowając się pod pościelą.

- Teraz wcielamy w życie plan B. Pamiętaj, musisz być niezauważony.

- Oczywiście Kapit... - Urwał, gdy kołdra została z niego gwałtownie zerwana - Kapitanie Alien odwrót! Zostałem wykryty! Powtarzam, zostałem wykryty! Misja zakończona niepowodzeniem! - Zaczął panikować.

- Eiji, do cholery! - Podniosłaś głos - Oddaj mi to i idź zrobić, co do ciebie należy! - Wyrwałaś mu przedmiot z dłoni i gdy twój syn zszedł schodami na dół, naciąsnęłaś guzik - A z tobą pogadam sobie później, Shittykawa.

Oikawa po drugiej stronie znieruchomiał i przełknął nerwowo ślinę. Natychmiast schował łoki toki do szuflady, krzycząc "Precz, stworzenie Szatana i demonie po jego drugiej stronie!", po czym schował się pod kołdrą.

Zeszłaś na dół i zobaczyłaś, że Wakatoshi jest już wolny. Eiji naburmuszony złapał za rękę Tendō, który się pojawił i poszedł z nim na dwór, żeby porzucać się śnieżkami. Za to ty podeszłaś do Ushijimy i pogłaskałaś go po policzku.

- Co mu znowu powiedziałeś? - Spytałaś, gdy złapał cię w talii.

Nie odpowiedział, więc spodziewałaś się, o co mogło pójść. Pokręciłaś głową ze zrezygnowaniem.

- Naprawdę? Znowu? Ushi, czy ty nie możesz dać mu spokoju? To dziecko.

- Sadystyczne dziecko. Wychowaliśmy sadyste. - Obruszył się, mrucząc pod nosem.

- Mogę dać sobie rękę uciąć, że jeśli przestaniesz gadać mu o Shiratorizawie, to będzie grzeczny jak aniołek. Może na początku to było śmieszne, ale czasem zaczynasz być irytujący.

- Dzięki, nie pocieszasz. - Prychnął, odsuwając się od ciebie.

- Wakatoshi. - Złapałaś go za ramię - Zrozum, że nie tędy droga. Powiedz mi jedno, czy jeśli Eiji w przyszłości nie pójdzie do tej szkoły, to czy przestaniesz go kochać?

- Oczywiście, że nie. Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć? - Zmarszczył brwi.

- Eiji odnosi właśnie takie wrażenie. - Objęłaś go w pasie - Daj mu już w tym spokój. Niech cieszy się dzieciństwem. Możesz mi to obiecać? - Spytałaś, zadzierając głowę.

- Mogę. - Powiedział z trudem.

Twoją twarz rozpromienił uśmiech. Przytuliłaś go czule i westchnęłaś w jego tors. Ciemnooki również cię objął i w duchu dziękował za taką żonę.

- Mam ciekawy pomysł. - Powiedziałaś radośnie - Chodźmy tam do nich i pokażmy, kto jest lepszy! - Potarłaś dłonie z zapałem.

- Ty jednak nigdy się nie zmienisz, Ai. - Schylił się i ucałował namiętnie twoje usta.

To był gest, który nigdy ci się nie nudził. Pomimo tego, że byliście ze sobą już dość długi czas, to Wakatoshi zawsze przytulał i całował cię tak samo, jak w pierwszych chwilach waszego związku.

Wyszliście na zewnątrz, gdzie właśnie Eiji nacierał śniegiem twarz Tendō. Podniosłaś brwi zdziwiona. Faktycznie, Eiji lubił znęcać się nad niektórymi, w szczególności nad Oikawą. Zastanawiałaś się, jak oni się dogadali, ale po chwili przeszło ci przez myśl, że Tooru po prostu zaproponował mu sporą sumkę pieniędzy.

Zrobiłaś śnieżkę i rzuciłaś ją, trafiając w tyłek swojego syna. Ten odwrócił się i spojrzał na was. Stałaś z cwanym uśmieszkiem, lepiąc drugą kulę śniegu.

- No dalej? Na co czekacie, lamusy?! - Krzyknęłaś ze śmiechem.

Już przymierzałaś się do rzutu.

- CHWILA!

Wszyscy spojrzeliście w stronę drzwi tarasu, gdzie stali dwaj chłopcy ze swoimi partnerkami, a także ukochana Tendō. Oikawa pokazywał na ciebie palcem.

- Jak mogliście chcieć zacząć bitwę na śnieżki bez nas?! Ai! To wstyd! Cholerny wsty...! - Zamilkł, gdy rzuciłaś go w twarz.

- Zamknij mordę i się bij jak taki mądry jesteś! - Roześmiałaś się głośno, robiąc kolejne pociski.

Eiji i Tendō zeszli na bok, wiedząc, że ta bitwa nie będzie należała do łagodnych. Skończyło się na tym, że Oikawa dobrał sobie do drużyny Semiego, który był tobą tak przerażony, że ledwo co dawał radę lepić śnieżki. Oikawa zrobił ścianę ze śniegu, za którą siedział Semi i robił za jego produkcję śnieżek, nie chcąc stawać do walki z tobą. Nie był w stanie tak wiele ryzykować.

Wszyscy stali na tarasie i obserwowali bitwę pomiędzy tobą, a Oikawą. Eiji obserwował cię z fascynacją i co jakiś czas czas delikatnie szarpać za dłoń Wakatoshiego, już wcześniej złapał go za rękę.

- Mama jest super! - Zawołał, pokazując na ciebie palcem.

- Wiem. - Ushijima uśmiechnął się.

Po kilkunastu minutach bitwy doszło do bliższej walki. Mianowicie, Oikawa miał zamiar już strzelić ci śnieżką w twarz ale uciekający z pola bitwy Semi mu to uniemożliwił. Wywalił chłopaka i uciekł, chowając się w objęciach Yuri.

Wykorzystałaś tę sytuację, siadając mu na biodrach i zaczynając rzucać na niego śnieg. Narzeczona Oikawy była wniebowzięta i rozbawiona jednocześnie. Oikawa dużo jej o tobie opowiadał, ale kobieta rzadko miała okazję się z tobą spotkać, a jak już, to tylko na kilka chwil. Faktycznie byłaś identyczna, jak cię opisywał. Poza tym, miło było zobaczyć jak jej narcystyczny narzeczony w końcu dostaje porządny łomot. I to od kobiety! Najlepszy prezent na święta!

- Chyba już wiem, po kim Eiji ma te sadystyczne popędy. - Mruknął Ushijima, patrząc na Tendō.

- Wujku Iwa! - Krzyknął Eiji, biegnąc do czarnowłosego, który zawitał w progu ich domu - Tęskniłem!

- Cześć, młody. - Wziął dzieciaka na ręce.

- Wujku Iwa, mama wygrała z Wujkiem Tooru! - Zawołał radośnie - Mam jest niesamowita! Też chcę być kiedyś taki silny jak ty i mama jednocześnie!

- Pozabijałbyś nas wtedy. - Rzucił żartobliwie czarnowłosy - Ale kto wie.

Eiji spojrzał na żonę Iwaizumiego i chwilę był cicho.

- CIOCIA! - Wydarł się głośno i wyskoczył z ramion Hajime, rzucając się na dziewczynę - Za tobą tęskniłem bardziej!

Przytuliła go i zaczęła kołysać się z nim na boki. Chłopiec chyba właśnie najbardziej polubił partnerkę Iwaizumiego oraz ich śliczną córeczkę. Wszyscy przyprowadzili swoje piękne pociechy. Pewnie była to sprawa tego, że była również twoją najlepszą przyjaciółką i najczęściej tutaj bywała.

Wasza zacna bójka szybko się skończyła, bo Oikawa miał już dosyć upokorzenia. Ale koniec końców sam również śmiał się z tej sytuacji. Te święta były jednymi z najlepszych, jakie spędziliście w swoim towarzystwie. A jeszcze lepiej było, kiedy zawitał do was Hayato razem ze swoim chłopakiem. Wtedy dopiero się działo.

Byłaś trochę zła, kiedy mało co nie wysadził domu, bo pomylił fajerwerki z prawdziwymi materiałami wybuchowymi. Przez to musiał dzwonić do kolegi sapera, żeby zdemontował ładunek, ale potem było już wszystko dobrze! Żadnych innych wyskoków! Święta jak malowane!

**********************

No cóż...Mam nadzieję, że podobał się specjal i że was zaskoczyłam, bo chyba nikt się go nie spodziewał. 😏😏

Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wam wesołych świąt! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro