•Rozdział 29•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*dwa miesiące później*

Usiadłaś samodzielnie na łóżku, choć dalej miałaś z tym delikatne problemy. Wzięłaś głęboki wdech i spojrzałaś na swoje dłonie, pokryte bandażami. Popażenia były dla ciebie gorsze nawet od złamanych żeber, kiedy się nie ruszałaś, wszystko było okej. Jednak ręce nawet w stanie spoczynku cały czas cię szczypały. Pielęgniarka weszła do twojej sali i niemal nie dostała zawału, gdy zobaczyła, że usiadłaś.

- Pani Yamashita! Nie wolno pani wstawać! - Natychmiast do ciebie podeszła i ułożyła spowrotem na łóżku.

- Kiedy mi nic nie jest. Naprawdę. - Zapewniłaś, nieco zirytowana jej opiekuńczością.

- Nieważne! Możesz sobie coś uszkodzić!

Opadłaś powoli plecami na pościel i jęknęłaś z niezadowolenia, od leżenia bolały cię już plecy i tyłek, a nogi strasznie ci trętwiały, co nie było zbyt miłym uczuciem.

- Prócz rąk nic mnie nie boli, więc po co mam tutaj leżeć? To nie ma sensu, zajmuje niepotrzebnie miejsce osobom, które zapewne bardziej potrzebują pomocy! - Oburzyłaś się, zaciskając dłonie w pięści, ale natychmiast tego pożałowałaś - Tch!

- Nie mnie oceniać, czy wszystko już z tobą w porządku...Ale...

- To niech pani zawoła lekarza, ja sobie z nim porozmawiam, bo widzę, że z panią to ja się dzisiaj nie dogadam. - Ucięłaś, przerywając jej wypowiedź.

- No dobrze. - Młoda kobieta poczuła się nieco niezręcznie przez twój zimny ton głosu, odwróciła się na pięcie i wyszła z sali.

Zamknęłaś oczy, modląc się o to, by ktoś cię odwiedził. Ktokolwiek. Najbardziej Wakatoshi. Ale tego już nie przyznasz. Wtem jakbyś była doświadczonym wróżbitą, do drzwi sali ktoś zapukał. Jak się okazało, był to nikt inny jak Ushijima. Twoją twarz od razu rozpromienił uśmiech. Siatkarz położył przy ścianie plecak i podszedł do ciebie.

- Cześć. - Nachylił się, składając na twoich ustach pocałunek.

- Kiedy mówiłam, żebyś odwiedzał mnie codziennie, to żartowałam. - Uśmiechnęłaś się - Masz ważniejsze rzeczy do roboty, poza tym...Wracasz z treningu, prawda?

- No...Tak się składa, że dzisiaj nie byłem.

- Jak to? - Spytałaś, marszcząc brwi.

- Ostatnimi czasy nie potrafię się skupić na grze, poza tym nasze treningi są mało wyczerpujące...Przyzwyczaiłem się do twoich.

- Waka-Chan. - Zaczęłaś spokojnie, łapiąc go delikatnie za dłoń - Obiecuję, że jeśli mnie wpuszczą, to wrócę do nadzorowania waszych treningów. Ale nic za darmo. Musisz dawać na nich z siebie wszystko, póki nie wrócę. Rozumiemy się?

- Tak. - Pokiwał smętnie głową i odgarnął ci włosy z twarzy, by znów się nachylić.

- Ekhem. - Ushijima zatrzymał się kilka milimetrów od twoich ust i leniwie podniósł wzrok na lekarza stojącego w drzwiach - Yamashita Ai. Chciałaś ze mną porozmawiać?

- Tak, dokładnie. - Podniosłaś się do siadu, dziwiąc lekarza - Chciałabym się wypisać. Czuję się dobrze i jedynym moim zmartwieniem są tylko ręce, reszta jest w porządku.

- Nie odczuwasz dyskomfortu w okolicach żeber? - Spytał, mrużąc oczy.

- Ani trochę. - Stuknęłaś palcem w miejsce, gdzie żebra powinny być - Naprawdę wszystko już ze mną dobrze.

- Musielibyśmy wykonać kilka badań, a jeśli wszystkie byłyby pozytywne to myślę, że mogłabyś wrócić do domu... - Powiedział, lecz w jego głosie słychać było nutkę niepewności.

- Rozumiem, nie mogę się już doczekać tych badań.

~•••~

- Hmm...To dziwne. - Lekarz podrapał się po podbródku, patrząc w papiery - Twoje żebra zaskakująco szybko się zrosły...Zdecydowanie za szybko. Poza tym dziwnym zjawiskiem...Wszystko wydaje się być w porządku.

- Czyli co? Mogę już do domu? - Spytałaś z nadzieją.

- Tak. - Westchnął, odkładając papiery - Niech twój kolega pomoże ci się spakować, a ja pójdę do wypis.

Lekarz wyszedł z pomieszczenia, a ty ledwo usiedziałaś na miejscu, byłaś zadowolona. Miałaś dość tego szpitala i tej samotności, zaczęłaś się też zastanawiać nad pewną rzeczą.

- Waka-Chan... - Zwróciłaś na ciebie uwagę swojego ukochanego - Co z domem moim i Hayato? W ogóle, co u niego?

- Razem z Hayato przeprowadzisz się do nowego domu. - Uśmiechnął się - A u niego wszystko w porządku.

- Ciekawe, gdzie ten dom. - Mruknęłaś do siebie - Jak jest Bóg wie ile od twojego, to ja się nie chce przeprowadzać. - Powiedziałaś naburmuszona, krzyżując ramiona pod biustem.

Oboje wstaliście i powoli ruszyliście do sali, gdzie miałaś spakować swoje rzeczy. Ushijima zabrał twoją torbę na ramię oraz swój plecak i zaczęliście dalej rozmawiać, w oczekiwaniu na lekarza.

- Nie jest wcale tak daleko. - Pokręcił głową - Raczej nie będziesz rozczarowana.

- Wątpię. Najlepiej to byłoby mieszkać obok ciebie. - Parsknęłaś śmiechem, żartując i szturchnęłaś go biodrem.

~•••~

- Jaja sobie robisz? - Spytałaś oniemiała, wskazując palcem na duży, przestronnym dom.

Twoje oczy świeciły się jak nigdy, były radosne i zachwycone. Spojrzałaś na Wakatoshi'ego, który z uśmiechem wzruszył ramionami. Twój nowy dom był centralnie obok domu twojego chłopaka.

- Ai-Chaan! - Usłyszałaś krzyk Tendō, który biegł w twoją stronę.

Kiedy chciał się na ciebie rzucić, zielonowłosy As wystawił dłoń przed ciebie, zatrzymując blokującego.

- Nie możesz szarżować na moją dziewczynę, nie jest jeszcze w pełni zdrowa. Masz uważać. - Ostrzegł go dosyć poważnym tonem głosu.

- Ohoho..."Moją dziewczynę"... - Czerwonowłosy zrobił cudzysłów w powietrzu - Przecież ci jej nie zjem! - Powiedział urażony - Jesteś samolubny!

- Jasne...

- Ai...Co ci? - Spytał, gdy zobaczył, jak mu się przyglądasz.

- Tendō-San...Opalałeś się? - Spytałaś podejrzliwie, chcąc ukryć swoje rozbawienie.

- Huh? Skąd wiesz?

- Miałeś okulary, prawda? - Próbowałaś powstrzymać śmiech.

- Skąd ty to wiesz?! - Spytał przestraszony.

- Oprawki ci się odbiły. - Wybuchłaś śmiechem, pokazując palcami na swoje oczy, by chłopak tam spojrzał, tyle że u siebie.

- No nie gadaj... - Wyjął pospiesznie telefon i spojrzał na swoje odbicie - Cholera jasna! - Zakrył swoją twarz dłońmi - Nie patrzcie na mnie! Idę sobie opalić oczy! - Krzyknął i pobiegł w stronę swojego domu.

Pokręciłaś z rozbawieniem głową i zerknęłaś kątem oka na siatkarza.

- Waka-Chan... - Zadarłaś głowę, by spojrzeć w jego tęczówki - Chcesz dzisiaj u mnie nocować?

Na policzki Wakatoshi'ego wkradły się rumieńce, na co cicho zachichotałaś.

- Musiałbym się nad tym zastanowić. - Chłopak postanowił pobawić się w ciebie i trochę się z tobą podroczyć - Przekonaj mnie.

Rozchyliłaś usta, a twoje kąciki ust drgnęły. Nabrałaś powietrza i położyłaś obandażowane dłonie na swoich biodrach, a po chwili jedną z nich podniosłaś. Palcem kiwałaś w swoją stronę, dając mu do zrozumienia, że ma się nachylić. Zrobił to od razu, wtedy się do niego przybliżyłaś.

- Jeśli zostaniesz na noc... - Musnęłaś kącik jego ust i odsunęłaś się, a on zamruczał przysuwając się w twoją stronę - Dostaniesz więcej.

Co jak co, ale to twoją rolą w tym związku było droczenie się. Nie było mowy o tym, by chłopak się nie skusił.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro